28.03.2016

V - Kto by się tego spodziewał?


Scenariusz dla Reiko Hayashi.

  
Dziewczyna krążyła nerwowo po niewielkim pomieszczeniu. Po tym i po jej minie wnioskowałam, że nie była zadowolona. Już kilka razy próbowała zacząć rozmowę, ale zawsze kończyło się to tak samo, czyli jednym albo dwoma słowami i przerwaniem myśli. Sama byłam zdziwiona nie tyle zaistniałą sytuacją, co reakcją przyjaciółki.
- Powiedz mi, co on tu do licha robił? - warknęła, gdy wreszcie udało jej się skleić w miarę sensowne zdanie.
- Mogłaś go zapytać, a nie na mnie naskakiwać - odparłam, marszcząc brwi i krzyżując ramiona.
- Łączy was coś? - Zatrzymała się dokładnie naprzeciw mnie, obrzucając przy tym gniewnym i podejrzliwym spojrzeniem. Dawno nie widziałam jej takiej zdenerwowanej.
- Oczywiście, że nie. Żartujesz sobie ze mnie?
- To niby dlaczego tu przyszedł?
- A skąd ja mam wiedzieć? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Przyznaj się, od jak dawna to trwa? - Zacisnęła usta w wąską kreskę i zmrużyła oczy.
- Ty naprawdę oszalałaś.
- Jak mogłaś mi to zrobić?
- Do ciebie chyba nie dociera to, co mówię - prychnęłam, coraz bardziej zdenerwowana. - Przyjaźnimy się, nie randkowałabym z twoim chłopakiem.

- Może jak z nim byłam, to się powstrzymywałaś, ale teraz, gdy zerwaliśmy, nie masz już żadnych oporów! - Podniosła głos, gromiąc mnie wzrokiem.
- No właśnie, zerwaliście, więc w czym problem? - Wygodniej usadowiłam się na kanapie. Ta rozmowa z pewnością nie skończy się szybko.
- Czyli się przyznajesz! Wiedziałam!
- Uspokój się, kobieto. Głową mi pęka - rzuciłam kąśliwie, masując skronie palcami. - Po prostu jestem ciekawa, dlaczego jego życie nadal cię interesuje. Przecież to ty zerwałaś z nim.
- I co z tego? Jako moja przyjaciółka powinnaś mnie wspierać.
- Przecież to właśnie robię od dwóch bitych miesięcy.
Westchnęła ciężko i oparła się plecami o ścianę. Na kilka sekund zamknęła oczy.
- Powiedz mi, często rozmawiacie? - zapytała już spokojniej.
- Czasem się zdarza - przyznałam, lekko wzruszając ramionami. Dla mnie nie było to nic nadzwyczajnego.
- Aha. Fajnie, że mnie o tym wcześniej poinformowałaś - rzuciła sarkastycznie, na co ja tylko przewróciłam oczami. - A co zrobisz, jeśli powiem, że chcę wrócić do Taehyunga?
Momentalnie spoważniałam. To nie tak, że czułam coś do ex mojej przyjaciółki, ale wiedziałam, co to by oznaczało. Koniec rozmów z chłopakiem, bo gdyby takowe się zdarzyły, to w następstwie zaraz pojawiłyby się sceny zazdrości i tego typu rzeczy, a ja naprawdę dobrze się z nim dogadywałam. Nadawaliśmy na podobnych falach. No, on na trochę bardziej pokręconych.
- To… - zaczęłam tylko po to, by zbyt długo nie milczeć - przecież nic nie zmieni.
- Czyżby? Gdyby faktycznie tak było, to nie musiałabyś się zastanawiać.
- Zawsze musisz szukać jakichś intryg?
Zaśmiała się sardonicznie, po czym usiadła obok mnie. Nadal była zdenerwowana. Nie wierzyła mi, choć nigdy nie dałam jej powodów, by traktowała moje słowa z takim dystansem i sceptycyzmem.
- Posłuchaj, ____, chyba nie chcesz niszczyć naszej przyjaźni przez jakiegoś chłopaka, prawda?
Z trudem przełknęłam ślinę i spojrzałam na nią niepewnie. Nasza relacja ostatnio nie wyglądała zbyt dobrze, ale przecież to nie był powód, by kończyć wieloletnią znajomość, a z czasem na pewno wszystko wróci do normy.
- Jasne, że nie chcę. Tłumaczę ci przecież, że między mną a nim nic nie ma.
Pokiwała głową z powątpiewającą miną.
- W porządku, ale myślę, że trzeba coś zmienić. Masz dwadzieścia cztery godziny, aby go do siebie zniechęcić.
- Słucham? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Chcę się z nim zejść, więc on nie może myśleć o tobie. Proste.
- Ale co to w ogóle za pomysł? - oburzyłam się. - Dwadzieścia cztery godziny? Musiałabym go chyba pod samochód wepchnąć, żeby mnie znielubił.
- Nie przesadzaj. Nie możesz tego zrobić.
- Nie zrozum mnie źle, ale to prawie niemożliwe.
- Właśnie, prawie, a ty przecież lubisz wyzwania - powiedziała pogodnie, trochę za mocno klepiąc mnie przy tym po ramieniu. - Przyjdę jutro o dwudziestej - dodała, spoglądając przelotnie na zegarek.
Pożegnała się ze mną już kompletnie rozchmurzona, na co odpowiedziałam jej tylko skinieniem głowy i bladym, wymuszonym uśmiechem. Nie zwróciła na to większej uwagi, a kilkanaście sekund później drzwi zamknęły się z cichym kliknięciem. Nadal siedząc na kanapie, wypuściłam powietrze z płuc. Oparłam łokcie na kolanach, a czoło na dłoniach. Nie wiedziałam, w jaki sposób mogłabym zniechęcić do siebie Taehyunga. To był ten typ człowieka, który z natury jest życzliwy dla innych. To będzie trudne. Po kilku minutach wahania, wzięłam do ręki telefon i wysłałam wiadomość do TaeTae, żebyśmy spotkali się następnego dnia jeszcze przed południem. Odpisał niemal natychmiast, że po mnie przyjdzie. Jedynym plusem tej sytuacji było to, że pomysł mojej przyjaciółki nie pokrzyżował mi żadnych planów, bo akurat ten weekend miałam całkowicie wolny.
  Z wyjątkowo szybko bijącym sercem, czekałam na dzwonek do drzwi. Nie mogłam w nocy spać, ale i tak nic nie wymyśliłam. To absurdalne, ale ciągle w myślach odliczałam, ile czasu mi zostało. Brałam to zbyt poważnie. Nie potrafiłam inaczej. Miałam dobre dziesięć godzin, by odwrócić naszą znajomość o sto osiemdziesiąt stopni. To chyba niewiele, bo na pewno nie uwierzyłby mi w pierwsze lepsze kłamstwo.
  Gdy zadzwonił dzwonek, pognałam otworzyć drzwi. Chłopak powitał mnie szerokim, wyjątkowo charakterystycznym uśmiechem. Brązowe włosy miał lekko rozczochrane przez wiatr. Gdy chciał mnie po przyjacielsku uścisnąć, odsunęłam się jak poparzona, zbywając jego pytania, czy coś się stało.
- Możemy już iść? - zapytałam, przybierając znudzony wyraz twarzy.
- Och, tak, jasne - odparł lekko zdezorientowany, patrząc na mnie szeroko rozwartymi, czekoladowymi oczami.
Czekając na niego, ubrałam buty, a z racji tego, że była już późna wiosna, nie brałam kurtki, więc po jego odpowiedzi tylko zamknęłam drzwi na klucz, po czym ruszyliśmy schodami w dół.
- Eee, trochę niezręcznie wczoraj wyszło - zaczął cicho, gładząc się po karku, gdy wyszliśmy na świeże powietrze.
Przygryzłam dolną wargę. Normalnie obróciłabym to w żart albo chociaż powiedziała, że trochę przesadza, ale w obecnych okolicznościach musiałam zmienić taktykę.
- Trochę? Okropnie.
- Tia... Słuchaj, może pójdziemy do tej lodziarni niedaleko? - zapytał nagle, wyjątkowo ożywiony.
- Nie, dzięki - bąknęłam, odwracając wzrok od jego twarzy w momencie, w którym wymalowała się na niej konsternacja.
- No, dobra, to może…
- W sumie to jednak chodźmy do tej lodziarni.
- Mówiłaś, że… - zaczął ostrożnie, marszcząc ciemne brwi.
- Zmieniłam zdanie, tak? Chyba mam do tego prawo? - zapytałam nadzwyczaj ostro, co sprawiło, że chłopak milczał przez dłuższą chwilę.
- Tak, jasne, że masz - mruknął, wpatrując się w chodnik, którym szliśmy. Nagle gwałtownie podniósł głowę i obrzucił mnie trochę zdziwionym spojrzeniem.
- Nie gap się tak - zganiłam go.
- Nie sądzisz, że fajnie byłoby móc rozmawiać z samochodami albo kotami?
Poważny ton w zestawieniu z tym pytaniem natychmiast wywołał u mnie wybuch śmiechu. Szatyn był wyraźnie zadowolony z tego, że udało mu się mnie rozśmieszyć. W jednej sekundzie przypomniałam sobie, po co się dzisiaj spotkaliśmy. Odzyskawszy rezon, odchrząknęłam i przybrałam obojętny wyraz twarzy.
- To głupie - stwierdziłam bezceremonialnie.
- Głupie?
- Głupie, przecież mówię.
Rysy jego twarzy stężały, ale nic nie odpowiedział. Tak naprawdę nigdy wcześniej między nami nie było tak paskudnie ciężkiej atmosfery. Nie odzywaliśmy się do siebie przez resztę drogi do lodziarni, która okazała się zamknięta. Położyłam ręce na biodrach i spojrzałam na niego karcąco. Właściwie to nic się nie stało, ale…
- Co to ma być?
- Nieczynna dzisiaj - odparł spokojnie, wzruszając ramionami.
- To po co mnie tu przywlokłeś? Myślisz, że ile ja mam czasu?
Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale zaraz je zamknął. Zacisnął wargi w wąską kreskę. Jeszcze nigdy nie widziałam go z taką miną, zazwyczaj się uśmiechał.
- Co się z tobą dzieje? - zapytał, gromiąc mnie wzrokiem.
To było tak niespodziewanie, że na moment zabrakło mi tchu. Podmuchy wiatru bawiły się czekoladowymi kosmykami jego włosów, a on sam nadal stał niewzruszony i prześwietlał mnie na wylot. Takie jedno niewinne pytanie, a już poczułam się zdemaskowana, choć właściwie niczego mi jeszcze nie zarzucił.
- Ja… Przecież nic nie robię, o co ci chodzi? - Zgrywanie idiotki wydało mi się najłatwiejszą opcją.
Prychnął zdenerwowany i skrzyżował ramiona na piersi. Na jego zazwyczaj łagodnej twarzy malowała się irytacja zmieszana z nutką zrezygnowania.
- O co MI chodzi? - Zmrużył oczy i wcisnął dłonie do kieszeni ciemnych dżinsów. - To ty zachowujesz się, jakbyś w ogóle nie chciała ze mną przebywać.
Wciągnęłam powietrze do płuc i zatrzymałam je tam na dłuższą chwilę. Ledwo powstrzymałam się od wygadania mu wszystkiego. Takie dziwne akcje nigdy nie były moją mocną stroną. Mogłam albo spróbować go uspokoić, albo pociągnąć dalej ten temat i maksymalnie go do siebie zniechęcić. Przy wybraniu drugiej opcji istniało ryzyko, że później będzie chciał się ze mną spotkać, żeby to wyjaśnić. Trudno. Po prostu się od niego odetnę.
- Być może tak właśnie jest - powiedziałam pewnym głosem.
- To po co do mnie pisałaś? - Podszedł tak blisko, że bez problemu mogłam go dotknąć. Patrzył na mnie tymi dużymi oczami bez wyrazu, od których nie mogłam oderwać wzroku, a przez to musiałam lekko zadzierać głowę do góry.
- Żeby to skończyć - odparłam, pilnując, by głos mi nie zadrżał.
- Co skończyć?
- To, co jest między nami. - Z niemałym przerażeniem zauważyłam, że bardzo powoli nachylał się w moją stronę.
- A co jest między nami? - drążył uparcie, ciągle się zbliżając.
- Nic. - Zdezorientowana nieustannie przenosiłam wzrok z jego oczu na pełne usta, które były coraz bliżej moich.
- Chciałbym to zmienić…
Odsunęłam się dosłownie w ostatniej chwili. O mało nie dałam się omamić. Czas to skończyć, bo jak tak dalej pójdzie, to z pewnością przepadnę. Stał nadal w tym samym miejscu i patrzył na mnie wyraźnie skonsternowany, ale jego oczy zdawały się być puste.
- Nie odzywaj się do mnie więcej - zaczęłam powoli, cofając się, ale nadal patrząc na niego. - Nie dzwoń…
- Nie rozumiem - przerwał mi, zaczynając kroczyć w moim kierunku. - Zrobiłem coś źle?
- Nie pisz, nie przychodź - kontynuowałam, ignorując jego wtrącenie.
-____, dlaczego tak mnie traktujesz? Myślałem, że dobrze nam się rozmawia.
- Po prostu się ze mną nie kontaktuj.
- Posłuchaj. Zatrzymaj się. - Zmarszczył brwi, gdy nie spełniłam jego polecenia. - ____, zatrzymaj się, ty zaraz…
- Odczep się - warknęłam ostro w tym samym momencie, w którym postawiłam jeden krok za dużo, a ponad pół mojej stopy wylądowało w pustej przestrzeni, przez co przechyliłam się do tyłu. Chłopak sprawnie owinął swoje ramiona wokół mojej tali, po czym przyciągnął w swoją stronę. Dopiero z twarzą schowaną w miękkim materiale jego bluzy, uświadomiłam sobie, że za mną rozciągała się ruchliwa ulica, a ja prawie na nią wpadłam. Odsunęłam się powoli, wymijając szatyna.- Dzięki, ale to nic nie zmienia - mruknęłam niechętnie, ignorując rumieniec, który wypłynął na moje policzki, po czym skierowałam się do domu.
- Może jednak moglibyśmy to sobie wyjaśnić? - spróbował raz jeszcze, chwytając moją prawą dłoń w swoją.
- Nie, to koniec.
Wyrwałam rękę, po czym odwróciłam się napięcie i pognałam we wcześniej wyznaczonym kierunku. Coś tam jeszcze za mną wolał, ale nie słuchałam. Miałam po prostu dość tego udawania. Liczyłam tylko na to, że teraz do akcji wkroczy moja przyjaciółka, a Taehyung skupi swoją uwagę na niej. No, może nie do końca tego chciałam, ale tak powinno być.
  W ciągu samej mojej drogi do domu, chłopak dzwonił do mnie sześć razy. Odpuścił dopiero wtedy, gdy odebrałam i bardzo uprzejmie przekazałam mu, że tylko traci czas. Do czasu przyjścia mojej „zleceniodawczyni” zdążył wykonać jeszcze piętnaście połączeń, a do tego wysłał ponad dwadzieścia wiadomości. Żadnej nie przeczytałam, nie miałam na to najmniejszej ochoty. Właściwie nawet to nie jest prawdą. Po prostu nie chciałam doprowadzić do sytuacji, w której nie potrafiłabym powstrzymać się od odpowiedzenia mu. Lepiej nie kusić losu.
  Równo o dwudziestej rozległo się pukanie do drzwi. Otworzyłam je naprawdę niechętnie, a promienny uśmiech dziewczyny tylko jeszcze bardziej mnie dobił. Usiadłyśmy na kanapie w salonie.
- I jak? – zapytała niecierpliwie.
- Myślę, że niedługo powinien dać sobie spokój – odparłam, ostrożnie dobierając każde słowo. Nie zamierzałam jej mówić o pocałunku, który prawie nastąpił.
- Niedługo? Umawiałyśmy się, że…
- My? – przerwałam jej zdenerwowana. – To ty się umawiałaś.
- Ale ty się zgodziłaś.
- Nie nazwałabym tak tego. Zrobiłam to tylko ze względu na ciebie.
- Nie zajmujmy się szczegółami – powiedziała obojętnie i machnęła ręką na wszystkie moje słowa. – Co to znaczy, że niedługo?
- Dałam mu do zrozumienia, że nic między nami nie będzie, ale jeszcze tego nie przyswoił – burknęłam, wlepiając wzrok w podłogę. Ta sytuacja coraz bardziej mi się nie podobała. Kątem oka widziałam, jak dziewczyna powoli kiwa głową, choć jej mina była powątpiewająca.
- Może niewystarczająco się starałaś?
- Słucham?! – Mimowolnie podniosłam głos, przy okazji stając na równe nogi. – Najpierw wymyślasz takie rzeczy, a teraz jeszcze mi mówisz, że się nie starałam?
- Nie powiedziałam, że się nie starałaś… Może po prostu za słabo – odparła niewinnie, obracając swój telefon w dłoniach.
Byłam tak sfrustrowana, że nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa. Zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy dobrze wybrałam. Przecież nie musiałam jej słuchać. Teoretycznie. Otrzeźwił mnie dopiero dźwięk przychodzącej wiadomości. Moja komórka była wyciszona. Dziewczyna ucieszona klasnęła w dłonie.
- Co się stało?
- Spotykam się jutro z Taehyungiem – odparła radośnie z szerokim uśmiechem.
  Nie pokazałam po sobie, jak bardzo zdziwiła mnie ta informacja. Może nawet odrobinę zabolała, tak tyci tyci. Tak szybko się zgodził? Jedna wiadomość i już? Wystarczyło? Cóż, może chciał się do mnie zbliżyć, by móc przebywać również w towarzystwie swojej ex. Jeśli tak, to szkoda na niego moich nerwów. Oboje są siebie warci.
- Dzięki, jesteś najlepsza - zaszczebiotała, na kilka sekund uwieszając się na mojej szyi.
Pozostawiłam to "wyznanie" bez odpowiedzi. Nawet się nie zająknęłam, żeby powiedzieć, jak jej zachowanie mnie irytuje i jakie to wszystko robi się pokręcone. Odetchnęłam z ulgą dopiero wtedy, gdy opuściła moje mieszkanie. Wszystkie wiadomości od Taehyunga usunęłam, w ogóle ich nie czytając. Nie mogło być w nich nic wartościowego, skoro tak szybko postanowił spotkać się ze swoją byłą dziewczyną. Widziałam ich rozstanie i widziałam jego minę. Wyglądał jakby ktoś wyrwał mu serce. Czego ja się właściwie spodziewałam po tej znajomości? Od początku wiadomo było, że wróci do niej na jedno zawołanie.
  Oczywiście, po ich spotkaniu szybko dostałam obraz przebiegu tego całego jakże poruszającego wydarzenia. Właściwie to nie słuchałam zbyt uważnie podczas rozmowy przez telefon. Mentalnie wyłączyłam się po wiadomości, że do siebie wrócili. Doprawdy zaskakujące. Kto by się tego spodziewał…? Wiedziałam również, że Taehyung nie powiedział swoje byłej, a zarazem obecnej dziewczynie o tym, co zaszło między nami poprzedniego dnia. Kolejna niespodzianka. Dopiero pod koniec monologu przyjaciółki zostałam zmuszona do odpowiedzi. Niestety. Jak zwykle wkopałam się w niezłe bagno.
  Próg niewielkiej, przytulnie urządzonej kawiarenki przekroczyłam ze ściśniętym gardłem. Oboje siedzieli przy stoliku najbardziej oddalonym od wejścia. Naprzeciw siebie. Jedno krzesło stało puste. Oczywiście, ustawione było w pewien sposób między nimi. Normalnie skakać mi się chciało z tego powodu. Najlepiej z dachu.
- Cześć, ____. Już się bałam, że nie przyjdziesz - przywitała mnie dziewczyna z radosnym uśmiechem.
A ja już się bałam, że naprawdę tu przyjdę i wkopię się w kolejną krzywą akcję… A nie, to prawda.
- Hej. Wiesz, jakiś chłopak pytał mnie o drogę - odparłam spokojnie, zajmując swoje miejsce.
Ten chłopak mieszkał w moim telewizorze. Wolałabym zostać w jego towarzystwie i prawie tak się stało.
- Zamówiliśmy ci kawę - oznajmił szatyn wyjątkowo bezbarwnie.
- Dzięki - odparłam, przez dłuższy czas bezwstydnie wgapiając się w jego oczy. Przeniosłam wzrok na przyjaciółkę, dopiero gdy znacząco odchrząknęła.
- To wspaniałe, że do siebie wróciliśmy. ____, ty też tak sądzisz, prawda? - Jej spojrzenie nakazywało mi przytaknąć, a ten sztuczny ton nie uszedł nawet uwadze kelnerki stojącej stolik dalej. Przyglądała nam się z zaciekawieniem.
- Oczywiście. Rozstaliście się w tak nieprzyjemnych okolicznościach, a teraz znów jesteście razem. Kto by się tego spodziewał?
- Nawet ja nie myślałem, że tak się to skończy - wtrącił Taehyung zdziwiony, ale żadna z nas nie zwróciła na niego większej uwagi.
- Widocznie to przeznaczenie.
- Z pewnością - odparłam po podziękowaniu za przyniesiony napój. Nie mogłam powstrzymać ust od wygięcia się w kpiącym uśmiechu. To było silniejsze ode mnie.
- Może zmieńmy temat - zaproponował chłopak, wreszcie orientując się, że coś jest nie w porządku.
- A nie spotkaliśmy się tu po to, żeby porozmawiać o waszym szczęściu? - zapytałam, otwierając szeroko oczy i udając szczerze zaszokowaną.
- Wiesz, ____, tak sobie myślałam, że moglibyśmy chodzić na podwójne randki… Zaraz, ty przecież nie masz chłopaka. Kompletnie zapomniałam. - Pokręciła głową z politowaniem i uśmiechnęła się niewinnie. - Naprawdę cię przepraszam…
- Ale za co? Za to, że jak zwykle widzisz tylko czubek własnego nosa? Spokojnie, przyzwyczaiłam się już. - Momentalnie zrzedła jej mina, a ja ukryłam ironiczny uśmiech za filiżanką.
- Może porozmawiajmy o anime? Ostatnio oglądałem…
- Nie wygłupiaj się, Tae - przerwała mu dziewczyna.
- Mówiłem wam już kiedyś, że w dzieciństwie opluł mnie szympans? - podjął jeszcze jedną próbę rozluźnienia atmosfery, po czym się zaśmiał. Mimowolnie poszłam w jego ślady.
- To jakie anime oglądałeś? - zapytałam, gdy zapadła cisza. Z niemałą satysfakcją obserwowałam, jak rysy twarzy dziewczyny tężeją jeszcze bardziej. Nie znosiła tego tematu.
- Wczoraj Piano No Mori.
- Nie znam - przyznałam, upijając łyk ciemnego napoju.
- Możemy kiedyś razem obejrzeć, jeśli chcesz - dodał, uśmiechając się w ten charakterystyczny sposób.
- Myślę, że nie będzie to możliwe - wtrąciła nasza wspólna "znajoma", mrużąc oczy. Przychodząc tu, nie myślałam, że będę tak się zachowywać. Po prostu widok jej w takim świetnym nastroju podziałał na mnie jak płachta na byka. Cholerna egoistka. Powinnam była skończyć z nią już dawno temu albo chociaż wtedy, gdy wpadła na ten poroniony pomysł. To nie była zdrowa relacja. Zawsze zostawałam na lodzie. Tym razem granica została przekroczona.
- Dlaczego? - zapytaliśmy równo.
- A jak ty to sobie wyobrażasz? Będziesz chodził ze mną, a z nią spędzał czas?
- Skarbie, źle to odbierasz… - zaczął,  chwytając za jej  leżącą na stole dłoń.
- Czy ty w ogóle siebie słyszysz? - zapytała oburzona, wyrywając się z uścisku, a przy tym w niefortunny sposób zrzucając pełną filiżankę Taehyunga ze stołu. W niefortunny, bo jej zawartość wylała się na moją białą bluzkę. Gdy tylko to dostrzegła, zaraz się uspokoiła i przybrała zmartwiony wyraz twarzy. - Och, przepraszam. Nie chciałam.
Oderwałam wzrok od dużej plamy. Całe szczęście, że nie był to wrzątek.
- Nie wątpię - odburknęłam, szukając w torebce czegoś, żeby chociaż odrobinę się osuszyć.
Krzesło zaszurało po podłodze, a Taehyung znalazł się bliżej mnie. Z chusteczką w dłoni zaczął wycierać plamę na mojej bluzce w okolicach brzucha. Bez żadnego skrępowania. Ja, szczerze mówiąc, byłam trochę zaskoczona. Podniosłam wzrok na niego. Przez zmarszczone brwi i zacięty wyraz twarzy zdawał się być wyjątkowo skupiony na swoim zadaniu. Rzuciłam krótkie spojrzenie na koleżankę. Ze złości zrobiła się czerwona. Dużo kosztowało mnie, by nie wybuchnąć śmiechem. Postanowiłam jednak trochę załagodzić sytuację, bo nie chciałam, żeby w afekcie wydrapała mi oczy.
- Dzięki, ale dam sobie radę - zwróciłam się do chłopaka, biorąc od niego paczkę chusteczek.
- Na pewno?
- Jasne.
Odsunął się razem z krzesłem i znów znalazł się na swoim miejscu. Milczeliśmy. Dla mnie powiedzenie czegoś nieodpowiedniego mogłoby się źle skończyć. Zaprzestałam brudzenia kolejnych chusteczek. Bluzka i tak raczej się nie dopierze.
- Będę już lecieć. Pogadajcie sobie - rzuciłam, zostawiając na stole pieniądze za swoją kawę.
- Poczekaj, ja płacę. - Szatyn wyciągnął w moją stronę rękę, żeby oddać mi moją własność.
- Świetnie, może jeszcze zacznij ją sponsorować - syknęła przez zaciśnięte zęby dziewczyna.
Teahyung spojrzał na nią z mieszanką oburzenia i zdziwienia. Chciał coś powiedzieć, ale postanowiłam go ubiec.
- Wybacz, ale nie jestem tobą, więc nie bawię się w takie układy.
Skierowałam się do wyjścia, nie czekając na niczyją odpowiedź. Jak na dzisiaj miałam dosyć ich obojga.
  Już od dobrego tygodnia nie miałam kontaktu z byłą przyjaciółką. Ona nie dzwoniła, a ja nie zamierzałam odzywać się do niej pierwsza. Za to rozmawiałam kilka razy z Taehyungiem. Planowałam powiedzieć mu o tym jej idiotycznym planie, ale nie potrafiłam się w sobie zebrać. Przecież też w tym uczestniczyłam. I to bardzo czynnie. Musiałam mu powiedzieć, ale nie przez telefon. Prawie miesiąc zabrało mi poproszenie go o poważną rozmowę, choć w międzyczasie widzieliśmy się kilka razy. Zawsze w trójkę, dlatego nawet nie było opcji, by jakoś poruszyć ten temat.
Umówiliśmy się w tej kawiarni co zwykle. Chłopak spóźnił się kilka minut, ale nie zamierzałam mu tego wypominać. To teraz było nieistotne. Nie powiedziałam mu tego prosto z mostu. Opisałam moje spotkanie z jego wtedy byłą dziewczyną. Dopiero później wyjawiłam to, co wyjątkowo mnie ostatnio męczyło. Nie odzywał się bardzo długo. Wlepiał nieruchomy wzrok w blat stołu, a z jego twarzy nie mogłam wyczytać kompletnie niczego.
- Dlaczego mi to zrobiłaś? - zapytał tak cicho, że ledwo go usłyszałam. Nadal wpatrywał się w ten sam punkt.
- Sama nie wiem - odparłam, nerwowo stukając palcami o stół. - Przepraszam. Nie powinnam była się na to zgadzać.
- Nie musiałaś mi tego mówić. - Podniósł na mnie swoje czekoladowe, puste oczy.
Westchnęłam tylko i przygryzłam dolną wargę. Nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć.
- Uznałam, że powinieneś wiedzieć.
- Przecież mogła normalnie do mnie zadzwonić. Bez takich akcji - powiedział bardziej do siebie niż do mnie.
- Może bała się, że… - między nami coś jest - do niej nie wrócisz.
- Może… - Zdawało mi się, że chciał powiedzieć coś jeszcze.
- Co z tym zrobisz?
- Pogadam z nią.
- I?
- Zobaczę, jak mi się wytłumaczy - odparł powoli po dłuższej chwili. - Dziękuję, że jednak mi powiedziałaś - dodał niepewnie, wstając ze swojego miejsca.
- Nie ma za co.
Chwilę później wyszedł z kawiarni. Zastanawiałam się, czy mi uwierzył. Nic nie wskazywało na to, że nie, ale przecież nie czytałam mu w myślach. Równie dobrze mógł uznać, że próbuję skłócić go z jego dziewczyną. Tak naprawdę wszystko wyjaśni się dopiero po ich rozmowie.
  Późnym wieczorem ktoś zapukał do drzwi mojego mieszkania. Nie, nie zapukał. Walił w nie pięścią z całej siły. Z początku planowałam nie otwierać, ale później uznałam, że ta konfrontacja i tak przecież mnie nie ominie. Przekręciłam zamek i pociągnęłam za klamkę. Gdy zamiast drobnej kobiecej sylwetki zobaczyłam wyższego od siebie szatyna z twarzą wypraną z emocji, szczęka prawie opadła mi na posadzkę. Po co on tak walił w te drzwi? Co ona mu nagadała? Byłam zbyt zdezorientowana, żeby zaprotestować, gdy bez pozwolenia wszedł do mojego mieszkania. Oparł się plecami o drzwi i zmierzył mnie wzrokiem. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Nie sądziłam, że uda jej się wmówić mu, że go okłamałam.
- Powinniśmy pogadać - stwierdził spokojnie.
- Dobrze… więc rozmawiajmy.
- Musimy uporządkować nasze relacje.
- Nie rozumiem - odparłam wyjątkowo niepewnie.
- Ustalić parę spraw.
- Taehyung, ty chyba nie myślisz, że… - zaczęłam ostrożnie.
- ____, ja nie myślę w ogóle - przerwał mi z cieniem uśmiechu na ustach.
Również się uśmiechnęłam. Trochę mnie to uspokoiło, ale nadal miałam gulę w gardle.
- Po co przyszedłeś?
- Żeby pogadać. - Wzruszył ramionami.
- To już wiem.
- Żeby pogadać o nas - uściślił z nutką rozbawienia w głosie.
- Tak, to też już wiem.
- Żeby pogadać o tym, o czym chciałem, gdy udawałaś, że nie chcesz mnie znać, czyli o tym, o czym prawie powiedziałem dzisiaj w kawiarni - wyjaśnił wyjątkowo niezrozumiale tym swoim niskim głosem, który z jednej strony nie pasował do jego wesołego stylu bycia, ale z drugiej zawsze mnie intrygował i urzekał.
- Przestań bawić się ze mną w kotka i muszkę - odparłam, kładąc dłonie na biodrach i patrząc mu wyzywająco w oczy.
Z niewiadomego dla mnie powodu nagle wybuchnął donośnym śmiechem. Zrzedła mi mina. Co ja znowu zrobiłam?
- Wyglądasz tak zabawnie, gdy próbujesz udawać stanowczą - wyjaśnił cicho, podchodząc bliżej.
- Bardzo śmieszne. Naprawdę. Bardzo - prychnęłam rozdrażniona, ale kąciki moich ust mimowolnie zadrżały i lekko się uniosły. Może to przez to, że jego ciepły oddech łaskotał moje policzki.
- W kawiarni chciałem powiedzieć, że może naprawdę bym do niej nie wrócił, gdybyś poprzedniego dnia nie potraktowała mnie w taki sposób - wymruczał tuż obok mojego ucha.
- Zerwałeś z nią? - zapytałam, przymykając powieki.
- Tak, teraz jestem z nią kwita.
- Mam nadzieję, że tak zostanie - odparłam prawie bezgłośnie, pod koniec muskając jego wargi.
W ramach odpowiedzi tylko przywarł swoimi ustami do moich. Tylko albo aż… 






Powiem szczerze, że ten scenariusz miał wyglądać inaczej... Generalnie chciałam opisać tę jedną dobę, w ciągu której miała go do siebie zniechęcić, ale coś mi nie wyszło xD Osobiście czegoś mi tu brakuje, ale to właściwie nic nowego c:
Starałam się, żeby TaeTae wedle zamówienia był słodki, dziecinny, męski i seksowny, ale sami oceńcie, czy chociaż odrobinę się udało.
Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale po prostu w głowie ostatnio mam tylko egzaminy i ciężko mi się skupić na czymś innym. Widzimy się kiedyś, kiedy uda mi się coś napisać. Prawdopodobnie będzie to dopiero po dwudziestym kwietnia.

5 komentarzy:

  1. Bardzo fajnie się czytało, jednak według mnie, litery są ciut za małe i czcionka nie jest zbyt przyjemna. jednak to tylko moje widzimisię ^^ Weny i do następnego ~ ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tę uwagę. Zmieniając tło, na pewno zajmę się również czcionką c:

      Usuń
  2. Bardzo fajny scenariusz ^^ Taki luźny, bardzo dobry na wolną chwilkę ^^ Zdaje mi się, że coś było z godzinami poplątanego, ale nie wiem, bo nie chce mi się tego teraz szukać x'D Może to po prostu ja się w czymś pogubiłam, jak to zwykle bywa :')
    Życzę wiele weny i nam obu powodzenia na egzaminach x'D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dżizas. Miałam ochotę spalić żywcem tę pseudo przyjaciółkę. Jak V mógł być z kimś takim? XDDD
    Ale ogólnie to scenariusz mi się podobał ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio Tobie umknął mój rozdział, teraz ja nie zauważyłam Twojego :o
    Bardzo, bardzo ładnie! *.*

    PS. Długo Cię nie ma, wracaj Kochana :*

    OdpowiedzUsuń