20.06.2015

Ahn Jae Hyun - Kim jesteś? 2/2


Scenariusz dla Joy Tucii Clifford. 

  Tym razem zniknął na dłużej. Niby go nie lubiłam, ale w pewnym sensie nawet mi go brakowało. Tłumaczyłam sobie to tym, że po prostu chciałam poznać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, a do tego był mi potrzebny właśnie Jaehyun, nikt inny. To nie tak, że za nim tęskniłam. Właściwie nawet go nie znałam. Widziałam go zaledwie dwa razy w życiu, więc nie mogłam się do niego przywiązać. Nie mogłam i tego nie zrobiłam. Po prostu miał rację. Nie potrafiłam zapomnieć o tym uczuciu, które przez niego doświadczyłam i o nim samym również. Chyba często miał rację. Miałam wrażenie, że dość dobrze znał się na ludziach albo po prostu był w miarę spostrzegawczy i bystry. Starłam się o nim nie myśleć, ale on już zdążył ukryć się w jakimś ciemnym zakamarku mojego umysłu i nie dawał mi spokoju. Przychodził we śnie, a czasem nawet na jawie wydawało mi się, że słyszę jego głos lub widzę go gdzieś w oddali w tłumie ludzi. W ten oto sposób Jaehyun stał się nieodłączną częścią mojego życia, choć tak naprawdę go przy mnie nie było. Teraz już byłam pewna. Nie spotkaliśmy się przez przypadek.
  Nieraz w połowie świadomie próbowałam odnaleźć budynek, w którym zobaczyłam go po raz pierwszy, ale ani razu mi się nie udało. Może wynikało to z tego, że w ogóle nie pamiętałam drogi, bo podczas biegu się na niej nie skupiłam. Wtedy myślałam, dlaczego właściwie biegnę i dlaczego nie mogę się zatrzymać. Może był w zupełnie innym miejscu niż szukałam.

  Małą, żółtą karteczką, którą zostawił po sobie Jaehyun trzymałam w szufladzie przy biurku, zupełnie tak jakby coś dla mnie znaczyła. Dlaczego akurat przy biurku, a nie pod poduszką? Po pierwsze: tam siedziałam najczęściej, a po drugie: pod poduszką mogłaby się gdzieś zapodziać przy zmianie pościeli. Jednak ta karteczka nic dla mnie nie znaczyła. Była swoistym pożegnaniem i obietnicą powrotu, ale właściwie nic dla mnie nie znaczyła. Gdyby było tak naprawdę, to pewnie bym ją wyrzuciła. Myślałam, że jeśli będę sobie wmawiać, że wiadomość od niego jest tylko świstkiem papieru, to tak się w końcu stanie. Nie stało się, choć minęły już dobre dwa miesiące. Spokojne, monotonne, przepełnione rutyną dwa miesiące. Mogłabym rzec, że wszystko wróciło do normy, a raczej chciałbym, móc tak powiedzieć. To nie tak, że się zauroczyłam albo zakochałam, Jaehyun po prostu zasiał we mnie ziarnko wątpliwości, a przez to nie mogłam się go pozbyć. Po jakimś czasie domyśliłam się, że zrobił to specjalnie. Wiedział, że będę myślała o tych sprawach, które obiecał mi wyjaśnić i o tym, dlaczego mam się do niego przyłączyć. Przewidział to.
  Ten deszczowy poranek zaczął się jak wszystkie inne. Szłam do szkoły na ósmą, więc wyszłam dwadzieścia minut przed tą godziną. Ze słuchawkami w uszach przemierzyłam szmat drogi, ale nie dotarłam do budynku. Na wskutek tego dziwnego uczucia dostałam gęsiej skórki. Zatrzymałam się i przymknęłam powieki.W końcu usłyszałam za sobą jego ciężkie kroki. Chyba chodził tak specjalnie, bo przecież nie słyszałam, gdy nagle pojawił się w moim pokoju. Może nie chciał pojawiać się nagle, żeby mnie nie przestraszyć, ale wiedział, że i tak wyczuję jego obecność. Jeśli można to tak nazwać. Nie mogłam go rozgryźć.
  Stanął przede mną szybciej niż się spodziewałam. Wyobrażałam sobie ten moment już wiele razy… Jednak nie sądziłam, że na sam jego widok mogę poczuć bolesne ukłucie w sercu. Te czarne, nieprzeniknione oczy teraz były bardziej przyjazne, ale też bardziej zmartwione. Dopiero po chwili zauważyłam jego rozciętą wargę.
- Jaehyun, co się… - zaczęłam cicho, patrząc uważnie, jak chłopak rozgląda się dookoła.
Bez słowa wziął mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę bocznej uliczki. Nie stawiałam żadnego oporu, ale ciągle próbowałam dopytać, o co właściwie chodzi. Nie odpowiedział mi. Skręcaliśmy praktycznie w każdą pierwszą ulicę, która się pojawiła. Jego krok stawał się coraz szybszy, a przez to mój także. Mój oddech stał się nierówny, więc w końcu przestałam gadać, żeby móc jakoś nad nim zapanować.
  Nagle przywarł plecami do ściany jednego z budynków, przyciągnął mnie do siebie i zakrył mi usta dłonią. Paliły mnie plecy, bo stykały się z jego klatką piersiową. Przez moment nawet myślałam, że to uczucie mnie wykończy, ale nie odsunęłam się. Miałam powód by tego nie robić. Wyraźnie słyszałam jakieś męskie głosy, które kilka razy wymieniły imię mojego towarzysza. Ci ludzie stali za rogiem i w każdej chwili mogli tu skręcić. Mogli nas zobaczyć. Nie potrafiłam skupić się na tym, co mówili. Gorączkowo zastanawiałam się, dlaczego Jaehyun się nie wycofuje, dlaczego nie ucieka.
  Czułam, że oddycha nierówno i niespokojnie. Jedną ręką zakrywał mi usta, a drugą nadal miał splecioną z moją dłonią. Gdy usłyszałam kroki, które stawały się coraz głośniejsze, wstrzymałam oddech i zamknęłam oczy. Chyba nigdy wcześniej nie słyszałam szumu krwi w uszach i nie czułam takiego bólu w klatce piersiowej. Zupełnie jakby bicie serca, miałoby mi zaraz połamać żebra. Nagle rozległo się wołanie i kroki zwróciły się w drugą stronę. Z ulgą wypuściłam powietrze z płuc. Jaehyun w końcu się ruszył. Zabrał dłoń z mojej twarzy, ale mojej reki nie puszczał. Teraz pociągnął mnie w stronę, z której przyszliśmy. Tym razem się nie odzywałam. Bałam się, że tamci ludzie mnie usłyszą.
  Mijaliśmy niezliczone ilości budynków, ludzi, sygnalizacji świetlnej – z której Jaehyun nic sobie nie robił. Nawet nie wiem, ile razy samochody na nas trąbiły. Zaczynałam już tracić siły i gdyby nie to, że mnie ciągnął, z pewnością bym się zatrzymała. W myślach błagałam go o chwilę odpoczynku.Byliśmy już w okolicy, której w ogóle nie znałam. W końcu zatrzymaliśmy się przed… piekarnią? To wcale nie byłoby zabawne, gdyby okazało się, że ciągnął mnie tu tylko po to, by kupić bułki. Chyba przestałabym się do niego odzywać.
- Co my tu robimy? – zapytałam zachrypniętym głosem.
- Na pewno nie to, o czym pomyślałaś – odparł i lekko się uśmiechnął. Na jego bladym czole widniały kropelki potu.
Już miałam odpowiedzieć: „Skąd niby wiesz, co myślałam?”, ale właśnie w tym momencie otworzył kluczem drzwi budynku. Niewiele się zastanawiając, weszłam do środka. Pstryknął włącznik światła i w pomieszczeniu zrobił się jasno. To nadal wyglądało na piekarnie. Gdy klucz szczęknął w zamku, spojrzałam na chłopaka przez ramię. Jego twarz była zimna, nie wyrażała żadnych emocji. Moja podświadomość podpowiadał mi, że to nie był dobry znak. A co jeśli się pomyliłam? Jeśli on tak naprawdę był tym za kogo wzięłam go na samym początku? Jeśli był mordercą? Potworem?
  Serce znów dudniło mi w piersi. Przez ściśnięte gardło nie mogłam nic powiedzieć. Jeszcze niczego nie wiedziałam, a już łzy same cisnęły mi się do oczu. Z zapartym tchem obserwował, jak się zbliża. Nawet przy naszym pierwszym spotkaniu taki nie był. Wtedy w jego oczach widziałam szczere zainteresowanie. Teraz nie widziałam w nich niczego, były puste jak dwie bezdenne dziury. Tak miał wyglądać mój koniec? Moja śmierć miała twarz tego właśnie wysokiego chłopaka o czarnych włosach i oczach tego samego koloru? Pomyśleć, że mogłam teraz siedzieć na matematyce. Naprawdę dałam mu się omamić. Wmówił mi, co tylko chciał, a ja we wszystko uwierzyłam. Powinnam była wyrzucić tę karteczkę, wyrzucić go z mojej głowy i przy okazji poczucia tego dziwnego dreszczu uciekać do ludzi. Do grupy, w której byłabym bezpieczna, bo pośród innych na pewno by się do mnie nie zbliżył. Och, jaka ja byłam głupia…
  Wpatrywałam się w niego przez cały czas, ale nagle zniknął mi z oczu. Zszokowana rozejrzałam się wkoło. Zobaczyłam go tuż za swoimi plecami. Cofnęłam się wstrząśnięta. Zahaczyłam nogą o coś leżącego na podłodze i prawie upadłam. Tak, prawie. Jego ciepły oddech znów muskał moje policzki. Z trudem przełknęłam ślinę. Prawą dłoń miał pomiędzy moimi łopatkami. Ja niestety, gdy mnie złapał, instynktownie splotłam dłonie na jego karku. Zabrałam je dopiero, gdy zorientowałam się, co właściwie się stało, a zajęło mi to dłuższy moment, a przynajmniej tak mi się wydawało. Jednak nadal nie stałam o własnych siłach. Nie mogłam go odepchnąć, bo wylądowałabym na ziemi. Jej chłód pewnie był przyjemniejszy niż ten czarny lód, te dwie ziejące pustką dziury. Źrenica jest dziurą, to wiadome, ale jego tęczówki zdawały się nie różnić niczym od źrenic.
- Zdziwiona? – Uśmiechnął się drapieżnie.
W pierwszej chwili nie wiedziałam, o co dokładnie pyta, ale w końcu to do mnie dotarło. Czy byłam zdziwiona, że tak łatwo udało mu się mnie przechytrzyć? Byłam.
- Nie – odparłam z dziwną pewnością w głosie.
Kłamanie mu prosto w oczy może nie było łatwe i przyjemne, ale on oszukiwał mnie bez trudu. Nie chciałam, by wiedział wszystko, ale pewnie i tak zorientował się, że blefuję. Zamyślił się i nic nie mówił.
- Spodziewałam się, że nie jesteś tym, za kogo się podajesz. – Wykrzywiłam usta w krzywym uśmiechu.
- Czyżby?
- Oczywiście.
Lewą, wolną dłonią dotknął lekko mojego policzka. Ta delikatność mąciła mi w głowie. Skoro zamierzał mi zrobić krzywdę, to dlaczego muskał moją skórę jak piórkiem… Elektrycznym piórkiem.
- To zabawne, że wysnuwasz pewne wnioski bezpodstawnie – rzucił po chwili. Wyprostował się, a przy tym ja też to zrobiłam. Błyskawicznie się od niego odsunęłam. – Czy to, że zamknąłem drzwi, coś znaczy?
- A nie znaczy?
Uśmiechnął się pod nosem. Całkowicie ignorując moje pytanie, podszedł innych drzwi i otworzył je na oścież. Spojrzał na mnie nagląco, ale nie ruszyłam się z miejsca. Z westchnieniem oparł się o framugę.
- Myślałem, że mi ufasz – powiedział z wyrzutem. Znów naszła mnie dziwna chęć na przeproszenie go. – Widocznie się myliłem.
Nie powiedział nic więcej. Zniknął w następnym pokoju, podczas gdy ja biłam się z myślami. Sama już nie wiedziałam, co jest prawdą, a co sobie zmyśliłam. Na samym początku byłam przekonana, że jest niebezpieczny, później nawet odrobinę go polubiłam, przed chwilą byłam pewna, że jednak jest mordercą albo kimś podobnym, a teraz już nic nie rozumiałam. To było strasznie frustrujące.
  Nawet nie wiem, ile dokładnie czasu spędziłam, stojąc na środku pomieszczenia bez ruchu. Zdążyły rozboleć mnie nogi. Wokół było całkowicie cicho. W końcu ruszyłam w stronę pomieszczenia, w którym powinien być Jaehyun. Drzwi nadal były otwarte, a dzięki temu było tam cokolwiek widać. Brunet siedział na biurku z pochyloną głową.
- Boisz się mnie?
To pytanie mogło być skierowane zarówno do mnie jak do podłogi, dlatego się nie odezwałam. Teraz sprawiał wrażenie drobniejszego niż zawsze. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Pomieszczenie całkowicie pogrążyło się w mroku. Uznałam, że łatwiej będzie mi się z nim rozmawiać, gdy nie będę musiała patrzeć w jego oczy.
-____… - Głos rozległ się niespodziewanie blisko mnie. Nie widziałam nic, bo moje oczy nie zdążyły przyzwyczaić się do ciemności. – Nie jestem taki, jak myślisz.
- Już sama nie wiem, co myślę – mruknęłam cicho.
- Wolałbym, żebyś wiedziała o wszystkim – szepnął tuż przy moim lewym uchu.
- To mi powiedz. – Starałam się brzmieć spokojnie i normalnie, ale wyszło mi to tak średnio.
- Nie wiem jak.
Zacisnęłam zęby. Przez dłuższą chwilę staliśmy w ciszy. Pewnie gdybym wyciągnęła ręce przed siebie, to natknęłabym się na jego ciało, ale nie zrobiłam tego. Nagle rozległ się dźwięk, jakby wiatr wstrząsnął drzwiami. W następnej chwili oddech chłopaka owiewał moje policzki. Drzwi otwierały się na zewnątrz, więc mogłabym nacisnąć klamkę i z powrotem znaleźć się w „piekarni”, ale w sumie nic by mi to nie dało. Teraz już powoli mogłam rozróżniać kształty, ale nadal nie widziałam zbyt wiele. Można powiedzieć, że zamknął mnie w klatce zbudowanej z jego ramion. Jego usta znajdowały się zaledwie kilkanaście centymetrów od moich.
- Ci ludzie, których słyszeliśmy, szukali nas, bo…
- Szukali ciebie. – Skwitowałam z kwaśną miną. Słyszałam, że wypowiadając jego imię, ale własnego nie słyszałam.
- Wcale nie. Ciebie również – odparł łagodnym, ale pełnym napięcia głosem. – Pewnie chciałabyś wiedzieć, dlaczego tak długo mnie nie było.
- Chciałabym wiedzieć wszystko.
- Co za dużo, to niezdrowo – powiedział po chwili namysłu.
- Doprawdy? – Dopiero po ciszy, która zapadła, zorientowałam się, jak kokieteryjnie to zabrzmiało. Oblałam się rumieńcem, jednak miałam nadzieję, że w mroku chłopak tego nie dojrzy.
- Pogrywasz sobie ze mną? – zapytał nagle, a jego twarz zbliżyła się do mojej o parę centymetrów.
Zdziwiona otworzyłam szerzej oczy. Nie mogłam znaleźć dobrego wytłumaczenia. Co miałam powiedzieć? Że źle zinterpretował moje słowa? To nawet nie brzmiało tak źle. Otworzyłam usta, żeby to powiedzieć, ale chłopak mnie uprzedził.
- To nie jest zabawa.
- Więc czym to jest?
- Naprawdę chcesz wiedzieć? – zapytał tonem, którego nie potrafiłam rozszyfrować.
- Tylko wszytko i szczerze.
- Dobrze, więc… - urwał na moment – od czego powinienem zacząć?
- Od początku – odparłam krótko.
- Dobrze, więc… - znów urwał.
- Jaehyun, proszę – powiedziałam cicho i opuszkami palców dotknęłam jego policzka. O Boże, dziewczyno co ty robisz? Pospiesznie zabrałam rękę.
- Ci ludzi, których słyszeliśmy, szukali nas, bo wiedzieli, co potrafię. Nie wiem jak, ale o tobie też się dowiedzieli. Zauważyłaś, że miejsce w którym stali, było blisko twojej szkoły?
Pokręciłam przecząco głową. Wtedy nie zwróciłam na to uwagi, ale faktycznie tak było.
- Pytałaś, co mi się stało. – Jego głos nieznacznie zadrżał. - Złapali mnie jakiś czas temu i przeprowadzali „badania”. Chcieli zobaczyć, jak bardzo różnie się od normalnych ludzi. Wtedy nieświadomie pokazali mi, że potrafię naprawdę szybko się przemieszczać i dysponuję dużą siłą. – Zamilkł i obserwował moją reakcję, ale mi nawet powieka nie drgnęła. – Później sprawdzali czy moje ciało regeneruje się szybciej niż zwykłych ludzi. – Wyraźnie się skrzywił. – Byli zdziwieni, gdy okazało się, że nie. Najwyraźniej nie mogli się z tym pogodzić, bo nadal próbowali. Chcieli dowiedzieć się, dlaczego taki jestem, a później „zmutować’ tak żołnierzy, żeby byli niezwyciężeni. Tylko, że ja nie wiem, dlaczego taki jestem. – Czekał na jakąś odpowiedź z mojej strony, ale ja nadal tylko uważnie mu się przyglądałam. Westchnął ciężko i odsunął się ode mnie. Sięgnął ręką do włącznika światła. W pierwszej chwili zmrużyłam oczy. – Jeśli mi nie wierzysz, to mam dowód.
Nadal nic nie mówiłam. Przez cały czas zastanawiałam się czy mnie nie oszukuje. Spojrzałam na niego zdziwiona, gdy zdjął koszulkę. Zdążyłam tylko zauważyć, że był szczupły, bo od razu odwrócił się do mnie tyłem. Z mojego gardła wydobył się cichy okrzyk zszokowania i przerażenia. Zakryłam usta dłonią. Podeszłam bliżej do chłopaka. Całe jego plecy były poranione. Niektóre blizny były długie i cienkie, a inne grubsze i krótsze. Kilka z cięć wyglądało na świeżych. Z trudem przełknęłam gorzką ślinę. Widok bladej skóry poprzecinanej być może nawet dziesiątkami blizn, odebrał mi mowę.
- Teraz mi wierzysz? – zapytał niepewnie i odwrócił się twarzą do mnie.
- Tak.
Sama nie wiem, czy usłyszał moją odpowiedź, czy wyczytał ją z ruchu moich warg. Wręcz mimowolnie podeszłam do niego i stanęłam na palcach.
- Przepraszam.
- Nie masz za co. – Jego głos był naprawdę kojący. – Rozumiem, że mogłaś mieć…
Przerwałam mu w sposób niemal bezczelny, ale to było silniejsze ode mnie. Pocałowałam go, choć ledwo dosięgałam. Od razu trochę się schylił i oddał mi pocałunek. Prąd rozchodził się po moim ciele z prędkością światła. Czułam się, jakbym muskała ustami jakąś elektrownię, choć w sumie nie miałam porównania.
- Chciałem ci coś jeszcze powiedzieć.
- O co chodzi? – zapytałam, obserwując, jak ubiera koszulkę, którą przez cały czas miał w ręce.
- Nie jesteś tu bezpieczna. Oni wiedzą o tobie.
- Więc co mam zrobić?
- Wyjechać. Wyjechać ze mną – powiedział szczerze i łagodnie.
- Nie mogę. Co z moją mamą?
- Jesteś już dorosła. – Wzruszył ramionami.
- Tak, ale od niedawna – odparłam niepewnie. – Ci ludzie coś jej zrobią?
- Jeśli tu zostaniesz, to być może, ale jeśli wyjedziesz, to na pewno nie. – Wydawał się mówić prawdę.
Nie mogłam wszystkiego rzucić i wyjechać. Co ze szkołą? Co z moim dotychczasowym życiem? Gdy go o to zapytałam, powiedział, że do szkoły mogę iść w innym mieście albo nawet kraju, a on będzie pracować. Ten pomysł jakoś mi się nie uśmiechał, ale gdy przypomniałam sobie jego rany i pomyślałam, że coś mogłoby stać się mojej rodzinie, trochę zmieniłam nastawienie. Powiedział, że nie musimy wyjeżdżać dokładnie dzisiaj, ale powinniśmy zrobić to jak najszybciej. Do końca tygodnia. Nieważne jak absurdalnie to brzmiało, zgodziłam się.

  Matce powiedziałam, że chcę się udać w podróż autostopem. Z początku stanowczo mi tego zakazała, ale przekonałam ją, mówiąc że nie pojadę sama tylko z przyjacielem, który już wcześniej brał udział w takim czymś i się na tym znał. Nie było łatwo, ale w końcu to kupiła. Pożegnanie było bolesne, ale chyba bardziej dla mnie, bo znałam prawdę. Miałam zacząć nowe życie. Życie pod presją i ze świadomością, że ktoś kiedyś może mnie znaleźć i poddać „testom” albo od razu zabić. Gdybym miała wybór, to żyłabym jak dotychczas, ale wiedziałam, że Jaehyun miał rację. Nic już nie było takie samo i już nigdy nie miało wrócić do normy. Musiałam się z tym pogodzić, nieważne jakie to było trudne. 


Wybaczcie, że takie krótkie, ale jakby połączyć z poprzednią częścią, to przecież scenariusz byłby długi XD Skopałam zakończenie, ale jakoś żadne inne mi nie pasowało i już nie mogłam nic z siebie wykrzesać. Na początku planowałam, żeby Jaehyun naprawdę okazał się albo bratem głównej bohaterki, albo żeby ją zabił, bo to byłoby cięższe do przewidzenia niż to, co napisałam. ale pewnie byście mnie za to zlinczowali (szczególnie za drugą opcję) XD
 Jak tam oceny na koniec roku? Ja mogę się pochwalić średnią 5,07, choć w najgorszym wypadku miałam mieć 4,71. Zabrakłoby mi jednej oceny do paska jak w zeszłym roku. Mam nadzieję, że w przyszłym roku też uda mi się taką osiągnąć i że dobrze napiszę egzaminy >.< Miło byłoby się dostać do jakiegoś dobrego liceum.
  Na razie jestem wyprana z pomysłów na scenariusze, ale może wakacje przyniosą coś nowego. Może oczekiwanie na trzeci sezon Tokyo Ghoul pobudzi moją wyobraźnię.
 Dziękuję za komentarze, które pojawiły się pod poprzednią częścią :)
  Przy okazji odeślę was TUTAJ.

1 komentarz:

  1. Super! Na prawdę super. Pomysł nieszablonowy i oryginalny. Sposób pisania, który sprawia, że czyta się szybko i lekko. Czego chcieć więcej? ;)
    Jak zwykle jestem pod dużym wrażeniem :*

    http://looking-for-paradise-lost.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń