1.05.2015

Luhan - Jesteście parą?


Scenariusz dla Lili Han.

Miałam dobrze płatną pracę, duży dom, kochającego i troskliwego chłopaka. Moje życie było niemal idealne, prawie zawsze szło po mojej myśli. Ale jak to mówią, wszystko co dobre kiedyś się kończy.
- Kochanie, chcesz coś ze sklepu? - zapytał chłopak zakładając kurtkę.
- Nie, ale dzięki, że pytasz - odpowiedziałam przeglądając gazetę. - I tak zaraz wychodzę - dodałam, gdy otworzył drzwi.
- Myślałem, że masz dzisiaj wolne - powiedział z lekka zbity z tropu.
- Miałam mieć wolne. - Przeniosłam wzrok z czasopisma na niego.
- Dlaczego nie masz?
Trochę podenerwowana odłożyłam gazetę na stół.
- Bo nie mogę patrzeć na to, co wypisują w tym... - opanowałam się z trudem - w tej gazecie.
- ____, szefowa dała ci wolne z własnej inicjatywy, a ty nie możesz poczekać jednego dnia z jakimś artykułem? - zapytał wyraźnie zrezygnowany moim zachowaniem.

Westchnęłam ciężko. Chciałam spędzić z nim ten dzień, ale zawód, który wykonywałam, wymagał dużego zaangażowania, jeśli zamierzało się coś osiągnąć.
- Proszę, już nie pamiętam, kiedy ostatnio gdzieś razem wyszliśmy albo obejrzeliśmy wspólnie jakiś film. - Jego głos był błagalny, wzrok również.
- Dobrze, zacznę jutro.
Uradowany klasnął w dłonie. Uśmiechnęłam się blado, bo postąpiłam wbrew sobie, ale czasem tak trzeba.
Jeszcze raz zapytał, czy chcę coś ze sklepu, ale odparłam to co ostatnio.Gdy w końcu wyszedł, szybko przeszłam do innego pokoju i włączyłam laptopa. Musiałam napisać chociaż kilka zdań, żeby przetrawić ten dzień. Usiadłam na obrotowym krześle i przysunęłam się do urządzenia.
 Po około trzydziestu minutach rozległ się dźwięk przekręcanego w zamku klucza. Nawet się nie spostrzegłam, kiedy ten czas zleciał. Zapisałam plik, a później zrobiłam to jeszcze raz. Tak na wszelki wypadek. Trzymam się zasady: przezorny zawsze ubezpieczony. Zamknęłam program i szybko wyłączyłam komputer. W tym samym momencie, w którym zgasły wszystkie diody, otworzyły się drzwi, a do pomieszczenia wszedł mój chłopak. Akurat stałam przy regale i udawałam, że szukam czegoś w jednym ze segregatorów. Kątem oka zauważyłam, że oparł się ramieniem o framugę.
- Hej i jak zakupy? – zapytałam tylko po to, by przerwać ciszę, która panowała między nami.
- Miałaś zrobić sobie wolne – powiedział z wyrzutem.
Uśmiechnęłam się do niego niewinnie.
- Przecież tylko czegoś szukałam, ale jeśli chcesz, to możemy wyjść stąd nawet teraz.
- Oboje?
- Oboje.
Miałam wrażenie, że odetchnął z ulgą. Przepuścił mnie w drzwiach i po chwili byliśmy już w salonie. Włączyliśmy jakiś film na DVD i mniej więcej tak wyglądał nasz wspólny wieczór. Niby nic nadzwyczajnego, ale dość rzadko zdarzało nam się spędzać wspólnie tyle czasu co dzisiaj. To nie była tylko moja wina. On też pracował, ale prawda jest taka, że ja pracowałam nie tylko w biurze w redakcji, ale również w gabinecie w domu. Cóż, gdy już za coś się brałam, to starałam się zrobić to jak najlepiej, dlatego poświęcałam artykułom tak wiele czasu.
 Budzik zadzwonił punkt szósta. Po wzięciu prysznica, przebraniu się, zjedzeniu śniadania i wyszykowaniu się, zapakowałam laptopa do torby i wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi na klucz, spojrzałam na zegarek i lekko się rozluźniłam. Będę na miejscu dziesięć minut szybciej niż powinnam, chyba że będą korki. Wsiadłam do samochodu, położyłam torbę na miejscu obok, zapięłam pasy i włączyłam silnik. Już po chwili byłam na głównej ulicy. Dotarłam pod budynek redakcji dobre dwie minuty przed czasem. Zamknęłam auto i ruszyłam w tę stronę co zawsze. Otworzyłam drzwi, pokonałam korytarz, schody i byłam już na ostatniej prostej do swojego biura. Gdy mijałam gabinet szefowej, ona akurat z niego wyszła.
- Jak zwykle punktualna – powiedziała i uśmiechnęła się życzliwie.
- A pani jak zwykle zawalona pracą od rana – odparłam, gdy przez otwarte drzwi zobaczyłam stertę papierów leżącą na jej biurku.
Roześmiała się na krótki moment.
- Odłóż torbę i przyjdź do sali, w której wymieniamy pomysły.
Kiwnęłam głową na znak, że zrozumiałam i skierowałam się do mojego biura. Oprócz zostawienia w nim torby, otworzyłam okno. Kolejna przebieżka po korytarzach i schodach, a na dodatek znów w górę. Oprócz mnie w pomieszczeniu jeszcze nikogo nie było. Stoły tworzyły tu półokrąg. Zajęłam to samo miejsce co zawsze i czekałam. Nie minęła nawet minuta, gdy do pokoju weszła kolejna osoba. Powstrzymałam się od przewrócenia oczami. Kobieta usiadła jak najdalej mnie. Nie lubiłyśmy się praktycznie od zawsze. Zaczęła tu pracować przede mną i jakoś nie mogła się pogodzić z tym, że od kiedy szefowa mi zaufała i trochę się podszkoliłam, to ona przestała dostawać najlepsze tematy. To już nie moja wina, że sama nie umiała znaleźć żadnej sensacji. Ja właśnie w ten sposób przypodobałam się głowie redakcji.
 Po niecałych dziesięciu minutach pomieszczenie wypełniło się wszystkimi pracownikami. Szefowa stała na środku pokoju z jakimś młodym chłopakiem. Dobrze wiedziałam, co to oznaczało. Sama stałam tam półtora roku temu. Jakoś szybko ten czas zleciał. Skupiłam wzrok na nowej postaci. Fakt, był młody, ale nie młodszy ode mnie. Czarne włosy miał w nieładzie, ale a takim umiarkowanym. Chyba wiadomo, co mam na myśli. Im dłużej na niego patrzyłam, tym wrażenie, że już go kiedyś widziałam, narastało. Gdy się przedstawił, byłam już pewna. Jego głos był strasznie znajomy, a imię tylko mnie utwierdziło. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
- ____, mogę prosić cię, żebyś oprowadziła Hana po redakcji? – zapytała szefowa. Wiedziałam, że to rozkaz, a nie pytanie.
- Oczywiście – odparłam tak naturalnie, jak  tylko umiałam.
Prawda jest taka, że o mało nie skrzywiłam się na dźwięk jego imienia. Zawsze wolałam mówić na niego Luhan. Zaczekaliśmy w trójkę, aż reszta pracowników rozejdzie się do swoich biur. Gdy tylko podeszłam bliżej nich, chłopak od razu przeniósł swój wzrok na mnie. Jako pierwsza podałam mu rękę na przywitanie, uścisnął ją niemal natychmiast.
- Witaj w firmie – powiedziałam spokojnie. – Mam nadzieję, że ci się tu spodoba. – Nie lubię kłamać, ale czasami trzeba.
- Na pewno. Już mi się tu podoba – odrzekł z przesadną ekscytacją.
-  ____, przy okazji zwiedzania, opowiedz w skrócie o firmie, a na koniec zaprowadź Hana do jego gabinetu.
- Dobrze.
W tym budynku było tylko jedno wolne biuro, więc nawet nie musiałam pytać, gdzie mam go umieścić. Na szczęście znajdowało się na innym piętrze niż moje. Prawie się uśmiechnęłam, gdy zdałam sobie z tego sprawę. Szefowa wyszła i nagle zrobiło się tak niezręcznie.
- Zacznę oprowadzanie od tego piętra, jeśli nie masz niż przeciwko.
- Rób, co uważasz za słuszne – odparł, wzruszając ramionami.
Pierwsza wyszłam z pomieszczenia, a on zamiast później zrównać swój krok z moim krokiem, to cały czas ciągnął się gdzieś za mną. Czułam na sobie jego wzrok i to nie było komfortowe. Otworzyłam drzwi na końcu korytarza.
- Tu będziesz spędzać codziennie kilka godzin.
Wszedł do pokoju bez słowa. Przez całą drogę tutaj się nie odzywał. Próbowałam udawać, że go nie pamiętam, ale to nie było takie łatwe. Mierzyłam go wzrokiem z daleka. Wydawał się być rozluźniony.
- Miałaś mi opowiedzieć o redakcji – rzucił od niechcenia, nadal stojąc do mnie plecami.
- Cóż, no… Jeśli o coś zapytasz, to ci odpowiem – odparłam, nie za bardzo wiedząc co zrobić.
Chłopak odwrócił się w moją stronę i spojrzał mi w oczy. Dobrze pamiętałam ten wzrok. Powiedziałabym nawet, że zbyt dobrze. Miałam wyrzuty sumienia naprawdę przez długi czas, nie chciałam, żeby teraz wróciły.
- Może wrócimy do zwiedzania? – zapytałam, bo chciałam mieć to już za sobą.
- Prowadź.
Pokazałam mu mniej więcej wszystko, a gdy skończyliśmy, to chyba logiczne, że zamierzałam iść do swojego biura. Właśnie, zamierzałam.
- Nie odprowadzisz mnie? – spytał dziwnym tonem. Nie potrafiłam go rozszyfrować.
- Przecież wiesz, gdzie masz iść. – Czułam, że zaraz stracę cierpliwość.
- Zapomniałem – odparł zadowolony, a na jego twarz wypłynął szeroki uśmiech.
Wzdrygnęłam się. Nie miałam wyboru, nie chciałam podpaść szefowej. Nie po to tyle pracowałam. Ruszyłam w stronę schodów, nie czekając na niego. Znalazłam się na górze w moment. Zatrzymałam się dopiero na końcu korytarza. Spojrzałam za siebie, on dopiero wszedł na to piętro. Jak można tak wolno chodzić? Skrzyżowałam ręcę i czekałam aż on w końcu się dowlecze. Jeszcze bardziej zirytowało mnie to, że po prostu do mnie podszedł i sobie stanął.
- Dlaczego nie otwierasz drzwi?
- Nie jestem pewien czy to te.
Przewróciłam oczami i chwyciłam za klamkę. Weszłam do środka, to nie było zbyt mądre. Brunet zamknął drzwi i oparł się o nie plecami. Piorunował mnie wzrokiem, to nie pasowało do jego delikatnej twarzy.
- Pójdę już…
- Porozmawiajmy – przerwał mi stanowczo.
- O czym?- zapytałam, nadal udając, że nie wiem, o co chodzi. Wizja pogawędki z nim w pokoju, w którym jest tylko jedno wyjście, a na dodatek tymczasowo nieczynne, niezbyt mi się podobała.
- Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś cię spotkam, a tym bardziej nie w takim miejscu. Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział mi, że największa łamaczka serc w szkole wyląduje w takim miejscu, to…
- Nie byłam żadną łamaczką serc, okay? – przerwałam mu oburzona.
- Jak to nie?
- Nie moja wina, że podobałam się chłopcom.
Zmierzył mnie od stóp do głów.
- Myślę, że nadal się podobasz – powiedział po chwili.
 Nie miałam ochoty dłużej z nim rozmawiać, ale nie mogłam stąd wyjść.
- Czego ode mnie chcesz?
- Chcę, żebyś mi wyjaśniła, dlaczego zerwaliśmy. Dlaczego TY zerwałaś ze mną. – Jego głos był stanowczy.
- Pogadamy o tym później, co? Muszę wracać do pracy.
Wyciągnęłam rękę, żeby złapać za klamkę, ale chwycił mój nadgarstek. Później wszystko potoczyło się tak szybko… Nagle to ja byłam oparta plecami o drzwi, a jego ręcę znajdowały się po obu moich stronach gdzieś na wysokości ramion. Zamykały szybką drogę ucieczki. Jego twarz była niebezpiecznie blisko.Nie mogłam oderwać wzroku od tych ciemnych oczu. Byłam jak sparaliżowana, a jego usta były coraz bliżej moich.
- Co ty… Czekaj, ja mam chłopaka – powiedziałam w ostatniej chwili.
- Kiedyś by ci to nie przeszkadzało – odparł, trafiając w czuły punkt.
- Zamknij się – rzuciłam zdenerwowana.
- Bo? – Uśmiechnął się, nie słysząc odpowiedzi z mojej strony. – Nie przekonasz mnie, że się zmieniłaś.
- Nie muszę cię przekonywać. Nie obchodzi mnie, co myślisz – warknęłam.
- Złość piękności szkodzi. – Chwycił mój podbródek w dwa palce i lekko się uśmiechnął. – Powiesz mi, dlaczego ze mną zerwałaś?
- Nie pamiętam – odparłam, odwracając wzrok od jego oczu.
- Nie wierzę.
- Posłuchaj, miałam wtedy szesnaście lat. Byłam po prostu rozpieszczona, okay?
- No proszę, nie sądziłem, że kiedyś się do tego przyznasz – powiedział prawie z… podziwem?
- Wszystko się zmienia. Wiem, że to nie było fair z mojej strony i naprawdę żałuję, ale czasu nie cofnę, więc daj mi spokój – rzekłam już trochę zmęczona tą konwersacją, która nie prowadziła do niczego dobrego.
- Skoro żałujesz, to powiedz, dlaczego tak skończyliśmy.
- Nie rozumiesz? Po prostu szukałam mężczyzny, a nie chłopca… i mi się znudziłeś. – Wolałam mu tego oszczędzić, ale sam się o to prosił.
Wykorzystałam moment jego osłupienia. Strąciłam jego drugą rękę z drzwi i wyszłam na zewnątrz. Już po krótkiej chwili byłam w swoim gabinecie. Dopiero tam odetchnęłam z ulgą. Nie chciałam mu mówić prawdy, bo nie chciałam go ranić, ale w nic innego by nie uwierzył. To wszystko jest po prostu bez sensu…
 Usiadłam przy biurku, wyjęłam laptopa z torby i czekałam aż się włączy. Przez tamtą sytuację byłam rozkojarzona. Raczej nie napiszę dziś nic ciekawego. Bałam się jednego, a to nie dawało mi spokoju. Bałam się, że ciągle będzie zachowywać się w ten sposób w stosunku do mnie, a przecież mieliśmy się widywać prawie codziennie. Może za bardzo się przejmuję, może mu przejdzie. Okay, nie zawsze byłam uczciwa, ale to wszystko wydarzyło się dawno temu. Tak dawno, że nawet nie mam siły ani ochoty tego wspominać.
 Resztę dnia przesiedziałam w gabinecie, nie wyszłam nawet na przerwę obiadową. Byłam zdeterminowana, żeby skończyć artykuł, który zaczęłam wczoraj, ale nie mogłam pozbierać myśli i poskładać ich w jakieś sensowne zdania. Miałam wrażenie, że wszystko brzmiało jak paplanina całkowicie wyprana nie tylko z emocji, ale również z sensu. Za każdym razem, gdy zaczynałam pisać, nagle gubiłam wątek. Tak w kółko.
  Wyszłam z budynku redakcji niezadowolona, a nie zdarzało mi się to często. Do tej pory wszystko szło świetnie, wszystko w pracy, bo co do życia prywatnego to sprawa wyglądała trochę, a może zupełnie, inaczej. Czasem trzeba odstawić coś na drugi plan, żeby móc w pełni zaangażować się w inną sprawę. Tylko… nie wiem, czy nie pomyliłam, co trzeba odstawić, a czym się zająć. Po prostu… Po prostu nie wiem.
  Siedziałam przy stole i tylko grzebałam widelcem w talerzu.
- Wszystko w porządku? – zapytał mój chłopak wyraźnie zmartwiony.
- Tak – odparłam cicho, nawet nie starałam się brzmieć przekonująco.
- Coś stało się w pracy?
- Nie, jest w porządku. Nie wyspałam się i tyle.
- Okay. Nie będę cię męczyć. Za godzinę i tak wychodzę.
Jak co tydzień. Nagle dotarło do mnie, że tak naprawdę to nie wiedziałam, gdzie on chodzi i z kim tam chodzi. Niby mówił, że spotyka się z kolegami, ale przecież nigdy tego nie sprawdziłam. Wierzyłam mu na słowo, bo ufaliśmy sobie nawzajem, ale teraz wszystko się skomplikowało. Ta rozmowa z Luhanem nie wpłynęła  na mnie zbyt dobrze. Myślami byłam już przy następnym dniu i przy kolejnym spotkaniu z nim. W duchu liczyłam, że to, co się dzisiaj stało, było tylko jednorazowym incydentem.
  Idąc do swojego gabinetu, zobaczyłam, że Luhan rozmawiał z moją „ulubioną” koleżanką z pracy. To dobrze, może przynajmniej się ode mnie odczepi. Gdy przeszłam obok nich, nawet na mnie nie spojrzeli. To brzmi absurdalnie, ale takie zachowanie z ich strony naprawdę mnie ucieszyło. Po drodze nie spotkałam nikogo więcej. Jak zwykle włączyłam laptopa, położyłam obok siebie gazetę otwartą na odpowiedniej stronie i przystąpiłam do pisania kontynuacji sprostowania. Nawet nie usłyszałam, gdy po jakiejś godzinie ktoś zapukał do biura. Nie zareagowałam, więc nagle drzwi się otworzyły. Dopiero wtedy podniosłam wzrok. Zacisnęłam zęby i spojrzałam na niego spode łba. Powstrzymałam się od powiedzenia: „Czego”.
- Hej – rzucił, opierając się ramieniem o framugę.
Przewróciłam oczami i wróciłam do pisania.
- Chciałem cię przeprosić za wczoraj – powiedział spokojnie i zamknął drzwi. Przesunął się w głąb pomieszczenia.
Nie potrafiłam stwierdzić czy kłamał. Minęło zbyt wiele czasu i zbyt wiele się zmieniło, żebym dalej potrafiła czytać z jego twarzy. Ciekawe czy z czytaniem z ust jest podobnie… Mniejsza z tym.
- Trochę mnie poniosło, wybacz. – Brzmiał nawet wiarygodnie.
Wyprostowałam się i spojrzałam w jego oczy. Wyglądały tak jak kiedyś, choć były trochę przygaszone.
- Trochę?
- Trochę bardziej niż trochę. – Na jego usta wypłynął nieśmiały uśmiech.
Westchnęłam i zastanowiłam się przez moment.
- Wybaczam, ale mam nadzieję, że to się nie powtórzy.
Chłopak kiwnął głową.
- I przepraszam. Naprawdę żałuję, że taka byłam – powiedziałam niespodziewanie nawet dla siebie.
Zawahał się, ale w końcu wziął głęboki wdech i się odezwał.
- Czy… to co wczoraj powiedziałaś to prawda?
- Teraz tak nie myślę, ale wtedy wszystko wyglądało inaczej.
Na jego twarzy pojawił się grymas bólu, jakbym właśnie go uderzyła, ale szybko zniknął.
- Rozumiem.
Robiło mi się coraz bardziej przykro, gdy na niego patrzyłam. Chyba nigdy nie pozbędę się tych wyrzutów sumienia. Byłam głupia i tyle.
- Wrócę do pracy, bo mnie szefowa wyleje – powiedział po długim milczeniu.
- To cześć – rzuciłam i z powrotem pochyliłam się nad laptopem.
Po chwili rozległ się dźwięk zamykanych drzwi.
 Widywaliśmy się codziennie i choć nadal było niezręcznie, to nawet potrafiliśmy już ze sobą rozmawiać. Jednak coś innego się sypało. Mój związek. Brałam więcej wolnego, bo wyrabiałam się z artykułami nawet przed terminem, ale jakoś nagle mój chłopak, który tak narzekał, że nie spędzamy razem czasu, zaczął wychodzić co wieczór. Przez jakiś czas nie pytałam zbyt wiele, bo nie chciałam, żeby pomyślał, że go kontroluję, ale w końcu nie wytrzymałam. Gryzłam się w język przez miesiąc, ale ile można.
- Może pójdę z tobą na to spotkanie?
Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Chyba żartujesz.
- Niby dlaczego? Kiedyś wszędzie wychodziliśmy razem.
- Tak, tak, wiem, ale jakoś dotychczas nie przeszkadzało ci to, że wychodzę.
- Przeszkadzało, ale nie chciałam robić awantur.
- To nie rób.
Zacisnęłam usta w wąską kreskę. Niedość, że mieszkał u mnie, a ostanio nawet nie dokładał się do czynszu, bo stracił pracę, to jeszcze tak mnie traktował. Okay, wcześniej to mnie często nie było w domu, ale wtedy codziennie rozmawialiśmy i korzystaliśmy z każdej wspólnej chwili.
- Co się między nami zepsuło? – zapytałam i oparłam się ramieniem o ścianę. Patrzyłam jak ubiera kurtkę.
- Nic.
Zerknęłam na zegarek. Dwudziesta pierwsza piętnaście. Przecież się starałam.
- Nie wolisz zostać ze mną?
Wzruszył ramionami. Myślałam, że zaraz wybuchnę. Mimowolnie zaczęłam zastanawiać się czy podobnie czuli się ci chłopcy, z którymi zrywałam. Większość była w moim wieku, a niektórzy trochę starsi. Nie oszukujmy się, rzadko kiedy szesnastolatkowie wiedzą czym jest miłość. Wtedy raczej zdaża się zauroczenie lub fascynacja.
- Jak tak dalej pójdzie, to chyba będziemy musieli się rozstać – powiedziałam, uważnie ważąc każde słowo. Zrywanie nie jest łatwe, tym bardziej, że nie chciałam zrywać.
- Pogadamy o tym jak wrócę.
Wyszedł, a drzwi wymownie trzasnęły. Stałam nieruchomo jeszcze przez chwilę. To był mój pierwszy poważny związek.
 Czekałam aż wróci gdzieś do pierwszej, ale nie przyszedł, więc położyłam się spać. Nie mogłam zasnąć. Nie mogłam przestać myśleć o tym, co wydarzyło się w ciągu tego miesiąca. Przewracałam się z boku na bok, ale to nic nie pomagało. Na szczęście następnego dnia miałam wolne, tak jak w każdą niedzielę.
 Rano obudziłam się sama. Po śniadaniu zmartwiona do niego zadzwoniłam.
- Słucham?
- Myślałam, że coś ci się stało. Dlaczego…
- Przecież powiedziałaś, ze musimy się rozstać. – Jego głos był beznamiętny.
- Co? Powiedziałam, że jeśli tak dalej pójdzie, to chyba będziemy musieli się rozstać…
- Przyjadę po swoje rzeczy później.
Rozłączył się, a ja tylko spojrzałam na telefon zdziwiona. W mojej głowie pojawiły się setki pytań, ale żadnego nie mogłam zadać. Przecież ściany mi nie odpowiedzą. Kiedyś obiecałam sobie, że nie będę płakać przez facetów. Wtedy byłam młoda i w nic się nie angażowałam. Po drodze pewne wydarzenie mnie zmieniło, a teraz widocznie czsa na jeszcze jedną lekcję. Wierzchem dłoni wytarłam łzy z policzków. Nie miałam siły o tym myśleć, za to miałam siłę, by spakować jego rzeczy. Przyjdzie, odda mi klucze, weźmie swoje walizki, wyjdzie, zamknie drzwi i to będzie koniec. Tak, właśnie tak będzie wyglądać nasz koniec. Będę silna do końca, dopóki drzwi się nie zamkną.
 Klucz zagrzytał w zamku. Wyszłam z kuchni na korytarz i autentycznie mnie zamurowało, ale nie tylko mnie. Nie mogłam wykrztusić z siebie żadnego słowa.
- Wy się znacie? – zapytał już mój były.
- Mogłabym zapytać o to samo.
- Ja też – dodał po chwili Luhan i przeniósł wzrok ze mnie na niego. – Jesteście parą?
- Byliśmy – odparliśmy równocześnie.
Uciekłam od zdziwionego spojrzenia tych czekoladowych oczu, które znałam już od tak dawna. Można powiedzieć, że widziałam je już w poprzednim życiu, bo tamte czasy wydawały się być odległe o kilka milionów lat świetlnych.
- Pomożesz mi z tymi walizkami czy nie? – zapytał poirytowany mój ex.
- Myślę, że poradzisz sobie sam – odparł powoli szatyn.
Czułam na sobie jego wzrok, gdy drzwi trzasnęły. Kołotanie w klatce piersiowej utrudniało mi normalne oddychanie i myślenie. Miałam wrażenie, że to wszystko nie dzieje się naprawdę, że ten miesiąc to tylko sen i zaraz się obudzę. Czy chciałabym, żeby tak było? Sama nie wiem. Miałam poukładane życie, a teraz wszystko się pokomplikowało. Luhan mimowolnie przypominał mi, że kiedyś nie byłam uczciwa, a ja chciałam sie odciąć od tych wspomnień.
- To… Nie wiedziałem, że jesteście… że byliście razem. – Jego głos dobiegał do mnie jak zza ściany.
- Przecież nie mówię, że wiedziałeś.
Przeszłam do salonu, nie patrząc czy idzie za mną. Usiadłam na kanapie i wlepiłam nieruchomy wzrok w ścianę naprzeciwko. Po paru chwilach od ścian odbił się odgłos kroków. Chłopak usiadł obok mnie bez słowa. Zachowywał się tak, jakby na coś czekał.
- Czego chcesz? – burknęłam, nie spoglądając na niego.
- Niczego, ale… chyba się martwię – odparł nieśmiało.
Zacisnęłam powieki. Wszystko we mnie krzyczało. Wszystko na inny temat.
- Dlaczego taki jesteś? - zapytałam, nadal nie otwierając oczu.
- Jaki?
- Taki miły… Przecież wiesz, o co mi chodzi. – Spojrzałam na niego badawczo.
- Nie planowałem tego. Gdy pierwszy się spotkaliśmy, to chciałem się zemścić, ale… nie potrafię – mówił coraz ciszej. – Chciałem zemścić się na tamtej ____, ale ty już nią jesteś. Nie odbierz tego źle, ale nie sądziłem, że kiedyś się zmienisz.
- Gdyby wszystko szło po mojej myśli, to pewnie okazałoby się, że miałeś rację.
Wziął moje ręce w swoje. Jego dotyk był kojący.
- Powiedz mi, co się stało.
Westchnęłam i zaczełałam opowiadać.
- W moje osiemnaste urodziny moi rodzcie mieli wypadek samochodowy. Oboje zginęli na miejscu.
Później opowiedziałam mu wszystko po kolei, a on mi nie przerywał. Nie próbował mnie pocieszać i dobrze, bo już mnie mdliło od słów typu: „współczuję ci”. Na nic mi ludzkie współczucie. Później siedzieliśmy w ciszy. Jakoś wytrzymałam jego spojrzenie.
- Myślisz, że moglibyśmy spróbować jeszcze raz? – zapytał, ale nawet w jego głosie było słychać, że nie wierzy, iż mogłabym się zgodzić.
- Nie wiem – odparłam całkiem szczerze.
Gdy złożył na moich ustach motyli pocałunek, przeszedł mnie dreszcz.
- Zastanów się, a ja pójdę zrobić ci kawę. Słabo dziś wyglądasz.
Odprowadziłam go wzrokiem. Może byśmy mogli.



Dobra, ujmę to tak: wydarzenia w scenariuszu są łatwe do przewidzenia, a wręcz trochę schematyczne. Nie ma tu tego czegoś. Ogólnie trochę to nudne. Nie byłabym sobą, gdybym nie narzekała. Uhh chyba muszę w końcu napisać coś bez happy endu, bo dawno nic takiego nie było XD
Przy okazji zrobię sobie reklamę KLIK. Zapraszam również na tego bloga, powoli się rozkręcam. Poooowoli XD

2 komentarze:

  1. Omo !! To było takie boskie *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW~ Mimo, że jak już napisałaś, łatwo było przewidzieć koniec, rozpłynęłam się przy czytaniu <3

    btw. Zapraszam do mnie. Dopiero zaczynam i wszelkie wsparcie jest dla mnie ważne -> http://looking-for-paradise-lost.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń