Scenariusz dla Zhang Tucii.
Jak
ten dupek mógł mnie wystawić tydzień przed ślubem? No jak? To po prostu szczyt
chamstwa. Dlaczego to zawsze mnie spotyka taki pech? Właśnie wracałam
zdenerwowana z mieszkania mojego chłopaka, a teraz raczej już byłego chłopaka.
Nie byłam zdruzgotana, byłam ewentualnie smutna z powodu naszego rozstania, ale
w większości byłam strasznie wkurzona. Trochę mi głupio iść samej na ślub
siostry. Tym bardziej, że zarezerwowane były dwa miejsca, a nie jedno. Miałam
wielką ochotę w coś uderzyć, żeby rozładować swoją złość. Padło na niewinny
słup, stojący sobie spokojnie po lewej stronie chodnika. Kopnęłam w niego
prawie z całej siły, a przez to rozbolała mnie noga. Jeszcze tylko tego
brakowało… Od słupa odczepiło się jakieś ogłoszenie i spadło na ziemię.
Szybko
je podniosłam, a następnie zbadałam wzrokiem. Drukowanymi literami napisane
było „CHŁOPAK DO WYNAJĘCIA”, a poza tym co mógłby robić i pod jaki numer
dzwonić, a także zdjęcie. Na pierwszy rzut oka zatelefonowanie do niego było
idiotycznym pomysłem, ale czy miałam jakiś inny wybór? Oderwałam jedną z wielu
karteczek, na której podany był numer i skierowałam się do mojego domu. Od
niedawna mieszkałam sama. Byłam już pełnoletnia i jakoś niezbyt widziało mi się
dalsze życie na utrzymaniu rodziców. Jak na razie to wynajmowałam mieszkanie,
ale to zawsze coś. Prace miałam, choć teraz byłam na zaległym urlopie.
Po zjedzeniu kolacji zadzwoniłam do tego
gościa. Nie odebrał. Wzruszyłam ramionami, a po chwili poszłam pod prysznic. Po
kąpieli jeszcze raz wykręciłam jego numer, ale znów to samo. Wysuszyłam włosy
i ponownie zatelefonowałam pod ostatnio wybrany numer. Już miałam się rozłączyć
gdy nagle w słuchawce odezwał się ciepły lecz wyraźnie zaspany głos.
- Słucham?
Spojrzałam na zegarek. Pokazywał kilka
minut przed północą.
- Przepraszam pana, że dzwonię o tak późnej
godzinie, ale ja w sprawie ogłoszenia.
- Mogłem się tego spodziewać. Dzisiaj moja
komórka nie daje mi żyć, a ja nadal nie wiem o co chodzi z tym ogłoszeniem. –
Zirytował się. – Może pani mi to wyjaśni?
- Bo… Bo ja znalazłam tak kartkę… - Nie
wiedziałam jak mam zacząć, a co gorsza wyszło na to, że się jąkałam.
- Co na niej jest?
- Może moglibyśmy jutro gdzieś się spotkać
i je panu pokażę?
Chłopak się zamyślił, ale w końcu się
zgodził. Umówiliśmy się na dwunastą w kawiarni mieszczącej się niedaleko mnie.
Odłożyłam telefon i położyłam się do łóżka.
- Czyli nadal jestem sama…
Ziewnęłam i obróciłam się na drugi bok.
Musiałam być jutro wypoczęta, przecież czekała mnie trudna rozmowa.
Po
obudzeniu się wykonałam typowe poranne czynności. Gdy byłam już w pełni gotowa
do wyjścia właśnie wybiła za piętnaście dwunasta. Wzięłam torebkę, zakluczyłam
mieszkanie i udałam się na miejsce spotkania. Poznałam go już od progu.
Siedział sam przy stoliku dla dwóch osób i nerwowo postukiwał palcami o blat.
Na żywo był jeszcze przystojniejszy. Ruszyłam w jego stronę nieśmiałym krokiem.
- Dzień dobry. To ja do pana dzwoniłam –
powiedziałam od razu.
Mężczyzna zbadał mnie wzrokiem, następnie
spojrzał mi w oczy i się uśmiechnął. Nagle wstał.
- Miło mi. Chyba jesteśmy w podobnym wieku,
więc może przejdziemy na „ty”. Jestem
Doojoon. – Po tych słowach ukłonił się.
- Mi też jest miło pana… - urwałam na
moment – cię poznać. Mam na imię ____.
- Może zanim zajmiemy się sprawą ulotki,
napijemy się czegoś?
- Dobry pomysł.
Nawet nie zdążyłam pomyśleć o tym, żeby
usiąść, a on już odsuwał mi krzesło. Oboje zamówiliśmy kawę. Chciał zapłacić,
ale się nie zgodziłam. W końcu widzieliśmy się pierwszy raz w życiu. Po
niedługiej rozmowie zaprowadziłam go do kolumny, na której wisiał powód naszego
spotkania.
- To chyba jakiś głupi żart moich kolegów.
Przepraszam za nieporozumienie.
Zdenerwowany zerwał kartkę papieru, zgniótł
ją w kulkę i schował do kieszeni.
- Nie ma za co przepraszać, choć liczyłam
na twoją pomoc.
Spojrzał na mnie trochę zakłopotany, ale
lekko się uśmiechnął.
- A w czym miałbym ci pomóc?
Wyjaśniłam mu wszystko. Na początku nie był
zbyt chętny, ale po chwili namysłu zmienił zdanie.
- To może być nawet fajne doświadczenie –
skwitował przenosząc wzrok ze swoich butów na moje oczy.
- Nie mamy wiele czasu na przygotowanie.
Dzisiaj jest środa, a ślub już w piątek.
- Faktycznie. Może podasz mi swój adres i
za jakieś dwie godziny do ciebie przyjadę, żeby wszystko omówić, dobrze? –
Podrapał się w tył głowy odrobinę zestresowany.
Zgodziłam się, choć to trochę
nieodpowiedzialne z mojej strony. Kto przy zdrowych zmysłach podaje swój adres
nieznajomemu facetowi? Zapisał sobie
ulicę, na której mieszkam w telefonie, a następnie się pożegnaliśmy. Wywarł na
mnie naprawdę dobre wrażenie i co tu dużo mówić po prostu mi się podobał.
Czekając na jego przybycie, trochę posprzątałam w domu, choć wcale nie było w
nim bałaganu. Domofon w końcu zadzwonił. Niemal pobiegłam otworzyć.
- Dużo masz schodów – powiedział zdyszany
na przywitanie.
- Mogłeś pojechać windą – odparłam
wzruszając ramionami.
Jego mina była po prostu bezcenna.
- Czyli niepotrzebnie wchodziłem na ósme
piętro… - zaczął mówić zabawnie gestykulując.
Chyba sam nie wierzył w to, że nie zauważył
łatwiejszego rozwiązania. Wybuchnęłam śmiechem. On też się zaśmiał, był przy
tym naprawdę uroczy.
- Wygłupiłem się, nie?
- Troszeczkę. Może się czegoś napijesz? -
Zapytałam, opanowując śmiech.
- Poproszę o wodę.
- Usiądź sobie - wskazałam na kanapę. - Zaraz ci przyniosę.
Zniknęłam w kuchni. Wyjęłam z szafki kolorowy kubek i napełniłam go przezroczystym napojem. Skierowałam się z powrotem do salonu.
- Ładne mieszkanie. - Wziął ode mnie naczynie. - Sama urządzałaś?
- Jest wynajęte. - Uśmiechnęłam się blado.
- I tak ładne.
Napił się wody, a ja usiadłam obok niego. Nie wiedziałam jak zacząć rozmowę, ale na szczęście zrobił to za mnie.
- Od jak dawna jesteśmy razem? Wiesz, musimy omówić takie sprawy.
- Wiem. - Zastanowiłam się przez chwilę. - Od pięciu miesięcy.
- Poproszę o wodę.
- Usiądź sobie - wskazałam na kanapę. - Zaraz ci przyniosę.
Zniknęłam w kuchni. Wyjęłam z szafki kolorowy kubek i napełniłam go przezroczystym napojem. Skierowałam się z powrotem do salonu.
- Ładne mieszkanie. - Wziął ode mnie naczynie. - Sama urządzałaś?
- Jest wynajęte. - Uśmiechnęłam się blado.
- I tak ładne.
Napił się wody, a ja usiadłam obok niego. Nie wiedziałam jak zacząć rozmowę, ale na szczęście zrobił to za mnie.
- Od jak dawna jesteśmy razem? Wiesz, musimy omówić takie sprawy.
- Wiem. - Zastanowiłam się przez chwilę. - Od pięciu miesięcy.
- Z twojej rodziny nikt nigdy wcześniej nie
widział twojego byłego?
- Na całe szczęście nie.
Najpierw on opowiedział mi o sobie, a
później odwrotnie. Rozmawiało nam się bardzo dobrze. Był czarujący i zabawny. Wydawał
się idealny. W jego towarzystwie czułam się po prostu świetnie. Nie mogłam
oderwać od niego wzroku ani na moment. Nawet nie zauważyłam, gdy na zewnątrz
zrobiło się ciemno. Chłopak spojrzał na swój zegarek, a następnie powoli wstał.
- Późno już. Muszę iść. Chyba wszystko mamy
ustalone.
- Raczej tak.
Odprowadziłam go do wyjścia.
- Przyjadę po ciebie godzinę przed ślubem.
- Dobrze. Do piątku i jeszcze raz bardzo dziękuję.
- To sama przyjemność. – Posłał mi zniewalający
uśmiech i zamknął drzwi.
Musiałam odetchnąć. Szczerze mówiąc, to nie
mogłam doczekać się tego ślubu. Byłam ciekawa jak Doojoon będzie się zachowywać
i czy ktoś w ogóle się zorientuje. Może ten pomysł nie jest jakiś specjalnie
mądry, ale później mogę powiedzieć, że zerwaliśmy, prawda? Takie małe kłamstwo
jeszcze nikomu nie zaszkodziło. No, nie takie znowu małe.
Reszta dnia oraz cały czwartek minęły mi
spokojnie. Zero niepokojących telefonów od byłego i prawie zero zmartwień.
Wszystko biegło swoim zwykłym torem. Piątek nie był już taki łaskawy, bo
zaczęłam się stresować. Na szczęście wiedziałam, co ubiorę na tą uroczystość.
Chociaż jedno dobre.
Wyszłam z mieszkania trochę wcześniej i czekałam
na niego przed klatką schodową. Przyjechał punktualnie, nie spóźnił się nawet o
minutę. Miał na sobie biały garnitur i prezentował się naprawdę świetnie. Powitał
mnie szerokim uśmiechem.
- Wow… Wyglądasz pięknie.
Czułam się trochę niezręcznie, gdy tak
długo badał mnie wzrokiem i nic nie mówił.
- Przestań, bo się zarumienię –
powiedziałam cicho.
- To byłby ciekawy widok – odparł
rozbawiony.
Otworzył drzwi po stronie pasażera, a gdy
wsiadłam do auta, zamknął je i dopiero wtedy wrócił na swoje miejsce za
kierownicą. Zapiął pasy i spojrzał na mnie wyczekująco. Dopiero po chwili
zorientowałam się o co chodzi. Zupełnie o tym zapomniałam. Gdy ja też zapięłam
pasy, ruszyliśmy. Obróciłam głowę i patrzyłam przez boczną szybę.
- Denerwujesz się? – Zapytał przerywając
głuchą ciszę.
- Troszeczkę.
- Nie ma czym, zobaczysz, będzie zabawnie.
- Zabawnie na pewno…
Westchnęłam. Czekała mnie naprawdę trudna
uroczystość, choć to nie ja byłam panną młodą. Całe szczęście, że nie ja, bo
chyba bym tego nie wytrzymała. Przez resztę drogi milczeliśmy.
Sam
ślub wyglądał jak wszystkie inne. Z jednej strony cieszyłam się, że nie byłam
świadkową, ale z drugiej, gdy się o tym dowiedziałam trochę mnie to zabolało. W
końcu to MOJA siostra brała ślub, ale może dobrze, że jednak wybrała swoją
przyjaciółkę. Nigdy nie przepadałam za byciem w centrum uwagi, a na dodatek ostatnio
nie miałyśmy zbyt dobrych kontaktów. Na weselu było naprawdę dużo ludzi. Po
złożeniu życzeń nowożeńcom wszyscy zasiedli do stołów. Pech chciał, że
mieliśmy miejsca przy stole z moją najbliższą rodziną, ale przecież nie mogło
być inaczej. Wiadomo, że najpierw na językach było samo wesele i państwo
młodzi, ale później tematy zaczęły się zmieniać, bo ile można rozmawiać o
jednym i tym samym. Niestety padło i na nas…
- ____, może w końcu przedstawisz nam
wszystkim swojego chłopaka? – Usłyszałam głos mojej kuzynki, która siedziała
prawie naprzeciw mnie. Patrzyła na mojego „partnera” z wielkim
zainteresowaniem, nawet tego nie kryła. Typowe.
- Jestem Doojoon – odparł szybko,
wyprzedzając moją odpowiedź. Uśmiechnął się lekko.
Zaczął rozmawiać z tą intrygantką. Nie
mówię tak na nią, bo jestem zazdrosna tylko, dlatego że taka jest prawda. Ta
dziewczyna zawsze wtyka nos w nie swoje sprawy. Nie gadała z nim, dlatego że
była ciekawa czym się zajmuje i w ogóle tylko, dlatego że chciała go poderwać.
Już ja dobrze znałam te jej sztuczki, nie wspominając już o tym jej tonie
głosu. Zacisnęłam zęby i na razie postanowiłam się nie odzywać, chyba że ktoś
by mnie o coś pytał. Trochę nerwowo postukiwałam palcami o blat stołu.
Próbowałam robić dobrą minę do złej gry i jak na razie jakoś mi to wychodziło.
Nagle poczułam na sobie czyjś uważny wzrok. Spojrzeniem poszukałam tej osoby,
musiałam zwalczyć impuls przewrócenia oczami.
- Nie odpowiesz? – Zapytała moja kuzynka i
uśmiechnęła się w podejrzany sposób.
- Ale o co chodzi? Nie słyszałam – odparłam
trochę rozkojarzona.
- Pytałam jak się poznaliście.
Cholera, jak mogłam o tym zapomnieć… Miałam
ochotę strzelić sobie w głowę. Nie dałam nic po sobie poznać i natychmiast
zaczęłam wymyślać coś na poczekaniu. Nawet nie spojrzałam na Doojoona.
- Spotkaliśmy się dzięki mojej
przyjaciółce, a dokładniej dzięki jej chłopakowi – powiedziałam spokojnie.
- Jakiej przyjaciółce? – Zapytała
zainteresowana.
- I tak nie znasz – odparłam zgryźliwe i
uśmiechnęłam się kwaśno
- Może powiecie mi coś oprócz tego.
- Jeśli chce ci się słuchać, to czemu nie… Można
powiedzieć, że to była randka w ciemno. Wiesz, przyjaciółka zeswatała nas ze
sobą. Cóż, nie mamy za sobą jakiejś specjalnie romantycznej historii –
powiedziałam i wzruszyłam ramionami.
- Jest z twoim udziałem, więc nie mogło być
inaczej – rzuciła słodkim głosem.
Gdyby to nie było wesele, to bym jej coś
powiedziała, ale nie chciałam niepotrzebnie wszczynać jakichś zamieszek i psuć
atmosfery. Nagle poczułam jak Doojoon łapie mnie za rękę i w pierwszej chwili spojrzałam
na niego zdziwiona, ale to trwało tylko moment, bo zaraz się zreflektowałam. Na
razie to nasze granie nie było zbyt wiarygodne. Mało ze sobą rozmawialiśmy.
Uznałam, że chyba powinniśmy to zmienić, ale nie tylko ja tak pomyślałam.
- Wszystko w porządku? – Zapytał i wolną
dłonią pogładził mnie po policzku.
- Tak, po prostu trochę się zirytowałam –
odparłam cicho.
Patrzył mi głęboko w oczy, a ja nie
potrafiłam odwrócić od nich wzroku. Jego tęczówki barwą przypominały dwa czarne
onyksy, na dodatek jeszcze ten szklisty połysk. Z rozbawieniem pomyślałam, że
mogłabym się w nim zakochać. Wydawał mi się idealny, ale może tylko udawał,
przecież w tej chwili oboje to robiliśmy. Kąciki moich ust mimowolnie
powędrowały lekko w górę. Odwzajemnił tym samym.
- Może napijecie się czegoś
mocniejszego? - Znów ten już dawno
znielubiony przeze mnie głos.
- Wiesz, że raczej nie mam w zwyczaju picia
alkoholu… - odparłam trochę się krzywiąc.
- Ja za to nie mam głowy do picia –
powiedział mój towarzysz.
Tego nawet nie wiedziałam. Dziewczyna tylko
wzruszyła ramionami i ruszyła na parkiet.
- Trochę tu nudno, nie? – Zapytałam
bardziej siebie niż jego.
- Odrobinę. Może jeszcze mi coś o sobie
powiesz?
- Może odwrotnie?
- Ja zaczynałem ostatnio, teraz twoja
kolej. – Przekonał mnie zaledwie jednym uśmiechem.
- No dobrze, ale co chcesz wiedzieć?
- Wszystko – odparł i wziął łyk napoju,
który miał w szklance. – Zaczynaj.
- To, że rozstałam się z chłopakiem już
wiesz…
- Możesz opowiedzieć mi coś o waszym
związku.
Spojrzałam na niego trochę zaskoczona, bo
wydawało mi się to lekko dziwne. Cóż… Mogę spróbować, prawda? Przynajmniej mam
już temat. W momencie, w którym miałam sie odezwać, nagle w sali zrobiło się
naprawdę głośno. Spojrzałam w stronę, z której dochodził hałas. Właśnie
przywieźli tort. Chłopak wstał i zaczął iść w tamtą stronę. Specjalnie nie
puścił mojej ręki, żebym szła tuż obok niego. Prawie jakby bał się, że się beze
mnie zgubi. To nawet słodkie.
Po
zjedzeniu ciasta, kontynuowaliśmy naszą rozmowę. Słuchał uważnie, ale co chwilę
wtrącał swoje komentarze. Normalnie szybko by mnie to zdenerwowało, ale do
niego miałam wyjątkowo dużo cierpliwości. Później moi rodzice zaczęli wypytywać
o nasz związek, a na koniec do tego przesłuchania dołączyło się jeszcze kilka
osób. Trochę spłoszona ich zachowaniem, wzrokiem poszukałam pomocy u Doojoona.
Może on wymyśli jak wyrwać się stąd chociaż na moment.
- Kochanie, jeszcze nie tańczyliśmy, chyba
najwyższy czas to zmienić – powiedział to w taki sposób, że nawet gdybym dopiero
skończyła bieg w maratonie, to i tak bym się zgodziła. – Oczywiście jeśli
państwo nie mają nic przeciwko. Nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że próbujemy stąd
uciekać – dodał spokojnie.
Moi rodzice tylko się zaśmiali i gestem
ręki pokazali, że możemy iść. Pech chciał, że właśnie włączyli wolny kawałek.
Nigdy nie czułam się pewnie w tańcu, a co dopiero teraz. On objął mnie talii, a
ja oplotłam rękami jego kark. Pozwoliłam się prowadzić. Przez cały czas
utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy. Dotarło do mnie, że podobał mi się coraz
bardziej i coraz lepiej się dogadywaliśmy. Znów pomyślałam, że mogłabym się w
nim zakochać, gdybyśmy tylko poznali się w innych okolicznościach. Naprawdę
mogłabym tonąć w tych oczach i nie wołałabym o pomoc, były stanowczo zbyt
magnetyczne. To wręcz niemożliwe, że jeszcze się nie całowaliśmy, przecież
udajemy parę. Boże… o czym ja w ogóle myślę…
- Rumienisz się – stwierdził cicho. Gdyby
muzyka nie była tak głośna, to pewnie by szeptał.
- Chyba żartujesz – odparłam zawstydzona.
- Nie żartuję. Powinienem zrobić ci teraz
zdjęcie. – Uśmiechnął się szeroko. – O czym myślisz? – zapytał wciąż tym cichym
głosem.
- Chyba o niczym…
- Nie można myśleć o niczym. Zawsze o czymś
się myśli, nawet jeśli myśli się o niczym, to i tak się myśli…
- Dobra. Uznajmy, że myślę już o końcu tej
imprezy. Marzę tylko o tym, żeby położyć się spać.
- Aż tak cię nudzę?
- Ty nie, ale nigdy nie lubiłam tego typu
wydarzeń. – Niemal bezwiednie pogładziłam go po policzku. – Przepraszam –
mruknęłam, zabierając dłoń.
- To nic złego, po prostu wczuwasz się w
rolę.
W rolę. Mam taką nadzieję, że po prostu się
w nią wczuwam.
- Chyba wszyscy cię tu polubili… -
powiedziałam i spojrzałam w jego ciemne oczy.
Spuścił wzrok i zaśmiał się cicho. Nawet w
tym świetle widać było, że się rumieni..
- Nawet moi rodzice, a oni raczej nigdy nie
popierali moich wyborów. Będzie im przykro, gdy dowiedzą się, że nie jesteśmy
razem…
Nie odzywał się przez chwilę. W tym czasie
wsłuchałam się w muzykę. Tańczyliśmy powoli, do rytmu. Oparłam głowę na jego
ramieniu. To już chyba nie była tylko gra, bo zrobiłam to całkiem swobodnie. To
głupie, ale w jego ramionach czułam się naprawdę bezpiecznie. Było tak jakbyśmy
znali się przynajmniej kilka dobrych miesięcy, a nie tylko kilka marnych i
krótkich dni. To, że tak się czułam, było wręcz niedorzeczne. Niedorzeczne,
głupie i dziecinne.
W
pomieszczeniu zrobiło się jeszcze ciemniej, choć już przed chwilą panował co
najmniej półmrok. Oboje milczeliśmy. Niby jest to najłatwiejszym rozwiązaniem,
ale jednak są takie momenty, gdy słowa same cisną się na usta, a ty tak
naprawdę nie chcesz trzymać ich w sobie, ale po prostu nie możesz ich
wypowiedzieć. Kompletny nonsens, ale to się zdarza.
- Myślisz, że ktoś coś podejrzewa? –
Zapytałam w końcu przerywając tę ciszę. Nawet nie zauważyłam, że zmienił się
utwór. Ten również był wolny.
- Bardzo w to wątpię – odparł lekko się
uśmiechając. Jego głos był naprawdę kojący. W tym świetle prawie nie widziałam
jego twarzy.
- To dobrze – odrzekłam z ulgą. – Myślałam, że będzie
trudniej.
- O wiele trudniej… Ja myślałem, że będę
bardziej spięty.
- Myślałam też, że ludzie będą częściej nas
o coś pytać.
- Może już skończmy z tym myśleniem? –
zapytał i zmniejszył odległość, która dzieliła nasze twarze.
- Sam mówiłeś, że nie można…
Nawet nie dał mi szansy dokończyć. Zawsze
mógłby mi przerywać w ten sposób… Po prostu zawsze. Było niemal tak magiczne
jak podczas pierwszego pocałunku w życiu. Możliwe, że przesadzam. Możliwe, ale
czy to w ogóle ważne? Ważne, że wyszło to zupełnie naturalnie. W tym zachowaniu
nie było nic sztucznego i trochę mnie to przerażało.
- Może już wrócimy na nasze miejsca? –
zapytałam, lekko przygryzając dolną wargę.
- To chyba dobry pomysł.
Poczekaliśmy do końca piosenki, a później
dyskretnie zeszliśmy z parkietu. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć i w ogóle
jak zacząć. On chyba też czuł się trochę niezręcznie.
Minęły kolejne trzy godziny. W tym czasie
rozmawialiśmy z innymi gośćmi i ten czas jakoś zleciał. Na całe szczęście to
była już sama końcówka wesela. Ludzie powoli się rozchodzili, a w tym także my.
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi, którzy jeszcze zostali. Moja mama „dyskretnie”
powiedziała mi, żebym trzymała się Doojoona, bo drugiego takiego chłopaka nie
znajdę. Fakt, był miły, szarmancki, dobrze wychowany, zabawny i mogłabym tak
dalej wymieniać, a na dodatek jeszcze przystojny. Gdy to usłyszał tylko lekko
się zarumienił i nic nie powiedział. Przemknęliśmy szybko do wyjścia, żeby już
na nikogo się nie natknąć. Pomógł mi ubrać kurtkę i jeszcze otworzył przede mną
drzwi. Naprawdę, czego chcieć więcej? Miał wszystko, co powinien mieć
wymarzony facet.
W
samochodzie znów zapadła głucha cisza. Ciężko zacząć rozmowę z kimś kogo tak
naprawdę się nie zna, ale wcześniej to po prostu jakoś się udawało. Już skończyły
nam się opracowane tematy, a na dodatek byliśmy sami, więc nie musieliśmy
udawać. Jednak coraz bardziej docierało do mnie, że to udawanie mi się podobało
i mogłabym tak ciągle. W tej grze ewidentnie nie chodziło o taki skutek. Trochę
nieśmiało spojrzałam w jego stronę. Włosy miał w całkowitym nieładzie, ale to
stało się podczas drogi do auta. Wina wiatru i tyle. Odwróciłam wzrok i oparłam
głowę o szybę. Zamknęłam oczy, ale starałam się nie zasnąć. Próbowałam nie
myśleć o tym wieczorze i nocy. Najgorsze było, że nasze spotkanie się kończyło,
a z nim zapewne również nasza znajomość. Teoretycznie nic nie stało na drodze do ponownego zobaczenia się, ale
jednak w praktyce wyglądało to odrobinę inaczej. Przecież od początku
nastawialiśmy się po prostu na jedno wydarzenie, nie rozmawialiśmy o tym, czy
będziemy kontynuować naszą znajomość. Zgaduję, że żadne z nas o tym nie
pomyślało. Autentycznie bałam się, że to już koniec. Nie powinnam się tak czuć.
Z czego to mogło wynikać? Nie był nikim dla mnie ważnym, a czułam zupełnie
odwrotnie. Może to przez moje wcześniejsze rozstanie? Może podświadomie
szukałam pocieszenia, bo choć mówiłam, że to zerwanie mnie nie załamało, to
jednak nie było bezbolesne. Gdy złość puściła, dużo bardziej odczułam jego skutki,
a Doojoon po prostu odwracał moją uwagę od tego. Teraz wszystko miało wrócić do
normy i właśnie to było straszne. Nie chciałam zamykać się w domu i w sobie z
powodu złamanego serca. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego zerwaliśmy. Przez te
parę dni po prostu potrafiłam zająć myśli czymś innym niż mój były, ale teraz
to wszystko wracało, bo resztki irytacji i gniewu puściły. Wyprostowałam się
tylko po to, aby po chwili zrezygnowana i zmęczona mocniej wcisnąć się w fotel.
Mogłabym w nim zniknąć tak, jak mogłabym zakochać się w chłopaku siedzącym za
kierownicą. Czyli po prostu nie mogłam.
Zatrzymał się pod swoim domem. Gdy zapytałam
dlaczego, powiedział, że chce mnie odprowadzić tak normalnie, na pieszo.
Szczerze mówiąc, mi też to odpowiadało. Niech ta fikcja trwa, tak długo jak
tylko się da. Chciałam odłożyć ból na później.
- Wiesz, nawet udała im się ta impreza –
rzucił, gdy wysiedliśmy z samochodu.
- To chyba dobrze – odparłam, wbijając
wzrok w ziemię.
- Wszystko w porządku?
- Jest okay.
- Coś się stało? – zapytał tym zatroskanym
głosem.
- Nie, naprawdę – powiedziałam tak
spokojnie jak tylko umiałam.
- ____, przecież widzę… - Po tych słowach się zatrzymał, a ja zrobiłam
to samo.
Spojrzałam na niego trochę zagubiona. Moje
uczucia co do niego zmieniały się co chwilę. To nie za nim tęskniłam i nie jego
potrzebowałam. Był tylko chwilową fascynacją, która znikała. Westchnęłam cicho
i odwróciłam wzrok. Chciałam móc się w nim zakochać, nawet jeśli byłoby to fatalnym
błędem, to mogłabym się łudzić, że kiedyś będziemy razem. Niestety nie mogę.
- Może ja dalej pójdę sama, znam drogę.
Dziękuję, że byłeś na tym weselu ze mną.
- Odprowadzę cię…
- Nie trzeba i tak straciłeś już dużo czasu.
– Panowanie nad głosem wychodziło mi coraz gorzej.
Musiałam już iść. Uśmiechnęłam się do niego
blado i ruszyłam w swoją stronę. Miałam wrażenie, że stał w miejscu, ale
brakowało mi odwagi, żeby spojrzeć się za siebie.
Po
paru minutach byłam w domu. Zamknęłam drzwi na klucz i zdjęłam obcasy. Wcześniej
byłam zmęczona, ale teraz wiedziałam, że nie zasnę. Wypiłam szklankę wody, a
później wróciłam do salonu. Nie zapaliłam światła. Po prostu położyłam się na
kanapie i schowałam twarz w poduszce. Dobrze, że była ciemna, bo w innym wypadku
makijaż, który spływał po mojej twarzy, na pewno by ją pobrudził. Był moment, w
którym po prostu wzięłam do ręki telefon, bo chciałam zadzwonić do mojego byłego
i zapytać go dlaczego tak postąpił, ale jednak zrezygnowałam, bo to nic by nie
dało.
Minęła kolejna godzina. Powoli zaczynałam
zasypiać, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. W
pierwszym momencie mnie oślepił. Była czwarta w nocy. Wstałam i szybko
przeszłam do łazienki. Gdy zmywałam resztki makijażu, który i tak cały spłynął,
po mieszkaniu rozeszło się ciche pukanie do drzwi. Wytarłam twarz ręcznikiem i
poszłam je otworzyć. Już wcześniej wiedziałam, kogo za nimi zobaczę.
- Doojoon, co tu robisz?
- Nie wyglądałaś zbyt dobrze, gdy
odchodziłaś – odparł zmieszany i spojrzał na moje ręce. – Bałem się, że coś ci
się stanie.
- Nie przesadzaj. – Chciałam zaprosić go do
domu, ale te słowa nie mogły przejść mi przez gardło.
- Może mógłbym ci jakoś pomóc?
- Ale wszystko jest w porządku. – Nie wiem,
kogo próbowałam przekonać.
Nagle mnie pocałował, a ja nawet nie
próbowałam go odepchnąć. Postąpiłam wręcz przeciwnie, bo odwzajemniłam ten
pocałunek.
- Spotkamy się jeszcze? – zapytał, opierając
swoje czoło o moje. Musiał się przy tym pochylać.
- Sama nie wiem… - odparłam z zamkniętymi
oczami.
- Może jutro?
- Jutro czy jeszcze dzisiaj? Jest czwarta…
- zaczęłam szeptem, bo wiedziałam, że jeśli powiem coś głośniej, to od razu
załamie mi się głos.
- Jutro. W tej kawiarni?
- Nie wiem, chyba nie mogę.
- Dlaczego? – zapytał i złapał mnie za
rękę.
Otworzyłam oczy i od razu natknęłam się na
jego wpatrzone w moje. Mówiłam, że mogłabym w nich tonąć i to było prawdą.
Mówiłam, ze mogłabym się w nim zakochać, ale co do tego nie jestem już taka
pewna.
- Joonie… - To zdrobnienie wyszło mi raczej
nieumyślnie.
- Nikt tak jeszcze na mnie nie mówił. –
Uśmiechnął się lekko. - ____, posłuchaj, myślę, że dobrze się dogadujemy i nie
powinniśmy tak po prostu się rozstawać. Polubiłem cię.
- Ja też cię lubię. Zastanowię się co do
tego spotkania, dobrze?
- Dobrze. Jakby co to zadzwoń.
Odsunął się trochę i pocałował mnie w
czoło.
- Dobranoc.
Bezgłośnie odpowiedziałam mu to samo i gdy
się odwracał, zamknęłam drzwi. Mógł być moim lekarstwem, ale nie chciałam, żeby
stał się zastępcą mojego byłego. Przecież nim nie był. Był kimś innym, nie
chciałam by był zastępcą. Może kiedyś coś między nami będzie, ale najpierw
muszę zdobyć się na odwagę, żeby się z nim spotkać. Niby to nic trudnego.
Wzięłam telefon ze stolika i napisałam do niego wiadomość. Jutro wypijemy razem
kawę…
Genialne. Mów co chcesz, ale mi się strasznie podoba ten scenariusz. Nie wiem, co tu jeszcze napisać. Po prostu super. Życzę dużo weny.
OdpowiedzUsuńJako wielka fanka Doojoona, którego jest Ultimate, muszę przyznać, że się postarałaś. Nie spodziewałam się tak perfekcyjnego przedstawienia go.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się czy nie czytasz mi w myślach bo ostatnio w moim życiu stała sie podobna sytuacja, mam tu na myśli udawanie związku. I na moje nieszczęście poczułam coś czego nie powinnam w sumie, i nie wiem z jakimi relacjami ten chłopak do mnie podchodzi. Przez moją historię, Twoja strasznie mnie poruszyła.
Świetny one shot, pozdrawiam
Boże, jakie ja mam zaległości w twoich scenariuszach ㅠ.ㅠ
OdpowiedzUsuńDziękuję za Dujuna. Scenariusz jest świetny. Taki trochę niewinny <3