15.02.2015

Baekhyun - Zostaniesz?


Scenariusz dla Lili Han.

 Wpatrywałam się uparcie w płomienie buchające za szybą kominka. Może niesłusznie go oskarżyłam? Mogłam ugryźć się w język, przecież to były tylko przypuszczenia. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy. Opadłam na oparcie kanapy. Gorący kubek, który trzymałam, niemal parzył moje dłonie, ale mimo to go nie odłożyłam. Dlaczego? Sama nie wiem. Może wszystko stało się dla mnie obojętne? Tak, chyba o to chodzi. Ta sytuacja, która nas rozdzieliła, z jednej strony była komiczna, ale z drugiej…  Szkoda słów. Powinnam do niego zadzwonić, ale czy w ogóle będzie chciał ze mną rozmawiać…  Ja na jego miejscu bym nie chciała.

 Upiłam łyk kawy i przeniosłam wzrok na komórkę leżącą na stoliku. Milczała już od parunastu dni. To było naprawdę nieznośne, bo mogłam odezwać się jako pierwsza, ale nie miałam siły, żeby to zrobić. Po prostu się bałam. Odłożyłam kubek i sięgnęłam po telefon. Drżącymi palcami wybrałam jego numer. Kiedyś rozmawialiśmy kilka razy dziennie, a teraz… Dopiero pierwszy sygnał, a łzy już cisnęły mi się do oczu, drugi sygnał i już chciałam się rozłączać, trzeci sygnał, czwarty, piąty i narastająca niepewność. Nie odebrał. Rzuciłam komórkę na drugi koniec kanapy i schowałam twarz w poduszce. Przecież wiedziałam, że tak będzie. Najgorsze było to, że nie mogłam nikomu się wyżalić, nawet mojemu bratu, nawet mojej przyjaciółce, po prostu nikomu. Po chwili po pomieszczeniu zaczął się rozchodzić dźwięk dzwonka do drzwi. Podniosłam głowę i wierzchem dłoni wytarłam łzy z policzków. Poszłam otworzyć te przeklęte drzwi, a po drodze potknęłam się jeszcze o buty, które zostawiłam obok kanapy. W momencie, w którym je otworzyłam, zorientowałam się, że cały makijaż pewnie spływa mi po twarzy. Od razu usłyszałam znajomy, niski głos, ale niestety nie ten, za którym tęskniłam.
- Cześć Chanyeol. Co tu robisz? – Starałam się brzmieć normalnie, ale jaki to miało sens… Musiałby być ślepy, żeby nie zobaczyć w jakim jestem stanie.
- ____, co się stało? – Zapytał zmartwiony i pochylił się, żeby spojrzeć mi w oczy.
- Nic, to nic takiego.
- Przestań bredzić i lepiej wejdźmy do środka, bo się przeziębisz.
Wpuściłam go, ale niechętnie. Rozsiadł się w fotelu i najwyraźniej czekał na wyjaśnienia, ale szczerze mówiąc nie obchodziło mnie to. Poszłam do kuchni i nalałam sobie szklankę wody. Wypiłam ją od razu. Miałam wrażenie, że smakowała gorzej niż zwykle, ale to było tylko złudzenie.
- Powiesz mi w końcu o co chodzi?
- O nic nie chodzi, już mówiłam – Wróciłam do salonu i oparłam się plecami o ścianę.
-____, wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć, prawda? – Zapytał poważnym tonem, a to nie było do niego podobne.
- Wiem, ale to naprawdę nic takiego. Zwykłe problemy i zmartwienia, wszyscy je mają, ty także. – Zmierzyłam go wzrokiem, bo właśnie przypomniała mi się sytuacja, która miała miejsce miesiąc temu.
Tylko machnął ręką na mój argument.
- Jeśli będziesz chciała o tym pogadać, to zawsze jestem pod ręką.
- Ty nie chciałeś ze mną rozmawiać na ten temat…
- Ale to była zupełnie inna sytuacja – uciął stanowczo i wstał.  – Jakby co dzwoń.
Nie odprowadziłam brata do drzwi, przecież znał drogę. Westchnęłam ciężko i spojrzałam na swoje dłonie. Niemal mogłam poczuć ten ukochany przeze mnie dotyk, niemal mogłam go zobaczyć. Przecież znałam tego chłopaka na pamięć, jak to wszystko mogło się tak skończyć? Czy to naprawdę miał być nasz koniec? Czy właśnie tak miał wyglądać? Nie, na pewno nie. Zadzwoniłam do niego jeszcze raz, ale znów nie odebrał. Ta bezsilność, którą czuje się w takich momentach jest czymś strasznym, mogłabym go nawet błagać, żeby wrócił, bo przez te wszystkie dni nie myślałam o niczym innym, ale nie było mi dane nawet z nim porozmawiać. Znów wbiłam niewidzące spojrzenie w kominek. Nigdy nie sądziłam, że odejście jednej osoby może aż tak mnie załamać. Może zachowuję się głupio i dziecinnie, ale z uczuciami się nie dyskutuje. Nigdy nie sądziłam, że tak łatwo mogę się w kimś zakochać. Tak łatwo i tak mocno.
  Mijały kolejne dni, tygodnie, a w końcu minął prawie rok, znów była zima. Dzwoniłam do niego codziennie, ale ani razu nie odebrał. Powinnam już odpuścić, widocznie nie chciał mieć ze mną nic wspólnego, ale przecież go kochałam. Nie mogłam normalnie spać i myśleć. To było bez sensu, bo wcale nie chciałam się tak czuć, chciałam żeby było jak dawniej, ale każdy by tego chciał. Dzisiaj znów przyszedł do mnie Chanyeol, niestety zauważył, że z dnia na dzień było ze mną coraz gorzej i teraz odwiedzał mnie częściej.
-____ - chwycił mnie za ramiona i lekko mną potrząsnął – musisz się ocknąć.
- Dlaczego on mnie zostawił?
- Zostawił nas wszystkich. Byłaś tylko jego koleżanką, a tak ci ciężko. Pomyśl jak ja i reszta chłopaków się czujemy, przyjaźniliśmy się z nim.
Spojrzałam w oczy brata. Martwił się o mnie, ale nie wiedział jak jego wypowiedź mnie zabolała. Tylko koleżanką? Niewiarygodne ile cierpienia mogą nieść za sobą zaledwie dwa zwykłe słowa. Po chwili obraz przed moimi oczami się rozmazał, a raczej zamazał. Łzy powoli spływały po moich policzkach.
- Nic nie rozumiesz.
- O co chodzi?
- Nie byłam tylko jego koleżanką.
-____, może faktycznie się przyjaźniliście, a ja tego nie zauważyłem, ale to nie powód by…
- Byliśmy parą – przerwałam mu niemal bezgłośnie.
- Skrzywdził cię? – Zapytał natychmiast.
- Co? Baekhyun? Nie… Nie zrobiły mi nic złego.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?
- Bo nie pozwoliłbyś nam przebywać w jednym pokoju – odparłam piskliwie.
Zarumienił się lekko.
- Nie przesadzaj, przecież… - zaczął trochę zakłopotany.
- Ale tak właśnie by było.
- Może masz trochę racji.
- Wiesz jak ja się czuję? Ja go nadal kocham, choć minęło już tak wiele czasu. Dlaczego? Dlaczego on mi to zrobił? – Wybuchnęłam szlochem, musiałam dać w końcu upust moim emocjom. Było ich już tak dużo.
-____, posłuchaj…
- Nie, nie będę cię słuchać. Muszę się przejść.
Gdy tylko mnie puścił, minęłam go bez słowa. Ubrałam buty i kurtkę, choć nawet gdybym wyszła w bluzie na taki mróz, to on niczym nie dorównałby chłodowi, który nosiłam w sercu. Już od dawna marzłam, nawet latem.
 Przechadzałam się uliczkami, którymi kiedyś chodziłam z Baekhyunem. Zniknął, ale czułam jakby nadal tu był. Wszystko do mnie wracało. Jeden z naszych pierwszych pocałunków był na ławce, którą właśnie zdążyłam minąć. Zawsze tak dobrze nam się rozmawiało, potrafił mnie rozśmieszyć bez względu na okoliczności. Do mojej głowy brutalnie wdarło się jedno ze wspomnień.
– Hej, co ty, płaczesz? – Zapytał głaskając mnie po policzku.
- Nie, wydaje ci się.
- Przecież widzę. Co się stało?
- Nic takiego, po prostu jedna sprawa od paru dni nie daje mi spokoju.
- Powiedz mi.
- Nie…
- Powiedz, bo będę nazywał cię dzidzią.
- Co? Dlaczego?
- Bo płaczesz i nic nie mówisz – odparł z niby poważną miną, ale coś mu nie wyszło, bo w kącikach jego ust czaił się uśmiech.
- Nie jestem dzidzią…
- To mi to udowodnij.
- Jeśli ci powiem, to nie będziesz się do mnie odzywać.
- Co ty gadasz? Nie mógłbym z tobą nie rozmawiać, nie wytrzymałbym nawet jednego dnia.
Oparłam się plecami o ścianę, a on przysunął się bliżej mnie.
- Bo chodzi o to, że… Nie, nie mogę. – Odwróciłam głowę.
- Możesz, wszystko możesz. – Chwycił mój podbródek i zmusił mnie, żebym spojrzała w jego oczu. Teraz wcale nie było mi łatwiej. Były takie łagodne, takie ciepłe i piękne. Gdyby ktoś kiedyś zapytał mnie, co chciałbym zobaczyć przed śmiercią, to odparłabym, że oczy tego zabawnego chłopaka.
- Wiesz, Baekhyun… Myślę, że jesteś dla mnie bardzo ważny.
- Ty też jesteś dla mnie bardzo ważna, ale widzę, że to jeszcze nie koniec. Mów, przecież nie gryzę. – Uśmiechnął się słodko, zbyt słodko. Miękły mi kolana.
- Ważniejszy niż myślisz…
- Czytasz mi w myślach?
- Nie, ale…
- Ale? – Zapytał przybliżając swoją twarz do mojej. Oparł się rękoma o ścianę. - ____?
Wzięłam głęboki oddech i spróbowałam mu to wyznać.
- Chyba cię kocham…
- To dlaczego płaczesz?
- Bo ciągle gadasz o tej dziewczynie! – To zdanie wydarło się z moich ust zanim zdążyłam je zatrzymać, ale chłopak tylko pobłażliwie pokiwał głową.
- Ona nie istnieje.
- Co? – Spytałam zszokowana.
- Chciałem zobaczyć czy będziesz zazdrosna.
- Jak mogłeś? Ty świnio – powiedziałam oburzona.
- Bez takich wyzwisk, okay? Nie sądziłem, że tyle czasu zajmie ci powiedzenie tego.
- Czego? Że jesteś świnią?
Skrzywił się odrobinę.
- Przecież wiesz o czym mówię. Wiesz, ja chyba też się w tobie zakochałem.
Nawet nie zdążyłam otrząsnąć się z tego co właśnie powiedział, bo naparł na moje usta swoimi. Odwzajemniłam ten pocałunek, bo jak inaczej mogłam postąpić…”
Potrząsnęłam głową, dał mi stanowczo za wiele wspomnień i emocji. To wszystko naprawdę nie miało sensu. Przecież Baekhyun nie był jednym z tych, którzy rozkochują w sobie dziewczyny, a później znikają. Cholera, znamy się od dziecka. Nie zrobiłby tego. Chciałam w to wierzyć, wierzyłam w to, ale czy to faktycznie było prawdą. Gdybym go teraz spotkała, to nawrzeszczałabym na niego i dała mu w twarz z liścia, wcale nie rzuciłabym mu się na szyje, wcale… Miałam już dość, po prostu dość.
- Tęsknię za tobą… - powiedziałam siadając na śniegu.
Już tak długo nie było go przy mnie. Brakowało mi go tak bardzo. Zrobiłabym wszystko, naprawdę wszystko, żeby cofnąć czas i go zatrzymać. Tęskniłam za jego oczami i spojrzeniem, za uśmiechem, którym zwykł mnie obdarowywać, za jego głosem i śmiechem, za jego dotykiem, za tym jak mnie przytulał, nikt inny tak nie umiał. Po prostu tęskniłam za całą jego osobą. Można zniknąć na rok i kiedyś wrócić? Raczej nie, więc dlaczego się łudzę?
 Wstałam i otrzepałam się ze śniegu. Wróciłam do domu. Chanyeola już tam nie było i dobrze. Może danie mu zapasowych kluczy było dobrym pomysłem. Trzasnęłam drzwiami, miałam wrażenie, że mogłabym przewrócić się tutaj, na środku salonu i leżeć tak, zwijając się z bólu albo w bezruchu patrząc w sufit. Nic by to nie zmieniło. Z całej siły kopnęłam w poduszkę leżącą na podłodze. Przeleciała przez cały pokój, uderzyła w ścianę i miękko upadła na ziemię. Zdążyłam zdjąć buty i kurtkę, gdy po pomieszczeniu rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Otworzyłam je z rozmachem. Moje serce od razu przyspieszyło. Zamrugałam zszokowana, przecież to nie mogło się stać. Stał tam, stał uśmiechając się promiennie, zupełnie jakby nic się nie stało. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Cześć, ____.
Nieraz próbowałam sobie przypomnieć, jak dokładnie brzmiał jego głos. Miałam wrażenie, że nie słyszałam go od paru lat. Po tym wszystkim po prostu przychodzisz do mnie i się ze mną witasz? Chciałam to powiedzieć, ale nie mogłam wydusić z siebie żadnego dźwięku. Zakręciło mi się w głowie. Czy ja właśnie leciałam w jego ramiona? Tak nienaturalnie, upadałam. Złapał mnie i pomógł utrzymać się na nogach. Objął mnie talii i przytulił. Powinnam go odepchnąć i powiedzieć jak cierpiałam przez ten czas, ale tylko powinnam, nie musiałam. Zaczął nami delikatnie kołysać i cicho nucił jakąś piosenkę.
- Mam tylko jedno pytanie…  - zaczęłam cicho.
- Proszę, mów.
- Dlaczego?
Odwrócił wzrok od moich oczu, ale po chwili znów się w nie wpatrywał.
- Bo jestem idiotą i chciałem wszystko przemyśleć.
- I zajęło ci to cały rok? – Drżącą dłonią dotknęłam jego ciemnych włosów.
Jedynie pokiwał twierdząco głową.
- Nie tęskniłeś? Nie chciałeś wrócić?
- Chciałem, ale nie wiedziałem czy mi wybaczysz.
- Masz rację, jesteś idiotą. Czekałam tu na ciebie, choć nie było łatwo.
- Przepraszam. Kwiaty dotarły? – Zapytał z nadzieją.
- Jakie kwiaty?
- Te które wysłałem ci na urodziny.
- Dostałam jakiś bukiet, ale nie wiedziałam, że jest od ciebie…
- Nie mogłaś wiedzieć – uśmiechnął się pobłażliwie. – Szczerze mówiąc, to bałem się, że jak przyjdę, to mnie pobijesz.
- Mogę to zrobić jeśli chcesz.
- Chyba  jednak podziękuję…
- Na pewno?
- Na pewno, wejdźmy do domu, dobrze?
Wyplątałam się z jego objęć i poszłam pierwsza. Zamknął drzwi. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie, tak po prostu, nadal nie wierzyłam, że tu jest. Nic się nie zmienił.
- Dzwoniłam do ciebie. Mogłeś odebrać.
- Wiem, jestem głupi. Chciałem, ale myślałem, że powinniśmy zrobić sobie przerwę – odparł nieśmiało.
- I zrobiliśmy – skwitowałam.
-____, jeśli chcesz, to mogę sobie pójść. Nie będę ci się narzucał, wystarczy jedno twoje słowo.
- Dopiero wróciłeś i już uciekasz? Naprawdę musisz mnie nienawidzić… - powiedziałam cicho.
- Co? Ja ciebie? Przecież cię kocham – wydukał zakłopotany.
Nie mogłam zapanować nad tym co zrobiłam. Podeszłam do niego i pociągnęłam za przód jego bluzki. Pocałowałam go, tak po prostu. Patrzył na mnie odrobinę zdziwiony, ale wyraźnie ucieszony, mogłabym nawet rzec, że szczęśliwy. Jego eye smile był po prostu cudowny. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Nagle usłyszałam klaskanie. Spojrzałam w stronę, z której dochodziło. Chłopak po krótkiej chwili też podążył tam wzrokiem.
- Myślałam, że już wyszedłeś… - rzuciłam obojętnie i zamiast odsunąć się od Baekhyuna, przysunęłam się do niego jeszcze bardziej.
- No widzisz, ja myślałem, że nie macie ze sobą kontaktu…
- Bo nie mieliśmy – odpowiedzieliśmy równo.
- Jaka zgodność. – Zamilkł na chwilę. – Nawet słodko ze sobą wyglądacie. Teraz zrobię wam zdjęcie – powiedział rozradowany i wyciągnął komórkę z kieszeni.
- Co? – Zdążyłam tylko tyle powiedzieć zanim poraził nas fleszem. – Chanyeol, ogarnij się…
- Świetnie wyszło. Wysyłamy. – Uśmiechnął się szeroko.
- Do kogo? – Zapytał chłopak, do którego się przytulałam.
- Do reszty naszej paczki, oczywiście. Na pewno się ucieszą, jak dowiedzą się, że wróciłeś. Ogólnie to mamy sobie do porozmawiania – zmierzył nas wzrokiem.
- Możesz już iść, nie?
- Nie.
Zirytowana przewróciłam oczami, a chłopcy tylko się uśmiechnęli.
- Baekhyun , moja siostra to moja siostra, ale jak mogłeś zostawić mnie. No jak? Przecież jesteśmy kumplami.
Niższy jedynie roześmiał się w odpowiedzi. Oparł głowę na moim ramieniu i coś powiedział, ale nic nie zrozumiałam. To brzmiało bardziej jak mruczenie. Rozczochrałam mu włosy. Spojrzał na mnie spod ciemnych brwi. Próbował wyglądać groźnie, ale tylko mnie tym rozbawił. W zemście za to, że się z niego śmiałam, kilka razy dźgnął mnie lekko w brzuch, ale zadziałało to zupełnie odwrotnie, bo śmiałam się jeszcze głośniej. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Chciałam iść je otworzyć, ale w momencie, w którym się odwróciłam, chłopak przytulił się do moich pleców.
- Baek puść mnie…
- Nie, już nigdy cię nie puszczę. Nie oddam cię nikomu…
- Hej, hej, ale te sprawy to dopiero po ślubie. Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy – powiedział Chanyeol mijając nas.
Wciągnęłam powietrze do płuc tak gwałtownie, że aż się nim zakrztusiłam. Musiałam odkaszlnąć, a Baekhyun aż zaniemówił. Po chwili w moim mieszkaniu zrobiło się o wiele głośniej. Zero prywatności, naprawdę. Przyszli, dopiero zacznie się jazda… Całe szczęście, że nie wszyscy, tylko Junmyeon, Jongdae, Yixing i Jongin. Zawsze, gdy przychodzili, bałam się, że rozniosą mi dom. Właśnie tak się zachowywali. Wszyscy bardzo serdecznie przywitali się z moim chłopakiem, jakby nie patrzeć to nigdy nie zerwaliśmy. Odsunęłam się trochę od nich. Zaszyłam się w kuchni i usiadłam na blacie. Monotonnie machałam nogami w rytm wskazówek zegara. Zamknęłam oczy i przypomniałam sobie, jak jeszcze przed godziną zamartwiałam się, czy jeszcze kiedykolwiek go zobaczę. Bezsens. Miałam ochotę zaśmiać się z samej siebie. Tak ślepo czekałam, ale proszę, opłaciło się, a przynajmniej mam taką nadzieję. Usłyszałam kroki, spojrzałam najpierw na podłogę, a dopiero później podniosłam wzrok. Uśmiechnęłam się spokojnie, tamując tym samym łzy, które znów chciały popłynąć. Jego ciemnobrązowe włosy były w całkowitym nieładzie, teraz pasowały do niego idealnie, a na dodatek świetnie komponowały się z jasną cerą.
- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? – Zapytał cicho i podszedł bliżej. Ostrożnie stawiał kroki, zupełnie jakby szedł po kruchym szkle, może właśnie tak się czuł.
- Myślisz, że mogłabym zapomnieć?
- Po prostu pytam czy pamiętasz…  Miałaś wtedy na sobie sukienkę, chyba białą.
- Różową, a nie białą – odparłam krzywiąc się trochę.
- Na pewno? Mi się wydaję, że białą…
- Ona na pewno była różowa. Jestem tego pewna.
Spojrzał na mnie podejrzliwie i bez słowa usiadł obok na blacie.
- Może masz rację. Jeśli chodzi o nasze rozstanie, to chyba powinniśmy…
- Nie chcę o tym rozmawiać, nie chcę się kłócić. Nie dzisiaj.
- Ani jutro?
- Ani pojutrze – odparłam patrząc mu głęboko w oczy.
- Dobrze.
- Ty chyba miałeś ubraną koszulę w kratę i czarne dżinsy…
- Kiedy? – Zapytał zaskoczony.
- Jak się poznaliśmy, głupku. Wyglądałeś wtedy tak… seksownie – powiedziałam przygryzając dolną wargę.
Chłopak spłonął rumieńcem i zaśmiał się nerwowo. Później zapadła chwila niby niezręcznej ciszy, ale jakoś tego nie odczułam.
- Miałem wtedy tylko dziesięć lat… - zaczął nieśmiało.
- Ja miałam siedem i co?
- To ty jesteś tak młoda? – Zapytał podnosząc prawą brew do góry.
- Myślałeś, że ile lat jestem młodsza?
- Myślałem, że jesteś starsza. No wiesz, Noona, nie?
- CO? Gdybym piła teraz wodę to bym cię opluła. Przecież nie wyglądam starzej od ciebie.
- Czy ja wiem…
- Baekhyun!
- Tylko żartowałem. – Uśmiechnął się niewinnie. – Wiem ile masz lat.
Pocałował mnie w policzek, a później chwycił moją dłoń w swoją i ją uścisnął. Zaczął bawić się moimi włosami. Był przy tym wszystkim taki delikatny i czuły.
- Pamiętasz jak popisywałeś się przede mną hapkido?
- Nie popisywałem się. Po prostu pokazywałem ci, że jakby co to będę mógł cię obronić – odpowiedział naburmuszony.
- Lepiej tego nie testujmy.
- Nie wierzysz we mnie?
- Wierzę na słowo.
- Tu jesteście! Wszędzie was szukam, no… - zaczął zdyszany Jongin.
- Startowałeś w maratonie, że taki czerwony jesteś? – Zapytałam zirytowana, tym że nam przerwał.
Minęła dłuższa chwila zanim ponownie się odezwał.
- Chodźcie nasza zakochana paro, gwiazdy nie mogą tak znikać z przyjęcia.
Nie czekał na nas, tylko wyszedł. Spojrzałam na mojego chłopak trochę zaniepokojona. Mówiłam mu tym: „Oni i ich pomysły”. Westchnęliśmy w tym samym momencie i ruszyliśmy w stronę  salonu. Nadal trzymał mnie za rękę. Czułam się tak jak kiedyś, ale ile to będzie trwało? Jaką mam pewność, że nie wywinie mi więcej takiego numeru? Żadną, pozostaje mi tylko wierzyć mu na słowo. Mój salon już nie przypominał mojego salonu… Wszędzie leżały balonu, a na większości napisane było: „Baekhyun + ____ = Mamy was na oku” i inne takie rzeczy. Wszyscy chłopcy uśmiechali się głupkowato, a ja tylko zastanawiałam się, skąd wzięli tyle balonów i jak udało im się nadmuchać je w tak krótkim czasie. Drugie co rzuciło mi się w oczy to stół pełen jedzenia.
- Chcieliśmy zrobić wam kolację przy świecach, ale Chanyeol powiedział, że lepiej nie, bo byśmy musieli wyjść i nie wiedzielibyśmy, co byście później robili – oznajmił Junmyeon, uśmiechając się wymownie.
- Co ty bredzisz? Przecież nic takiego nie mówiłem – odparł mój brat oburzony.
- Ale…
- Nieważne, to i tak bardzo miłe z waszej strony. – Postanowiłam zapobiec tej sprzeczce, która wisiała w powietrzu.
- Widzicie, mówiłem, że jej się spodoba – wypalił po chwili Yixing.
- Ty mówiłeś? Ja mówiłem! – Zdenerwował się Jongin.
No i się zaczęło. Kłócili się jak w przedszkolu, a co gorsza dołączył do nich Jongdae i Yeol. Tylko najstarszy z nich próbował uspokoić towarzystwo. Akurat nie zwracali na nas uwagi, więc pociągnęłam Baekhyuna za rękę i wyszliśmy z mieszkania. Po cichu ubraliśmy buty, chciał wziąć jeszcze kurtkę, ale słychać było, że zamęt w salonie cichnie, więc wypchnęłam go za drzwi.
- Rozchorujemy się.
- Najwyżej – powiedziałam obojętnie. – Lepiej stąd chodźmy, bo zaraz zorientują się, że nas nie ma.
- Gdzie chcesz iść?
- Daleko od nich. Czy to w ogóle ważne?
Uśmiechnął się ciepło i pokiwał przecząco głową. Mogłam przeczytać to z jego oczu: „Ważne jest tylko to, żebyśmy byli razem”. Możliwe, że tylko ubzdurałam sobie, że właśnie to próbował mi przekazać bez używania słów. Ruszyliśmy przed siebie. Objął mnie ramieniem i zaczął wyjaśniać, dlaczego zniknął, ale szczerze mówiąc w tej chwili to nie było ważne, było wręcz irytujące, więc dość skutecznie zakończyłam ten temat. Patrzenie jak się rumieni było naprawdę zabawne. Przez całą drogę się śmialiśmy, a przez to ludzie patrzyli na nas dziwnie nieprzychylnie, ale jaki sens jest w przejmowaniu się tym, co myślą inni? Byliśmy po prostu szczęśliwi. Czy to takie złe?
 Po jakiejś godzinie wędrówki dotarliśmy do miejsca, w którym jeszcze nigdy nie byłam. Staliśmy na szczycie jakiejś górki, nie była zbyt wysoka, ale w miarę stroma. Usiedliśmy na jej brzegu, widok był naprawdę śliczny. Wszystko wydawało się być takie małe. Położyłam głowę na jego ramieniu i odetchnęłam głęboko. Dzisiaj wiatr był prawie nieodczuwalny.
- Tęskniłam za tobą…
- Ja za tobą też, ____.
- Dlaczego mam wrażenie, że coś jest nie w porządku?
- Sam nie wiem – pogłaskał mnie po policzku – ale jest już dobrze.
- Zostaniesz? – Zapytałam patrząc mu w oczy.
- Oczywiście, że tak – odparł całkowicie szczerze.
Tak jakoś wyszło, że zaczęliśmy się ze sobą droczyć i ześlizgnęliśmy się z samej góry, sturlaliśmy się. Upadliśmy tak niefortunnie, że Baekhyun mnie przygniatał.
- Zejdź ze mnie, bo się uduszę – wyjąkałam z trudem.
- Przecież nie jestem aż taki ciężki – powiedział, podnosząc się szybko.
- Aż taki nie, ale piórkiem też nie jesteś.
Wstałam i zaczęłam otrzepywać się ze śniegu.
- Mogę ci pomóc…

Spojrzałam na niego podejrzliwie, chciałam coś powiedzieć, ale właśnie w tym momencie kichnęłam. Najpierw się śmiał, bo uznał, że zabawnie kicham, ale później zmartwiony zamówił taksówkę. Wolałam iść na pieszo, ale się uparł. Na samą myśl, co mnie czeka w mieszkaniu, miałam ochotę zemdleć i tak sobie spokojnie poleżeć. Chyba nie będzie tak źle. Ewentualnie mój brat będzie wypytywał mnie, co robiliśmy. Właśnie, dlatego wcześniej o niczym mu nie mówiłam. Baekhyun przez cały czas trzymał mnie za rękę, zupełnie jakby bał się, że ucieknę… 


Ehh początek to tylko narzekanie bohaterki, a później są prawie same nudne dialogi -.- Co ja mogę o tym powiedzieć? Przyznam, że przedłużałam ten scenariusz jak tylko mogłam, ale i tak wyszedł o niczym. Ogólnie jakoś tak kijowo... do przeczytania i zapomnienia... Taki troszkę męczący jest. Powinnam coś napisać o tej sytuacji, która rozdzieliła Baeka i bohaterkę, ale chyba nietrudno domyślić się, że chodzi o jakąś inną dziewczynę i przypuszczenie zdrady czy coś w tym stylu. Moja scenariuszowa wena chyba naprawdę mnie nie lubi :( Generalnie, to zrobię sobie reklamę, jakby co to tutaj jest LINK do tego nowego bloga, na razie jest tylko króciutki prolog, ale już powoli zaczynam pisać pierwszy rozdział.
Emm no... Przepraszam was za to badziewie, oby następnym razem było lepiej. Hwaiting dla mnie,,,

6 komentarzy:

  1. Mi się podoba.. Jest słodziutki! *-*
    Wcale się nie ciągnie.. powiedziałabym, że taki brak rozbudowanej fabuły, jest miłą i przyjemną odmianą ^-^
    Bardzo dziękuję i weny! :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest po prostu przepiękny >^·^< · Cały czas gdy Go czytałam miałam uśmiech na twarzy. Dałaś kawał dobrej roboty. Życzę Ci dobrej weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozpoczęło się naprawdę intrygująco. Myślę sobie: ciekawe, co Ci takiego Baek zrobiłam... I nie ukrywam, że chciałam się dowiedzieć :( Ten scenariusz nie był Twoim najlepszym, jak również nie najgorszym. Bywają złe dni, więc nie przejmuj się. Masz tutaj ludzi, którzy wspierają Cię całym sercem i zawsze będą wyczekiwać następnego scenariusza. Trening czyni mistrza, nie poddawaj się! :)
    Troszkę się zawiodłam, bo stać Cię na więcej i wszyscy dobrze o tym wiemy! :D
    Sorka, że wprowadziłam tu trochę krytyki, ale lubię mówić to, co leży mi na sercu... Nie znoszę kłamać :( Mam nadzieję, że nie obrazisz się za to, bo uwielbiam Twoją twórczość i chyba bym się załamała, gdyby ta wredna wena Cię opuściła!! Kochana, pisz, wymyślaj kolejne cudeńka, czekam na nie z niecierpliwością. Całuski i pozdrowienia!! :* :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co przepraszać, prawda jest tutaj mile widziana :) Krytyka jest potrzebna, dlatego sama też na wszelki wypadek wypominam sobie niedociągnięcia XD Wiem, że nie wyszło najlepiej. Chyba mam nawyk nie dokańczania niektórych wątków, bo to nie pierwszy raz... Wydaje mi się, że moją lepszą stroną są dramaty albo scenariusze, które pod nie podchodzą niż te wesołe albo słodkie, stąd też dobry początek, a reszta już gorsza.
      Będę pracować, żeby było lepiej i mam nadzieję, że już niedługo będzie widać jakieś postępy. Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Faktycznie masz rację, dramaty wychodzą Ci niesamowicie :) Zależy kto co lubi i w czym się lepiej czuje.
      Nie pozostało mi nic innego jak życzyć weny i wszystkiego dobrego, czekam na kolejne scenario! :D

      Usuń
  4. Ah, zakochałam się w tym scenariuszu! ~ życzę weny. ^^
    Zapraszamy również na naszego bloga, jeśli miałabyś jakieś życzenia, bądź też pomysły na scenariusze, opowiadania, zapraszamy do nas! ^^
    Kyo Mi & Soo Ji
    Koreanskiemarzenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń