Scenariusz dla Zhang Tucii.
-
Przejdź się po budynku, żeby mniej więcej wiedzieć gdzie co jest i czy ci się
tu podoba, a później dopełnimy formalności.
- Dobrze, proszę Pani. – Odparłam lekko
zdziwiona.
Liczyłam na to, że ona mnie oprowadzi, a
wręcz byłam tego pewna.
Zaczynając od początku to właśnie
znajdowałam się w szkole tańca, do
której planowałam się zapisać. Posłuchałam młodej brunetki i udałam się na
zwiedzanie. W duchu modliłam się, żeby żadna grupa nie miała teraz zajęć, bo
gdybym im przeszkodziła to byłaby to trochę niezręczna sytuacja.
Szłam jasnym korytarzem i chwytałam za klamki
każdych napotkanych drzwi, a do otwartych pomieszczeń wchodziłam. W ten sposób
zobaczyłam już parę sal, choć niektóre były zamknięte. Z moim szczęściem
musiałam trafić gdzieś gdzie nie powinno mnie być. No i trafiłam.
Słyszałam
plusk wody i donośne śmiechy, a mimo to nie zawróciłam. Byłam po prostu ciekawa
co jest dalej i ta ciekawość mnie zgubiła. Nagle znalazłam się między rzędem
szafek, a co gorsza na przeciwko grupy chłopaków. Niektórzy byli już całkowicie
ubrani inni w samych spodniach, a jeden w… ręczniku? Tak, wokół pasa zawiązany
miał śnieżnobiały ręcznik, który dość ciekawie kontrastował z jego opaloną
skórą.
Patrzyli na mnie i głupio się szczerzyli,
wszyscy oprócz tego w ręczniku, on stał tyłem do mnie.
- Zgubiłaś się, koleżanko? – Zapytał jeden
z nich rozbawiony.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Mogłabym
teraz tak po prostu sobie iść, ale wyszłoby na to, że się ich boję lub coś w
tym stylu.
- Nieśmiała jesteś? – Zapytał kolejny.
- Jaja sobie robicie czy co? Przecież żadne
dziewczyny tu nie wchodzą. – Powiedział ten najciemniejszy.
- To się odwróć i zobacz. – Odpowiedziała
reszta chórkiem.
Wykonał polecenie kolegów i się odwrócił.
Mimowolnie zbadałam go wzrokiem. Był przystojny, nie mogłam napatrzeć się na
jego oczy, później na usta, a na koniec na… brzuch. Nie dość, że przystojny to
jeszcze dobrze zbudowany.
Zauważył, że mu się przyglądam. Moje policzki
zrobiły się delikatnie czerwone.
- Nie widziałem cię tu wcześniej. Jesteś
nowa? – Zapytał na kompletnym luzie jakbyśmy znali się minimum kilka miesięcy.
- Ne(tak). – Odparłam zawstydzona. – Znaczy
jeszcze nie jestem, bo jeszcze się nie zapisałam.
- A masz zamiar? – Zapytał obojętnie.
- Nie wiem.
Czułam
na sobie ich ciekawskie spojrzenia. Miałam ochotę stamtąd uciec, ale nie
mogłam. Najbardziej spodobał mi się ten brunet, z którym przez chwilę
rozmawiałam. Jeśli rozmową można nazwać wymianę czterech zdań to naprawdę z nim
rozmawiałam.
- To ja już pójdę. – Wymamrotałam po jakimś
czasie.
- To do zobaczenia. – Chłopak w ręczniku
puścił do mnie oczko.
Ruszyłam w stronę wyjścia. Nagle
przypomniało mi się, że mogłabym o coś zapytać. Odwróciłam się napięcie, a w
tym samym momencie spadł mu ręcznik. Nawet się nie zaczerwienił, a ja
wyglądałam teraz jak burak. Dobrze, że chociaż się zasłonił.
- Stęskniłaś się za nami? – Zapytał któryś
z nich.
- Eee… To ja jednak już pójdę…
- Jak chcesz, nam nie przeszkadzasz. –
Odezwał się znowu inny.
Skierowałam
się do wyjścia potykając się o własne nogi, mało brakowało, a bym się
przewróciła. Wtedy dopiero mieliby ubaw. Albo tam było gorąco albo mi zrobiło
się gorąco z powodu tych wrażeń. Musiałam się czegoś napić. Na szczęście na
korytarzu stało wiele automatów, a ja akurat miałam przy sobie drobne. Kupiłam
butelkę wody mineralnej i szybko wypiłam połowę.
Odpuściłam sobie zwiedzanie na dziś. Wahałam
się czy się tu zapisać czy może nie, ale w końcu zdecydowałam, że jednak tak. Wróciłam
do Pani siedzącej w sekretariacie. Uniosła wzrok znad okularów i spojrzała na
mnie zaciekawiona. Pewnie nadal byłam czerwona.
- Coś się stało? – Zapytała prawie
zmartwiona.
- Nie, nie, wszystko w porządku. –
Odpowiedziałam szybko.
- I co, zdecydowałaś się?
- Tak. Jakie papiery mam podpisać?
- Nie tylko ty, ale też twoi rodzice. -
Powiedziała podając mi plik kartek. – Weź je i jeśli będziesz miała czas to
najlepiej jutro przynieś, a wtedy ustalimy, do której grupy cię zapisać.
Wszystko jasne?
- Tak, oczywiście.
Zaczęłam czytać dokumenty i wyszłam z
budynku. Jak na złość musiałam jeszcze wpaść na tego chłopaka. Odbiłam się od
niego jak piłeczka i wylądowałam na ziemi, a papiery znalazły się obok, każdy z
innej strony.
- No, no chyba ją do ciebie ciągnie. – Ktoś
zażartował, a reszta się zaśmiała.
- A co, zazdrościsz, że nie do ciebie? –
Rzucił oschle. – Nic ci nie jest? – Zwrócił się do mnie.
- Nie, chyba nie.
Podał mi rękę i pomógł wstać, a następnie
pozbierał kartki i mi je podał. Gdy nasze dłonie się zetknęły znów poczułam się
niezręcznie. To było trochę dziwne, przecież w ogóle go nie znałam, nawet mnie
nie zauroczył. Prawda, podobał mi się, ale której dziewczynie mógłby się nie
spodobać… Wyglądał jakby ktoś wyciął go z jakiejś gazety i to nie pierwszej
lepszej gazety. Prawdą jest też to, że czułam się niezręcznie w jego
towarzystwie, ale to przez to, że go nie znałam. Zauroczenie lub miłość od
pierwszego wejrzenia? Nie tym razem.
Podziękowałam
mu pospiesznie, schowałam papiery do torby i wyminęłam jego kolegów, a może
przyjaciół, nie wiem. Szłam szybko, nienaturalnie szybko. Wyglądało to jakbym
przed nimi, a może tylko przed nim, uciekała. Zwolnij, rozluźnij się,
podpowiadał głos w mojej głowie. Chciałam posłuchać, ale to wcale nie było
takie łatwe. Słyszałam ich kroki za mną. Miałam nadzieję, że się nie potknę, bo
to było niestety bardzo prawdopodobne. Korciło mnie, żeby spojrzeć do tyłu, bo
to wcale nie musiała być grupka chłopaków, ale się nie odważyłam. Wzięłam
głęboki oddech i dopiero po chwili wypuściłam powietrze z ust. Ten mały czyn
sprawił mi dziwną i niespodziewaną ulgę, ale to chyba dobrze. Na skrzyżowaniu
skręciłam w prawo i wtedy obejrzałam się za siebie i… dostrzegłam tylko jakieś
kobiety. Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło, musiało to zabawnie wyglądać.
W
domu dałam rodzicom do podpisania te wszystkie dokumenty, a sam poszłam do
swojego pokoju. Czas mijał mi jakoś strasznie wolno. Nagle przypomniało mi się,
że nie odrobiłam zadań domowych. Poszukałam odpowiednich książek i zeszytów, a
następnie zabrałam się do pracy. Nie zajęło mi to długo. Jutro dopiero środa.
Mógłby być już piątek.
Po
lekcjach od razu udałam się do tej drugiej szkoły, tym razem tańca. W sekretariacie
siedziała znów ta sama kobieta. Nawet mnie to ucieszyło. Miło było w nieznanym
miejscu zobaczyć chociaż kogoś odrobinę znajomego. Podałam jej plik kartek.
Wszystkie sprawdziła, a następnie włożyła do jakiejś teczki.
- Zajęcia odbywają się trzy razy w
tygodniu. Najpierw trafisz do grupy dla początkujących, a gdy będziemy już
wiedzieli co potrafisz być może cię przeniesiemy, a teraz powiedz mi w jakich
godzinach dysponujesz wolnym czasem.
Ustaliłyśmy wszystkie szczegóły, wypytała
mnie o jeszcze kilka rzeczy i wywnioskowała, że trafię do grupy trzeciej.
Powiedziała, że ostatnio mają wielu początkujących i ci najczęściej idą właśnie
do tej grupy. Pierwszą lekcję będę miała w czwartek, czyli jutro, kolejną w w
sobotę, a następną we wtorek i tak co tydzień, a przynajmniej na razie. Nie
byłam pewna czy przypadkiem nie trafię do grupy z tym chłopakiem, w końcu
wczoraj był wtorek, a ja go spotkałam, więc ten dzień się zgadzał. Oby to był
jednak zwykły zbieg okoliczności. Dzisiaj go nie zauważyłam, ale jutro wszystko
się okaże.
Następnego
dnia od razu pokierowano mnie do damskiej szatni. O dziwo dziewczyny powitały
mnie bardzo dobrze, nie spodziewałam się tego. Przebrałam się, a rzeczy
wrzuciłam do szafki, która została mi wcześniej przydzielona. Ogólnie to były
tylko dwie szatnie, ale za to naprawdę duże i podzielone na sektory. Każda
grupa miała swój kącik od reszty z dwóch stron oddzielony szafkami, z jednej
strony znajdowała się po prostu ściana, a tej ostatniej nic nie zakrywało,
którędyś trzeba było tu wchodzić.
Po
przebraniu się podążyłam za resztą do sali, w której miałyśmy ćwiczyć. Na
początku musiałam się wszystkim przedstawić i to była dość krępująca sytuacja,
ale z zadowoleniem doszłam do wniosku, że tego chłopaka tam nie było. Kamień
spadł mi z serca, bo znając życie walnęłabym go torbą, przydeptała albo
potrąciła rowerem gdybym akurat na nim jechała. Może ukradłabym samochód wracając
z napadu na bank i na pewno zamiast przejechać niezauważona to bym go
przejechała. Kit, że nie mam prawa jazdy, taka sytuacja tym bardziej mogłaby
się wydarzyć. Aktualnie nie miałam za bardzo czasu na napady, kradzieże itp.,
ale może kiedyś jak nie będę miała zajęcia to się skuszę, żeby sprawdzić czy ten
gość nagle wybiegnie na drogę.
Później zaczęła się lekcja. Nie działo się tam
nic wartego opisania. Tańca nie da się dokładnie opisać. Można go zobaczyć i
poczuć, ale nie da się przelać na papier całego jego uroku. Tak samo jak nie da
się w pełni trafnie opisać pocałunku. Można próbować, ale tej magii po prostu
nie da się wyjaśnić.
Tego
dnia nie stało się nic niezwykłego, być może to nawet dobry znak.
Zanim się obejrzałam była już sobota, a moje
myśli nadal były spokojne.Wszystko wróciło do normy. Niestety wszystko co dobre
z czasem się kończy. W tym przypadku też tak było, choć zmiana na samym
początku mnie ucieszyła. Na początku…
Otóż
po miesiącu nauki okazało się, że bardzo szybko się uczę i robię niesamowite
postępy, więc padła decyzja przeniesienia mnie. Ucieszyła się, bo to oznaczało
ciekawsze i trudniejsze zajęcia. Jaka ta radość była krótka… Przeniosłam swoje
rzeczy do wolnej szafki w przedziale grupy numer sześć. Okazało się, ze rozkład
zajęć jest bardzo podobny, zmieniły się tylko godziny. Cieszyłam się aż do
pierwszych zajęć z nowymi ludźmi. Po pierwsze atmosfera nie była taka przyjazna
jak w poprzedniej grupie, dało się tu wyczuć rywalizację, a po drugie on też tu
był. Od razu wróciłam do myśli, że mogę przypadkiem mu coś zrobić. Zauważyłam,
że miał duże powodzenie u dziewczyn i te widząć jak do mnie podchodzi od razu
zwęszyły we mnie wroga, a może nawet konkurencje, ale mi nie chodziło o tego
chłopaka. Po prostu chciałam rozwijać swoją pasję, a one już zdążyły mnie
skreślić. Świetnie, po prostu bosko.
No
właśnie, podszedł do mnie. Odwróciłam się od niego niemal natychmiast. Do mojej
głowy wdarło się wspomnienie jego spadającego ręcznika. Zdławiłam śmiech, który
miał ogromną ochotę wydobyć się z mojego gardła.
- Cześć. Znowu się spotykamy. Przypadek? –
Prawie szeptał mi do ucha.
- Tak. – Odpowiedziałam szybko, Szczerze
mówiąc to bez zastanowienia.
- Czyżby? Ja nie byłbym tego taki pewien. –
Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej i odrobinę pochylił, a przez to czułam
jego ciepły oddech na moim prawym policzku. – Twoje włosy ładnie pachną.
- Słucham? – Zapytałam zdziwiona i
odruchowo spojrzałam mu w twarz, a
dokładniej w oczy.
Dopiero teraz zorientowałam się jak bardzo
był blisko. Niewiele brakowało abyśmy zetknęli się nosami. Zrobiło mi się
gorąco.
- Powiedziałem, że twoje włosy ładnie
pachną. – Uśmiechnął się łobuzersko.
- Ymm dzięki. – Nie potrafiłam nic więcej
wydukać.
- Ależ nie ma za co. Jakiego szamponu
używasz?
Na szczęście nauczycielka w końcu przyszła.
Chyba pierwszy pierwszy raz ucieszyłam się tak bardzo na widok osoby siedzącej
w tym fachu. Chłopak niemal natychmiast się odsunął, ale nadal był obok mnie, a
przez to nie potrafiłam się skupić. Próbowałam, ale nie potrafiłam. Nie
nadążałam za resztą i wydawało mi się, że on stale się na mnie patrzy. Byłam
chodzącym, a w tej chwili raczej tańczącym kłębkiem nerwów. Uczucie gorąca nie
minęło. Zastanawiałam się czy jestem czerwona czy może jednak nie. Podczas
krótkiej przerwy na napicie się i złapanie oddechu nikt do mnie nie podszedł,
nie przywitał się. Wszyscy oprócz mnie mieli jakieś towarzystwo, a ten chłopak
największe. Przerwa nie była długa, ale nie aż na tyle krótka bym nie
zrozumiała, że z nikim tu nie nawiążę kontaktu.
Chyba wiadomo, że po przerwie tańczyliśmy
dalej, a raczej uczyliśmy się nowych rzeczy. W szatni też nikt się do mnie nie
odzywał. Wyszłam stamtąd tak szybko jak to tylko było możliwe. Na całe
szczęście po drodze do domu nikogo nie zabiłam torbą ani łokciem. To już
kompletnie zepsułoby mi humor. Wchodząc do mieszkania powiedziałam coś czego
nikt się nie spodziewał.
- Mamo, mogłabyś mnie wypisać z tej szkoły?
- Ale przecież ci się tam podobało. –
Powiedziała zdziwiona.
- No właśnie, podobało, ale już mi się nie
podoba. To jak?
- Nie wypiszę cię stamtąd.
- Co? Dlaczego?
- Bo to bardzo dużo formalności, a lepszej
szkoły nie znajdziesz.
- Ale…
- Nie ma żadnego „ale”. – Przerwała mi
stanowczo.
Zdenerwowana poszłam do swojego pokoju.
Na
kolejnych zajęciach nie było tak źle. Nawet nie zwrócił na mnie uwagi, nie
wspominając już o reszcie, która chyba nie wiedziała o moim istnieniu. Jakoś to
przetrwałam tak samo jak złośliwe docinki w szatni. Miałam ochotę się odgryźć,
ale uznałam, że nie będę zniżać się do ich poziomu. Po miesiącu zdążyłam się
nawet przyzwyczaić do tej ich ignorancji i niechęci, ale wszystko ma swoje granice.
Na
jednej lekcji nauczycielka mnie pochwaliła, więc jedna z tych zazdrośnic
postanowiła mnie ukarać. Nieważne jak niedorzecznie to brzmi. Była za mną i w
którymś momencie podłożyła mi nogę. Oczywiście zahaczyłam o nią i upadłam, ale wcześniej
przy okazji ustawiłam stopę pod jakimś dziwnym kątem. Teraz leżałam na ziemi i
trzymałam się za bolącą lewą kostkę.
- Nie ma to jak wywalić się tylko po to by
zwrócić na siebie uwagę, co? – Rzucił ktoś szyderczo.
Zacisnęłam szczęki z dwóch powodów, żeby
powstrzymać łzy gromadzące się w kącikach oczu i żeby nie powiedzieć czegoś
niewłaściwego. Ku mojemu zdziwieniu pierwszego kucającego obok mnie zobaczyłam
go. Chciał coś powiedzieć, ale do akcji wkroczyła nauczycielka.
- Gdzie cię boli? – Zapytała od razu.
- Kostka.
- Możesz wstać?
- Nie wiem.
Podniosłam się, ale gdy tylko oparłam
ciężar ciała na lewej nodze, poczułam przeszywający ból. Niemal jęknęłam.
- Powinnaś iść do pielęgniarki.
- Chyba będę musiała tam doskoczyć…
- Jongin, stoisz tu blisko, zajmij się
koleżanką.
- Dobrze, proszę Pani. – Odpowiedział tak
szybko, że uznałam, że bez namysłu.
Zarzucił sobie moją rękę na kark i chwycił
mnie w tali. On powoli szedł, a ja skakałam na jednej nodze. Dopiero
zrozumiałam, że tak naprawdę to już znam jego imię. Uśmiechnęłam się odrobinę.
Właśnie znaleźliśmy się na korytarzu.
- Bardzo boli? – W jego głosie wyczułam
nutkę zmartwienia.
- Trochę.
- Jak to się stało?
- Nie wiem. – Skłamałam.
Nic nie powiedział. Żałowałam, że nie
mogłam spojrzeć mu w twarz. Po chwili byliśmy pod gabinetem pielęgniarki.
Zapukał i otworzył drzwi. Za biurkiem siedziała kobieta w średnim wieku i w
okularach. Spojrzała na nas groźnie. Chyba miała pretensje, że zakłócamy jej
spokój, żeby w końcu trochę popracowała.
- Posadź ją tam. – Powiedziała ostrym tonem
i wskazała leżankę.
Z jego pomocą udało mi się jakoś na nią
wgramolić.
- To ja już pójdę. Nie będę przeszkadzał.
- Słucham? Zostań, możesz się przydać. –
Odparła zdenerwowana.
Jongin stanął przy drzwiach i oparł się o
nie plecami. Nie uśmiechał się, coś go dręczyło. Rozglądał się po
pomieszczeniu, a ja dyskretnie go obserwowałam. Nie był zbyt zadowolony, że
musi tu siedzieć. Szczerze mówiąc to mu
się nie dziwiłam, chociażby dlatego, że piguła była nieznośna i złośliwa.
Wypytała mnie co się stało, co mnie boli, a później mnie zbadała i stwierdziła,
że to tylko zwichnięcie, ale przez jakiś czas powinnam oszczędzać tę nogę, a co
za tym idzie, powinnam na razie odpuścić treningi. Zbyt wesoła informacja to nie była, ale mogło
być gorzej. Pielęgniarka zapytała czy mam jak wrócić i czy trzeba dzwonić po
rodziców. Powiedziałam, że dam sobie radę. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony.
Chciał podejść i pomóc mi zejść z tej leżanki, ale nim się zorientował to ja
już stałam na ziemi. Wyskoczyłam z gabinetu, a on wyszedł za mną i zamknął
drzwi.
- Poczekaj, pomogę ci.
- Nie ma takiej potrzeby. Wróć na lekcje.
- Aniyo(nie). Jeśli ci się coś po drodze stanie to będę
miał wyrzuty sumienia.
- Ale ja naprawdę dam sobie radę.
Spojrzał na mnie podejrzliwie, ale nic nie
powiedział.
- No idź, a ja idę do szatni.
Wyminęłam go, choć trochę mi to zajęło.
Jednak najpierw poszłam powiedzieć nauczycielce co wykryła pielęgniarka. Przy
okazji upewniłam się, że chłopak zostanie w sali. Na koniec dostrzegłam, że był
wyraźnie przybity.
Po
przebraniu się i wzięciu torby wyszłam z szatni i oczywiście musiało się coś
stać. Nie, nie złamałam niczego ani nie skręciłam sobie karku. Tak tragicznie
nie było. Mogłam się domyślić, że nie da mi spokoju. Na ławce w korytarzu
siedział Jongin. Niemal zamarłam trzymając klamkę. Dopiero po chwili mnie
zauważył i od razu się uśmiechnął. Ku mojemu zaskoczeniu był już przebrany.
- Jesteś. Już myślałem, że się nie
doczekam. – Powiedział to w taki sposób jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi.
Podszedł do mnie.
- Co ty tu robisz?
- Odprowadzam cię do domu. Daj mi torbę. –
Wyciągnął do mnie rękę.
- Co? Nie potrzebuje twojej pomocy. –
Powiedziałam stanowczo.
- Oj nie zgrywaj się już. Daj mi ją i
jeszcze rękę.
Chyba nie wiedział jak to zabrzmiało, ale
ja wiedziałam. Zrozumiał dopiero wtedy gdy zobaczył moją minę.
- Nie o to mi chodziło… - Podrapał się w
tył głowy. – No wiesz…Po prostu oprzyj się o mnie tak jak w drodze do tej
wiedźmy.
Cicho się zaśmiałam. Wiedźma to idealne
określenie. Uśmiechnął się wyraźnie zadowolony. Podałam mu torbę, a on zarzucił
ją sobie przez ramię. Po chwili wahania przybliżyłam się do niego.
- No śmiało, nie gryzę. – Pochylił się.
- Zerwałeś się z zajęć? – Spytałam
ciekawsko gdy ruszyliśmy.
- Nie do końca. Powiedziałem, że mam coś
ważnego do załatwienia. Tak w ogóle to jestem Kai.
- Kai? A nie Jongin?
- Znaczy… Na imię mam Jongin, ale znajomi
mówią na mnie Kai.
- Szczerze mówiąc to twoje prawdziwe imię
bardziej mi się podoba.
- Naprawdę? – Zapytał lekko zaskoczony.
- Tak. Ja jestem…
-____. Wiem. Przedstawiałaś się.
- Faktycznie. Kompletnie zapomniałam.
Resztę drogi pokonaliśmy w milczeniu.
Zastanawiałam się o czym myślał i co myślał o mnie. To drugie interesowało mnie
jeszcze bardziej niż to pierwsze. Odprowadził mnie pod same drzwi mojego domu.
- Teraz wiem gdzie mieszkasz, ale spokojnie
nie będę cię w nocy straszył.
- Już się cieszyłam… - Powiedziałam udając
zawiedzioną.
- A, co chciałabyś? – Zapytał rozbawiony.
- Cóż… Chyba nie, bo jakby twoje
wielbicielki się o tym dowiedziały to chyba powybijałyby mi okna kamieniami.
- To bardzo możliwe.
Oboje się zaśmialiśmy. Podziękowałam mu,
pożegnaliśmy się, a później zniknęłam w mieszkaniu. Dyskretnie wyjrzałam przez
okno, które znajdowało się obok wejścia i patrzyłam jak chłopak odchodzi.
Rodzice byli bardzo zmartwieni, ale zapewniłam ich, że to nic takiego. Dzięki
tej kontuzji nie musiałam chodzić przez parę dni do szkoły, do tej normalnej i
do tej tanecznej. Najgorsze było to, że później musiałam nadrabiać materiał,
ale o tym później. To akurat nie jest istotne.
W
sobotę odwiedził mnie Kai. Pech, a może raczej szczęście chciało, że moi
rodzice tego dnia pojechali do jakichś swoich znajomych. Udało mi się
dokuśtykać do drzwi, choć zajęło mi to trochę czasu.
- Cześć, jak się czujesz?
- Dob…
- Mogę wejść? – Zapytał przerywając mi.
- Tak, jasne. Rozgość się…
- Jesteś sama w domu?
- Tak, a co?
- Nic, tylko pytam.
Jego zachowanie było trochę niepokojące,
ale go nie skomentowałam. Wiadomo, standardowa formułka typu „Napijesz się
czegoś?”, w odpowiedzi „Nie, dzięki”. Usiedliśmy na kanapie.
- Co się tak szczerzysz? – Zapytałam trochę
zaczepliwie.
- Bo cię widzę. – Odpowiedział niemal
natychmiast.
Poczułam jak moje policzki robią się
czerwone. Gdyby tylko policzki, cała moja twarz zrobiła się czerwona.
- Śmiesznie teraz wyglądasz, wiesz?
- Nie wątpię… - Odpowiedziałam trochę
zażenowana.
- To… Co będziemy robić? – Zapytał i
przeciągnął się, a w ten sposób jego prawe ramię znalazło się na oparciu
kanapy, prawie dotykał nim mojego karku.
- My?
- No tak, my. Chyba mnie teraz nie
wygonisz, nie?
- Chyba nie…
- No właśnie, więc co będziemy robić? –
Zapytał ponownie.
- Nie wiem, a co proponujesz?
- Proponuję to co ty chcesz.
- Może…
- Może, co?
- Nic takiego.
Chciałam powiedzieć, że moglibyśmy gdzieś
iść, ale przypomniało mi się, że nie ruszam się z domu. Spojrzał na mnie
podejrzliwie, a ja po chwili odwróciłam wzrok od jego oczu i przez przypadek
mój wzrok przykuły jego usta. Przez chwilę milczeliśmy.
- To na pewno „nic takiego”?
- Na pewno.
Odchrząknął i znów zaczął mówić.
- Wiesz, że gdy jedna osoba patrzy na usta
drugiej osoby, to podobno chce ją pocałować?
- Co? – Zapytałam odrobinę zmieszana i
wbiłam wzrok w ścianę za chłopakiem.
- Tak słyszałem, ale to pewnie tylko
brednie. – Zrobił niewinną minę.
Odsunęłam się trochę od niego, a wtedy
zabrał rękę z oparcia sofy.
- Może coś obejrzymy? – Zapytał po chwili.
- O tej godzinie chyba nie puszczają
niczego ciekawego.
- Jak nie sprawdzimy to się nie dowiemy.
- Naprawdę chcesz oglądać telewizję? –
Zapytałam trochę zrezygnowana. Liczyłam na jakąś rozmowę, gapić się w telewizor
mogłam sama.
- Zaproponowałbym wyjście gdzieś, ale w…
- W moim stanie to raczej niewskazane, to
chciałeś powiedzieć?
- Dokładnie, skąd wiesz?
- Bo pomyślałam o tym już wcześniej.
Przetarłam oczy dłonią. Byłam zmęczona,
choć nie wstałam dzisiaj jakoś specjalnie wcześnie.
- To może ja pójdę, a ty się zdrzemniesz,
co? – Powiedział wstając.
- Nie, zostań, proszę. – Odpowiedziałam
szybko. Zbyt szybko i ze zbyt wyraźną prośbą w głosie.
Kąciki jego ust powoli uniosły się w górę.
Usiadł z powrotem.
- Skoro chcesz, żebym został to zostanę.
- Zależy czy ty chcesz zostać, możesz iść…
- Ale ja chcę zostać.
- To… to zostań. – Wydukałam zakłopotana.
Roześmiał się na chwilę, a później
złapaliśmy kontakt wzrokowy, ale to też trwało tylko moment.
- Wiesz,____, lubię cię.
- Naprawdę?
- Tak, nie mam powodu by cię nie lubić.
- Twoje koleżanki jakoś mają.
Prychnął widocznie zirytowany.
- To nie są moje koleżanki, okay?
- Ale…
- To, że je znam nie znaczy, że są moimi
koleżankami. Jeśli by tak było to byłyby także TWOIMI koleżankami, a nimi nie
są, prawda?
- No, nie są. Myślałam, że je lubisz.
- Nie lubię, ale nie chcę być niemiły.
Spojrzałam na niego rozbawiona.
- Dobra, masz mnie. Może nie chodzi
dokładnie o to, że nie chcę być niemiły.
- W takim razie, o co chodzi?
- Śmieszy mnie to ich uwielbienie dla mojej
osoby, więc od czasu do czasu z nimi pogadam.
-Nie ładnie bawić się tak czyimiś
uczuciami. – Powiedziałam to w taki sposób jakbym rozmawiała z pięciolatkiem i
pomachałam mu przy tym palcem przed nosem.
- Przepraszam mamusiu, więcej tak nie
zrobię. – Odpowiedział nadal się uśmiechając.
- Nie szczerz się tak, bo przez to wiem, że
kłamiesz.
- Ty tak na poważnie mówiłaś?
Pokiwałam twierdząco głową.
- Ale to one same do mnie lgną. – Oburzył
się.
- To nie reaguj, bo tylko dajesz im złudną
nadzieję.
- Nie daję im żadnych nadziei. – Mówił
coraz głośniej.
- Dajesz.
- Wcale nie., a nawet jeśli to dlaczego
miałbym przestać.
- Właśnie przyznałeś, że się nimi bawisz.
Spojrzał na mnie zdenerwowany.
- Tak w ogóle to co ci do tego? – Zapytał
wręcz agresywnie.
- Nic. – Odpowiedziałam cicho.
Szczerze mówiąc to zwróciłam uwagę na jego
zachowanie, ponieważ nie chciałabym być na miejscu tych dziewczyn. Kiedyś już
spotkało mnie coś podobnego i nie życzę tego nikomu, ale to inna historia.
Bałam się, że Kai bawi się także mną.
- Przepraszam, nie chciałem tak zareagować.
Trochę mnie poniosło.
Jego głos oderwał mnie od przykrych
wspomnień.
-____, wszystko w porządku? – Patrzył na
mnie wyraźnie zmartwiony.
- Tak, a przynajmniej tak mi się wydaję.
- Może chcesz o czymś ze mną porozmawiać?
- Nie, raczej nie.
- Na pewno?
- Na pewno.
Błądziłam wzrokiem po całym salonie. Czułam
jak to wszystko, co spotkało mnie wcale nie tak dawno wraca. Czułam łzy, które
pojawiały się w moich oczach. Zacisnęłam powieki.
- Co się dzieje? – Zadawał coraz więcej
pytań.
- Nic, po prostu rozbolała mnie głowa.
Przez moment myślałam, że słone krople już
płyną po moich policzkach, ale to było tylko złudzenie.
Niemal czułam ten chłodny wiatr, który
towarzyszył rozstaniu z moim byłym. Zastanawiałam się czy przypadkiem nie
zostawiłam otwartego okna, to byłoby do mnie bardzo podobne. Najpierw coś
zrobię, a później o tym nie pamiętam.
- Może się przeziębiłaś? – Kolejne pytanie
padło z jego strony.
- Może.
Teraz żałowałam, że nie pozwoliłam mu wtedy
wyjść. Nie musiałabym martwić się, że przejrzy moje kłamstwa. Nie wszyscy
przystojni chłopcy są idiotami, prawda? Cóż, myślę, że w tej chwili nie znajdę
dobrej odpowiedzi na to pytanie. Zależy ona też od tego kogo tak naprawdę można
nazwać idiotą…
- Dobrze się czujesz?
- Można tak powiedzieć.
Zaryzykowałam i otworzyłam oczy, na
szczęście wszystko wróciło już do normy.
- O czym rozmawialiśmy? – Zapytałam
rozproszona.
- O tym, że zareagowałem trochę za bardzo
impulsywnie.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Spodziewasz się kogoś?
- Nie planowałam żadnego spotkania…
Wstałam i zaczęłam kuśtykać do drzwi.
- Pomóc ci?
- Nie, dam radę, ale dzięki za chęci.
Otworzyłam drzwi. Zanim zdążyłam w ogóle
zobaczyć kto przyszedł już usłyszałam znajomy mi głos.
- No w końcu, już myślałam, że nie ma cię w
domu. Jak noga? Mogę wejść? Muszę powiedzieć ci parę rzeczy. Tak na marginesie
to cześć. – Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. Mówiła tak szybko, że minęła
chwila nim poukładłam sobie to wszystko w głowie.
- Tak, jasne, czuj się jak u siebie i
cześć.
- Nie musisz mi tego mówić, zawsze się tak
u ciebie czuję.
Obie się roześmiałyśmy. Lubiłam w niej to,
że potrafiła mnie rozśmieszyć nawet przez przypadek. Czasami jej reakcje ciężko
było przewidzieć, choć na ogół z nas dwóch to raczej ona była tą spokojniejszą. Wiem, ciężko w to uwierzyć.
- Tylko jest coś o czym ci nie
powiedziałam. – Zaczęłam zakłopotana zamykając za nią drzwi.
- Nie mów mi tylko, że wzięłaś ślub i nawet
mnie na niego nie zaprosiłaś.
- Co? Nie, oczywiście, że nie. Jak mogłabym
cię nie zaprosić?
- Masz rację, to, że mnie nie zaprosiłaś w
tej sytuacji byłoby gorsze niż to w
jakim tak naprawdę wieku wyszłabyś za mąż.
Nadal mówiła szybko i trochę nieskładnie,
byłam pewna, że stało się coś bardzo, ale to bardzo interesującego, ważnego i
zapewne zabawnego.
- To o jaki problem chodzi?
- No wiesz, jest u mnie kolega…
- Kolega, tak?
- Tak…
- Ale kolega czy taki kolega, który nie
jest tylko kolegą, wiesz o co mi chodzi.
- Kolega i tylko kolega.
- Gdzie ten twój kolega jest? Muszę
powiedzieć mu parę słów.
- Jest w salonie.
Ruszyła w tamtą stronę, a ja jak zwykle
dopiero po chwili zorientowałam się co ona zamierza.
- Ale czekaj, nie idź tam.
Pociągnęłam ją za rękaw bluzy.
- Przecież go nie pobiję.
- Nie byłabym tego taka pewna…
- Hej, przecież ja jeszcze nigdy nikogo nie uderzyłam… No… Może jednak ktoś by się znalazł, ale to tylko w obronie własnej.
- Hej, przecież ja jeszcze nigdy nikogo nie uderzyłam… No… Może jednak ktoś by się znalazł, ale to tylko w obronie własnej.
- Mogłybyśmy pogadać później?
- Już rozumiem, chcesz zostać z nim sam na
sam. Wiesz, rozmowa w cztery oczy przy świecach na pewno was do siebie zbliży.
- ----(imię przyjaciółki)! Przy jakich
świecach? Jest środek dnia.
- A jaki to problem zapalić świece w ciągu
dnia? No chyba, że ty potrzebujesz do tego światła księżyca. – Uśmiechnęła się
wyraźnie zadowolona z tego, że udało jej się wyprowadzić mnie z równowagi.
- Zadzwonię do ciebie później, okay?
- Powiedz mi po prostu, że chcesz spędzić
to popołudnie ze swoim nowym chłopakiem, a nie ze swoją przyjaciółką.
Niemal wypchnęłam ją za drzwi. Byłam pewna,
że nie będzie na mnie za to zła, zrozumie.
- Dobra, przecież potrafię sama wyjść.
Gdy była już na zewnątrz a ja zamknęłam
drzwi przypomniało mi się, że czegoś nie powiedziałam. Otworzyłam je i
krzyknęłam:
- On nie jest moim chłopakiem, jasne?
Wróciłam do salonu. Kai patrzył na mnie
rozbawiony.
- Myślałem, że tylko ja mam pokręconych
przyjaciół.
- Widocznie nie tylko ty, ale jak mnie
lepiej poznasz to też uznasz, że jestem pokręcona.
- Chciałbym cię lepiej poznać. –
Odpowiedział po chwili i się uśmiechnął.
Szczerze mówiąc to ten scenariusz zaczęłam pisać już dawno temu, ale w pewnym momencie urwał mi się pomysł i tak wyszło, że dopiero teraz go dodaję. Generalnie to nie planowałam go dzielić, ale uznałam, że nie chcę, żebyście musieli czekać jeszcze jakiś tydzień albo dwa zanim uda mi się dopisać resztę. Niestety pierwsze skojarzenie z Jongin'em, które przychodzi mi do głowy to taniec i tak jakoś wyszło, że ten taniec tu jest. Mówię niestety, bo większość scenariuszy z nim jest właśnie związana z tańcem. Mam zamiar w drugiej części odbiec od tego tematu. Mam nadzieję, że scenariusz nie jest zbyt schematyczny... Myślę, że zdarzało mi się już gorsze rzeczy tu dodawać. Powiem jeszcze, że pomysł ze spadającym ręcznikiem ktoś mi podsunął XD Nie wiem czy kolejny scenariusz, który się pojawi to będzie właśnie druga część, bo niedawno zaczęłam pisać scenariusz z SungJoon'em, ale coś opornie mi to idzie. To do zobaczenia.
Strasznie mi się spodobało ^^ ;D Czekam na kolejną część ;3 ;D
OdpowiedzUsuńHe he he...
OdpowiedzUsuńBoski! Czekam na kolejną część <3
OdpowiedzUsuńGenialne! Czekam na kolejną część XD <3
OdpowiedzUsuńTen scenariusz jest mega ciekawy. To dziwne, ale uważam, że dobra książka mogłaby powstać :3
OdpowiedzUsuńDziękuję za Kaioszka ♥
Hej, jeśli potrzebujesz korektora, jestem chętna do pomocy, GG: 52012166 , Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuń