Scenariusz dla Lili Han.
Huśtałam się nieznacznie na krześle i
rozglądałam po klasie podczas gdy nauczycielka fizyki tłumaczyła komuś co
powinien był zrobić, żeby dobrze rozwiązać zadanie domowe. Jeszcze nie zdążyła
sprawdzić obecności, a ja już bardzo dobrze wiedziałam kogo brakowało. Liczyłam
na to, że jednak jeszcze dzisiaj przyjdzie. Może po prostu zaspał. Po chwili
odwróciłam się twarzą do tablicy. Wzięłam długopis do ręki i zaczęłam notować.
Nagle ktoś mocno zapukał do drzwi, a następnie te się otworzyły. Podniosłam
głowę z nieśmiałym uśmiechem, ale on szybko zniknął z mojej twarzy. W przejściu
stała osoba, na którą czekałam, ale z dodatkiem w postaci gipsu na lewej ręce.
Mimo to szatyn się uśmiechał, choć nie tak pogodnie jak zawsze.
- Dzień dobry Pani. Przepraszam za spóźnienie.
– Powiedział niemal cały w skowronkach, a ja nie miałam pojęcia z czego tak się
cieszył.
- Dzień dobry, siadaj. Co się stało? –
Zapytała odrobinę zdziwiona profesorka.
- Nic takiego. – Odparł odsuwając sobie
krzesło.
Jakimś cudem siedział sam. Dziwne, że żadna
dziewczyna się do niego nie dosiadła. Może dlatego, że dlatego, że po czterech
miesiącach nauki, nie licząc poprzedniego roku, raczej nie wypada zmieniać
miejsca. Musiałam się zmuszać, żeby nie posłać mu chociaż jednego zagubionego i
zmartwionego spojrzenia oraz bladego uśmiechu. Siedział w ostatniej ławce w
środkowym rzędzie, a ja w czwartej – przedostatniej – ławce w rzędzie obok
oczywiście. Wystarczyło odwrócić głowę w tamtym kierunku. Westchnęłam cicho i
przerzuciłam kartkę w zeszycie. Od kiedy przyszedł Jungkook zrobiło się jakoś
głośniej i nie tylko ja to zauważyłam.
- Jak ktoś chce coś powiedzieć to niech
podniesie rękę i oświeci nas wszystkich. Nie ma chętnych? Zacznijcie w końcu
słuchać, bo drugi raz nie powtórzę.
Zrobiło się odrobinę ciszej. Odwróciłam się
niby pod pretekstem wyjrzenia przez okno. Mój obiekt westchnień właśnie sam
pisał po swoim gipsie. Oparłam brodę na prawej dłoni. Po paru sekundach chłopak
zmarszczył brwi i wyjął z piórnika inny marker. Spojrzał w stronę nauczycielki,
a później rozejrzał się po sali. W tej chwili powinnam się odwrócić, ale jakoś
o tym nie pomyślałam. Nasze spojrzenia się spotkały. Gdybym obróciła się teraz,
pomyślałby, że złapał mnie na gorącym uczynku. To prawda, ale nie musiał o tym
wiedzieć. Spuściłam wzrok lekko zażenowana całą tą sytuacją. Zachowywaliśmy się
jak przedszkolaki, które wstydzą się ze sobą porozmawiać, ale to moja wina. To
tylko moja wina.
-____, może ty rozwiążesz to zadanie?
Zaniemówiłam na dźwięk swojego imienia.
Wzięłam podręcznik i podeszłam do tablicy. W momencie gdy wzięłam kredę do ręki
zadzwonił dzwonek na przerwę. Uśmiechnęłam się, bo właśnie uniknęłam jedynki.
- Szczęściara. – Usłyszałam trochę
rozbawiony głos mojej koleżanki z ławki.
- Tylko trochę.
Powoli szłyśmy korytarzem.
- Nie dość, że się na niego gapiłaś to
jeszcze ci się upiekło.
- Nie gapiłam się na niego. No… Może przez
chwilę, ale nikomu ani słowa. Jasne?
- Masz to jak w banku.
To
co było między nim, a mną zepsuło się w wakacje. Znaczy… Ja zepsułam to w
wakacje. W pierwszej klasie liceum zaprzyjaźniliśmy się, chciałam, żeby między
nami nie było niczego więcej, ale on myślał odwrotnie. Gdy zapytał mnie czy
zostanę jego dziewczyną odmówiłam. Nie kochałam go, a przynajmniej wtedy tak mi
się wydawało. Od tamtego pamiętnego dnia nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa.
Tak było lepiej dla nas obojga, na początku, bo teraz już nie. Zrozumiałam jak
bardzo ważną rolę pełnił w moim życiu dopiero niedawno. Brakowało mi go
codziennie, ale nie umiałam zrobić tego pierwszego kroku. Bałam się, że mnie
wyśmieje. Mogło być tak pięknie, ale jak zawsze musiałam coś zepsuć. Najgorsze
było to, że chodziliśmy do jednej klasy i nie sposób było siebie unikać.
Czasami zastanawiałam się czy on też chciałby ze mną porozmawiać i czy byłby w
stanie mnie zrozumieć. Od dzisiaj czasami znaczy ciągle.
Kolejną lekcją była matematyka. Zaczęła się
słabo, bo kartkówką z trzech ostatnich lekcji. Później nauczyciel wołał do
tablicy i niestety stawiał za to oceny. Ogólnie to dzień bardzo mi się dłużył,
zresztą ostatnio cały czas tak było.
W
domu próbowałam się odprężyć i wyciszyć, ale powiedzenie, że mi się to nie
udało to stanowczo za mało. Nadal miałam jego numer telefonu, ale tak czy siak
znałam go na pamięć, więc mogłabym do niego napisać. Już miałam wysłać do niego SMS’a z pytaniem jak się czuje, ale w ostatniej chwili stchórzyłam. Niby nic
trudnego, a jednak. Jedno dotknięcie ekranu dzieliło mnie od tej przełomowej
chwili, ale nie dałam rady. Odłożyłam komórkę na drugi koniec pokoju, żeby mnie
więcej nie kusiła. Nie wiem po raz który dzisiaj zadręczałam się myślami typu
„a co by było gdyby…”.
Kolejnego dnia wcale nie było lepiej. Schemat
się powtarzał. Jedyną różnicą było to, że tym razem uważałam, żeby niczego nie
zauważył. Następnego dnia to samo, kolejnego też, następny tydzień, a nawet
miesiąc minął w ten sposób. Nie było w tym sensu, a ja o tym wiedziałam. Nie
mogłam tak dłużej, postanowiłam, że go przeproszę. Nawet jeśli nie będzie
chciał mnie wysłuchać to spróbuję.
Właśnie kierowałam się pod klasę, w której
miałam mieć lekcje. W myślach ostrożnie dobierałam słowa, które zamierzałam mu
powiedzieć. Chciałam, żeby mi uwierzył, bo nie miałam zamiaru kłamać ani
niczego udawać. Wystarczyło parę głębokich oddechów, żebym poczuła się lepiej.
Skręciłam w prawo. Teraz przed mną rozciągała się ostatnia prosta, jeśli można
to tak nazwać. To co zobaczyłam niemal zwaliło mnie z nóg. Łatwo było się tego
domyślić i sama byłam pewna, że jeśli nie zainterweniuję to stanie się to co
się stało. Spóźniłam się. Po prostu się spóźniłam, nic więcej, naprawdę.
Stanęłam zszokowana na samym środku korytarza. To co działo się na około mnie
kompletnie do mnie nie docierało. Miałam nadzieję, że to tylko koszmar, z
którego się obudzę. Ale ja byłam naiwna… To moje „zawieszenie się” trwało może
kilkanaście sekund, ale wydawało mi się, że minęło o wiele więcej czasu.
Dobrze, że nikt mnie nie zauważył. Ruszyłam dalej starając się nie dać niczego
po sobie poznać. Minęłam ich powstrzymując się resztkami sił, żeby nie rzucić w
tamtą stronę jednego spojrzenia, które powiedziałoby mu wszystko. Znał mnie tak
dobrze, że aż sama tego nie pojmowałam. Najbardziej dobijała mnie świadomość,
że to właśnie ja mogłam być na miejscu tej dziewczyny. Musiało się to stać
akurat dzisiaj gdy chciałam mu wszystko wytłumaczyć, a zresztą pewnie Jungkook
nie chodził z nią od tygodnia albo od wczoraj, więc jakbym szybciej coś zdziała
to i tak niczego by to nie zmieniło.
Wyglądali na zakochanych, a ja czułam się rozbita. Nigdy wcześniej jej
nie widziałam, może była nowa, a może po prostu z innej klasy. Odłożyłam torbę
pod ścianę, do dzwonka zostało jeszcze dziesięć minut.
- Widziałaś? – Zapytała od razu moja
koleżanka.
- Nie, wiesz, nie widziałam. Na chwilę
oślepłam i ich przeoczyłam…
- Spokojnie… Wiem, że…
- Nic nie wiesz. – Przerwałam jej
zdenerwowana.
- Wyluzuj, na niektóre rzeczy nie masz
wpływu.
- Powiedz mi, że ona nie jest nowa i po
prostu chodzi do innej klasy.
- Pytałam już dziewczyn o nią. Mówiły, że
to pierwszoklasistka i chodzi tu od początku roku. – Odparła trochę niepewnie.
- To chyba dobrze, prawda?
- Chyba.
Obie
w tym samym momencie na nich spojrzałyśmy. Ja jako pierwsza odwróciłam wzrok.
Naprawdę nie mogłam na nich patrzeć. Najgorsze było jednak to, że na każdej
przerwie oczywiście musieli stać pod salą, w której my mieliśmy lekcje. Jakby
robili mi to na złość. Oczywiście nie rozmawiałam z nim, nagle kompletnie
straciłam na to ochotę i jakiekolwiek nadzieję, że może jednak między nami jeszcze będzie naprawić. Ten
dzień był chyba jednym z najgorszych dni w moim życiu, bo w końcu to wszystko
zrozumiałam. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak bardzo cieszyłam się z powrotu do
domu. Pierwsze co zrobiłam to wyjęłam karton z pod łóżka. Postawiłam go na
podłodze i usiadłam na przeciwko. Na początku tylko na niego patrzyłam. Nie wiedziałam czy dam radę zrobić to co
zamierzałam. Nie wiedziałam czy nie będę żałować. Myśli kotłowały mi się w
głowie, a ja po prostu chciałam odciąć
się od wspomnień. Czy naprawdę prosiłam o tak wiele? Wydawało mi się, że nie.
Niepewnie przysunęłam karton do siebie i otworzyłam go. Wysypałam jego zawartość
na ziemie. Wspomnienia tylko z roku, ale czułam się jakby były ze mną przez
całe życie. Wzięłam pierwsze zdjęcie do ręki. Lubiliśmy robić sobie zdjęcia,
szczególnie on to lubił. Pamiętałam to wszystko aż za dobrze. To był kwiecień,
a na dworze panował taki upał jakby był to lipiec. Tego dnia nie poszliśmy do
szkoły tylko do miasta. Byłam trochę zestresowana, bo chodzenie na wagary nie
leżało w mojej naturze, a on ciągle powtarzał „Hej, wyluzuj się. Nikt nie urwie
ci głowy jak raz nie będzie cię na zajęciach.”. Faktycznie, nikt nie urwał mi głowy,
ale rodzice nie byli w niebo wzięci. Poprosiliśmy jakąś dziewczynę, żeby
zrobiła nam zdjęcie, a ona wtedy wypaliła, że urocza z nas para. Oboje
zaczęliśmy się śmiać i zapewnialiśmy, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Tia…
Tylko przyjaciółmi, gdyby tak było to nie siedziałabym tu teraz. Sięgnęłam po
kolejną fotkę. Tą sytuację też pamiętałam. Wycieczka szkolna w czerwcu. Przez
przypadek odłączyliśmy się od grupy.
„-
Gdzie my jesteśmy? – Zapytałam zaskoczona.
-
Gdybym tylko wiedział… Gdzie poszła nasza klasa?
Rozejrzałam
się zdezorientowana. Otaczały nas jakieś łąki, jedynie w oddali widać było
dachy domów. Za nami rozciągał się las, z którego wyszliśmy. Chłopak podrapał
się w tył głowy. Wzięłam głęboki oddech, powietrze było tu niemal
nieskazitelnie czyste. W tym miejscu samo oddychanie sprawiało przyjemność.
-
Myślisz, że zaczną nas szukać?
-
Może, a może zostawią nas na pastwę losu.
-
Jungkook, przestań…
-
Tylko żartowałem. Wiesz, lubię sposób w jaki wypowiadasz moje imię. – Szeroko
się uśmiechnął.
- Ale
przecież mówię normalnie. – Odpowiedziałam trochę zdziwiona jego wyznaniem.
-
Może, ale i tak to lubię.
Położył
się na trawie. On był kompletnie odprężony, a ja strasznie zestresowana. Chodziłam
po całym polu nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Wyjęłam telefon z kieszeni, ale
zanim zdążyłam go odblokować, usłyszałam zza pleców jego głos.
- Nie
ma zasięgu, już sprawdzałem.
Westchnęłam
cicho i schowałam komórkę. Usiadłam obok niego, a wtedy on podniósł się do
siadu. Położyłam głowę na jego ramieniu.
- Nie
martw się, znajdą nas, a teraz zróbmy sobie zdjęcie.
- Po
co?
- Na
pamiątkę. Wiesz, możliwe, że nie wrócimy już do domu. Zostawimy ślad dla
kolejnych pokoleń.
-
Jungkook…
- Nie
będę już, przepraszam. Ale fotkę zrobimy, prawda?
- Daj
mi ten aparat.
-
Nie, ja zrobię. Ty nie umiesz.
- Ale
ty zawsze robisz…
- Bo
ty nie umiesz. Uśmiech do kamery.”
Nie znaleźli nas, to my znaleźliśmy ich.
Później wróciliśmy do lasu i wyszliśmy w dobrym miejscu. Wtedy jeszcze nie
wiedziałam o co chodziło mu gdy mówił, że lubi sposób w jaki wypowiadam jego
imię. Wtedy nie, ale teraz już tak. Sięgnęłam po kolejne zdjęcie. Na podłodze
leżało ich jeszcze ze trzydzieści. Oglądałam je i przypominałam sobie wszystkie
te sytuacje. Z każdym kolejnym czułam się coraz gorzej. Czy z nią też miał tyle
wspomnień co ze mną? Czy czuje do niej to samo co kiedyś do mnie? Sama nie
odpowiem sobie na te pytania. Musiałabym zapytać jego, ale tego nie zrobię.
Przerażała mnie myśl, że może już z nim nie porozmawiam, nie zobaczę jego
uśmiechu, który kiedyś był tylko dla mnie i nie będę mogła czytać z jego oczu.
Może gdyby poczekał jeszcze trochę z wyznaniem i pytaniem byłoby inaczej, może
tak jak teraz już bym wiedziała. Przez chwilę wydawało mi się, że słyszę jego
śmiech. Chyba kompletnie mi odbiło. Znów go słyszałam i już wiedziałam skąd dochodził.
Niemal podbiegłam do okna. Szli razem, a on obejmował ją w tali. Widocznie
rozmawiali o czymś bardzo zabawnym, bo co chwilę, któreś z nich wybuchało
niekontrolowanym śmiechem. Jakim prawem musieli przechodzić właśnie tędy? Nie
mogłabym im tego zabronić, ale on dobrze wiedział, że tu mieszkam. Czułam łzy
płynące po moich policzkach. Otarłam je wierzchem dłoni. Spakowałam wszystkie zdjęcia
i pamiątki z powrotem do kartonu. Podniosłam go z podłogi i niemal już łapałam
za klamkę, żeby pójść go wyrzucić, ale jednak się rozmyśliłam. Nie potrafiłam
tego zrobić, jeszcze nie teraz. Numer jego telefonu skasowałam licząc przy
okazji na to, że z czasem wyleci mi on z głowy. Schowałam pudło pod łóżko, może
kiedyś będę miała tyle silnej woli, żeby się go pozbyć. To nie tak, że nagle
zachciało mi się mieć chłopaka lub coś w tym stylu, ja naprawdę za nim
tęskniłam. Zachowywałam się idiotycznie, ale nie potrafiłam zdobyć się na
odwagę, żeby z nim porozmawiać albo chociaż do niego napisać.
Jakąś godzinę później usłyszałam dzwonek do
drzwi. Z przyzwyczajenia od razu poszłam otworzyć. Jak bardzo później
żałowałam, że to właśnie ja chwyciłam za klamkę. Okazało się, że odwiedzili nas
nowi sąsiedzi. Szczęka mi prawie opadła gdy ją rozpoznałam. Przywitałam się z
nią i jej rodziną, a następnie zawołałam rodziców. Niestety zaprosili ich do
środka. Chciałam jakoś się stamtąd ulotnić, ale nie było na to żadnego sposobu.
Musiałam siedzieć z nimi w salonie i robić dobrą minę do złej gry. Oczywiście
moja mama musiała zapytać ją do jakiej szkoły chodzi. Dowiedziałam się, że już
od jakiegoś czasu planowali się tu wprowadzić, dlatego ona wybrała akurat moją
szkołę. Zastanawiałam się czy znała Jungkook’a dopiero od dwóch miesięcy czy
może dłużej. Nie dałam nic po sobie poznać, nie chciałam, żeby wiedziała jak
się teraz okropnie czułam i ile bym oddała, żeby ona nigdy nie pojawiła się w
jego życiu. Prędzej czy później ona i tak się dowie, że chodzę z nim do klasy.
W duchu liczyłam jednak na to, że nic mu nie powie o dzisiejszym spotkaniu.
Myśl, że będzie do niej przychodził, a ja będę tak blisko niego, a jednak tak
daleko całkiem mnie dobijała. Przez cały czas byłam dla niej miła jakby w ogóle
nie interesowały mnie jej sprawy sercowe, które w pewnym sensie miały dużo
wspólnego z moimi. Nonsens. Gdy wyszli od razu poszłam do swojego pokoju.
Miałam już dosyć tego przeklętego dnia, a to dopiero początek tygodnia.
Następnego ranka idąc do szkoły spotkałam ICH. Zwolniłam kroku, żeby nie
musieć przechodzić obok tej zakochanej parki. Mogłam poprosić ją wczoraj, żeby
dała mi swój plan lekcji i powiedziała, o której wychodzi z domu. Może wtedy
uniknęłabym tej niezręcznej sytuacji. Zimny podmuch wiatru uderzył mi prosto w
twarz. Przetarłam oczy. Teraz on obejmował ją ramieniem. Myślałam, że zaraz do
nich podejdę i wszystko mu powiem, ale szybko zrezygnowałam z tego pomysłu.
Pocałował ją w policzek, a ona tylko się zaśmiała. Mimowolnie wyobraziłam sobie
siebie na jej miejscu. Pewnie zareagowałabym podobnie. Przypomniała mi się
wczorajsza wypowiedź mojej mamy. Stwierdziła, że ja i ta dziewczyna jesteśmy
nawet trochę podobne do siebie z charakteru, a przynajmniej na pierwszy rzut
oka. Może miała rację. Trochę mnie to martwiło, bo to mogło znaczyć, że on jest
z nią, bo ona przypomina mu… mnie? Nie, na pewno nie dlatego.
W
szkole spotykali się na każdej przerwie. Starałam się nie zwracać na nich
uwagi, ale to było silniejsze ode mnie. Moje oczy same, bez mojej wiedzy, a tym
bardziej bez mojej zgody, szukały go. Byłam przybita i było to widać. Prawie w
ogóle się nie odzywałam, a normalnie to raczej zawsze miałam coś do
powiedzenia. Siedziałam tak cicho jak nigdy. Co chwilę ktoś z klasy do mnie
podchodził i pytał czy wszystko w porządku. Odpowiadałam, że tak, choć to
nieprawda i chyba nikogo nie przekonałam. To nawet trochę zabawne, że nagle
wszyscy zaczęli się tak o mnie martwić. Może wiedzieli o co chodzi. Nie trudno
zgadnąć. Tak było niemal codziennie, jedynie od czasu do czasu coś potrafiło
wywołać szczery uśmiech na mojej twarzy. Wydaje mi się, że on też już wiedział
o co chodzi.
Ta
niedziela na początku nie różniła się niczym od innych. Na początku. Po
południu ktoś zapukał do drzwi, a ja akurat byłam niedaleko, więc otworzyłam.
Jej odwiedziny trochę mnie zdziwiły.
- Cześć. Przepraszam, że przychodzę tak
nagle, ale mam do ciebie prośbę. – Zaczęła nieśmiało.
Oparłam się o framugę drzwi.
- Nic się nie stało, a o co chodzi?
- Wiesz, chciałam zapytać czy mogłabyś
wytłumaczyć mi kilka zadań z chemii.
Tego się nie spodziewałam.
- A Jungkook nie może? – Zapytałam odrobinę
skołowana.
- Pytałam go, ale powiedział, że też tego
nie rozumiał.
Zastanowiłam się. Z jednej strony nie
chciałam mieć z nią nic wspólnego, ale z drugiej może udałoby mi się dowiedzieć
coś o ich związku. Zgodziłam się. Ubrałam kurtkę i buty i wyszłam. Po chwili
byłyśmy w jej domu. Jej rodziców akurat nie było. Siedząc na kanapie
analizowałam wskazane zadanie.
- Mogłabyś dać mi jakąś kartkę i ołówek
albo długopis? Muszę sobie to rozpisać.
- Zaraz przyniosę.
Zniknęła najprawdopodobniej w swoim pokoju.
Gdy wróciła wręczyła mi wcześniej wymienione przedmioty. Zaczęłam pisać. Tak
się rozkręciłam, że zrobiłam całe zadanie. Właśnie miałam zacząć jej tłumaczyć,
gdy nagle rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Otworzyła i niemal piszcząc przywitała
się z chłopakiem. Akurat tak bym nie zrobiła, więc jednak coś nas różniło. Podniosłam
wzrok trochę speszona. Jego zdziwienie było jeszcze większe od
mojego, bo ja jednak liczyłam się z tym, że mogę go tu spotkać.
- Cześć. – Powiedziałam niepewnie i wstałam
z kanapy.
- Cześć. – Odpowiedział rozglądając się na
boki.
Dziewczyna patrzyła na nas kompletnie nie
rozumiejąc naszego zachowania.
- Ja chyba już pójdę.
- Ale nie wytłumaczyłaś mi jeszcze tego
zadania…
- Wydaje mi się, że już sobie poradzisz. –
Odparłam cicho.
Podczas gdy ona powiedziała mu, że ma się
rozgościć, ja założyłam buty, wzięłam kurtkę i szybko wyszłam z tego mieszkania.
Ubrałam kurtkę dopiero na zewnątrz. Poszłam na spacer, nie miałam ochoty wracać
do mojego domu. Biały puch skrzypiał pod moimi stopami. Ci dwoje są ze sobą już
około dwa miesiące. Był początek grudnia. Wzięłam głęboki oddech i powoli
wypuszczałam powietrze z ust obserwując przy tym jak zamienia się ono w parę.
Przez to krótkie spotkanie wszystko wróciło do mnie z jeszcze większą siłą niż
zazwyczaj. Jego zagubione oczy musiały przypominać moje. Myślę, że jednak
trochę czasu minie nim zdołamy normalnie ze sobą porozmawiać. To o wiele
trudniejsze niż mogłoby się wydawać. Włożyłam ręce do kieszeni. Chłodny wiatr
bawił się kosmykami moich włosów. Zmrużyłam oczy. Chciałam, żeby moje serce
powróciło do normalnego rytmu, ale nie miałam na nie żadnego wpływu. Gdyby mnie
słuchało nie miałabym tych wszystkich problemów. Szłam przed siebie. Łudziłam
się, że może to pozwoli mi zapomnieć. Chodziłam tak już dobrą godzinę gdy w
mojej kieszeni rozdzwonił się telefon. Wyjęłam go i po prostu odebrałam.
-Yoboseyo(halo)?
-____?
Na sam dźwięk jego głosu zabrakło mi tchu.
- Tak? – Odpowiedziałam po chwili.
Przez chwilę myślałam, że się rozłączył, bo
przez długi czas nic nie mówił.
- Powinniśmy porozmawiać.
- Przecież rozmawiamy. – Powiedziałam to,
żeby choć trochę rozluźnić atmosferę, ale nie wiem czy mi się udało.
- Wiesz o co mi chodzi, w cztery oczy. –
Odparł nadzwyczaj poważnie.
- Wiem, ale co na to twoja dziewczyna? –
Powinnam była ugryźć się w język.
- Na razie nie musi wiedzieć.
Przyznam, że w pierwszym momencie mnie
zamurowało.
- Jak to nie musi?
- Przecież będziemy tylko rozmawiać. –
Powiedział trochę zdenerwowany.
- Kiedy chcesz porozmawiać?
- A ty nie chcesz?
- Chcę… po prostu nie wiem czy powinniśmy.
- Spotkajmy się jak najszybciej.
- Dobrze, ale kiedy?
Próbowałam brzmieć spokojnie, ale tak
naprawdę to myśli kotłowały mi się w głowie. Niby tego od dawna chciałam, ale
teraz nie byłam już taka pewna czy to dobry pomysł, przecież był szczęśliwy z
nią, a przynajmniej na takiego wyglądał. Nie mogłam tego niszczyć. Byłam
rozdarta.
- Może… teraz?
- Co? – Zapytałam zdziwiona.
Rozłączył się. Spojrzałam skołowana na
ekran. W tym samym momencie poczułam silny uścisk na lewym nadgarstku.
Odwróciłam się wyrywając przy tym rękę. Ujrzałam bruneta patrzącego na mnie chłodno.
- Ah to ty…
- A myślałaś, że kto? – Spytał zirytowany.
- Nie wiem.
- Przejdźmy do rzeczy. Wolałbym żebyś
trzymała się ode mnie i od mojej dziewczyny z daleka.
- Przecież właśnie tak robię. Nie moja
wina, że to właśnie ONA przyszła do MNIE po pomoc, a nie odwrotnie. – Jego zdenerwowanie
zaczęło mi się udzielać.
- Zależy mi na niej i chyba jeszcze nigdy
nie byłem tak zakochany, więc z łaski swojej nie wtrącaj się.
To był cios prosto w serce.
- Ale… Przecież ja niczego nie zrobiłam. O
co ci chodzi?
- O to, że nie chcę, żebyś zniszczyła mój
związek.
Miałam nadzieję, że on tylko żartuje. Nie
tego spodziewałam się po tej rozmowie.
- Jungkook, posłuchaj… - Zaczęłam
spokojnie.
Zauważyłam, że wzdrygnął się na dźwięk
swojego imienia.
- Nie mam zamiaru niczego niszczyć w twoim
życiu. Naprawdę życzę ci, żeby wam się udało. Zasługujesz na szczęście. Zrozum,
że nigdy nie chciałam dla ciebie źle. – Dodałam jak najbardziej szczerze. Nie
powiedziałam tylko, że najlepiej bym się czuła gdyby był szczęśliwy ze mną.
- Wiesz, że nie było mi łatwo, prawda? –
Zapytał cicho.
- Wiem i przepraszam. Nigdy cię za to nie
przeprosiłam, więc chyba już najwyższy czas. Głupio mi to mówić, bo jesteś
zajęty, a ja miałam się nie wtrącać, ale… - głos zaczął mi się łamać – gdybyśmy
mogli cofnąć się do tamtego dnia to wybrałabym inaczej. – Jedna samotna łza
spłynęła po moim policzku. – Myślę… Myślę, że ona będzie dla ciebie lepsza. Ja
po prostu muszę zapomnieć i ty też powinieneś to zrobić. Chyba łatwiej byłoby
udawać, że nic się nigdy nie stało.
Patrzył na mnie zmieszany, ale też
przygnębiony. Pewnie spodziewał się innej reakcji.
-____…
- Dla mnie łatwiej będzie udawać, bo może…
-starłam łzy, które teraz zaczęły powoli płynąć – wybaczę sobie, że straciłam
tak wspaniałego chłopaka, którym według mnie jesteś. To, że nasza znajomość się
skończyła to moja wina. Myślisz, że gdybym się zgodziła moglibyśmy być tak
zakochani w sobie jak wy jesteście teraz?
- ____, proszę, przestań już. Sam nie wiem
jakby było. – Odpowiedział ciepłym, odrobinę drżącym głosem.
- Tak tylko pytam…
Nie kontrolowałam już tego co robię, tego
co mówię. W końcu mogłam pozbyć się tego wszystkiego co nie dawało mi spokoju.
Usiadłam na śniegu i schowałam twarz w dłoniach. W tej chwili nie było mi nawet
zimno.
- Co robisz? Wstań, bo się przeziębisz.
____?
Nie odpowiadałam, nie byłam w stanie. Z
jednej strony chciałam, żeby zostawił mnie samą, a z drugiej chciałam, żeby już
nigdy nie zostawiał mnie samej. Przykucnął naprzeciwko mnie. Nie musiałam
patrzeć, żeby wiedzieć, że to zrobił parę razy zdążyła nam się kiedyś podobna
sytuacja. Tylko, że wtedy rozmawialiśmy o czymś innym.
- To nie twoja wina tylko moja. Nie powinienem
był prosić cię o coś więcej niż przyjaźń.
- Wcale tak nie jest. To wszystko moja
wina…
Podniosłam głowę. Niemal natychmiast
złapaliśmy kontakt wzrokowy. Był wyraźnie zmartwiony.
- Nie płacz, nie lubię gdy płaczesz.
- Przecież nie płaczę. – Powiedziałam chyba
z przyzwyczajenia.
- A co robisz?
- Nic…
- Skoro tak uważasz.
- Mogę spytać cię jeszcze jedną rzecz? –
Zapytałam niepewnie, bo nie wiedziałam czy powinnam o to pytać.
Pokiwał twierdząco głową.
- Pozbierałeś się już?
- Wydaję mi się, że tak.
- To dobrze… Jesteś w stanie mi wybaczyć?
- Dlaczego pytasz?
- Po prostu nie chcę mieć już wyrzutów
sumienia.
Spuścił wzrok.
- Nie powinnaś ich mieć i tak mogę ci
wybaczyć. – Uśmiechnął się blado.
- Cieszę się. – Spojrzałam głęboko w jego
oczy, niemal przekonana, że robię to po raz ostatni. – Idź już do niej i
zapomnij o mnie, a ja zrobię to samo. Z nią będziesz szczęśliwszy niż byłbyś ze
mną…
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Tak mi się wydaję, a teraz już idź.
Mówiłam wbrew sobie, ale nie mogłam niczego
od niego wymagać i o nic nie mogłam go prosić. Gdyby nie to, że chodzimy do tej
samej klasy to pewnie byłoby nasze ostatnie spotkanie. Po chwili wstał.
Patrzyłam jak odchodził, spojrzał się parę razy do tyłu. Nie był pewien tego co
robi, ale nie zawrócił. Siedziałam tak jeszcze przez chwilę. Nie wiedziałam czy
chciałam powiedzieć mu właśnie to, ale chyba tak. Wstałam po kilku minutach,
otrzepałam się i poszłam do domu. Nie spotkałam go po drodze, ale to dobrze.
Faktycznie następnego ranka okazało się, że
się przeziębiłam, a każdy powód jest dobry, żeby nie iść do szkoły, więc nie
poszłam. Następnego dnia też nie poszłam. W czwartek niestety już nie udało mi
się przekonać rodziców i musiałam ruszyć się z domu. Unikałam ich, ale
zauważyłam, że Jungkook już się tyle nie uśmiechał. Mijały kolejne dni, a
pomiędzy nimi wyraźnie się psuło. Wcale nie czułam się z tym dobrze. Coraz częściej
też przyłapywałam go na rzucaniu w moją stronę nieśmiałych spojrzeń i
uśmiechów. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Pewnego dnia się pokłócili, ale nie
mam pojęcia o co poszło, choć mogę się domyślać. Parę dni później zaczepił mnie
na jednej przerwie.
- Możemy pogadać?
- O czym?
- O nas.
- O nas? – Zapytałam zdziwiona.
- Tak, o nas. Myślisz, że moglibyśmy zacząć
od początku?
- Co? Ale co z…
- Zerwałem z nią, to była jedna wielka
pomyłka. –Spuścił wzrok trochę zawstydzony.
- Ale co ludzie sobie pomyślą?
- Obchodzi cię to?
- Nie, chyba nie.
- No właśnie. – Uśmiechnął się promiennie.
- A jak ona to zniosła?
- Dobrze, znaczy była na to przygotowana
już od naszego spotkania u niej.
- Nie była zła ani nic?
- Nie, ale to chyba dobrze.
- Mówiłeś, że ci na niej zależy.
- Bo… Bo tak mi się wydawało, ale tak
naprawdę zależy mi na tobie.
- Ale…
- Bądź już cicho, dobra?
Przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
Tęskniłam za tym poczuciem bezpieczeństwa, które dawały mi jego ramiona. Wtuliłam
się w niego.
- To teraz zrywamy się z chemii? – Zapytał trochę
rozbawiony.
- Ja już chyba wiem, dlaczego nic z tej
chemii nie umiesz.
- To nie jest śmieszne… - Odpowiedział po
chwili.
- Jest i zostajemy.
- Ale dlaczego?
Pocałowałam go w policzek.
- Bo tak.
Mam nadzieję, że tym scenariuszem chociaż trochę przełamałam moją złą passę. Nie wiem czy taki scenariusz może być, bo Jungkook'a chyba nie ma w nim zbyt dużo. Tak jakoś wyszło. Oby jednak nie było tak źle. Ta końcówka tu nie pasuje... Mam coraz większe kłopoty z pisaniem, więc przygotujcie się, że na następny post możecie trochę poczekać. Mam nadzieję, że się za to nie pogniewacie i ze mną zostaniecie. Niedługo rok bloga, a ja nie mam nic przygotowane. Słaba jestem w niespodziankach, więc pewnie skończy się na zwykłym poście podsumowującym. No cóż... To czekam na wasze komentarze i do kolejnego postu.
Swietne^^ Jak zwykle:-)
OdpowiedzUsuńA u ciebie też można składać zamówienia na scenariusze? Jak tak to czy moglabym o długi scenariusz z Taeminem? A jak nie to przepraszam za kłopot:-)
~Minnie
Ogólnie można, ale aktualnie nie przyjmuję zamówień, bo mam ich dużo. Dziękuję za komentarz :)
UsuńAcha:-) Będę wchodziła na twojego bloga i jak już zaczniesz przyjmować kolejne zamówienia to postaram się wtedy złożyć^^
OdpowiedzUsuń~Minnie
Ommo! <3
OdpowiedzUsuńMi się podoba.. I śnieg! <3 Kto Ci powiedział? xD
Weny!
Nikt mi nic nie mówił o śniegu. Gdyby bohaterka usiadła na trawie to nie byłoby takiego dramatu... Zapamiętam, że lubisz śnieg XD
UsuńHaha xD Ja uwielbiam śnieg.. I deszcz.. *Burza taka piękna.. *_* * <3
UsuńŻartowałam oczywiście z tym mówieniem.. xD
Hyhy.. Mokre spodnie, to nie mały dramat.. xD *znów żarcik.. xD*
A scenariusz serio, dobrze Ci wyszedł.. :3
Nawet nie masz pojęcia, jakie wywołałaś u mnie uczucia tym jednym scenariuszem. To było coś. Historia niebanalna, prawdziwa... aż za. Do tego świetnie opisałaś przeżycia bohaterki, a mogłam się doskonale w to wczuć, bo spotkało mnie coś podobnego, jednakże bez happy endu dla mnie. Tak więc ten scenariusz jest czymś... czymś, co zapamiętam na długo. Naprawdę bolało mnie serducho, kiedy czytałam, że Kookie miał inną dziewczyną, kiedy powiedział, że bohaterka ma się od niego odczepić i trzymać z daleka. Do końca trzymało w niepewności, do końca nie byłam pewna, jak się zakończy. Już naprawdę obawiałam się smutnego zakończenia. Na szczęście tak się nie stało.
OdpowiedzUsuńPiękny scenariusz, który sprawił, że w oczach pojawiły mi się łzy. :)
Scenariusz piękny, komentarz piękny, czego chcieć więcej od życia? XD Rozpisałaś się za co ci bardzo dziękuję. Jeśli chodzi o opisy to nigdy nie wiem czy dobrze robię, że tak dużo ich piszę, bo niektórzy ich nie lubią, ale to miłe, że ci się podobały :) Cieszę się, że udało mi się wywołać u ciebie takie odczucia, ale przykro mi, że cię coś podobnego spotkało...
UsuńBardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńJuz nie mogę się doczekać kiedy znowu zaczniesz przyjmować zamówienia ♥
Oh uwielbiam twojego bloga :* Czekam na następne scenariusze i na otwarcie kolejki na zamówienia <3
OdpowiedzUsuńBoskie, uwielbiam Junkooka i BTS <3 Chciałabym Cie również zaprosić na mojego bloga www.professionaldreamerstory.blogspot.com przekształciłam niektóre kpopowe zespoły we formacje wojskowe o nadnaturalnych zdolnościach. Chociaż głównymi bohaterami jest mój żeński zespół :P Czekam na otwarcie kolejki :* :)
OdpowiedzUsuńPopłakałam się. Cudowny scenariusz. I do tego z moim Kookiem *-*
OdpowiedzUsuńNajlepsze jakie czytałam :D mogłabym je czytać wiecznie! ^^ co chwile płakałam, co chwile sie śmiałam a co chwile sie uśmiechałam i myślałam że mogłabyś z tego zrobić opowiadanie takie co nie miało by końca :) Gdy Jungkook do niej krzyknoł popłakam sie, a gdy zaczeli od nowa wzruszyłam sie <33 Dziękuje że mogłam przeczytać tak świetny scenariuasz ;) Zainspirowałaś mnie :* ^^
OdpowiedzUsuńHeh, to ja dziękuję, że skomentowałaś scenariusz. Cieszę się, że cię zainspirowałam. Oczywiście zapraszam do przeczytania innych moich prac XD
UsuńWow! Cudowne! Nwm dlaczego, ale chciało mi się płakać. Niestety moja siostra przerwała ten wzruszający moment i się nie poryczałam. Cudo. Sorry, że tak późno. Życzę weny! :)
OdpowiedzUsuńWow! Cudowne! Nwm dlaczego, ale chciało mi się płakać. Niestety moja siostra przerwała ten wzruszający moment i się nie poryczałam. Cudo. Sorry, że tak późno. Życzę weny! :)
OdpowiedzUsuń