Scenariusz dla Zhang Tucii Choi.
Mijała druga rocznica naszego związku, a
trzecia poznania. Pamiętam obie te sytuacje jakby wydarzyły góra się tydzień temu.
Pierwszy raz spotkaliśmy się w sklepie z
ubraniami. To chyba był czwartek. Tak, na pewno, bo w piątek szłam na urodziny
koleżanki i chciałam jej i przy okazji sobie coś kupić. Właśnie szukałam czegoś
odpowiedniego gdy go zobaczyłam. Stał w damskim dziale, więc pomyślałam, że
pracuje w tym sklepie. Zaczepiłam go, żeby spytać o radę, a on tylko się
zarumienił i nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Zdziwiło mnie to. Po chwili
wyjaśnił, że znalazł się tu przypadkiem. Pamiętam, że poczułam się wtedy jak
idiotka. Przeprosiłam go i wróciłam do przeglądania ciuchów.
Niestety (wtedy
niestety, bo teraz się z tego cieszę) ciągle na siebie wpadaliśmy. W końcu
zaprosił mnie do kawiarni. Pod koniec spotkania zapytał czy dam mu swój numer.
Nie miałam w zwyczaju podawania takich informacji dopiero co poznanym osobom,
ale jemu nie potrafiłam odmówić. Zadzwonił następnego dnia.
Dzień, w którym zostaliśmy parą ma zupełnie
inną historię. W tym czasie miałam chłopaka. To trochę dłuższa opowieść, więc
chyba lepiej będzie jak wezmą ją w cudzysłowie, prawda??
„Płatki śniegu przyklejały się do szyb jego
samochodu. Wolałabym iść pieszo, bo przynajmniej miałabym jakieś szanse na
zgubienie go, ale uparł się, że po mnie przyjedzie. Nigdy nie potrafiłam mu
odmówić, nawet przez telefon i w całkowitej rozsypce.
- Nie rozumiem dlaczego z nim jesteś,
przecież on cię ciągle poniża.
- To nieprawda.
-____, przejrzyj w końcu na oczy. On
traktuje cię jak zabawkę albo nawet
gorzej.
Był cały czerwony z wściekłości. Nigdy
wcześniej nie widziałam go w takim stanie.
- Posłuchaj, on mnie naprawdę kocha…
- Kocha?? Czy ty w ogóle wiesz co to znaczy
kochać?? – Wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Tak, wiem i on też wie.
- Dobry żart.
- O co ci chodzi?? – Zapytałam
podenerwowana.
- I niby ciągle robi ci awantury, bo cię
kocha, co??
- Robi mi awantury, bo jest zazdrosny.
- To, że jest zazdrosny nie znaczy, że cię
kocha.
- To co to znaczy.
- On nawet nie jest zazdrosny. On jest
chorobliwie zazdrosny i zaborczy. Chce mieć cię tylko dla siebie.
- Wcale nie.
Sama już nie byłam pewna tego co mówię.
- Gdzie jedziemy?? – Zapytałam tylko po to,
żeby zmienić temat.
- Do mojego mieszkania.
- Okey.
Spojrzałam przez okno, ale biały puch
skutecznie zasłaniał cały widok. Zrezygnowana opadłam na fotel i zamknęłam
oczy. Mimo to nadal czułam napiętą atmosferę panującą między nami. Jechaliśmy w
niezręcznej ciszy, która bardzo rzadko pojawiała się między nami. Na szczęście
po kilku minutach ją przerwał.
- Nie jest ci zimno?? – Zapytał tym
zatroskanym tonem, który tak dobrze znałam
- Nie, wszystko jest dobrze,
- Na pewno??
- Ne(tak).
- Chciałem ci jeszcze coś powiedzieć, mogę??
- Jasne.
- Nie myśl, że jestem przeciwny waszemu
związkowi. Pamiętaj, że zawsze będę stał po twojej stronie. Tylko… Martwię się
i tyle.
- Wiem, że się martwisz. Zawsze się martwisz
i za to cię kocham.
Zahamował gwałtownie. Dobrze, że drogi były
puste.
- Minseok, coś się stało??
Spojrzał na mnie tak jak nigdy wcześniej.
Jego wzrok przepełniony był uczuciem. Położył dłoń na moim policzku.
-____…
- Tak?? – Zapytałam zdziwiona.
Wziął głęboki oddech.
- Powiem ci coś teraz, ale obiecaj, że się
na mnie nie pogniewasz.
- Ale o co chodzi??
- Obiecaj mi.
- Arasso(dobrze, zgoda). Obiecuję.
- Kocham cię.
- Słucham?? – Z niewiadomych powodów
powiedziałam to szeptem.
- Kocham cię.
Nawet nie zdążyłam zastanowić się nad
odpowiedzią, bo jego twarz niespodziewanie znalazła się niebezpiecznie blisko
mojej. Pocałował mnie, a ja zamiast go odepchnąć, odwzajemniłam ten gest. Nie
mogłam pojąć tego co właśnie się stało. Odsunął się ode mnie.
- Przepraszam. – Powiedział nieśmiało.
- Zawracaj.
- Mwoh(co)??
- Zawracaj.
- Nie. Po co??- Brzmiał jakby miał się za
chwilę rozpłakać.
- Muszę zerwać z tym palantem…
-Chyba, że tak. – Powiedział wesoło. – Czyli
się nie gniewasz??
- Oczywiście, że nie. No może trochę na
siebie.
- Dlaczego??
- Bo nie zorientowałam się, że jesteś dla
mnie dużo ważniejszy niż on i cała reszta.
Uśmiechnął się i zawrócił.”
Nawet zabawna sytuacja. Chyba nie należę do
wyjątkowo spostrzegawczych osób. W skrócie już wiecie jak to wyglądało. Nic
specjalnego, każdemu może się to przydarzyć. Wystarczy mieć trochę szczęścia.
Pamiętam jeszcze wiele tego typu sytuacji, ale
wydaje mi się, ze jedną z ważniejszych jest poznanie przeze mnie jego rodziców.
Moi znali go już za nim byliśmy parą, a na dodatek to nic specjalnego.To drugie
spotkanie jest o wiele bardziej warte opisania.
„Obudziłam się z niezłym kacem. Ciekawe czy
doszłam do domu o własnych siłach czy może jednak nie… Próbowałam przypomnieć
sobie coś z poprzedniego wieczoru, ale od około drugiej już nic nie pamiętałam.
Pewnie urwał mi się film. Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni. Po drodze
dostałam czkawki. Chwyciłam butelkę z wodą mineralną i napiłam się z gwinta.
Nie chciało mi się sięgać po szklankę, bo jeszcze bym ją upuściła i by się
zbiła… Zakręciłam butelkę. Ani nie przeszła mi czkawka, ani nie przestało mnie
suszyć. Nie byłam głodna, bo wystarczająco dużo zjadłam w nocy na imprezie.
Mimo to otworzyłam lodówkę i sprawdziłam co jest w niej ciekawego. Nic nie
przyciągnęło mojej uwagi, więc ją zamknęłam. Spojrzałam na zegarek. Za pięć
dwunasta, no ładnie. Poszłam do łazienki, żeby się przebrać. Mijając uchylone
drzwi sypialni, zauważyłam że było puste. Zapukałam do łazienki.
- ____, to ty??
- Chyba tak. Długo będziesz tam siedział??
- Biorę prysznic, więc jeszcze trochę, a
co??
- Nic takiego.
Chodziłam bez celu po pokojach. Nie mogłam
uwierzyć, że mieszkam tu już pół roku. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Nie
zważając na to, że byłam w piżamie, poszłam otworzyć. Na klatce schodowej stali
jacyś starsi panowie… Przetarłam oczy. Chwila, chwila. To jednak kobieta i
mężczyzna.
- My przyszliśmy odwiedzić syna.
- Kogo?? – Zapytałam zdziwiona.
- Ma na imię Minseok i tu mieszka, zna go
Pani??
- Niech Państwo chwile zaczekają.
Zamknęłam im drzwi przed nosem i wróciłam
pod łazienkę.
- Kochanie, chyba twoi rodzice nas odwiedzili.
Nie odpowiedział, ale po około trzech
minutach, wyszedł z pomieszczenia. Z jego brązowych włosów kapała woda.
Koszulkę też miał mokrą.
- Gdzie są??
- Na klatce schodowej. Ja się przebiorę.
- To dobry pomysł.
- Jeszcze jedno, zapnij rozporek.
Zamknęłam się w łazience i ekspresowo
zmieniłam ciuchy. Nadal męczyła mnie czkawka. Udałam się do salonu, bo
słyszałam, że mój chłopak zaprowadził tam naszych gości. Grzecznie się
przywitałam i usiadłam na kanapie obok Minseok’a. Rozmawialiśmy przez jakiś czas,
ale atmosfera nadal była lekko napięta. Na szczęście po dwóch godzinach sobie
poszli.”
To chyba był jeden z najbardziej
stresujących dni w moim życiu. Mam tylko nadzieję, że podczas rozmowy nie
powiedziałam niczego głupiego. To byłoby w moim stylu.
Spotkało nas jeszcze wiele cudownych i trochę
gorszych chwil. Nie bylibyśmy parą gdybyśmy nigdy się nie pokłócili. Nam też
zdarzały się kryzysy, ale raczej nie były zbyt poważne.
Wracając do istotnych wydarzeńto wypada chyba
też napisać o mojej przeprowadzce do niego, ale najpierw o samej propozycji
zamieszkania razem.
„- Kochanie…
- Tak?? – Zapytałam kładąc głowę na jego
ramieniu.
- Przebywasz u mnie bardzo często, ostatnio
często też tu nocujesz. Nie łatwiej byłoby gdybyś po prostu tu zamieszkała.
Wyprostowałam się i pocałowałam go w
policzek.
- Faktycznie byłoby łatwiej. Tym bardziej,
że od ciebie mam bliżej do uczelni.”
Takie to romantyczne, że aż nużące i
zwyczajne, nieprawdaż??
Ah uczelnia… „Kochane” studia. Nie będę
narzekać, bo wcale nie jest tak źle. Mieszkanie ze swoją drugą połówką jest o
wiele lepsze niż mieszkanie z rodzicami. Nie mogłam znaleźć, żadnego powodu, żeby odmówić, zresztą nawet nie
szukałam.
Co ja miałam… Aha, przeprowadzka.
„ -____, uważaj. Stój. Pomogę ci. Nie
spadnij. Czekaj. ____, schody!! – Krzyknął przerażony, gdy wylądowałam na
plecach po chwilowej utracie równowagi.
Stopień wbijał mi się w krzyż, ale nie to
było najgorsze. Upuściłam kartony, a przez to prawie cała ich zawartość
wysypała się na podłogę. Minseok szybko do mnie podbiegł.
- Coś ci się stało?? Co cię boli??
- Nie, wszystko jest w porządku.
- Na pewno?? Nie uderzyłaś się w głowę?? –
Wypytywał zmartwiony.
- Nie. Naprawdę wszystko gra.
Pomógł mi wstać, a następnie pozbierać moje
rzeczy.
- Mówiłem, że masz poczekać.
- Wiem, ale myślałam, że sama dam sobie
radę.
- Ważne, że nic się nie stało. – Pocałował mnie
w czoło, a przez to się zarumieniłam.
- Wiesz, jest taka jedna rzecz, której się
boję. – Powiedziałam niespodziewanie.
- Jaka?? – Zapytał zdziwiony.
- Wiele par decydujących się na wspólne
mieszkanie szybko się rozstaje. Nie chcę, żeby z nami też się tak stało.
- My jesteśmy inni niż ci ze statystyki. Nie
bój się.
Przytuliłam się do niego. Gdy skończyliśmy,
sprzątać wziął większość pudeł.
- Nie jest ci ciężko??
- Nie, myślałem, że będzie gorzej.
Wpakował
je do bagażnika, a ja w tym czasie poszłam pożegnać się z rodzicami.
- Tylko uważajcie.
- Ale w jakim sensie, mamo??
- Jesteście jeszcze młodzi, więc nie
spieszcie z decyzją o założeniu rodziny.
Oczy niemal wyszły mi z orbit, zachłysnęłam
się powietrzem, a na koniec odchrząknęłam.
- Dzięki za radę. Trzymajcie się. Cześć.
Uścisnęłam ich, a potem skierowałam się w
stronę samochodu.”
Tia… Niektóre teksty mojej mamy naprawdę
czasami przyprawiają mnie o duszności. Mina mojego chłopaka, gdy powtórzyłam mu
te słowa, była po prostu bezcenna. Szkoda, że nie miałam przy sobie aparatu.
Muszę pomyśleć czy nie zapomniałam o czymś
istotnym. Nie będę pisać o wypadach na miasto czy o naszych w miarę normalnych
dniach, bo kto chciałby to czytać?? Raczej nikt, ale wypadałoby coś jeszcze
wtrącić przed wielkim finałem. Może by tak… wizyta w schronisku?? Dość świeża
sprawa, bo z przed trzech miesięcy.
„Przechodziliśmy obok tej klatki chyba już
dziesiąty i to nie przez przypadek. Pies, który się w niej znajdował wyjątkowo mi
się spodobał, ale Minseok wolał jakiegoś większego. Nie zamierzałam łatwo
odpuścić, bo te lśniące, smutne oczka po prostu roztapiały moje serce. Miałam
wielką ochotę od razu zabrać tego psiaka ze sobą i się nim zaopiekować. Mój chłopak będzie musiał się z tym pogodzić,
bo za wszelką cenę - tym razem - postawię na swoim.
- Kochanie, a może weźmiemy tego??
- Czy ty już mi go nie pokazywałaś??
Podrapałam się w tył głowy.
- Nie, raczej nie.
- Myślałem o jakimś, który w razie potrzeby
mógłby nas obronić.
- Przecież mieszkamy w bloku, a małe psy
szczekają najgłośniej, więc jakby co obudzi naszych upierdliwych sąsiadów, a ci
przychodząc z pretensjami i groźbą wezwania policji za zagłuszanie ciszy nocnej,
spłoszą złodzieja, mam rację??
Zastanowił się nad moją wypowiedzią.
- No nie wiem…
- Proszę. Będziesz mógł wybrać imię.
Dostrzegłam w jego oczach blask
zaciekawienia. Spojrzał na zwierzaka, a później znów na mnie. Minęło trochę
czasu zanim mi odpowiedział.
- Zgoda.
- Naprawdę?? Omo. Dziękuje.
Przytuliłam się do niego uradowana.
Podpisaliśmy niezbędne papiery i zabraliśmy przesłodkiego maltańczyka.”
Pomińmy fakt, że Minseok i tak uznał, że
wybiorę lepsze imię… To taki mały, nieistotny szczegół. Nie oszukujmy się,
Bambi woli mnie. Co do imienia to puściłam wodzę fantazji i padło na takie,
które idealnie pasowało do zwierzaka. To ma swoje plusy, ale także minusy, bo
to właśnie mnie budzi w nocy gdy nagle zapragnie iść na spacer.
Do końca już tak blisko, a jednak jeszcze tak daleko.
Nie mogę skończyć teraz, bo później sama będę narzekać, że jest za krótkie. Co
chcielibyście jeszcze usłyszeć??
Nikt nas nigdy nie napadł, nie pobił, nie
okradł… W ciąży też nie byłam. No, ____, pomyśl co jeszcze głupiego lub
efektownego zrobiłaś w swoim życiu. Aish, tyle tego było, że ciężko wybrać. Ale
przecież nie będę pisać o tym jak przypadkiem w pralce zabarwiłam jego rzeczy
na różowo, bo to oklepany temat, a je chcę błysnąć wyobraźnią. Chcieć to se
mogę.
Mam!! Może to nie jest bardzo twórcze, ale
ważne, że jest.
„Właśnie
wyszłam z uczelni. Rozmawiałam ze znajomą o nowym i wrednym wykładowcy. Byłam
tym tak pochłonięta, że w pierwszej chwili nawet nie zauważyłam zbiorowiska, a
dokładniej kilku dziewczyn, obok… Właśnie, obok czego?? Pociągnęłam koleżankę
za rękaw w tamtą stronę, a następnie przecisnęłam się między nimi. O samochód
opierał się Minseok. Niespokojnie spoglądał na zegarek. Poczułam nagły przypływ
radości. Zostawiłam wszystkich za sobą i szybko do niego podeszłam.
- Cześć. Już myślałem, że coś się stało. –
Po tych słowach pocałował mnie w policzek.
Z satysfakcją zarejestrowałam zdziwione
spojrzenia zbiorowiska.
- To miłe, że po mnie przyjechałeś.
Otworzył drzwi po stronie pasażera, a ja
wsiadłam do auta. Po chwili także znalazł się w środku.
- Mój tata zadzwonił do mnie dzisiaj rano.
Od razu zesztywniałam.
- I co chciał??
- Zaprosił nas na za tydzień na obiad.
- Zgodziłeś się?? – Zapytał trochę
zaskoczona.
- Powiedziałem, że wieczorem dam mu
odpowiedź. Chciałem zapytać cię o zdanie.
- Wiesz, że oni mnie nie lubią, prawda??
- To nie tak…- Zaczął zakłopotany.
- No dobra, może nie dokładnie. Twoja mama
mnie nie lubi.
Wbił wzrok w kierownice.
- Ale skoro nas zaprosili to chyba lepiej
iść.
- Też tak myślę. Ale na pewno nie masz nic
przeciwko??
- Nie, to przecież tylko twoi rodzice.”
Tak czy siak w końcu tam nie poszliśmy, bo
jego mama się rozchorowała, a drugi raz już nas nie zaprosili. Znaczy… mnie nie
zaprosili, bo on często dostawał propozycje przyjazdu, ale zawsze mówił, że sam
się nigdzie nie rusza. Czy przeszkadza mi ta sytuacja?? Tak i właśnie o to
poszło siedem dni temu.
Dobra, czas na końcówkę, bo już nic więcej z
siebie nie dam. Głupio mówić, ale to było właśnie tydzień temu.
„Siedziałam na fotelu w salonie o on stał
obok trzymając się za głowę. Było już ciemno, choć zegar niedawno wybił dopiero
osiemnastą. Urok zimy. W pomieszczeniu była pokojowa temperatura, ale między
nami panował niewyobrażalny chłód, który nigdy wcześniej nie był tak silny.
- Zrozum, że mam już tego dość… -
Powiedziałam tonem bliskim płaczu.
- Według ciebie to moja wina?? – Zapytał zdenerwowany.
- Nie, ale…
- No właśnie, a robisz mi wyrzuty jakbym w
tym uczestniczył.
- To chyba nie ma sensu.
- Co nie ma sensu??
Przykucnął przy moich kolanach i spojrzał mi
w oczy. Nie potrafiłam już dłużej ukryć tego ja męczyła mnie sytuacja z jego
rodzicami. Nawet gdy mijaliśmy ich przypadkiem jego matka nie mogła powstrzymać
się od złośliwych docinków kierowanych w moją stronę.
- My… Ten związek. Ja już tak dłużej nie
potrafię. Wiesz, że jestem wrażliwą osobą. Po prostu moja cierpliwość się
skończyła. Próbowałam ją ignorować, ale nie potrafię.
- ____, zastanów się nad tym. Chcesz
przekreślić te trzy wspólne lata przez moją matkę??
- Nie chcę, ale muszę. Już nie mogę patrzeć
na to jak ona próbuje cię zeswatać z twoją byłą. Wiesz jak ja się głupio czuje
w tej sytuacji?? Wiesz?? – Zapytałam, a po moich policzkach spłynęły łzy.
- Nie wiem, ale to przecież ciebie kocham.
- Ją też kiedyś kochałeś, więc skąd ta
pewność, że z czasem to uczucie nie powróci??
Nie odpowiedział i odwrócił wzrok. W tym
momencie zdałam sobie sprawę, że czegoś mi nie powiedział, że coś ukrywał.
- Czy ty chcesz mi o czymś powiedzieć?? –
Mój głos drżał i nie wiem czy to przez płacz czy prze niepokój.
Na jego twarzy malowało się poczucie winy i
skrucha. Dlaczego od razu pomyślałam o najgorszym?? I dlaczego miałam rację??
- Pamiętasz gdy ostatnio nie wróciłem na noc
do domu??
- Tak, byłeś wtedy u rodziców.
- To tylko połowa prawdy. Na początku byłem,
ale ona też tam była. Później chcieliśmy trochę powspominać stare czasy i do
niej pojechałem i… i oboje trochę wypiliśmy, trochę za dużo.
- Czy ty chcesz mi powiedzieć to o czym
właśnie myślę?? – Czułam jak rozpacz miesza się ze złością.
Pokręcił twierdząco głową i odezwał się
ponownie.
- ____, zrobiłem to. Zdradziłem cię…
- Ty… Ty… - Głos nie chciał uformować się w
słowa. – Dlaczego mi to zrobiłeś?? Myślałam, że jesteś inny.
- Bo jestem. To był błąd. Nawet nie wiesz
jak bardzo żałuje.
- A ty nawet nie wiesz jak ja się teraz
czuję. Daj mi czas do jutra na spakowanie rzeczy. Wróć rano gdy mnie nie już
nie będzie, a teraz jedź sobie do tej zołzy…
- Ale ja jej nie kocham.
- To już nie jest moja sprawa. Proszę cię,
wyjdź. Zostaw mnie samą.
Spojrzał na mnie błagalnie, ale moja
kamienna twarz nawet nie drgnęła. Nie chciałam go już nigdy widzieć, to za
bardzo bolało. Posłusznie wstał, wziął kluczyki i wyszedł. Gdy tylko usłyszałam
odgłos zamykanych drzwi, poszłam się spakować. Minęło trochę czasu. Później
zadzwoniłam do swoich rodziców, żeby po mnie przyjechali. Nie powiedziałam im
nic przez telefon, w ogóle nie miałam zamiaru mówić im co dokładnie się stało. Nie
chciałam o tym myśleć. Myślałam, że nie spotka mnie już nic gorszego, ale to
jednak było tylko naiwne pragnienie. Odebrałam telefon od nieznanego numeru.
- Czy rozmawiam z ____?? – Zapytał niemile
znajomy głos.
- Tak. Pani Kim??
- Tak. Muszę ci o czymś powiedzieć. – W jej
głosie nie wyczułam nawet niechęci. Tylko rozpacz, nic więcej.
- Co się stało?? – Spytałam przerażona.
- Minseok miał do nas wczoraj przyjechać.
Dzwonił i mówił, że się pokłóciliście.
- To prawda, ale po co Pani dzwoni??
- Mój syn miał wypadek samochodowy.
Poczułam, że robi mi się słabo.
- Ale nic mu nie jest?? – Zapytałam z
nadzieją małego dziecka w głosie.
W odpowiedzi usłyszałam ciche łkanie.
- On… Zmarł w drodze do szpitala. Gdyby ktoś
przeprowadził pierwszą pomoc to może by z tego wyszedł…
Rozłączyłam się. Komórka wypadła mi z dłoni.
Cały świat nagle zawirował. Oparłam się o ścianę, żeby się nie przewrócić.
Schowałam twarz w dłoniach. To niemożliwe… To moja wina. Wydawało mi się, że
ktoś wyrwał mi serce.”
Pewnie liczyliście
na inny finał, ale jednak nie zawsze wszystko jest wesołe i kolorowe. Niestety
życie to nie bajka. Nie wszystko zawsze zależy od nas...
- Kochanie, co robisz?? – Zapytał po wejściu do pokoju.
Szybko zamknęłam laptopa i obróciłam się w jego stronę na
krześle.
- Nic specjalnego, a co??
- Możesz mi powiedzieć.
-Mogę, ale to nic ważnego.
- Chyba nie randkujesz przez internet, co?? – Zapytał żartobliwie.
- Oczywiście, że nie.
Oboje się zaśmialiśmy tak po prostu, bez powodu. Nie
wyobrażałam sobie, żebym mogła go stracić.
- To powiesz mi, co robisz??
- Może kiedy indziej, dobrze??
- Arasso. Tak na marginesie to Bambi chyba chcę iść na
spacer.
Kompletnie zapomniałam. Wstałam, podeszłam do chłopaka,
pocałowałam go w policzek i poszłam po psa.
- A może pójdziemy razem??
- A chcesz?? – Zapytałam zdziwiona.
- Gdybym nie chciał to bym nie pytał. Poczekaj tylko aż
ubiorę buty.
Oparłam się o drzwi ze smyczą w ręku. Biały maltańczyk
wesoło biegał obok moich nóg. Byle bym nie okazała się jasnowidzem, bo wtedy
sobie tego nie wybaczę.
- To na ten obiad do twoich rodziców idziemy jutro, tak??
Nie odpowiedział mi. W ogóle nie zareagował.
- Minseok, słyszysz mnie??
- Przepraszam, zamyśliłem się.
- A o czym tak intensywnie myślałeś??
- O tym, że mam wspaniałą dziewczynę.
Spłonęłam rumieńcem, a on tylko się roześmiał.
Wyszedł z tego taki misz masz. Miał zamiar napisać coś smutnego, ale jakoś zmieniłam zdanie. Nie wiem czy spodobała wam się forma w jakiej napisałam ten scenariusz. Tak jakoś wyszło. Nie będę zbytnio narzekać, bo chyba nie jest tak źle. Jak zwykle miałam problem z tytułem. To do następnego scenariusza. Może będzie smutny, a może nie. To się okaże. Czekam na szczere opinie.
Podoba mi się i to bardzo. Żałuj że nie widziałaśnie mojej miny po tym momencie z informacją, że Xiu nie żyje. Dosłownie miałam oczy większe niż D.O. O ile to wgl możliwe. Aaa i jak mi dowalisz smutnym że ktoś umiera to będzie foch
OdpowiedzUsuńPooodoba mi się! Naprawde! Jesteś coraz lepsza ^~^Oby tak dalej! Hwaiting! <3
OdpowiedzUsuńPS. Masz napisać tą książke.
Cudowne :3 W pewnym momencie wyczułam "Heirs" :D
OdpowiedzUsuńnaprawde bardzo mi się podobało
OdpowiedzUsuńżyczę dużo weny
http://shitloves.blogspot.com/ - zapraszam do mnie
Naprawdę śliczne. Zakochałam się w tym <3 <3 <3
OdpowiedzUsuń