5.08.2014

Xiumin - Opowieść




Scenariusz dla Zhang Tucii Choi.

Mijała druga rocznica naszego związku, a trzecia poznania. Pamiętam obie te sytuacje jakby wydarzyły góra się tydzień temu.
 Pierwszy raz spotkaliśmy się w sklepie z ubraniami. To chyba był czwartek. Tak, na pewno, bo w piątek szłam na urodziny koleżanki i chciałam jej i przy okazji sobie coś kupić. Właśnie szukałam czegoś odpowiedniego gdy go zobaczyłam. Stał w damskim dziale, więc pomyślałam, że pracuje w tym sklepie. Zaczepiłam go, żeby spytać o radę, a on tylko się zarumienił i nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Zdziwiło mnie to. Po chwili wyjaśnił, że znalazł się tu przypadkiem. Pamiętam, że poczułam się wtedy jak idiotka. Przeprosiłam go i wróciłam do przeglądania ciuchów.
Niestety (wtedy niestety, bo teraz się z tego cieszę) ciągle na siebie wpadaliśmy. W końcu zaprosił mnie do kawiarni. Pod koniec spotkania zapytał czy dam mu swój numer. Nie miałam w zwyczaju podawania takich informacji dopiero co poznanym osobom, ale jemu nie potrafiłam odmówić. Zadzwonił następnego dnia.
 Dzień, w którym zostaliśmy parą ma zupełnie inną historię. W tym czasie miałam chłopaka. To trochę dłuższa opowieść, więc chyba lepiej będzie jak wezmą ją w cudzysłowie, prawda??
„Płatki śniegu przyklejały się do szyb jego samochodu. Wolałabym iść pieszo, bo przynajmniej miałabym jakieś szanse na zgubienie go, ale uparł się, że po mnie przyjedzie. Nigdy nie potrafiłam mu odmówić, nawet przez telefon i w całkowitej rozsypce.
- Nie rozumiem dlaczego z nim jesteś, przecież on cię ciągle poniża.
- To nieprawda.
-____, przejrzyj w końcu na oczy. On traktuje cię jak zabawkę  albo nawet gorzej.
Był cały czerwony z wściekłości. Nigdy wcześniej nie widziałam go w takim stanie.
- Posłuchaj, on mnie naprawdę kocha…
- Kocha?? Czy ty w ogóle wiesz co to znaczy kochać?? – Wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Tak, wiem i on też wie.
- Dobry żart.
- O co ci chodzi?? – Zapytałam podenerwowana.
- I niby ciągle robi ci awantury, bo cię kocha, co??
- Robi mi awantury, bo jest zazdrosny.
- To, że jest zazdrosny nie znaczy, że cię kocha.
- To co to znaczy.
- On nawet nie jest zazdrosny. On jest chorobliwie zazdrosny i zaborczy. Chce mieć cię tylko dla siebie.
- Wcale nie.
Sama już nie byłam pewna tego co mówię.
- Gdzie jedziemy?? – Zapytałam tylko po to, żeby zmienić temat.
- Do mojego mieszkania.
- Okey.
Spojrzałam przez okno, ale biały puch skutecznie zasłaniał cały widok. Zrezygnowana opadłam na fotel i zamknęłam oczy. Mimo to nadal czułam napiętą atmosferę panującą między nami. Jechaliśmy w niezręcznej ciszy, która bardzo rzadko pojawiała się między nami. Na szczęście po kilku minutach ją przerwał.
- Nie jest ci zimno?? – Zapytał tym zatroskanym tonem, który tak dobrze znałam
- Nie, wszystko jest dobrze,
- Na pewno??
- Ne(tak).
- Chciałem ci jeszcze coś powiedzieć, mogę??
- Jasne.
- Nie myśl, że jestem przeciwny waszemu związkowi. Pamiętaj, że zawsze będę stał po twojej stronie. Tylko… Martwię się i tyle.
- Wiem, że się martwisz. Zawsze się martwisz i za to cię kocham.
Zahamował gwałtownie. Dobrze, że drogi były puste.
- Minseok, coś się stało??
Spojrzał na mnie tak jak nigdy wcześniej. Jego wzrok przepełniony był uczuciem. Położył dłoń na moim policzku.
-____…
- Tak?? – Zapytałam zdziwiona.
Wziął głęboki oddech.
- Powiem ci coś teraz, ale obiecaj, że się na mnie nie pogniewasz.
- Ale o co chodzi??
- Obiecaj mi.
- Arasso(dobrze, zgoda). Obiecuję.
- Kocham cię.
- Słucham?? – Z niewiadomych powodów powiedziałam to szeptem.
- Kocham cię.
Nawet nie zdążyłam zastanowić się nad odpowiedzią, bo jego twarz niespodziewanie znalazła się niebezpiecznie blisko mojej. Pocałował mnie, a ja zamiast go odepchnąć, odwzajemniłam ten gest. Nie mogłam pojąć tego co właśnie się stało. Odsunął się ode mnie.
- Przepraszam. – Powiedział nieśmiało.
- Zawracaj.
- Mwoh(co)??
- Zawracaj.
- Nie. Po co??- Brzmiał jakby miał się za chwilę rozpłakać.
- Muszę zerwać z tym palantem…
-Chyba, że tak. – Powiedział wesoło. – Czyli się nie gniewasz??
- Oczywiście, że nie. No może trochę na siebie.
- Dlaczego??
- Bo nie zorientowałam się, że jesteś dla mnie dużo ważniejszy niż on i cała reszta.
Uśmiechnął się i zawrócił.”
 Nawet zabawna sytuacja. Chyba nie należę do wyjątkowo spostrzegawczych osób. W skrócie już wiecie jak to wyglądało. Nic specjalnego, każdemu może się to przydarzyć. Wystarczy mieć trochę szczęścia.
 Pamiętam jeszcze wiele tego typu sytuacji, ale wydaje mi się, ze jedną z ważniejszych jest poznanie przeze mnie jego rodziców. Moi znali go już za nim byliśmy parą, a na dodatek to nic specjalnego.To drugie spotkanie jest o wiele bardziej warte opisania.
„Obudziłam się z niezłym kacem. Ciekawe czy doszłam do domu o własnych siłach czy może jednak nie… Próbowałam przypomnieć sobie coś z poprzedniego wieczoru, ale od około drugiej już nic nie pamiętałam. Pewnie urwał mi się film. Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni. Po drodze dostałam czkawki. Chwyciłam butelkę z wodą mineralną i napiłam się z gwinta. Nie chciało mi się sięgać po szklankę, bo jeszcze bym ją upuściła i by się zbiła… Zakręciłam butelkę. Ani nie przeszła mi czkawka, ani nie przestało mnie suszyć. Nie byłam głodna, bo wystarczająco dużo zjadłam w nocy na imprezie. Mimo to otworzyłam lodówkę i sprawdziłam co jest w niej ciekawego. Nic nie przyciągnęło mojej uwagi, więc ją zamknęłam. Spojrzałam na zegarek. Za pięć dwunasta, no ładnie. Poszłam do łazienki, żeby się przebrać. Mijając uchylone drzwi sypialni, zauważyłam że było puste. Zapukałam do łazienki.
- ____, to ty??
- Chyba tak. Długo będziesz tam siedział??
- Biorę prysznic, więc jeszcze trochę, a co??
- Nic takiego.
Chodziłam bez celu po pokojach. Nie mogłam uwierzyć, że mieszkam tu już pół roku. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Nie zważając na to, że byłam w piżamie, poszłam otworzyć. Na klatce schodowej stali jacyś starsi panowie… Przetarłam oczy. Chwila, chwila. To jednak kobieta i mężczyzna.
- My przyszliśmy odwiedzić syna.
- Kogo?? – Zapytałam zdziwiona.
- Ma na imię Minseok i tu mieszka, zna go Pani??
- Niech Państwo chwile zaczekają.
Zamknęłam im drzwi przed nosem i wróciłam pod łazienkę.
- Kochanie, chyba twoi rodzice nas odwiedzili.
Nie odpowiedział, ale po około trzech minutach, wyszedł z pomieszczenia. Z jego brązowych włosów kapała woda. Koszulkę też miał mokrą.
- Gdzie są??
- Na klatce schodowej. Ja się przebiorę.
- To dobry pomysł.
- Jeszcze jedno, zapnij rozporek.
Zamknęłam się w łazience i ekspresowo zmieniłam ciuchy. Nadal męczyła mnie czkawka. Udałam się do salonu, bo słyszałam, że mój chłopak zaprowadził tam naszych gości. Grzecznie się przywitałam i usiadłam na kanapie obok Minseok’a. Rozmawialiśmy przez jakiś czas, ale atmosfera nadal była lekko napięta. Na szczęście po dwóch godzinach sobie poszli.”
 To chyba był jeden z najbardziej stresujących dni w moim życiu. Mam tylko nadzieję, że podczas rozmowy nie powiedziałam niczego głupiego. To byłoby w moim stylu.
 Spotkało nas jeszcze wiele cudownych i trochę gorszych chwil. Nie bylibyśmy parą gdybyśmy nigdy się nie pokłócili. Nam też zdarzały się kryzysy, ale raczej nie były zbyt poważne.
 Wracając do istotnych wydarzeńto wypada chyba też napisać o mojej przeprowadzce do niego, ale najpierw o samej propozycji zamieszkania razem.
„- Kochanie…
- Tak?? – Zapytałam kładąc głowę na jego ramieniu.
- Przebywasz u mnie bardzo często, ostatnio często też tu nocujesz. Nie łatwiej byłoby gdybyś po prostu tu zamieszkała.
Wyprostowałam się i pocałowałam go w policzek.
- Faktycznie byłoby łatwiej. Tym bardziej, że od ciebie mam bliżej do uczelni.”
 Takie to romantyczne, że aż nużące i zwyczajne, nieprawdaż??
 Ah uczelnia… „Kochane” studia. Nie będę narzekać, bo wcale nie jest tak źle. Mieszkanie ze swoją drugą połówką jest o wiele lepsze niż mieszkanie z rodzicami. Nie mogłam znaleźć, żadnego powodu, żeby odmówić,  zresztą nawet nie szukałam.
 Co ja miałam… Aha, przeprowadzka.
„ -____, uważaj. Stój. Pomogę ci. Nie spadnij. Czekaj. ____, schody!! – Krzyknął przerażony, gdy wylądowałam na plecach po chwilowej utracie równowagi.
Stopień wbijał mi się w krzyż, ale nie to było najgorsze. Upuściłam kartony, a przez to prawie cała ich zawartość wysypała się na podłogę. Minseok szybko do mnie podbiegł.
- Coś ci się stało?? Co cię boli??
- Nie, wszystko jest w porządku.
- Na pewno?? Nie uderzyłaś się w głowę?? – Wypytywał zmartwiony.
- Nie. Naprawdę wszystko gra.
Pomógł mi wstać, a następnie pozbierać moje rzeczy.
- Mówiłem, że masz poczekać.
- Wiem, ale myślałam, że sama dam sobie radę.
- Ważne, że nic się nie stało. – Pocałował mnie w czoło, a przez to się zarumieniłam.
- Wiesz, jest taka jedna rzecz, której się boję. – Powiedziałam niespodziewanie.
- Jaka?? – Zapytał zdziwiony.
- Wiele par decydujących się na wspólne mieszkanie szybko się rozstaje. Nie chcę, żeby z nami też się tak stało.
- My jesteśmy inni niż ci ze statystyki. Nie bój się.
Przytuliłam się do niego. Gdy skończyliśmy, sprzątać wziął większość pudeł.
- Nie jest ci ciężko??
- Nie, myślałem, że będzie gorzej.
 Wpakował je do bagażnika, a ja w tym czasie poszłam pożegnać się z rodzicami.
- Tylko uważajcie.
- Ale w jakim sensie, mamo??
- Jesteście jeszcze młodzi, więc nie spieszcie z decyzją o założeniu rodziny.
Oczy niemal wyszły mi z orbit, zachłysnęłam się powietrzem, a na koniec odchrząknęłam.
- Dzięki za radę. Trzymajcie się. Cześć.
Uścisnęłam ich, a potem skierowałam się w stronę samochodu.”
 Tia… Niektóre teksty mojej mamy naprawdę czasami przyprawiają mnie o duszności. Mina mojego chłopaka, gdy powtórzyłam mu te słowa, była po prostu bezcenna. Szkoda, że nie miałam przy sobie aparatu.
 Muszę pomyśleć czy nie zapomniałam o czymś istotnym. Nie będę pisać o wypadach na miasto czy o naszych w miarę normalnych dniach, bo kto chciałby to czytać?? Raczej nikt, ale wypadałoby coś jeszcze wtrącić przed wielkim finałem. Może by tak… wizyta w schronisku?? Dość świeża sprawa, bo z przed trzech miesięcy.
„Przechodziliśmy obok tej klatki chyba już dziesiąty i to nie przez przypadek. Pies, który się w niej znajdował wyjątkowo mi się spodobał, ale Minseok wolał jakiegoś większego. Nie zamierzałam łatwo odpuścić, bo te lśniące, smutne oczka po prostu roztapiały moje serce. Miałam wielką ochotę od razu zabrać tego psiaka ze sobą i się nim zaopiekować.  Mój chłopak będzie musiał się z tym pogodzić, bo za wszelką cenę - tym razem - postawię na swoim.
- Kochanie, a może weźmiemy tego??
- Czy ty już mi go nie pokazywałaś??
Podrapałam się w tył głowy.
- Nie, raczej nie.
- Myślałem o jakimś, który w razie potrzeby mógłby nas obronić.
- Przecież mieszkamy w bloku, a małe psy szczekają najgłośniej, więc jakby co obudzi naszych upierdliwych sąsiadów, a ci przychodząc z pretensjami i groźbą wezwania policji za zagłuszanie ciszy nocnej, spłoszą złodzieja, mam rację??
Zastanowił się nad moją wypowiedzią.
- No nie wiem…
- Proszę. Będziesz mógł wybrać imię.
Dostrzegłam w jego oczach blask zaciekawienia. Spojrzał na zwierzaka, a później znów na mnie. Minęło trochę czasu zanim mi odpowiedział.
- Zgoda.
- Naprawdę?? Omo. Dziękuje.
Przytuliłam się do niego uradowana. Podpisaliśmy niezbędne papiery i zabraliśmy przesłodkiego maltańczyka.”
 Pomińmy fakt, że Minseok i tak uznał, że wybiorę lepsze imię… To taki mały, nieistotny szczegół. Nie oszukujmy się, Bambi woli mnie. Co do imienia to puściłam wodzę fantazji i padło na takie, które idealnie pasowało do zwierzaka. To ma swoje plusy, ale także minusy, bo to właśnie mnie budzi w nocy gdy nagle zapragnie iść na spacer.
 Do końca już tak blisko, a jednak jeszcze tak daleko. Nie mogę skończyć teraz, bo później sama będę narzekać, że jest za krótkie. Co chcielibyście jeszcze usłyszeć??
 Nikt nas nigdy nie napadł, nie pobił, nie okradł… W ciąży też nie byłam. No, ____, pomyśl co jeszcze głupiego lub efektownego zrobiłaś w swoim życiu. Aish, tyle tego było, że ciężko wybrać. Ale przecież nie będę pisać o tym jak przypadkiem w pralce zabarwiłam jego rzeczy na różowo, bo to oklepany temat, a je chcę błysnąć wyobraźnią. Chcieć to se mogę.
 Mam!! Może to nie jest bardzo twórcze, ale ważne, że jest.
 „Właśnie wyszłam z uczelni. Rozmawiałam ze znajomą o nowym i wrednym wykładowcy. Byłam tym tak pochłonięta, że w pierwszej chwili nawet nie zauważyłam zbiorowiska, a dokładniej kilku dziewczyn, obok… Właśnie, obok czego?? Pociągnęłam koleżankę za rękaw w tamtą stronę, a następnie przecisnęłam się między nimi. O samochód opierał się Minseok. Niespokojnie spoglądał na zegarek. Poczułam nagły przypływ radości. Zostawiłam wszystkich za sobą i szybko do niego podeszłam.
- Cześć. Już myślałem, że coś się stało. – Po tych słowach pocałował mnie w policzek.
Z satysfakcją zarejestrowałam zdziwione spojrzenia zbiorowiska.
- To miłe, że po mnie przyjechałeś.
Otworzył drzwi po stronie pasażera, a ja wsiadłam do auta. Po chwili także znalazł się w środku.
- Mój tata zadzwonił do mnie dzisiaj rano.
Od razu zesztywniałam.
- I co chciał??
- Zaprosił nas na za tydzień na obiad.
- Zgodziłeś się?? – Zapytał trochę zaskoczona.
- Powiedziałem, że wieczorem dam mu odpowiedź. Chciałem zapytać cię o zdanie.
- Wiesz, że oni mnie nie lubią, prawda??
- To nie tak…- Zaczął zakłopotany.
- No dobra, może nie dokładnie. Twoja mama mnie nie lubi.
Wbił wzrok w kierownice.
- Ale skoro nas zaprosili to chyba lepiej iść.
- Też tak myślę. Ale na pewno nie masz nic przeciwko??
- Nie, to przecież tylko twoi rodzice.”
 Tak czy siak w końcu tam nie poszliśmy, bo jego mama się rozchorowała, a drugi raz już nas nie zaprosili. Znaczy… mnie nie zaprosili, bo on często dostawał propozycje przyjazdu, ale zawsze mówił, że sam się nigdzie nie rusza. Czy przeszkadza mi ta sytuacja?? Tak i właśnie o to poszło siedem dni temu.
 Dobra, czas na końcówkę, bo już nic więcej z siebie nie dam. Głupio mówić, ale to było właśnie tydzień temu.
„Siedziałam na fotelu w salonie o on stał obok trzymając się za głowę. Było już ciemno, choć zegar niedawno wybił dopiero osiemnastą. Urok zimy. W pomieszczeniu była pokojowa temperatura, ale między nami panował niewyobrażalny chłód, który nigdy wcześniej nie był tak silny.
- Zrozum, że mam już tego dość… - Powiedziałam tonem bliskim płaczu.
- Według ciebie to moja wina?? – Zapytał zdenerwowany.
- Nie, ale…
- No właśnie, a robisz mi wyrzuty jakbym w tym uczestniczył.
- To chyba nie ma sensu.
- Co nie ma sensu??
Przykucnął przy moich kolanach i spojrzał mi w oczy. Nie potrafiłam już dłużej ukryć tego ja męczyła mnie sytuacja z jego rodzicami. Nawet gdy mijaliśmy ich przypadkiem jego matka nie mogła powstrzymać się od złośliwych docinków kierowanych w moją stronę.
- My… Ten związek. Ja już tak dłużej nie potrafię. Wiesz, że jestem wrażliwą osobą. Po prostu moja cierpliwość się skończyła. Próbowałam ją ignorować, ale nie potrafię.
- ____, zastanów się nad tym. Chcesz przekreślić te trzy wspólne lata przez moją matkę??
- Nie chcę, ale muszę. Już nie mogę patrzeć na to jak ona próbuje cię zeswatać z twoją byłą. Wiesz jak ja się głupio czuje w tej sytuacji?? Wiesz?? – Zapytałam, a po moich policzkach spłynęły łzy.
- Nie wiem, ale to przecież ciebie kocham.
- Ją też kiedyś kochałeś, więc skąd ta pewność, że z czasem to uczucie nie powróci??
Nie odpowiedział i odwrócił wzrok. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że czegoś mi nie powiedział, że coś ukrywał.
- Czy ty chcesz mi o czymś powiedzieć?? – Mój głos drżał i nie wiem czy to przez płacz czy prze niepokój.
Na jego twarzy malowało się poczucie winy i skrucha. Dlaczego od razu pomyślałam o najgorszym?? I dlaczego miałam rację??
- Pamiętasz gdy ostatnio nie wróciłem na noc do domu??
- Tak, byłeś wtedy u rodziców.
- To tylko połowa prawdy. Na początku byłem, ale ona też tam była. Później chcieliśmy trochę powspominać stare czasy i do niej pojechałem i… i oboje trochę wypiliśmy, trochę za dużo.
- Czy ty chcesz mi powiedzieć to o czym właśnie myślę?? – Czułam jak rozpacz miesza się ze złością.
Pokręcił twierdząco głową i odezwał się ponownie.
- ____, zrobiłem to. Zdradziłem cię…
- Ty… Ty… - Głos nie chciał uformować się w słowa. – Dlaczego mi to zrobiłeś?? Myślałam, że jesteś inny.
- Bo jestem. To był błąd. Nawet nie wiesz jak bardzo żałuje.
- A ty nawet nie wiesz jak ja się teraz czuję. Daj mi czas do jutra na spakowanie rzeczy. Wróć rano gdy mnie nie już nie będzie, a teraz jedź sobie do tej zołzy…
- Ale ja jej nie kocham.
- To już nie jest moja sprawa. Proszę cię, wyjdź. Zostaw mnie samą.
Spojrzał na mnie błagalnie, ale moja kamienna twarz nawet nie drgnęła. Nie chciałam go już nigdy widzieć, to za bardzo bolało. Posłusznie wstał, wziął kluczyki i wyszedł. Gdy tylko usłyszałam odgłos zamykanych drzwi, poszłam się spakować. Minęło trochę czasu. Później zadzwoniłam do swoich rodziców, żeby po mnie przyjechali. Nie powiedziałam im nic przez telefon, w ogóle nie miałam zamiaru mówić im co dokładnie się stało. Nie chciałam o tym myśleć. Myślałam, że nie spotka mnie już nic gorszego, ale to jednak było tylko naiwne pragnienie. Odebrałam telefon od nieznanego numeru.
- Czy rozmawiam z ____?? – Zapytał niemile znajomy głos.
- Tak. Pani Kim??
- Tak. Muszę ci o czymś powiedzieć. – W jej głosie nie wyczułam nawet niechęci. Tylko rozpacz, nic więcej.
- Co się stało?? – Spytałam przerażona.
- Minseok miał do nas wczoraj przyjechać. Dzwonił i mówił, że się pokłóciliście.
- To prawda, ale po co Pani dzwoni??
- Mój syn miał wypadek samochodowy.
Poczułam, że robi mi się słabo.
- Ale nic mu nie jest?? – Zapytałam z nadzieją małego dziecka w głosie.
W odpowiedzi usłyszałam ciche łkanie.
- On… Zmarł w drodze do szpitala. Gdyby ktoś przeprowadził pierwszą pomoc to może by z tego wyszedł…
Rozłączyłam się. Komórka wypadła mi z dłoni. Cały świat nagle zawirował. Oparłam się o ścianę, żeby się nie przewrócić. Schowałam twarz w dłoniach. To niemożliwe… To moja wina. Wydawało mi się, że ktoś wyrwał mi serce.”
Pewnie liczyliście na inny finał, ale jednak nie zawsze wszystko jest wesołe i kolorowe. Niestety życie to nie bajka. Nie wszystko zawsze zależy od nas...

- Kochanie, co robisz?? – Zapytał po wejściu do pokoju.
Szybko zamknęłam laptopa i obróciłam się w jego stronę na krześle.
- Nic specjalnego, a co??
- Możesz mi powiedzieć.
-Mogę, ale to nic ważnego.
- Chyba nie randkujesz przez internet, co?? – Zapytał żartobliwie.
- Oczywiście, że nie.
Oboje się zaśmialiśmy tak po prostu, bez powodu. Nie wyobrażałam sobie, żebym mogła go stracić.
- To powiesz mi, co robisz??
- Może kiedy indziej, dobrze??
- Arasso. Tak na marginesie to Bambi chyba chcę iść na spacer.
Kompletnie zapomniałam. Wstałam, podeszłam do chłopaka, pocałowałam go w policzek i poszłam po psa.
- A może pójdziemy razem??
- A chcesz?? – Zapytałam zdziwiona.
- Gdybym nie chciał to bym nie pytał. Poczekaj tylko aż ubiorę buty.
Oparłam się o drzwi ze smyczą w ręku. Biały maltańczyk wesoło biegał obok moich nóg. Byle bym nie okazała się jasnowidzem, bo wtedy sobie tego nie wybaczę.
- To na ten obiad do twoich rodziców idziemy jutro, tak??
Nie odpowiedział mi. W ogóle nie zareagował.
- Minseok, słyszysz mnie??
- Przepraszam, zamyśliłem się.
- A o czym tak intensywnie myślałeś??
- O tym, że mam wspaniałą dziewczynę.
Spłonęłam rumieńcem, a on tylko się roześmiał.
Wyszedł z tego taki misz masz. Miał zamiar napisać coś smutnego, ale jakoś zmieniłam zdanie. Nie wiem czy spodobała wam się forma w jakiej napisałam ten scenariusz. Tak jakoś wyszło. Nie będę zbytnio narzekać, bo chyba nie jest tak źle. Jak zwykle miałam problem z tytułem. To do następnego scenariusza. Może będzie smutny, a może nie. To się okaże. Czekam na szczere opinie.

5 komentarzy:

  1. Podoba mi się i to bardzo. Żałuj że nie widziałaśnie mojej miny po tym momencie z informacją, że Xiu nie żyje. Dosłownie miałam oczy większe niż D.O. O ile to wgl możliwe. Aaa i jak mi dowalisz smutnym że ktoś umiera to będzie foch

    OdpowiedzUsuń
  2. Pooodoba mi się! Naprawde! Jesteś coraz lepsza ^~^Oby tak dalej! Hwaiting! <3
    PS. Masz napisać tą książke.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne :3 W pewnym momencie wyczułam "Heirs" :D

    OdpowiedzUsuń
  4. naprawde bardzo mi się podobało
    życzę dużo weny

    http://shitloves.blogspot.com/ - zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę śliczne. Zakochałam się w tym <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń