Ten dzień zbliżał się wielkimi krokami. Niektórzy mogą
powiedzieć, że jestem już za stara na takie zabawy, ale razem z moimi
przyjaciółmi uważałam inaczej. Halloween to świetna okazja, żeby spotkać się
wieczorem z ludźmi, których lubisz, przejść się po dzielnicy, dzwonić do
każdego domu jak do swojego i chórem wołać „Cukierek albo psikus”. Tylko zawsze
jest jedne i ten sam problem, a mianowicie za kogo przebrać się w tym roku??
Może za nauczycielkę od geografii… Lepiej nie, bo podobno od niedawna mieszka w
okolicy.
Ale jej mina gdyby mnie zobaczyła byłaby bezcenna. Gorzej byłoby na
lekcji, więc chyba nie zaryzykuje. Chwyciłam telefon i zadzwoniłam do przyjaciółki.Takie
małe rozeznanie przyda się przed ostatecznym wybraniem stroju, a jeszcze nigdy
nie zdarzyło się, żeby czegoś nie wiedziała.
- Bierz hokejówkę Jasona, jakieś stare ciuchy i po
sprawie. Przynajmniej nie będziesz musiała się wysilać.
- Tylko, że ja nie jestem facetem.
- Pod maską nie będzie widać. Mój brat ma maskę i ten
miecz czy coś takiego, a przez to, że mu się podobasz na pewno ci pożyczy.
Bierzesz??
Po chwili zastanowienia zgodziłam się, bo nie mogłam
wymyślić niczego lepszego. Czas mijał niewyobrażalnie szybko i zanim się
zorientowałam nadszedł wyczekiwany wieczór. Z wesołą gromadką umówiłam się
przed moim domem, więc gdy wyszłam oni już tam byli. Każdy z nas miał jakąś
maskę. Każdy oprócz Kyung’a, on jedynie wokół ust miał wylane coś co miało przypominać
krew i spełniało swoją funkcje.
- No ____ widzę, że od dzisiaj chyba będziesz moim
przyjacielem – zaakcentował ostatnie słowo. – Myślałem, że mam jakieś szanse.
Kurcze, chyba tego nie przeżyje. – Udał zawiedzionego.
- Kyung uroczy jesteś, ale nie zapominaj, że mam
chłopaka.
- Nie zapomniałem, tak tylko mówię…
- Skończcie te miłosne pogawędki – uciął szybko Jaehyo.
- A co, zazdrosny jesteś?? – Zapytał go Zico i szturchnął
łokciem.
- Ja nie, a ty??
- Zakończmy ten temat, bo dojdzie do rękoczynów. –
Wtrąciłam lekko poirytowana.
- Popieram. – Odparła moja przyjaciółka.
Nie zwracałam zbytniej uwagi na ich docinki. Było tak od
zawsze, więc zdążyłam się już przyzwyczaić. Może dlatego mój chłopak nie
przepadał za zwariowaną siódemką, a nawet ósemką, bo ----[imię przyjaciółki]
też nie lubił. Pewnie przez to nie chciał do nas dołączyć, a może przez to, że
według niego zachowywaliśmy się jakbyśmy byli w podstawówce, a nie w liceum. Chodiliśmy po domach już od
dobrej godziny, a Kyung właśnie pukał do kolejnych drzwi. Gdy się otworzyły
ukazała się nam postać mojej „ukochanej” nauczycielki. Spodziewałam się tego,
ale jak już ją zobaczyłam tą miałam wielką ochotę zapaść się pod ziemię.
Gdybyśmy wszyscy byli dobrze przebrani to by nas nie rozpoznała. Spojrzała wyraźnie
zdenerwowana tym, że zakłócamy jej spokój.
- To… To cukierek albo psikus. – Kyung powiedział to tak
niepewnym tonem, że rozkaz zabrzmiał jak pytanie.
- Zabierajcie się stąd, bo na najbliższej lekcji
specjalnie dla…
Kilku ostatnich słów nie usłyszeliśmy, bo zbiegaliśmy po
schodach, żeby jak najszybciej dotrzeć do drzwi i zniknąć jej z pola widzenia.
Pierwsza dotknęłam klamki, ale nie zdążyłam jej nacisnąć, bo z impetem wpadła
na mnie reszta. Uderzyłam głową w szybę. W tym momencie znów cieszyłam się z
posiadania maski. W końcu otworzyłam drzwi dzielące nas od wolności, ale przez
pospiech znajomych „pocałowałam” chodnik. Upadając obiłam sobie boleśnie
łokcie. Zaczęły potwornie szczypać i piec. Zacisnęłam zęby, żeby powstrzymać
łzy zbierające się w kącikach oczu. Nawet nie zauważyli mojej nieobecności,
typowe. Podniosłam się powoli. Stali odwróceni do mnie plecami.
- Tak na marginesie to, która godzina?? – Zapytał mój
przyjaciel.
- Twoja ostatnia. – Odpowiedziałam zniżonym głosem.
Zastygli w bezruchu. Przez chwilę panowała kompletna
cisza, ale nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem. Spojrzeli na mnie
zaskoczeni, a potem wkurzeni.
- To wy o mnie zapomnieliście, więc miałam prawo się
zemścić. – Powiedziałam z wyrzutem.
- Nie zapomnieliśmy. – Odparli chórem.
- Słuchajcie, mam świetny pomysł. ____ skoro twój chłopak
nie chciał iść z nami to my pójdźmy do niego.
Wszyscy poparli pomysł Kyung’a, a ja zgromiłam go
wzrokiem. Nie chciałam iść do niego z moimi przyjaciółmi, ale zostałam
przegłosowana. Byłam prawie pewna, że zrobią coś głupiego. Szli rozweseleni, a
ja udawałam, że wszytko było w porządku, choć nie było. Nonsens. Ciągle miałam
nadzieję, że zrezygnują. Z każdym krokiem miałam coraz większą ochotę wcisnąć
im jakąś bajeczkę, że źle się czuje albo coś takiego, ale szczerze wątpiłam, że
w to uwierzą. Chwila spotkania zbliżała się nieubłaganie. Chyba nie powinnam
bać się spotkania z chłopakiem i przyjaciółmi w tym samym czasie, ale w mojej
głowie tkwiło parę zdań, które usłyszałam od niego ostatnio na pożegnanie. Te
słowa teraz wróciły, ponownie wniknęły do mojego umysłu, wydawało mi się, że
zaraz rozbiją mi czaszkę. Tylko kilka zdań, kilkadziesiąt słów, kilkaset liter,
a wywierały straszną presje i nie dawały mi spokoju. Powróciło do mnie
wspomnienie z ubiegłego tygodnia, pokłóciliśmy się.
„Zanim wyjdziesz
chciałem ci jeszcze powiedzieć, że nie może tak dalej być. Mam już dosyć tych
twoich przyjaciół. Wydaje mi się, że nie są wobec ciebie szczerzy. Muszę
postawić ci ultimatum, albo oni albo ja. Nie każę wybierać ci od razu, ale
zastanów się, bo takiego gościa jak ja możesz już nie spotkać i jeśli wybierzesz
ich będziesz tego żałować. Nie patrz tak na mnie… Dla mnie to jest o wiele
trudniejsze niż dla ciebie. Mówię to, bo się martwię. Oni cię skrzywdzą, zobaczysz.”
Jego słowo odbijały się echem w mojej głowie, wszystkie
pojedynczo, a potem zlewały się w całość. Miałam wyrzuty sumienia, że nie
powiedziałam o tym ---- i chłopakom, ale nie potrafiłam. Bałam się, że tego nie
zrozumieją i pomyślą, że nie traktuje ich poważnie. Znaliśmy się od
dzieciństwa, nie wierzyłam, że mogliby knuć coś przeciwko mnie, a mimo to nie
zrezygnowałam z związku od razu. Próbowałam śmiać się razem z nimi, ale Kyung
nie dał się nabrać.
- Hej, co się dzieje?? Coś nie tak?? – Zapytał zatroskanym
tonem.
- Wszystko jest w porządku. – Odpowiedziałam najbardziej przekonywająco jak tylko umiałam.
- Powiedz mi o co chodzi…
- O nic, to nic takiego.
Spojrzał na mnie niepewnie, ale widział, że nie mam
najmniejszej ochoty o tym rozmawiać, więc odpuścił. Po paru minutach byliśmy na
miejscu. Zico wykonał gest wskazujący na to, że to właśnie ja mam zadzwonić
dzwonkiem. Wzięłam głęboki oddech, zdjęłam maskę i nacisnęłam guzik. Drzwi
otworzyły się po chwili. Jego zdziwienie było ogromne gdy tak nagle mnie
zobaczył, a gdy dostrzegł paru klaunów i Kyung’a, oczy niemal wyszły mu z
orbit. Na początku, bo później się zdenerwował.
- ____ po co przyprowadziłaś do mnie bandę klaunów??
Teraz nawet to podkreślili. Miałaś wybrać i nie wiem co to znaczy.
- Wybrać?? Co wybrać?? – Pytał mnie po kolei każdy z
ośmiu głosów.
- Ja nie umiem wybrać. – Powiedziałam bliska płaczu.
- Zdecyduj się teraz.
- Na co masz się zdecydować?? – Kyung spojrzał na mnie
zdezorientowany.
- Na was albo na niego.
Nastrój mojego przyjaciela zmienił się natychmiastowo. Troska
w jego ciemnych oczach przerodziła się w gniew, złość, w wściekłość. Oderwał
wzrok ode mnie i przerzucił go na chłopaka stojącego w drzwiach. Podszedł
bliżej, wyglądał jakby chciał rzucić się drugiemu do gardła. Tą nieznośną ciszę
przerwał kobiecy głos dochodzący z wnętrza mieszkania. Co ona powiedziała??
Chyba się przesłyszałam… Jej słowa
układały się w jedno zdanie, dzięki któremu nie musiałam już wybierać. To było
pytanie: Kochanie, kto przyszedł?? Kyung rzucał jakieś przekleństwa pod adresem
mojego chłopaka - a raczej byłego chłopaka – a następnie go popchnął. Drugi
szybko wstał i zamierzył się na bruneta, ale ten uderzył go pierwszy. Rozdzieliłam
ich zanim stało się coś poważnego. Gdy stamtąd odeszliśmy po moich policzkach
zaczęły płynąć łzy. Nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się w objęciach
przyjaciela. Przytulał mnie z taką siłą jakby chciał ochronić mnie przed całym
złem tego świata. Szeptał cicho słowa, które miały podnieść mnie na duchu,
próbował uspokoić. Wszyscy próbowali, ale on starał się najbardziej. Mimo
rozgoryczenia z powodu zdrady to w pewnym sensie się cieszyłam i nie rozumiałam
jak mogłam chociaż przez chwilę wątpić w moją „paczkę”. Przeprosiłam ich
szlochając. Zapewnili mnie, że to nic takiego. Odprowadzili mnie do domu. Ja na
dzisiaj miałam już dosyć wrażeń. Pożegnałam ich bladym uśmiechem. Położyłam się
dość wcześnie, ale nie mogłam zasnąć. Wzięłam telefon, bo chciałam napisać do
kogoś, ale gdy okazało się, że jest już po drugiej zawahałam się. Trzymałam
komórkę w dłoniach, choć myślami odpłynęłam gdzieś daleko. W końcu doszłam do
wniosku, że za wiadomość o tak późnej godzinie to chyba tylko Kyung się nie
obrazi. Zapytałam czy śpi. Odpowiedź przyszła bardzo szybko. Pisaliśmy ze sobą
długo, a dokładniej aż nie zapadłam w sen w połowie wiadomości. Rano ogarnięcie
tego co stało się wczoraj zajęło mi dłuższą chwilę. Telefon leżał na podłodze. Podniosłam
go ziewając, a po chwili odłożyłam na biurko. Całe szczęście, że dzisiaj
sobota. Zjadłam śniadanie i akurat przechodziłam obok drzwi gdy ktoś w nie zapukał.
Otworzyłam zapominając, że jestem w piżamie. Nawet nie zdążyłam się przywitać.
- Do twarzy ci w miśkach. – Stwierdził brunet szeroko się
przy tym uśmiechając.
Zdałam sobie sprawę z zaistniałej sytuacji.
- Poczekaj tu minutkę.
Zamknęłam drzwi z rozmachem i pobiegłam się przebrać.
Może nie trwało to minutki, bo musiałam jeszcze poszukać ciuchów, ale czekał
wytrwale. Wróciłam do drzwi i wpuściłam go do mieszkania.
- Ale misie naprawdę do ciebie pasują.
- Proszę cię, nie denerwuj mnie od rana.
- Ja tylko stwierdzam fakty… - Powiedział niewinnie.
- W dodatku to nie były misie tylko króliczki.
- Misie, króliczki, a co to za różnica?? I tak bym się
tego po tobie nie spodziewał.
- Przed chwilą mówiłeś, że do mnie pasują, a teraz, że
się nie spodziewałeś.
Uwielbiałam łapać go za słówka i zmuszać do myślenia.
Usiedliśmy na kanapie w salonie.
- Bo pasują, ale się nie spodziewałem.
- A podobno to kobiety są niezdecydowane…
- Skończmy, okey??
- Bo nie wiesz co odpowiedzieć??
- Wiem, ale nie mam już ochoty tego ciągnąć. –
Odpowiedział po chwili zastanowienia. – Jak się czujesz??
- Dobrze, o wiele lepiej niż wczoraj.
Chciał odpowiedzieć, ale znów rozległo się pukanie do
drzwi, a potem dzwonek. Poszłam je otworzyć.
- Jest może u ciebie śmierdziel?? Zerwał nam się ze
smyczy i uciekł. – Pierwszy odezwał się Zico.
- Co?? Kto?? – Zapytałam zdezorientowana.
- Jest u ciebie Kyung?? – Spytał Jaehyo.
- Jest…
Wpuściłam ich do mieszkania, a raczej sami weszli. Szatyn
był wyraźnie zdenerwowany ich wizytą.
- Przecież was prosiłem…
- Chcieliśmy zobaczyć czy nie stchórzyłeś.
- Właśnie miałem pytać.
- O co chodzi?? – Chyba tylko ja nie byłam wtajemniczona.
- Dowiesz się w swoim czasie.
Wszyscy wpakowali się na kanapę,więc siedzieliśmy
ściśnięci jak sardynki w puszcze, a nawet bardziej.
- Ehh dobrze mieć takich przyjaciół…
- A może kogoś więcej??
Spojrzałam zaskoczona na Kyung’a, który był obok mnie.
Chłopak pocałował mnie w policzek. Może to ktoś więcej niż przyjaciel…
Długo nic nie dodawałam, przepraszam. To przez brak weny i czasu. Ostatnio w ogóle nie mam pomysłów, więc nie wiem czy dodam coś jeszcze w tym miesiącu... Taki zwykły scenariusz, nic specjalnego. Miał być śmieszny, ale nie wiem czy był. Znów taki krótki. Nie ma to jak wyczytać w ciekawostkach, że reszta zespołu mówi na niego "śmierdziel" XD Komentujcie szczerze... To do następnego scenariusza.
O jejusiu ale to było świetne~~ Było śmieszne było :3 baaardzo dziękuję :3
OdpowiedzUsuńOmo...to było świetne i zabawne x)) weny życze i czekam na dalsze scenariusze xD
OdpowiedzUsuń" - Jest może u ciebie śmierdziel?? Zerwał nam się ze smyczy i uciekł. – Pierwszy odezwał się Zico. " to podsumowuje caly scenariusz. Dziekuje, ze mogłam cos takiego przeczytać, nie przestane sie smiac do konca dnia. XDD
OdpowiedzUsuń(przez chwile myślałam, ze on mowi o jakims psie z chorym imieniem XD )