25.06.2014

Luhan - Macocha

Scenariusz dla Any Chan.


Od paru lat w moim życiu było nie najlepiej. Najpierw zachorowała moja mama. Niestety to nie była choroba typu katarek i bolące gardło, to była białaczka. Walczyła bardzo dzielnie, ale mimo to przegrała. Ostatnie miesiące spędziła w szpitalu, a ja jedyne co mogłam zrobić to być przy niej do końca. Odeszła niemal w moich objęciach. Tej chwili chyba nigdy nie zapomnę. Ojciec nie cierpiał długo po stracie. Niby powinnam się cieszyć, że ponownie znalazł szczęście, ale czy da się zakochać zaledwie po sześciu miesiącach od śmierci ukochanej osoby?? Wydaje mi się, że nie.
Mojej macochy po prostu nie cierpiałam. Przy ojcu udawała świętą, ale gdy tylko wychodził z domu, krzyczała na mnie z byle powodu, a nawet bez powodu. Próbowałam powiedzieć o tym tacie, ale on uważał, że przesadzam, więc przestałam z nim w ogóle rozmawiać, a sam tylko czasami pytał o oceny albo o szkołę. Nigdy nawet nie próbował dowiedzieć się jak dogaduje się z jego partnerką. Czasami wydawało mi się, że go nie obchodzę. Niestety ta kobieta nie miała zamiaru dać mi spokoju, ostatnio działała mi na nerwy jeszcze bardziej niż wcześniej, jeśli to w ogóle możliwe. Starała się uprzykrzyć mi każdy dzień, chciała się mnie pozbyć. Dzisiaj nie wytrzymałam jej głupich docinek, zachowała się jak dziecko w przedszkolu. Jakby nie patrzeć to była dużo młodsza od mojego ojca, ale nie przesadzajmy, przecież nie miała pięciu lat. Zdenerwowałam się, bo zaczęła obrażać moją mamę. Powiedziałam jej wszystko co o niej myślałam. Wtedy stało się to co przewidywałam, uderzyła mnie w policzek i wysłała do pokoju. Co jak co, ale prawy sierpowy to ona miała niezły. Jej uderzenie rozcięło mi skórę na kości jarzmowej po lewej stronie twarzy. Nie potrafiłam usiedzieć w swoim pokoju, nie chciałam spotkać jej nigdy więcej. Nie mogłam już tu mieszkać, nie potrafiłabym na nią spojrzeć, bo wracałaby do mnie ta wizja. Wykorzystałam sposób uciekania przez okno często używany w filmach. Związałam ze sobą trzy prześcieradła, przywiązałam jeden z końców do nogi najcięższej szafy. Szarpnęłam raz i drugi, żeby upewnić się, że węzły są wystarczająco mocne. Zabrałam jedynie telefon, bo nie miałam zamiaru uciekać na bardzo długo, chciałam jedynie, żeby ojciec przypomniał sobie o moim istnieniu. Całe szczęście, że mieszkaliśmy w domku jednorodzinnym. Szkoda tylko, że mój pokój znajdował się na piętrze. Otworzyłam okno, chwyciłam mocno jeden z końców „liny” i powoli zaczęłam opuszczać się niżej. Rozluźniłam trochę uścisk, dzięki czemu najzwyczajniej w świecie prześcieradło samo wyślizgiwało mi się z rąk. Pod koniec musiałam skoczyć. Cicho wymknęłam się z ogródka, zresztą nawet gdybym rzuciła kamieniem w szybę domu to macocha zajęta malowaniem paznokci i tak nie zwróciłaby na to uwagi. Spacerowałam spokojnie po chodniku, zastanawiając się gdzie dzisiaj będę nocować. Był weekend, więc moich znajomych nie było w mieszkaniach. Chyba najlepiej będzie jak powłóczę się po mieście, unikając ciemnych uliczek. Usiadłam na pierwszej napotkanej ławce i przyglądałam się innym ludziom. Niektórzy gdzieś się spieszyli, inni na kogoś czekali, a jeszcze inni lekko się zataczając kierowali się w stronę monopolowego. Mijały mnie także pary czule się obejmujące i rodzice z małymi dziećmi. Dla mnie w tym momencie czas się zatrzymał. Życie wybrało się gdzieś na wycieczkę, zostawiło mnie tutaj. Czułam się jakoś dziwnie pusta. Nawet nie zauważyłam gdy po moich policzkach zaczęły płynąć łzy i pewnie nie zauważyłabym tego w ogóle gdyby nie on. Różowo włosy chłopak przyjrzał mi się uważnie, a następnie usiadł obok. Dotknął delikatnie mojego ramienia. Spojrzałam na niego skołowana.
- Cześć… Wszystko w porządku?? – Zapytał nieśmiało.
- A wyglądam jakby tak było??
Wytarłam słone krople rękawem bluzy.
- Coś się stało??
- Nie. – Odpowiedziałam chłodno.
- Co ci się stało w policzek?? – Wskazał na moją ranę.
- To nic takiego.
- Od czego to?? – Był coraz śmielszy.
- Od niczego. Nie powinno cię to interesować.
- Może nie powinno, ale interesuje. Powiesz mi??
- Nie lubię zwierzać się nieznajomym.
- Zapomniałem się przedstawić. Jestem Luhan.
- A ja ____. To, że wiem jak masz na imię nie zmienia faktu, że cię nie znam.
- Wiem. Może potrzebujesz rozmowy??
- Dzięki za chęci, ale nie.
Unikałam jego wzroku. Bałam się, że dostrzegę w jego oczach nich litość. Nie znosiłam gdy ktoś starał się mnie pocieszyć, bo to tylko bardziej dołowało.
- Na pewno??
- Głuchy jesteś?? Na pewno.
Jego współczucie mnie zirytowało. Chciał dobrze, ale ja nie miałam zamiaru przyjmować  jego pomocy. Spuściłam głowę zdołowana. Potraktowałam go chamsko, ale nie odszedł. Siedział cały czas w tym samym miejscu, nieruchomo. Chciałam zostać sama, a on się doczepił mimo mojej wyraźnej niechęci.
- Naprawdę nie masz nic ciekawszego do roboty niż siedzenie tu ze mną??
- Tak się składa, że nie. – Odpowiedział z niewinnym uśmieszkiem.
Zdążyłam się już pozbierać. Ten płacz był tylko chwilową załamką.
- Idź sobie, okey??
- Proszę powiedz mi o co chodzi. Nie znamy się, więc nikomu nie powiem. – Uparcie drążył temat.
- Nie ustąpisz, co??
- Nie. Jeśli chcesz to najpierw powiem ci coś o sobie.
Zgodziłam się na ten układ. Powiedział mi ile ma lat, kim są jego rodzice, opowiedział o swoim dzieciństwie, o szkole i o znajomych. Przychodziło mu to bardzo łatwo. Gdy nadeszła moja kolej ściszyłam głos i powoli mówiłam, starając się nie ominąć, żadnych ważnych szczegółów. Wzrok wbiłam w ziemię, ale czułam, że on patrzy na mnie. Głos mi się załamywał i nie mogłam tego powstrzymać. Chyba po raz pierwszy powiedziałam komuś co czuję. Dziwne, że wyjawiłam to obcemu chłopakowi, a nie jakiejś dobrej koleżance.
- Czyli uciekłaś z domu?? – Zapytał, żeby się upewnić.
- Tak, ale nie do końca. Po prostu wyszłam z mieszkania, ale przez okno. Minęło już tyle czasu, a nikt nawet nie zadzwonił, żeby zapytać gdzie jestem.
- Pewnie twój tata jeszcze nie wrócił z pracy.
- Też tak myślę, ale nawet jak wróci to i tak nic nie zauważy.
- Będzie dobrze… Musisz myśleć pozytywnie.
Spojrzałam na jego twarz, nie uśmiechał się. Chyba sam nie wierzył w to co mówił.
- Ale nie zamierzasz zostać tutaj na noc, prawda??
- Nie wiem.
- To gdzie się zatrzymasz??
- Tego też nie wiem. Najprawdopodobniej przejdę się po okolicy, a rano pójdę do domu.
- To trochę niebezpieczne. Nie wiadomo kto tu chodzi nocą.
- Martwisz się?? – Zapytałam zdziwiona, ale też lekko rozbawiona.
- Tak.
- Wow, chociaż ktoś.
Kąciki jego ust powędrowały delikatnie w górę, ale po chwili wróciły na swoje poprzednie miejsce.
- Bardzo ci współczuję, ale… - Zaczął smutnym tonem.
- Nie mów mi tego, proszę. Nie lubię zwalać swoich problemów na czyjąś głowę. Nie myśl o tym, to moja sprawa. – Ostatnie zdanie było prośbą.
Był wyraźnie zakłopotany. Kilka razy chciał odpowiedzieć, ale od razu milknął nie wypowiadając żadnego wyrazu.
- Mimo to wszystko wydaje mi się, że powinnaś wrócić do domu i opowiedzieć o tym ojcu.
- Nie uwierzy mi.
- Musisz spróbować. – Próbował przekonać mnie na wszystkie możliwe sposoby.
- Chyba powinieneś już iść.
Powiedziałam to, bo zasiał wewnątrz mnie ziarenko niepewności.
- Chcesz, żebym już poszedł??
Pokiwałam twierdząco głową, było to o wiele trudniejsze niż przypuszczałam.
- Dobrze, jeśli tego chcesz to pójdę. Mam nadzieję, że sobie poradzisz.
Wstał gwałtownie i odszedł pewnym krokiem.  Przed zakrętem spojrzał jeszcze raz w moją stronę, ostatnie raz. Nie pochwalałam swojego zachowania, ale naprawdę już nie potrafiłam znieść jego towarzystwa. Chyba jeszcze nigdy nie czułam się tak samotnie jak w tym momencie. Znów przyglądałam się ludziom. Minuty mijały jakby w zwolnionym tempie, obraz przed moimi oczami także poruszał się w zwolnionym tempie, dla mnie zwolnił cały świat. Najchętniej to bym się położyła na tej ławce i oddała w objęcia Morfeusza, ale jakby to wyglądało. Podniosłam się powoli, przecież nigdzie się nie śpieszyłam. Po rozprostowaniu nóg, czułam się jakby ktoś obudził mnie z długiego snu, a nawet z transu. Rana na prawym policzku, znów zaczęła szczypać. Przyłożyłam dłoń do bolącego miejsca. Na niebie pojawiły się ciemne deszczowe chmury, a po kilku minutach zaczęło padać. Założyłam na głowę kaptur. Nagle silny podmuch wiatru niosący lekkie krople, uderzył mnie prosto w twarz. Odruchowo zamknęłam oczy. Musiałam gdzieś się ukryć zanim na dobre się rozpada. Chodziłam po mieście zdołowana, bo na razie nie miałam pojęcia gdzie się schować. Z każdą sekundą deszcz padał z coraz większą siłą. Byłam już całkowicie przemoknięta i co jakiś czas przechodził mnie dreszcz. Rozglądałam się uważnie, ale chłopaka biegnącego za mną jakimś cudem nie zauważyłam.
- Hej ____!!
Zorientowałam się, że to Luhan dopiero gdy stanął obok mnie. Różowe, mokre kosmyki włosów przykleiły mu się do czoła, a woda spływała po twarzy.
- Przeziębisz się. – Powiedział zmartwiony.
- A nawet jeśli to co?? – Zapytałam obojętnie.
- No nic… - Odpowiedział trochę zmieszany. – Proszę cię, wróć do domu. Ucieczka od problemów nie jest sposobem na rozwiązanie ich.
- Teraz jest już chyba trochę za późno…
- Nigdy nie jest za późno jeśli ci zależy.
- Ale mi nie zależy, żeby tam wrócić.
- Boisz się??
Zawahałam się.
- Dobre pytanie. Nie wiem.
- Odprowadzę cię, dobrze?? – Zapytał szukając mojego wzroku.
- Dobrze.
Po drodze spojrzałam na zegarek, było już po dwudziestej trzeciej. Chłopak dał mi swój numer telefonu i kazał dzwonić gdyby coś się działo albo gdybym po prostu potrzebowała rozmowy. Odprowadził mnie do samych drzwi. Nawet nie zdążyłam złapać klamki gdy „wrota” same się otworzyły i odsłoniły sylwetkę mojej macochy. Jej oczy ciskały we mnie piorunami aż do chwili gdy zobaczyła chłopak stojącego obok mnie. Gdy jej wzrok natrafił na niego od razu złagodniała, ta przemiana trwała może ułamek sekundy.
- ____ przyprowadziłaś kolegę?? – Zapytała udając słodką idiotkę.
- On już sobie id…
- Miło mi. Jestem Luhan. – Brutalnie wszedł mi w zdanie, a następnie delikatnie się uśmiechnął.
- Wejdziesz do środka?? – Pytał wciąż tym samym „miłym” tonem.
- Z chęcią.
Nim się zorientowałam, mimo późnej godziny, siedzieliśmy wszyscy w salonie. Z sypialni mojego ojca dobiegało chrapanie. Był w mieszkaniu. Ja siedziałam na jasnym miękkim fotelu, a oni na kanapie. Gdy macocha dyskretnie przysuwała się do chłopaka , ogarniała mnie ogromna ochota rzucenia jej się do gardła. Ewidentnie z nim flirtowała, a on jakoś nie stawiał większego oporu. To w jakimś stopniu mnie zabolało. Myślałam, ze był mojej stronie. Spoglądałam nerwów na godzinę, minuty ciągnęły się w nieskończoność. Kiedyś musiał wyjść, prawda?? W ogóle nie zwracał na mnie uwagi. Całkowicie zatracił się w rozmowie z NIĄ. Ciekawe ile by to jeszcze trwało gdyby nie zadzwonił jego telefon. Chyba dopiero w tym momencie dotarło do niego jak późna jest już godzina. Nie miałam najmniejszej ochoty odprowadzać go do drzwi, ale spokojnie, przecież zanim nawet zdążyłam o tym pomyśleć ta kobieta już to zrobiła. Nawet się z nim nie pożegnałam. Chciałam znaleźć się w swoim pokoju zanim ona wróci, ale niestety dopadła mnie na schodach. Zagrodziła mi drogę. Nie istniała żadna szansa, żeby ją wyminąć i uniknąć rozmowy, a raczej kłótni.
- Śliczny ten twój koleżka. Szkoda, że przyprowadziłaś go dopiero teraz…
Moją odpowiedzią było jedynie ciche prychnięcie i tępy wzrok skierowany prosto w jej puste oczy. Coraz częściej wydawało mi się, że nie była normalna.
- Wiesz, nie chciałam byś go pożarła. - Odpowiedziałam zgryźliwie.
- Widzę, że poczucie humoru cię nie opuszcza...
- Moje poczucie humoru to nie twój mózg.
Jej twarz zaczęła zmieniać kolory. Najpierw była blada, później czerwona, następnie fioletowa, a na koniec znów czerwona. Ta uwaga z mojej strony była nie na miejscu, bo przecież ta kobieta uderzyła mnie już kiedyś, więc czemu nie miałaby znów tego zrobić. Wiedziałam, że ciężko jej to przyszło, ale pozwoliła iść mi do pokoju bez żadnych kazań. Pewnie nie była już taka odważna, bo ojciec znajdował się w mieszkaniu. Pewnie?? Na pewno. Chciałam spać, ale w mojej głowie nadal było pełno nowego znajomego. W pamięci najbardziej utknęły dwie sytuacje: gdy opowiadał mi o sobie i gdy stanął przede mną cały mokry, wtedy był tam dla mnie. Był taki miły, troskliwy, taki... nierealny, sztuczny. W końcu dotarło do mnie, że po prostu nudziło mu się i chciał wejść z butami w czyjeś życie. Wybrał moje czyli jedną z gorszych opcji. Ściana nagle stała się bardzo interesująca, a tykanie zegara fascynujące. Wpatrywałam się uparcie w jedno miejsce jakby zaraz miało się tam coś pojawić. Miałam cichą nadzieję, że tak się stanie. Oszukiwałam samą siebie wmawiając sobie, że Luhan był mi całkiem obojętny. Przez ten krótki okres czasu tak naprawdę bardzo go polubiłam. To chyba nic złego. Tej nocy zasnęłam tylko na chwilę, bo przypomniała mi się scena gdy ta zołza uderzyła mnie z „liścia”. Do mojej głowy znów wniknął ten gniew i chęć zemszczenia się, ale nie chciałam zniżać się do jej poziomu. Ta kobieta w jakiś sposób budziła we mnie wściekłość i rozgoryczenie. Nawet nie musiała nic robić, nic mówić, po prostu jej widok tak na mnie wpływał. Kilka minut po piątej nie mogłam wytrzymać w tym ciemnym i pustym pokoju, więc chwyciłam komórkę i wybrałam niedawno dodany kontakt. Odebrał dopiero po siódmym sygnale.
- Halo?? – Zapytał lekko zdezorientowany i zmęczony.
- Cześć, tu ____… Spałeś??
- Jest noc, więc tak i cześć.
- Przepraszam, nie chciałam cię obudzić, ale mówiłeś, że mogę dzwonić o każdej godzinie.
- Bo możesz tylko nie spodziewałem się, że faktycznie zadzwonisz.
Chyba sam był zdziwiony, że mi to powiedział, a przynajmniej tak zabrzmiał.
- Coś się stało??
- Wszystko jest w miarę w porządku.
No właśnie. Wszystko było w porządku, a ja do niego wydzwaniałam. Nie chciałam wiedzieć co sobie o mnie pomyślał.
- Na pewno??
- Tak, tylko…
- Tylko?? – Dopytywał uparcie.
- Tylko…
No wyduś to z siebie ____. Przyznaj się, że po prostu chciałaś usłyszeć jego głos i nic więcej.
-… tak jakoś wyszło. To ja nie będę ci przeszkadzać.
- Nawet nie myśl o tym, żeby się rozłączyć. Mogłabyś mi powiedzieć dlaczego byłaś tak cicho gdy u ciebie byłem??
- Bo nie chciałam wam przeszkadzać. – Mimowolnie warknęłam.
- Przeszkadzać?? Tylko rozmawialiśmy.-  Mówił zaskoczony.
- Przecież ona pożerała cię wzrokiem.
Musiałam się powstrzymać, żeby nie krzyknąć do słuchawki.
- Naprawdę?? Nie zauważyłem. Jesteś zazdrosna czy mi się wydaję??
- Wydaje ci się.
- Może.  Jak się czujesz??
- Dobrze, a czemu pytasz??
- Dla upewnienia się.
Rozmawialiśmy jeszcze paręnaście minut, bo powiedział, że jest śpiący. Ja już nie zasnęłam, nawet nie próbowałam. Zrzuciłam z siebie kołdrę i zeszłam z łóżka. Powoli poszłam do kuchni, starając się zrobić przy tym jak najmniej hałasu. Wstawiłam wodę i czekałam aż się zagotuje, żeby zrobić sobotę kawę, a w międzyczasie zjadłam śniadanie. Wypiłam gorzki napój, a następnie włączyłam laptopa. Szybko sprawdziłam nowe wiadomości, posiedziałam bez celu w internecie, a później wyłączyłam komputer. Przyciągnęłam się siedząc na krześle, a towarzyszyło temu jeszcze ziewniecie. Przetarłam pięściami powieki. Uznałam, że oprócz wypicia kawy, żeby obudzić się tak na dobre, wezmę zimny prysznic. Był nawet trochę za zimny. Mimo to nadal byłam strasznie zmęczona. Godzinę później wstał mój ojciec. Zszedł na dół po schodach i musiał mnie zauważyć, bo siedziałam w salonie. Rzucił mi jedynie krótkie przywitanie. Podeszłam do niego trochę niepewnie. Dopiero teraz spostrzegł moją ranę na policzku.
- Coś ci się stało?? - Wydawał się zmartwiony.
- Samo się nie stało. Twoja dziewczyna mi to zrobiła.
- Żartujesz, niby jak?? - Zapytał oburzony.
- Uderzyła mnie…
- Nie wierzę. – Uciął szybko.
- To skąd to niby mam!?
Ojciec zamilkł, nie wiedział co odpowiedzieć. Zabolało mnie to, że bardziej ufał jej niż mi.
- Ale jak to się stało??
Opowiedziałam mu w skrócie o kłótni i o tym, że wczoraj uciekłam. Był bardzo zdziwiony, wręcz zszokowany, czyli jednak się nie zorientował. Dziwnie się czułam znów z nim rozmawiając. Przeprosił mnie za swoje zachowanie i poszedł rozmówić się z macochą. Liczyłam, że od razu wywali ją z domu i w końcu skończy ten koszmar. Trochę to trwało, ale ostatecznie podjął właściwą decyzję. Z satysfakcją patrzyłam jak ta znienawidzona przeze mnie kobieta pakuje swoje rzeczy, odgraża się mojemu ojcu i wściekła opuszcza to miejsce. Nie obchodziło mnie co się z nią stanie. Wyszłam  do sklepu, żeby zrobić zakupy. Szłam spokojnie przez ten sam park, w którym poprzedniego dnia siedziałam i wtedy ich zobaczyłam. Różowo włosy chłopak pocieszał byłą mojego ojca. Myślałam, że wybuchnę. Chyba naprawdę byłam zazdrosna. Gdy zdałam sobie z tego sprawę trochę ochłonęłam i ruszyłam w ich stronę. Przywitałam się tłumiąc w sobie narastający gniew. Kobieta zaczęła wrzeszczeć, żebym sobie poszła, a Luhan nie wiedział co ma zrobić, żeby załagodzić zaistniałą sytuację. W końcu zdecydował. Poprosił, żebym odeszła. Mówił, że spotkamy się kiedy indziej, ale ja nie chciałam go dłużej słuchać. Dokonał wyboru i musiałam to przyjąć to wiadomości. Jeden dzień okazał się być bardziej istotny niż połowa mojego życia. Bardziej istotny, bo go poznałam i ewidentnie mnie zauroczył, choć to wszystko było jedynie kłamstwem. To kłamstwo było najpiękniejszą iluzją jaką kiedykolwiek usłyszałam i zobaczyłam. To kłamstwo było czymś więcej niż tylko zwykłą pogawędką, czymś więcej niż paroma spojrzeniami i uśmiechami. Było czymś magicznym i irracjonalnym, czymś nieprawdziwym i nietrwałym. Było, ale się skończyło. Trwało jedynie krótką chwilę, za krótką. Po każdym kłamstwie trzeba się wyprostować i stanąć na równe nogi, a następnie zapomnieć. Takie jest życie, raz jesteś na wozie, a raz pod wozem; raz wygrywasz, a raz przegrywasz; musisz kogoś stracić, żeby móc poznać kogoś innego. W życiu wszystko ma swoje miejsce. Każdy z nas ma inny stara, ale zadanie wszystkich jest, żeby nasz koniec był jak najlepszy, żebyśmy wcześniej osiągnęli to czego tylko zapragniemy. Zrobiłam to co chciał, zostawiłam go w spokoju. W mieszkaniu nie byłam zbyt wesoła, choć miałam powód do szczęścia, przecież pozbyłam się tej zołzy na dobre. Mimo to było mi strasznie przykro, choć nie liczyłam, że z tej nowej znajomości będzie coś poważnego. Ten chłopak po prostu zawładnął moimi myślami i nie mogłam go z nich wyrzucić, najgorsze było to, że nawet nie chciałam tego zrobić. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego tak się stało, dlaczego byłam zazdrosna. Moja komórka nagle zaczęła wariacko wibrować. Wzięłam ją do ręki, ale przed wciśnięciem zielonej słuchawki sprawdziłam kto dzwoni. Gdy ujrzałam jego imię na wyświetlaczu od razu rzuciłam telefon na łóżko. Z jednej strony chciałam z nim porozmawiać, ale z drugiej nie miałam ochoty słuchać wyjaśnień. Komórka nie dawała za wygraną, więc zirytowana wyciszyłam ją całkowicie. Spakowałam się do szkoły i położyłam się spać. Rano wyłączając budzik zauważyłam, że mam kilkanaście nieodebranych połączeń i to wszystkie od niego. To trochę dziwne, ale nawet trochę się z tego cieszyłam. Postanowiłam, że po powrocie z „więzienia” oddzwonię do niego albo wyślę SMS’a. Zmęczona prawie o tym zapomniałam, więc wybrałam drugą opcję, bo była szybsza i nie musiałam słuchać jego głosu. Odpowiedź przyszła niemal natychmiast. Przepraszał, że tak mnie potraktował. Nie miałam ochoty kontynuować tej rozmowy, więc nie odpisałam. Odrobiłam lekcję i wróciłam do codziennego życia. Kolejne dni mijały bez większych niespodzianek, aż do następnej soboty. W południe po domu rozległ się dzwonek do drzwi. Szczerze to nie musiałam zbytnio się trudnić, zeby domyślić się kto to. Ten to miał wyczucie czasu… Właśnie było u mnie parę koleżanek. Szybko pognałam do drzwi wejściowych i spojrzałam przez wizjer. Niestety się nie pomyliłam. Uchyliłam je delikatnie.
- Czego chcesz?? – Zapytałam oschle.
- ____ możemy porozmawiać??
- To mów, słucham.
- Ale tak tutaj?? Nie wpuścisz mnie do środka??
- Raczej nie.
Chciał coś powiedzieć, ale w tym momencie z wnętrza mieszkania dobiegł głos jednej z mojej przyjaciółek.
- Kto to??
- Kurier. – Odpowiedziałam bez namysłu. – Sprężaj się, bo nie mam czasu. – Zwróciłam się do chłopaka.
- To nie tak jak myślisz, my tylko gadaliśmy.
- To wszystko co masz mi do powiedzenia??
Znów mu przerwano. Dziewczyny były ciekawe co się dzieje, więc podeszły do mnie i otworzyły szerzej drzwi. Zlustrowały przybysza wzrokiem.
- Nie wygląda na kuriera.
- Śliczny, nie??
- Słodki…
Mówiły jedna przez drugą. Chłopak lekko się zdenerwował.
- Nie jestem śliczny tylko przystojny. – Powiedział ostrym tonem.
Nie udało mi się powstrzymać wybuchu śmiechu. Koleżanki poszły w moje ślady, a on stał tam zestresowany. Zrobiło mi się go szkoda, więc wyszłam na zewnątrz i przymknęłam drzwi. Już miał zacząć mówić, ale powstrzymałam go gestem dłoni. Wiedziałam, że podsłuchują, więc dość mocno trzasnęłam drzwiami.
- Auć, mój nos… - Dotarł do nas stłumiony głos.
- Możesz mówić. Tylko w miarę cicho.
- Naprawdę mi przykro. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że jestem po twojej stronie.
- Teraz nawet mój ojciec mi wierzy.
- Naprawdę?? To świetnie. – Wydawał się ucieszony tą wiadomością.
I w tym momencie popełniłam błąd. Spojrzałam mu w oczy, w których po chwili utonęłam. Bezskutecznie szukałam ich dna, ale to dobrze, że nie miały końca. Starałam się ujrzeć w nich coś czego nigdy wcześniej nie widziałam i znalazłam. To była mieszanka wielu uczuć, niektórych z nich nie potrafiłam nazwać i zdefiniować. Teraz byłam bezbronna, mógł mnie łatwo zmanipulować.
- Może moglibyśmy zacząć jeszcze raz?? Bez niej.
- Czemu nie.
Podszedł bliżej i mnie przytulił. Po chwili odwzajemniłam ten ciepły uścisk. Czułam się tak… bezpiecznie. Wydawało mi się, że mogłabym stać tak przez cały dzień. Nagle zza pleców usłyszałam długie „u”. No tak, słyszeć nas nie mogły, ale widzieć tak. Szybko się od niego odsunęłam. Wydawał się trochę zakłopotany, zresztą ja też.
- To nie będę ci już przeszkadzać. Odezwę się później, okey??
- Jasne, zadzwoń.
Odwrócił się i odszedł, a ja wróciłam do mieszkania. Od razu zostałam zasypana pytaniami typu: „Kto to był??”, „Jak długo się znacie??”, „ Jest dla ciebie kimś więcej niż kolegą??”, „Dlaczego nie powiedziałaś nam wcześniej??” itd. Dałam im wymijające odpowiedzi na prawie wszystkie pytania, niektóre pominęłam licząc, że zapomną. Po moich obszernych wyjaśnieniach na szczęście zmieniłyśmy temat. Co jakiś czas dyskretnie spoglądałam na telefon. Dziewczyny w końcu sobie poszły. W normalnych okolicznościach próbowałabym je przekonać, żeby zostały dłużej, ale teraz niecierpliwie czekałam na kolejną rozmowę z nim. W tym momencie moje myśli skupiały się tylko na tym. Przez chwilę nawet przestraszyłam się swojego zachowania, przecież tego chłopaka znałam zaledwie niecałe dwa tygodnie. Zadzwonił wieczorem i namawiał mnie na spacer, ale nie mogłam wyjść, bo następnego dnia musiałam iść do szkoły na siódmą. Był trochę zawiedziony. Może nie tylko mi odbiło. Kolejny tydzień minął nadzwyczajnie szybko, to chyba przez jego towarzystwo. Kompletnie nie potrafiłam skupić się na lekcjach, bo wiedziałam, że gdy tylko się skończą to znów się z nim zobaczę. Tak było przez te siedem dni. Sekunda… To były dwa tygodnie, a nie jeden. Nawet zapomniałam o wyrwaniu kartek z kalendarza. Od kiedy zniknęła moja była macocha wszystko się polepszyło, w tym także moje relacje z ojcem. W sobotę pukanie do drzwi rozległo się już o dziesiątej. Przekręciłam się leniwie na drugi bok i wtedy mój wzrok padł na zegarek. Dotarło do mnie, że zaspałam. Dosłownie wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki po drodze krzycząc do taty, żeby powiedział, że za paręnaście minut będę gotowa. Chyba pobiłam rekord w szybkim przebieraniu się, malowaniu i układaniu włosów. Po dokładnie trzynastu minutach schodziłam po schodach. Luhan rozmawiał z moim ojcem w salonie.
- Bardzo cię przepr…
- Nie ma za co. – Przerwał mi i uśmiechnął się czule. – Idziemy??
Pokiwałam twierdząco głową i pożegnałam się z rodzicem. Na początku najzwyczajniej w świecie chodziliśmy po mieście, później poszliśmy do kina, następnie zaprosił mnie do restauracji. Gdy z niej wyszliśmy było już ciemno. Chłopak nieśmiało złapał mnie za rękę. Wtedy poczułam tak zwane motylki w brzuchu. Przyciągnął mnie delikatnie do siebie i pocałował. Wydawało mi się, że to będzie najlepszy dzień w moim życiu, ale jednak stało się inaczej. Szliśmy spokojnie gdy nagle na plechach poczułam zimny dotyk lufy pistoletu.
- Skręćcie w prawo. – Powiedziała ostro kobieta.
Znałam ten głos. Cholera, a myślałam, że już się jej pozbyłam. Zastanawiałam się czy spluwa była prawdziwa. Pewności nie miałam, ale wolałam nie ryzykować. Chłopak był mniej przerażony ode mnie. Okazało się, że zaprowadziła nas w ślepą uliczkę. Popchnęła mnie mocno, a przez to upadłam na ziemię. Luhan chciał pomóc mi wstać.
- Stój w miejscu!
Nie widziałam jej zbyt dobrze, ale domyślałam się, że gdybym spojrzała w jej oczy to byłyby one tak samo puste jak kiedyś. Podniosłam się niepewnie.
- Myślałaś, że tobie i twojemu ojcu wyrzucenie mnie z domu ujdzie na sucho!? Jeśli tak to nie miałaś racji. Zresztą zaraz się przekonasz.
Jej prawa ręka trzymająca pistolet uniosła się w górę. Zaryzykowałam i zaczęłam krzyczeć, łudziłam się, że może ktoś mnie usłyszy. Uciszyła mnie skutecznie, strzeliła obok mnie. Niestety założyła tłumik.
- Przemyśl to dobrze, proszę. Jeśli ją zastrzelisz to pójdziesz do więzienia… - Zaczął drżącym głosem chłopak.
- Do więzienia!? Najpierw musieliby mnie złapać.
Po tych słowach wybuchnęła przerażającym śmiechem. Ta kobieta chyba była obłąkana. Luhan zrobił parę kroków w przód, ale wtedy wycelowała w niego. Zatrzymał się natychmiastowo. Mnie sparaliżował strach.
- To nie o ciebie mi chodzi. Szkoda byłoby zabijać takiego ślicznego chłopca. Tylko ją chcę sprzątnąć.
Lufa pistoletu znów była skierowana w moją stronę. Nie potrafiłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku, prawie nie oddychałam. Uśmiechnęła się z satysfakcją. Nawet w tym mroku przypominała psychopatkę.
- Powiedz „pa” swojemu koledze.
Gdy spojrzałam na chłopaka ona odbezpieczyła spluwę.
- Jakieś ostatnie słowo?? – Zapytała szyderczo.
Wzięłam głęboki oddech, przecież i tak miałam zaraz umrzeć.
- Będziesz się smażyć w piekle. – Odpowiedziałam dziwnie pewna siebie.
Zamknęłam oczy, a przez to nawet się nie zorientowałam kiedy nacisnęła spust. Byłam pewna, że za chwilę pożegnam się z tym światem, ale tak się nie stało. Spojrzałam przed siebie. Luhan stał do mnie plecami. Stał przez ułamek sekundy, bo następnie padł na kolana. Wszystko nagle do mnie dotarło. Zdążyłam go przytrzymać zanim kompletnie się przewrócił. Kątem oka zarejestrowałam uciekającą z miejsca zbrodni kobietę. Położyłam go ostrożnie na plecach. Przyciskał rękę do prawego boku. Czerwona plama z każdą sekundą coraz mocniej rozlewała się po jego białej koszuli. Łzy płynęły po moich policzkach jak rzeka. Zadzwoniłam po karetkę.
- Luhan trzymaj się, błagam. Pomoc jest już w drodze…
-____ to nic nie da. Ja…
- Patrz na mnie, nie zasypiaj. – Mimowolnie zaczęłam szeptać.
Ciężko mu to przyszło, ale otworzył oczy. Ostatnimi siłami obdarzył mnie bladym uśmiechem.
- Wszystko będzie dobrze. Nie płacz.
Położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Chciałam posłuchać tego serca, które za chwilę miało ucichnąć.
- Cieszę się, że cię poznałem… - Mówił coraz ciszej. – Ja chyba cię ko…
Urwał mu się głos. Potrząsnęłam nim lekko, ale stanowczo. Niczego to nie dało. Karetka przyjechała szybko, ale i tak za późno. Nie było już żadnych szans na uratowanie go. Ratownicy stwierdzili zgon na miejscu. Nawet nie potrafię opisać tego co poczułam w tej chwili. To dziwne, ale to bolało tak samo jak wtedy gdy umarła moja mama. Najbardziej dołowała mnie świadomość, że zrobił to dla mnie. To dzięki niemu przeżyłam. Sprawczynię aresztowano dwa dni po przestępstwie. Nie wiedziałam czy będę potrafiła wrócić do normalnego życia. Straciłam już drugą ważną dla mnie osobę, to chyba zbyt dużo jak na mój wiek. Mimo wszystko nie chciałam, żeby jego ofiara poszła na marne. Postanowiłam, że będę żyć jak najlepiej, dla niego, dla nich.


Zawaliłam końcówkę >.< Na początku dobrze mi się pisało, ale jak przyszło co do czego to jakoś nagle wszystko się popsuło. Jest jednak coś dobrego, przełamałam się i napisałam coś w miarę długiego. Miało kończyć się śmiercią, więc się skończyło. Miał być dramat, ale jakoś nie wyszedł. Jednym słowem nie jestem zadowolona z tego scenariusza. Wydaje mi się, że mogło być lepiej. Także tego, czekam na wasze komentarze...

6 komentarzy:

  1. LUHAAAAAAAAAAAAAAAAAANNNNNNNNNNN wstawaj~Nie umieraj! Nie bądź babą. Wstydziłbyś się zostawiać ją samą. Pfffffff, nie wybaczę ci tego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, dziękuję za ten scenariusz. Ja sądzę, że Ci wyszedł ten scenariusz. Popłakałam się właśnie na końcówce. Czekałam na coś, przez co będę mogła się wzruszyć i się doczekałam :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku, cudowny. :3 Aż mi się łezka w oku zakręciła. :') <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Luhan... Wstawaj, idioto...! Totalnie moje klimaty!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jelonku!! Nieee!!! xDD
    Świetnie Ci to wyszło *^*
    Więcej nie trzeba pisać.. Po prostu świetne ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominowałam cię do Versatile i Liebster Award

    http://moj-kpopowy-swiat.blogspot.com/2014/06/12-filmik.html

    OdpowiedzUsuń