Scenariusz dla Candy Cali. Miłego czytania^^
- ____ ruszaj się, bo nie zdążysz.
- Jeszcze sekunda mamo...
Próbowałam jakoś ułożyć włosy, bo na razie na głowie miałam "artystyczny" nieład.
- Za 15 minut masz być w szkole, a tobie normalnie 20 minut zajmuje dojście do niej.
- Ale wtedy idę tip topami.
Dałam sobie w końcu spokój z fryzurą. Zabrałam torbę i dosłownie wybiegłam z mieszkania. Popołudniowe ćwiczenia zaliczone.
Dotarłam na miejsce zbiórki punktualnie. Prawie punktualnie,
spóźniłam się o pięć minut. - Jeszcze sekunda mamo...
Próbowałam jakoś ułożyć włosy, bo na razie na głowie miałam "artystyczny" nieład.
- Za 15 minut masz być w szkole, a tobie normalnie 20 minut zajmuje dojście do niej.
- Ale wtedy idę tip topami.
Dałam sobie w końcu spokój z fryzurą. Zabrałam torbę i dosłownie wybiegłam z mieszkania. Popołudniowe ćwiczenia zaliczone.
- Gdyby nie zapewnienia ----(imię przyjaciółki), że przyjdziesz to pojechalibyśmy bez ciebie - powiedziała zdenerwowana nauczycielka.
- Bardzo panią przepraszam.
Podeszłam do przyjaciółki.
- Wielkie dzięki.
- Nie ma za co, zawsze się spóźniasz. Przywykłam do usprawiedliwiania cię.
Próbowałam udawać obrażoną, ale mi to nie wyszło, bo po chwili wybuchnęłam głośnym śmiechem, a wszyscy patrzyli na mnie jak na nienormalną.
- Dziwne, że jeszcze się nie przyzwyczaili - powiedziałam po chwili zastanowienia.
- Nasza klasa się przyzwyczaiła, ale inne nie.
- Inne??
- Inne klasy. Chyba nie powiesz, że ich nie zauważyłaś.
Moje policzki zrobiły się delikatnie czerwone.
- Powiedziałabym coś, ale wtedy naprawdę się obrazisz.
- To nie mów.
Teraz się rozejrzałam. Faktycznie nie byliśmy sami.
- ____ chodź, bo dostaniemy najgorsze miejsca w autokarze.
- Zmęczona jestem, biegłam.
- Ty biegłaś?? Nienawidzisz biegać.
Tym razem to ona się śmiała, ale gdy dostrzegła spojrzenia innych uczniów skierowane prosto na nią od razu umilkła. Niepotrzebnie mnie pospieszała. Za nami szła połowa wycieczki. Wsiadłyśmy do pojazdu i zajęłyśmy miejsca z tyłu, prawie na samym końcu. Rozmawiałyśmy o tym co zwykle, czyli o chłopakach, sklepach, filmach, muzyce, a przez to znów o chłopakach. Za nami siedziało jakichś dwóch idiotów, jeden z równoległej klasy, a drugi starszy. Co chwilę uderzali w nasze fotele. Kilka razy ich upominałyśmy, ale nic to nie dało. Miałam ochotę im przywalić. Ja tylko o tym myślałam, a ---- tak się zdenerwowała, że wyjęła z torby zeszyt w twardej okładce i uderzyła nim chłopaka siedzącego za nią, a drugiemu pogroziła. Obaj się uspokoili. Zadowolona z siebie usadowiła się wygodniej na miejscu.
- Po co ci zeszyt??
- Na wszelki wypadek.
- Wiesz... W muzeum nie spotkasz swojego ulubionego muzyka albo aktora, więc nie poprosisz o autograf.
- Pff przezorny zawsze ubezpieczony. Oświeć mnie do muzeum czego jedziemy, bo zapomniałam.
- Nic nowego, że zapomniałaś. Do muzeum figur woskowych.
- Wiedziałam.
- Przecież nie pamiętałaś - oburzyłam się.
- Nie zmienia to faktu, że wiedziałam.
- Ty zawsze wszystko wiesz.
- Nie przesadzaj. Prawie zawsze i prawie wszystko.
- Jakaś ty skromna.
Teraz obie zaczęłyśmy się śmiać.
- Mam pytanko - ściszyłam głos.
- Mów śmiało.
- Który bardziej ci się podoba?? Ci za nami, który??
- Żartujesz sobie?? Żaden.
- Weź nie ściemniaj. Z charakteru żaden nie przypadł ci do gustu, ale ja pytam, który według ciebie jest ładniejszy.
Milczała przez kilkanaście sekund.
- Ten, któremu przywaliłam. A tobie??
- Ten drugi - odpowiedziałam ze skrywaną ulgą.
- Cóż, są nawet nawet.
- Też mi się tak wydaje. Oczywiście w naszej klasie to nawet nie ma na kim oka zawiesić.
- Nawet nie ma o kim poplotkować.
Przez cały czas mówiłyśmy prawie szeptem. Po paru minutach autokar się zatrzymał. Wszyscy wysiedli. Zastanawiałam się jak to możliwe, że wcześniej w szkole nie zauważyłam tego chłopaka. Weszliśmy do muzeum. Ja i ---- oczywiście szłyśmy jako ostatnie z naszej klasy, zawsze tak było. Za nami… Odwróciłam dyskretnie głowę i o mało nie potknęłam się o własne nogi, gdy go zobaczyłam. Złapałam za ramię moją przyjaciółkę i pociągnęłam ją do przodu, a ta zamiast posłusznie iść stanęła w miejscu.
- Co ty robisz?? – zapytała zdezorientowana.
- Chcę słyszeć co będzie mówić przewodniczka.
Spojrzała na mnie z niedowierzaniem, ale po chwili zmieniło
się ono w podejrzenie. Tym razem to ona się odwróciła.
- Po krótkim namyśle doszłam do tego samego wniosku,
chodźmy.
Ruszyłyśmy przed siebie szybkim krokiem, po chwili
znalazłyśmy się na przedzie obok nauczycielki. Wychowawczyni rzuciła nam
zdziwione spojrzenie, a my w odpowiedzi tylko niewinnie się uśmiechnęłyśmy. Nie
dziwie się jej reakcji. Rzadko kiedy interesowało nas zwiedzanie, wolałyśmy
raczej trzymać się z tyłu i spokojnie sobie rozmawiać. W poprzedniej szkole też
tak było, w podstawówce także. Znałyśmy się od zawsze i mówiłyśmy sobie
wszystko. Raczej wolałyśmy innych chłopaków, rzadko zdarzało się, że podobał nam
się ten sam. Mimo to jednak wolałam wiedzieć, że nie podoba jej się ten „mój”.
Co kilkanaście minut odwracała się do tyłu. Uderzyłam ją lekko w ramie.
- Przestań, bo się zorientują.
- Przecież ja zawsze odwracam się jak idę. Obojętnie czy
jest wieczór, czy ranek. Obojętnie gdzie jestem. Zawsze.
- To spróbuj tego akurat teraz nie robić…
Muzeum było naprawdę duże, a figury imponujące, ale nie
potrafiłam się skupić. Nagle usłyszałam za sobą wesołe głosy.
- Hej dziewczyny – równo powiedzieli ów chłopcy.
Rzuciłam ---- niepewne spojrzenie, chciałam żeby to ona
zaczęła mówić. Wiedziałam, że albo od razu skończy tą rozmowę, albo powie coś
odpowiedniego.
- Ah to wy…
Czyli jednak zamierzała ją skończyć.
- Czego jeszcze chcecie?? – zapytała oschle.
- My chcieliśmy przeprosić – odpowiedział nieco wyższy
chłopak.
- Coś jeszcze??
Zapanowała cisza. Przeniosłam wzrok na drugiego chłopaka.
Też na mnie patrzył. Bałam się, że się zarumienię. Na całe szczęście tak się
nie stało. Serce biło jakoś trochę szybciej. To dziwne, bo go nie znam.
Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, czułam się przez to nieswojo.
- Może moglibyśmy porozmawiać w cztery oczy??
- Słucham?? – zapytała moja przyjaciółka wręcz oburzona tą
propozycją.
- Nieważne… Hongki idziemy?? – delikatnie zawstydzony
zwrócił się do drugiego chłopaka.
Przynajmniej dowiedziałam się jak ma na imię. Pokiwał twierdząco
głową i odeszli.
- Jak myślisz zauważył, że mi się podoba?? – zapytała
zmartwiona.
- Raczej nie.
Dopiero po chwili zauważyłyśmy, że gdy to powiedziała
młodszy się zatrzymał, ale nie odwrócił.
- Teraz już chyba tak… Świetnie.
- Mogłaś mówić ciszej.
Rzuciła mi ostrzegawcze spojrzenie dając tym samym znać, że
te rady mogę zachować dla siebie. Dołączyłyśmy do wycieczki, która prawie nam
uciekła. Starałyśmy się unikać tych dwóch, ale zamiast tego co chwile gdzieś
ich spotykałyśmy. Przez ten swój nawyk odwracania się ---- co chwilę ich
widziała i mnie poganiała. Zmierzaliśmy do wyjścia, wszyscy się przepychali
nawet nie wiem jak, ale na kogoś wpadłam. Upadłam na ziemie, ale nikt tego nie
zauważył. Gdy zrobiło się trochę mniej tłoczno ujrzałam czyjąś rękę wyciągniętą
w moją stronę. Nie wiedziałam kto to, ale chwyciłam ją. Dopiero gdy wstałam moim
oczom ukazała się twarz Hongki’ego.
- Dziękuje – powiedziałam cicho.
- Nie ma za co – uśmiechnął się uroczo.
Staliśmy w milczeniu jedynie wpatrując się w siebie przez
parę chwil, nadal trzymał moją dłoń. Nagle usłyszeliśmy jakieś trzaśnięcie.
Rozejrzałam się przestraszona. Po wycieczce nie było ani śladu. Wyrwałam się z
jego uścisku i pobiegłam w stronę drzwi. Tam też nikogo nie było, a wrota były
zamknięte. Po chwili zgasły światła. Przez niewielkie okna nie wpadało żadne
światło, bo było już stosunkowo późno, a mianowicie kilkanaście minut po
dwudziestej. Przyjechaliśmy tu po lekcjach, właśnie dlatego miałam mało czasu
na przygotowanie się i dotarłam na zbiórkę parę minut później niż to było
umówione. Usiadłam na podłodze i oparłam się o być może jedyne wyjście.
Oślepiło mnie światło latarki, to on. Kucnął przy mnie.
- Wszystko w porządku?? – zapytał z troską, którą nieudolnie
próbował ukryć.
- Nie za bardzo. Siedzimy tu zamknięci.
- Może zauważą, że nas nie ma??
- Zawsze mogą pomyśleć, że wsiedliśmy do drugiego autokaru.
- Też racja…
Wyjęłam z torebki telefon.
- Nie ma zasięgu.
- Co proszę??
Zrobił to co ja przed chwilą.
- Faktycznie.
- Może zaczniemy walić w drzwi??
- Nie usłyszą nas, nie ma szans.
- O której otwierają??
- Z tego co pamiętam to o szóstej.
- Jeszcze prawie dziesięć godzin – powiedziałam ciężko
wzdychając.
Znów zapadła krępująca cisza. Cały czas świecił mi latarką
po oczach.
- Po co ją wziąłeś?? – zapytałam wskazując na urządzenie.
- Przez przypadek.
- Przez przypadek??
- Tak. Miałem ją wcześniej w plecaku i zapomniałem wyjąć.
Wstałam załamana.
- Gdzie idziesz??
- Nie wiem, ale nie zamierzam siedzieć bezczynnie.
Szłam przed siebie. Za każdym razem gdy w mroku nagle
pojawiała się sylwetka z wosku miałam ochotę krzyknąć. Tu naprawdę było
strasznie. Wydawało mi się, że ktoś za mną idzie, ale Hongki został przy
drzwiach, a przynajmniej tam została latarka. Nagle ktoś dotknął mojego
ramienia. Odskoczyłam jak oparzona . W pewnym sensie jego dotyk parzył.
Odwróciłam się przerażona. Chłopak uśmiechał się trochę zażenowany zaistniałą
sytuacją. Zgromiłam go wzrokiem.
- Przepraszam. Nie chciałem cię przestraszyć.
- Nic się nie stało.
Nie wiedziałam o czym z nim rozmawiać. Bałam się, że powiem
coś głupiego, coś przez co nie będę miała u niego już żadnych szans. Światło
latarki delikatnie padało na nasze twarze.
- Która godzina??
Zapytałam jedynie po to, żeby przerwać tą nieznośną ciszę.
- Nie mam bladego pojęcia. – Odpowiedział wpatrując się nieustannie
w moje oczy.
- Cóż… Chyba jesteśmy dzisiaj na siebie skazani.
- Przeszkadza ci to??
- Chyba żartujesz, cies… - urwałam, bo zdałam sobie sprawę z
tego co mówię. – Znaczy… Jest mi to obojętne.
- Słabo kłamiesz. – Stwierdził niemal natychmiast. – Podobam
ci się??
To pytanie mnie zaskoczyło. Momentalnie poczułam, że moje
policzki zrobiły się czerwone. Spuściłam głowę.
- To miłe. Chyba pierwszy raz podobam się dziewczynie, która
także mi się podoba.
Podniosłam wzrok kompletnie zaskoczona. Chciałam zmienić
temat, ten był zbyt trudny.
- Trochę tu zimno, nieprawdaż??
- Mi jest gorąco.
Zdjął kolorową bluzę, a następnie mi ją wręczył.
- Nie mogę jej wziąć.
- Nie przesadzaj, przecież to nic takiego.
Po krótkim przekonywaniu zgodziłam się. Podziękowałam,
odwróciłam się i ruszyłam na dalsze zwiedzanie muzeum. Nie zdążyłam nawet
ochłonąć gdy na moim nadgarstku zacisnęła się ciepła dłoń.
- Znów uciekasz??
- Ja nigdzie nie uciekam. Chyba, że znajdę drugie wyjście,
wtedy ucieknę.
Zaśmiał się cicho. Był przy tym strasznie uroczy.
- Nie znajdziesz, gwarantuje ci.
- Skąd ta pewność??
- Byłem tu już kilka razy. Przepraszam, kilkanaście. –
Uśmiechnął się triumfalnie.
- To zmienia postać rzeczy…
- Mam pomysł. –Prawie wykrzyknął te słowa. – Schowam się, a
ty będziesz mnie szukać, albo ty się schowaj, a ja będę cię szukał.
- Ile my mamy lat, żeby bawić się w chowanego??
- Oj, a masz lepszy pomysł??
Zastanowiłam się. Faktycznie obecnie nic nie przychodziło mi
do głowy.
- Aniyo(nie).
- No właśnie. Liczę do pięćdziesięciu, a ty się schowaj.
- Czekaj. To będzie za łatwe, bo masz latarkę.
- Nie będę jej używać. Chodź to ją wyłączymy i, żebyś miała
pewność to weźmiesz ją ze sobą.
Zgodziłam się na to. Przynajmniej będę w każdej chwili
wrócić pod drzwi.
- Mam jeszcze jedno pytanie.
Jak masz na imię??
- ____.
Fakt, że zapytał o to dopiero teraz był nawet trochę
zabawny. Wręczył mi zgaszoną latarkę,
stanął twarzą do drzwi i zaczął liczyć.
- Raz, dwa, trzy, cztery…
Starałam poruszać się po cichu, ale w tym miejscu każdy
dźwięk odbijał się echem. Jego głos także.
- Trzynaście, czternaście, piętnaście…
Skręcałam co chwilę, raz w prawo, raz w lewo. Coraz słabiej
orientowałam się gdzie jestem, nie wiedziałam nawet, w którą stronę iść, żeby
zawrócić. W pewnym momencie wszystko ucichło. Albo skończył liczyć, albo byłam
już tak daleko, że go nie słyszałam. Usiadłam za jakąś figurą i nasłuchiwałam.
Jeśli się zbliży to na pewno go usłyszę. Faktycznie po jakimś czasie do moich
uszu dobiegł dźwięk jakichś kroków. Były ciężkie, tak jakby ów osoba była już
bardzo zmęczona i zdenerwowana, że w ogóle musiała się ruszyć. Przez głowę
przemknęła mi tylko jedna myśl. To nie mógł być Hongki, czyli… ochroniarz. Jak
to możliwe, że wcześniej o tym nie pomyślałam. Nie siedział tu ciągle tylko
właśnie teraz odbywał kontrolne przejście, żeby upewnić się, że budynek jest
pusty. Jakoś nie potrafiłam sobie przypomnieć charakterystycznego dźwięku
drzwi, ale może pojawiał się jedynie przy zamykaniu ich, a przy otwieraniu nie.
Modliłam się, żeby mnie nie znalazł. Ani mnie, ani mojego towarzysza. Bałam się
konsekwencji jakie mogą nas spotkać. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego,
że moi rodzice się martwią i pewnie wydzwaniają do nauczycielki. Super, kolejny
szlaban. Zdobywam nowe kary zanim poprzednie się skończą, to chyba można nazwać
talentem. Rodzice mnie nie doceniają, nie wiedzą jaki skarb mają w domu, ale
chyba wolę im tego nie uświadamiać. Kroki stawały się coraz głośniejsze, a moje
serce biło coraz szybciej. Nagle usłyszałam jakiś szept. Poznałam go.
- ____ gdzie jesteś??
- Tutaj. – Odpowiedziałam równie cicho.
Chłopak szybko znalazł się przy mnie.
- Tu ktoś jest.
- Wiem, słyszałam. Pewnie ochroniarz.
- Na pewno.
- Zauważył cię??
- Nie.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem??
- Byłem już prawie wszędzie i nigdzie cię nie znalazłem.
Usłyszałem, że jest tu ktoś oprócz nas, więc przybiegłem, żeby sprawdzić czy tu
się ukrywasz i ewentualnie schować się.
- To odniosłeś podwójny sukces. Moje gratula…
Nie dokończyłam, bo przystawił mi dłoń do ust. Po chwili oślepiło
mnie białe światło. Stróż właśnie znajdował się około cztery metry od nas.
Wstrzymałam oddech. Dawno się tak nie bałam. Jeszcze ta adrenalina i jego
bliskość. To wszystko sprawiało, że zapomniałam czym jest zmęczenie. Ochroniarz
świecił na nas zaledwie kilka sekund, ale dla mnie były one jak godziny. W
końcu odszedł. Mimo to nadal pozostawaliśmy w bezruchu. Uspokoiłam się dopiero,
gdy dotarł do nas dźwięk zamykanych drzwi.
- Gorąco było…
- Nadal jest.
Minął strach, ale wróciło zażenowanie. Wstaliśmy powoli.
Wyjęłam z kieszeni spodni telefon.
- Prawie północ.
W jego towarzystwie czas płynął dziwnie szybko.
- A dokładnie??
- Za dwadzieścia.
- Zapomniałem o jednej ważnej rzeczy. Znalazłem cię. –
Ostatnie zdanie wykrzyknął.
- Ciszej…
- Przecież już poszedł. – Powiedział zmieszany.
- Powinniśmy być bardziej ostrożni.
- Też racja. Mogłabyś dać mi latarkę??
„Lubię” utrudniać sobie życie, więc jej nie włączyłam, a
przez to dość mocno uderzyłam go w brzuch.
- Auć.
- Przepraszam, nie chciałam. To było naprawdę przypadkowo.
Bardzo boli?? Źle wymierzyłam i tak wyszło. Gniewasz się?? Nie wiedziałam, że
jesteś akurat tutaj. – Zaczęłam się tłumaczyć zapalając przy tym światło.
- Spokojnie. Wszystko w porządku. Nie musisz przepraszać.
- Ale mi jest strasznie przykro.
- Nie gniewam się.
- Na pewno?? – Zapytałam zmartwiona.
- Tak.
- Nie wierzę.
Jedną dłoń położył na moim policzku, a drugą chwycił mój podbródek. Jego twarz była coraz bliżej mojej. Serce biło mi jeszcze szybciej niż wtedy. Jego usta
delikatnie dotknęły moich. Odwzajemniłam ten pocałunek. Poczułam „motylki” w
brzuchu. Oderwałam się od niego, musiałam wziąć oddech. Uśmiechnął się
radośnie. Wziął ode mnie urządzenie i jak gdyby nigdy nic zaczęliśmy spacerować
po muzeum. Jak powiem o tym ---- to oniemieje z wrażenia. Ona na pewno musiała
się zorientować, że mnie nie ma.
- Zastanawia mnie jedna rzecz. To dziwne, że nasi
przyjaciele nie zauważyli naszej nieobecności.
- Faktycznie, ale może byli zbyt zajęci sobą.
- Sugerujesz coś??
- Ja?? Nie. Tylko mówię, że to możliwe.
- Jak wrócę do domu to czeka mnie niezła awantura.
- Nie tylko ciebie. Jutro sobota??
Ponownie sprawdziłam godzinę.
- Dzisiaj.
Nagle po budynku rozbiegł się jakiś głuchy dźwięk. Chłopak
złapał się za brzuch.
- Zgłodniałem.
- Ja też.
- Wątpię, że coś tu znajdziemy.
- Coś ty… Na pewno mają tu sklep z przekąskami.
Oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Gdy stąd wyjdziemy zaproszę cię na jakiś dobry obiad.
- Wyjdziemy o szóstej, więc chyba na śniadanie.
- Racja. To na wyśmienite śniadanie. Zgadzasz się??
- Nie mogłabym odmówić. Żołądek by mi tego nie wybaczył.
- Jak wyjdziemy??
- Wycieczki są od rana, w weekendy też. Gdy jakaś tu wejdzie
to my dyskretnie się ulotnimy. Tylko musimy znaleźć jakieś miejsce, żeby nas
nikt nie zauważył i było blisko do drzwi. Może być??
- Oczywiście. Usiądźmy, bo się zmęczyłem.
Oparłam się plecami o ścianę i zjechałam na podłogę. Zrobił
to samo. Moje powieki zaczęły stawać się coraz cięższe. Oparłam głowę na jego
ramieniu. Wyłączył latarkę. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie jego
głos.
- Wstawaj, zaraz szósta.
- Już?? – zapytałam zaskoczona.
- Tak. Musimy znaleźć dobre miejsce.
Wstał pierwszy i wyciągnął rękę w moją stronę. Chwyciłam jego
dłoń. Stanęliśmy w pobliżu wyjścia, za jedną z wystaw. Oni wejdą, ominą nas, a
my niepostrzeżenie uciekniemy, jakby nigdy nas tu nie było. Tak zaplanowaliśmy
i tak zrobiliśmy.
- Powietrze i wolność. Wolność póki nie wpadnę w ręce
rodziców…
Chłopak znów się zaśmiał. Odzyskałam zasięg. Miałam
dwadzieścia nieodebranych połączeń i piętnaście sms’ów. On podobnie. O dziwo
tylko jedno połączenie od mamy. Cała reszta było od ----. Kazała mi zadzwonić
jak najszybciej. Wybrałam odpowiedni numer.
- JUŻ MYŚLAŁAM, ŻE CIĘ PORWALI ALBO GORZEJ. DLACZEGO SIĘ NIE
ODZYWAŁAŚ?!
- Jakie miłe powitanie…
- Ja ci dam miłe powitanie. Uduszę cię po prostu. Nawet nie
wiesz jak się martwiłam. Normalnie spać nie mogłam!!
- Spokojnie, wszystko w porządku.
- Przyjedź do mnie… Razem z Hongkim.
- Skąd wiesz, że z nim jestem??
- Jaejin powiedział, że kolega zerwał mu się ze smyczy.
- Czyli jednak rozmawialiście?? – zapytałam z nutką
zaciekawienia.
- Tak, ale tylko przez was.
- Będziemy jak zjemy śniadanie.
- Śniadanie?! Ty teraz o jedzeniu myślisz?!
- Co poradzę na to, że jestem głodna?? Za godzinkę będziemy,
pa.
Rozłączyłam się.
- Chodź. Wiem gdzie możemy się najeść.
Wstąpiliśmy do jakiejś małej knajpki znajdującej się niedaleko
naszego „więzienia”. Jedzenie było bardzo dobre, albo po prostu tak mi się
wydawało. W końcu gdy ktoś jest głodny to zje prawie wszystko. No trochę się spóźniliśmy.
W swoich obliczeniach nie uwzględniłam czasu przejazdu autobusem. Do domu mojej
przyjaciółki trafiliśmy parę minut przed ósmą. Zapukałam nieśmiało do drzwi.
- Ty naprawdę przyprawisz mnie niedługo o zawał serca.
Wejdźcie.
- Twoich rodziców nie ma??
- Nie ma. Na twoje szczęście.
- Czemu na moje??
Na czarnej kanapie ujrzeliśmy także przyjaciela Hongki’ego.
- Bo gdyby byli alibi, które ci wymyśliłam byłoby na nic.
Otóż twoi rodzice zadzwonili do mnie, bo do ciebie dodzwonić się nie mogli,
zresztą ja też nie, ale mniejsza z tym. Powiedziałam, że nocujesz u mnie i
byłaś bardzo zmęczona, więc wyłączyłaś telefon i położyłaś się spać.
- Naprawdę?? –zapytałam uradowana.
- Tak, ale nie rób mi więcej takich numerów, jasne??
- Jasne jak latarka ochroniarza z muzeum.
Spojrzała na mnie zdezorientowana. Chłopcy właśnie sobie coś
wyjaśniali.
- No opowiadaj. – Powiedziała szeptem po chwili milczenia.
- Wiedziałam, że tak będzie.
- Ja ratuje ci skórę, a ty mi nawet nie chcesz powiedzieć co
się działo??
- Powiem, ale nie teraz.
- Całowaliście się??
- O co ty mnie pytasz?? – Zapytałam oburzona jej bezpośredniością.
- O to co zawsze.
- Później wszystko ci wyjaśnię, ale tak.
- Tak?? To świetnie. Razem – wskazała na przyjaciela Hongki’ego
– doszliśmy do wniosku, że bylibyście ładną parą.
- Prawie się nie znacie, a już o takich rzeczach
rozmawiacie??
- Przecież mówiłam, że rozmawialiśmy o was.
Usiadłyśmy pomiędzy nimi na kanapie. Ja obok Hongki’ego
oczywiście. Wymieniliśmy się numerami telefonów. Od początku wiadomo było, że
nic nie ukryje się przed pozostałą dwójką. Gdy wydobyli z nas już wszystkie
informacje przybili piątkę. Wtedy ja i mój nowy przyjaciel spojrzeliśmy na nich
podejrzliwie.
- Może nie tylko między nami zaiskrzyło. – Wyszeptałam mu do
ucha.
- Możliwe.
- Co możliwe?? – zapytali równo.
- Nic. – Teraz to my odpowiedzieliśmy równo.
Cała nasza czwórka
wybuchnęła głośnym śmiechem. Miałam nadzieję, że nadal będziemy się tak dobrze
dogadywać i, że w niedalekiej przyszłości Hongki zostanie moim chłopakiem.
Fajny, miły scenariusz. Co by dalej mówić... po prostu mi się podobał. <3 / Rin
OdpowiedzUsuńTo było świetne <3
OdpowiedzUsuńZdarzały się momenty kiedy nie wiedziałam kto co mówi poza tym miło mi się czytało^^ Ja odebrałam to opowiadanie jako słodkie opowiadanie :3
OdpowiedzUsuńPrzesłodkie, zabawne opowiadanie z uroczym Hongkim, który idealnie pasuje to tego rodzaju scenariuszy. Nie wyobrazam sobie Hongkiego jako badboya. Ogólnie swietnie Ci to wyszlo ❤
OdpowiedzUsuń