Otworzyłam przestraszona
oczy. Znajdowałam się w swoim starym mieszkaniu.
- Tylko nie to…
- ____ co się stało?? Jakoś pobladłaś.
- Kiedy Święta??
- Za tydzień.
- Nie, nie, nie… Proszę…
- Powiesz mi o co chodzi??
- Nieważne, to już nie ma znaczenia. Za ile wyjeżdżamy?
- Tylko nie to…
- ____ co się stało?? Jakoś pobladłaś.
- Kiedy Święta??
- Za tydzień.
- Nie, nie, nie… Proszę…
- Powiesz mi o co chodzi??
- Nieważne, to już nie ma znaczenia. Za ile wyjeżdżamy?
- Jak się spakujesz to pojedziemy.
Wstałam bez słowa i poszłam do łazienki, gdy wróciłam do pokoju, mamy już w nim nie było. To nie mogło być snem, nie mogło. Te wszystkie wydarzenia były tak bardzo realne. Nie miałam na nic ochoty. Czułam jakby ktoś wyrwał mi serce. Czy zakochałam się w nie istniejącej postaci?? Nawet nie zorientowałam się, kiedy łzy zaczęły lecieć mi po policzkach. Podczas drogi w ogóle się nie odzywałam. Najchętniej to bym się położyła, zasnęła i wróciła do tamtego "świata". Sama obecność rodziców mnie denerwowała, więc od razu po dotarciu do nowego domu wyszłam na spacer. Biały puch skrzypiał pod naciskiem moich butów. Chłodny wieczór, dziesiątki kolorowych latarni, świąteczne melodie, ulice wręcz tętniły życiem. Szkoda, liczyłam na cichą, samotną przechadzkę. Towarzystwo ludzi było mi teraz zbędne. Nadal nie mogłam uwierzyć, że to sobie wymyśliłam w dodatku w jedną noc. Rozglądałam się na wszystkie strony licząc, że go zaraz spotkam. Nie zauważyłam przez to osoby przede mną i po prostu na nią wpadłam, a raczej na niego. Bicie serca momentalnie przyspieszyło, poczułam jak uginają się pode mną kolana. Stał tam ON jak żywy, ale tylko twarz się zgadzała. Nie poznał mnie, przeprosił i zwyczajnie odszedł. Chciałam go zatrzymać, ale co miałam powiedzieć?? Cześć Sehun, to ja ____. Nie wiem czy wiesz, ale świetnie się znamy. Uciekłby od razu zastanawiając się skąd znam jego imię. Szłam dalej, nie ważne gdzie. Szłam tylko po to żeby zostawić to miejsce jak najdalej za sobą. Czas wymazać go z pamięci, czas zapomnieć. Zastanawiał mnie tylko jeden fakt, a mianowicie jak mógł mi się śnić skoro nigdy wcześniej go nie widziałam. Postanowiłam zawrócić, przecież nie chciałam się zgubić. Jedyne, co chciałam zgubić to te zadające ból wspomnienia. Wstąpiłam jeszcze do jednego sklepu po mini zakupy. Nie miałam nawet siły żeby się rozpakować. Wyjęłam jedynie piżamę, wzięłam prysznic i położyłam się spać. Wstałam kilka minut po szóstej, nie mogłam zasnąć po raz drugi. Przebrałam się, zeszłam po cichu do kuchni, zrobiłam gorącą czekoladę i wróciłam do pokoju. Z kubkiem w dłoniach usiadłam na parapecie. Nie obchodziło mnie, że na dworze panowała ciemność i tak uparcie patrzyłam przez okno. Zupełnie jakbym na coś czekała, ale na co?? Gdy tylko zaczęło się rozjaśniać, poszłam się przewietrzyć. Nadal było tu ładnie, ale wieczorem to jednak coś innego. Zimny wiatr atakował z każdej strony, a ja jednak wolałam nie przeziębić na święta. Odwróciłam się napięcie i znów go ujrzałam, przez krótką chwilę, ale nie miałam wątpliwości, że to był on. Strasznie rozbolała mnie głowa. Sekunda, czy to nie dzieje się ponownie?? Musiałam coś sprawdzić. Zaczęłam biec w stronę lasu. Był bardzo podobny do tego w śnie, a raczej wizji. Brakowało tylko jednego elementu, tego najważniejszego elementu. Brakowało tej małej chatki. Na początku łudziłam się, że pomyliłam drogę, ale to niemożliwe, znałam ją zbyt dobrze. Zrezygnowana wróciłam do domu, na szczęście rodziców już nie było. Zadzwoniłam do przyjaciółki, ale jak zwykle nie odebrała.
-Głupia... To na nic, daj sobie spokój.
Zrobiło mi się słabo, świat zaczął się kręcić, upadłam. Nic więcej się nie stało, po chwili wszystko wróciło do normy. Podniosłam się z trudem. Napiłam się wody. Reszta dnia minęła dziwnie spokojnie. Dzień spokojny, ale zasnąć nie mogłam. Dla zabicia czasu znów patrzyłam przez okno. W jednym momencie w ciemności mignęło coś jasnego. Wytężyłam wzrok, ale niczego nie ujrzałam. Nie wiem dokładnie, co to było. Jakby jakiś człowiek tam był, ale kto o trzeciej w nocy chodziłby po ogródku i to nie swoim. Może to tylko jakieś zwierzę. Pewnie jakiś pies albo kot. Jestem zmęczona, dlatego mi się przewidziało. Siedziałam tak jeszcze godzinę aż nie wytrzymałam już w domu i wyszłam na spacer. Latarnie się świeciły, ludzi nie było. Czułam się trochę nieswojo. Nadal ciągnęło mnie do tego lasu, ale ostatnio niczego nie znalazłam to teraz też niczego tam nie będzie. Nagle dostrzegłam kogoś w oddali, siedział skulony na śniegu. Jego białe ubrania zlewały się z miękkim puchem. Przez chwilę wahałam się czy podejść bliżej. To niedojrzałe, ale ruszyłam w jego kierunku. Podniósł głowę, gdy byłam jeszcze daleko. Stanęłam jak wryta, to był ten chłopak, do którego wzdychałam. Wstał, ale też się nie ruszył. Możliwe, że jeśli teraz nic nie zrobię to już go nie spotkam. Stawiałam niepewnie kroki. W tej ciszy skrzypienie śniegu prawie rozchodziło się echem. Byłam coraz bliżej. Serce biło mi coraz szybciej. W jego oczach dostrzegłam niepokój... Zatrzymałam się jakieś trzy metry od niego. Żadne z nas się nie odezwało. Musiałam jakoś zacząć.
- Sehun pamiętasz mnie??
- Skąd wiesz jak mam na imię?? Nie, nigdy wcześniej Cię nie wiedziałem.
- Wiem... Sama nie wiem skąd wiem.
Niby mnie nie znał, ale nie odszedł oburzony ani nic w tym stylu.
- Co robisz na ulicy o tak późnej godzinie??
- Musiałam odetchnąć świeżym powietrzem, a Ty??
- Też...
Wydawało mi się, że zapomniałam o jakimś ważnym fakcie, który może by mi coś wyjaśnił.
- Moje imię znasz, a Ty jesteś...
-____ - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Przejdziemy się??
- Czemu nie.
Gdybym go nigdy wcześniej nie widziała oczywiście nigdzie bym z nim nie poszła. Dużo rozmawialiśmy, a według mnie zachowywał się prawie identycznie jak wtedy. Nie wiem jakim cudem, ale dotarliśmy pod moje mieszkanie.
- No to cześć, może do kiedyś.
Gdy byłam przy drzwiach dotarło do mnie, że przecież nie podałam adresu, więc skąd wiedział gdzie mieszkam.
- Sehun!!
Krzyknęłam w ciemność licząc, że zaraz wróci, ale nic takiego się nie stało. Wcześniej w jego oczach dostrzegłam niepokój i coś jeszcze. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że tym niepokojem przykrywał jakieś inne, silniejsze uczucie. Mogę jedynie zgadywać, co to było. Zakradłam się do pokoju. Na moje szczęście rodzice tej nocy nie mieli problemów ze snem. Dziwne, że jeszcze nie wstali, przecież jest już trochę przed siódmą. Położyłam się jeszcze raz, tym razem udało mi się zasnąć. Obudziła mnie głośna "rozmowa" dochodząca z dołu. Spojrzałam na zegarek 8:08. Po 30 minutach zeszłam do kuchni przy okazji wpadając w sam środek kłótni. Dowiedziałam się, że tata wyprowadza się do starego mieszkania. Powinnam się tym przejąć, ale tak naprawdę byłam na to przygotowana. Już raz się to zdarzyło. Zamknęłam się tylko w moim małym "królestwie" i starałam się przypomnieć sobie tą ważną informację. Nic z tego... Po chwili zostałam sama, ojciec się wprowadził, a mama poszła odwiedzić ciocie.
-Ciekawe gdzie on teraz jest. Może przynajmniej reszcie nic się nie stało… Już wiem!! To na pewno sprawka Davida. Tylko jak ja mam ich teraz znaleźć.
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Zeszłam na dół i spojrzałam przez wizjer. Otworzyłam zdziwiona drzwi.
- Joe??
- Czyli Sehun nie kłamał, pamiętasz nas - starał się to ukryć, ale i tak zorientowałam się, że się cieszy.
- Jakbym mogła zapomnieć??
- Nie wiem. Od początku mówiłem im, że ten plan nie zadziała.
- Gdzie jest Sehun?? Znaczy... Gdzie są wszyscy?? Chatki w lesie już nie ma.
- Jest, ale w innym miejscu.
- To mnie do niej zabierz.
- Nie mogę, Oni nawet nie wiedzą, że tu jestem.
- Ale ja muszę się z Nim spotkać.
Chłopak przez chwilę się zastanawiał.
- Zabiją mnie za to, ale chodź.
- Naprawdę??
- Tak, tylko szybko, bo nie mam czasu.
Ubrałam buty i kurtkę, a później zamknęłam drzwi.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. Przynajmniej Sehun przestanie się nad sobą użalać.
Mimowolnie się uśmiechnęłam, nie sądziłam, że też tęskni. Teraz ich siedziba znajdowała sie o wiele dalej niż poprzednio. Była podobna do tamtej. Trochę bałam się reakcji reszty chłopaków. Joe wszedł do domku, a zaraz za nim ja. Zobaczyłam ich wszystkich w jednym miejscu. Teraz mogłabym pomyśleć, że śnię. David nie był zbyt zadowolony z moich odwiedzin, zresztą jak zawsze. Luke i Alex delikatnie się uśmiechnęli, Max jak zwykle był poważny i opanowany, Seth i Paul przywitali mnie szerokimi uśmiechami, a Sehun… Sehun zaniemówił. Oczywiście przywitałam się z każdym, ale z moim ulubieńcem chciałam porozmawiać na osobności. Gdy tylko znaleźliśmy się na zewnątrz od razu zaczęłam robić mu wyrzuty.
- Dlaczego mi to zrobiłeś??
Dlaczego mnie tak perfidnie zostawiłeś??
-___ posłuchaj, wytłumaczę Ci
to tylko daj mi to wyjaśnić.
- No słucham. Tylko nie mów, że to dla mojego bezpieczeństwa.
- Dlatego też...
- Miałeś tego nie mówić.
- ____ to nie jest takie proste jak myślisz... Nawet nie wiesz jak mi Ciebie brakowało.
- Przecież przez Ciebie myślałam, że jestem jakaś chora psychicznie.
- Jeśli już któreś z nas miałoby być chore to raczej ja. Skoro oboje tesknilismy to dlaczego się kłócimy??
- Bo nie chcesz powiedzieć mi prawdy.
- To nie tak, że nie chcę...
- Proszę, tylko nie mów mi, że nie możesz.
- Coś w tym stylu.
Ta sytuacja coraz bardziej mnie irytowała, ale miałam coraz większą ochotę po prostu wtulić się w jego ramiona i zapomnieć o reszcie świata chociaż na krótką chwilę. Nie odpuszczę tak łatwo, nie ma takiej opcji.
- Czy ja proszę o tak wiele?? Proszę Cię jedynie żebyś mi to wytłumaczył.
- Myślałem, że zapomnisz i będziesz żyć jak wcześniej.
- Nie mogłabym o Tobie zapomnieć.
Jego twarz nadal była kamienna, ale przynajmniej nie był dla mnie tak chłodny jak kiedyś.
- Ja... - głos mu zaczął mu się łamać - Ja przepraszam. My po prostu myśleliśmy, że tak będzie lepiej. Może wtedy te wampiry by nie przyszły.
- Ty też mnie obwiniasz??
To zabolało. Wiedziałam, że David tak myśli, ale Sehun??
- Nie...
- Ale to właśnie tak zabrzmiało.
-Teraz wiem, że to była zła decyzja.
- Teraz jest już trochę za późno.
Odwróciłam się, chciałam odejść. Musiałam to przemyśleć, nie spodziewałam się tego po nim. Nawet nie wiem kiedy stanął przede mną.
- Poczekaj, nie skończyłem.
- Ale ja skończyłam.
-____ wiesz, że Cię lubię??
- Nie zmieniaj tematu.
- Przepraszam, dla mnie to też nie było łatwe.
- Tylko, że Ty miałeś na to wpływ, a ja nie.
- Nie chciałem żebyś dodatkowo cierpiała.
- Wyszło odwrotnie.
- Wiem, łudziłem się, że tylko ja będę pamiętał.
- To wszystko jest bez sensu. Nawet nie wiesz jak czułam się gdy na Ciebie wpadłam przed tym sklepem.
- Przestań już... Skończmy to.
Nie zdążyłam odpowiedzieć. Objął mnie w talii, przyciągnął do siebie i pocałował. Już wcześniej myślałam co zrobiłabym w tej sytuacji. Byłam na niego zła, ale to nie zmieniało faktu, że go kochałam. W pewnym momencie musiałam to przerwać, bo zabrakło mi powietrza. Spuściłam wzrok, bałam się, że mógłby wyczytać z nich zbyt wiele. Dowiedziałby się ile dla mnie znaczy. Staliśmy tak przez kilka minut, a może to były sekundy. Z zamyślenia wyrwał mnie jego głos.
- Chodź do chatki, tu jest trochę zimno.
Nie odezwałam się, ale zrobiłam to o co prosił. Od razu poszliśmy do jego pokoju. Dopiero tam ponownie na niego spojrzałam.
- Boisz się mnie??
- Słucham?? Gdybym się bała to bym tu nie przyszła.
- Też racja. Obiecuję, że już nigdy więcej Cię nie opuszczę.
Nie chciałam myśleć co by było gdyby znów to zrobił. Nie potrafiłam rozmawiać z nim tak jak wcześniej, już nie ufałam mu bezgranicznie.
- ____ wszystko w porządku??
- Tak, jasne. Muszę już iść.
- Odprowadzę Cię.
Po drodze atmosfera trochę się rozluźniła.
- Spotykamy się jutro??
- To zależy od Ciebie.
- Przyjdę o 15, może być??
Pokiwałam twierdząco głową i pocałowałam go w policzek.
- Do zobaczenia - powiedzieliśmy w tym samym momencie.
Nawet nie zdążyłam zdjąć butów, gdy nagle mama zaczęła mnie wypytywac.
- Kto to był??
- Kolega.
- Tylko??
- Tak.
- Na pewno??
- Na pewno.
- Możesz mi powiedzieć, że masz chłopaka.
- Wiem, ale nie mam.
- Gdzie go poznałaś??
- Przed sklepem.
- Dawno temu??
- Tego samego dnia, w którym się tu przeprowadziłyśmy. Jeszcze coś czy kończymy przesłuchanie??
- Na razie kończymy.
Od razu poszłam do swojego pokoju. Miałam nadzieję, że już nie będzie o nic pytać. Nie lubiłam się tłumaczyć, zresztą jak wszyscy. Postanowiłam, że nie będę już wypytywać Sehuna, bo dostrzegłam, że naprawdę mu na mnie zależy. Kolejne dni mijały spokojnie, jedyne co mnie denerwowało to pytania mamy. Dzisiaj też nie mogła się powstrzymać.
- Kiedy mi go przedstawisz??
- Co?? Nie wiem...
- Wyglądacie jak para.
- Ale nie jesteśmy. Mamo nawet w Wigilię nie możesz przystopować z tymi podejrzeniami??
- Tak tylko pytam... Zawsze mi wszystko mówiłaś.
- No widzisz, więc jeśli między nim, a mną by coś było to na pewno byś wiedziała. Jestem odpowiedzialna.
Po chwili sama zaczęłam wątpić w to co powiedziałam, ale moja rodzicielka uwierzyła, a to najważniejsze. Moje myśli cały czas krążyły wokół niego. Znów chciałam spędzać z nim jak najwięcej czasu. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Chciałam iść otworzyć, ale uprzedziła mnie mama. Wróciła dość szybko, ale nie sama.
- ____ patrz mamy gościa.
Odwróciłam się powoli, jakoś nie interesowało mnie kto przyszedł.
- Dobry wieczór Pani.
- Dobry wieczór.
Czyli tradycja przygotowywania jednego nakrycia więcej w końcu się przydała. Ta kobieta wydała mi się jakaś znajoma. Gdy w końcu przypomniałam sobie gdzie ją widziałam pobladłam ze strachu. Wszystko się zgadzało oprócz oczu i włosów. Trochę podejrzane byłoby gdyby przyszła srebrnowłosa i czerwonooka nieznajoma.
- Przepraszam, ale źle się poczułam. Pójdę się przewietrzyć.
Patrzyła na mnie dziwnie, ale się nie odezwała. Nie chciałam zostawiać mamy samej, ale musiałam powiedzieć o tym chłopakom. Biegłam tak szybko jak potrafiłam, przez co do chatki wpadłam zdyszana. Na moje szczęście tam byli. Zdziwili się widząc mnie taką przerażoną.
- Pomóżcie mi proszę. W moim domu jest ta - zabrakło mi tchu - wampirzyca.
Zareagowali natychmiast. Po kilku sekundach wszyscy oprócz Setha byli już przemienieni.
- Zostań tu.
- Tam jest moja mama - spojrzałam na niego zrozpaczona.
- To wszystko zmienia... Dobra, chodź, ale my pobiegniemy szybciej.
Kończąc zdanie zamykał drzwi, a następnie wręczył mi klucz. Nim się zorientowałam już ich nie było. Ruszyłam w stronę mieszkania, po drodze modląc się, żeby nie stało się najgorsze. Gdy tam dotarłam było już po wszystkim, ale w domu zastałam tylko watahę. Brakowało jednego, a mianowicie... Davida?? Tak, właśnie jego.
- Spokojnie ____ mój brat poprosił o pomoc, a Twoja mama po prostu wyszła zostawiając ją tu.
Kamień spadł mi z serca. Ciekawe czemu David, a nie Joe, przecież to on jest najmniej doświadczony. Ważne, że wszyscy są cali. Gdy wróciła, nie było już żadnego śladu walki.
- Gdzie ta kobieta??
- Nie wiem, ale wydaje mi się, że już jej nie spotkamy.
- Co jej nagadałaś??
- Ja nic. Może skończymy kolację??
- Dobry pomysł.
Myślałam, że to już koniec wrażeń na dziś, ale myliłam się. Tym razem ktoś zadzwonił dzwonkiem. Tym razem nie miałam ochoty iść otworzyć przybyszowi, wolałam się najeść.
-____ zobacz kto nas odwiedził. Całe szczęście, że zrobiłam za dużo jedzenia.
Zwariować można, nawet w Święta nie ma spokoju. Tym razem też mnie zamurowało, ale tylko na chwilę. Moim oczom ukazała się uśmiechnięta siódemka.
- Nie mówiłaś, że masz aż tylu kolegów.
- Nie było okazji. Siadajcie, zaraz przyniosę talerze.
- Pomogę Ci - usłyszałam ten ukochany przeze mnie głos.
W kuchni stało się coś na co czekałam.
-____ lubię Cię, a Ty chyba lubisz mnie, więc może zostałabyś moją dzie...
- Oczywiście - nie dałam mu dokończyć.
Naczynie wyleciało mu z rąk, a ja zaczęłam się śmiać.
- Ty to sprzątasz.
- Ale...
Pocałowałam go delikatnie i zaniosłam resztę talerzy na stół.
- Coś się stało?? Słyszeliśmy hałas.
- Wszystko w porządku mamo. Sehun zbił jeden talerz. Chłopcy Ci się przedstawili, prawda??
- Tak, już na wejściu.
Wróciłam do chłopaka.
- Nie jesteś zła, że mi spadł??
- Zgłupiałeś?? Jasne, że nie. Każdemu może się zdarzyć, nawet Tobie. Na razie nikomu nie mówmy, że jesteśmy razem.
- Arasso. Dla Ciebie wszystko – uśmiechnął się czarująco.
- No słucham. Tylko nie mów, że to dla mojego bezpieczeństwa.
- Dlatego też...
- Miałeś tego nie mówić.
- ____ to nie jest takie proste jak myślisz... Nawet nie wiesz jak mi Ciebie brakowało.
- Przecież przez Ciebie myślałam, że jestem jakaś chora psychicznie.
- Jeśli już któreś z nas miałoby być chore to raczej ja. Skoro oboje tesknilismy to dlaczego się kłócimy??
- Bo nie chcesz powiedzieć mi prawdy.
- To nie tak, że nie chcę...
- Proszę, tylko nie mów mi, że nie możesz.
- Coś w tym stylu.
Ta sytuacja coraz bardziej mnie irytowała, ale miałam coraz większą ochotę po prostu wtulić się w jego ramiona i zapomnieć o reszcie świata chociaż na krótką chwilę. Nie odpuszczę tak łatwo, nie ma takiej opcji.
- Czy ja proszę o tak wiele?? Proszę Cię jedynie żebyś mi to wytłumaczył.
- Myślałem, że zapomnisz i będziesz żyć jak wcześniej.
- Nie mogłabym o Tobie zapomnieć.
Jego twarz nadal była kamienna, ale przynajmniej nie był dla mnie tak chłodny jak kiedyś.
- Ja... - głos mu zaczął mu się łamać - Ja przepraszam. My po prostu myśleliśmy, że tak będzie lepiej. Może wtedy te wampiry by nie przyszły.
- Ty też mnie obwiniasz??
To zabolało. Wiedziałam, że David tak myśli, ale Sehun??
- Nie...
- Ale to właśnie tak zabrzmiało.
-Teraz wiem, że to była zła decyzja.
- Teraz jest już trochę za późno.
Odwróciłam się, chciałam odejść. Musiałam to przemyśleć, nie spodziewałam się tego po nim. Nawet nie wiem kiedy stanął przede mną.
- Poczekaj, nie skończyłem.
- Ale ja skończyłam.
-____ wiesz, że Cię lubię??
- Nie zmieniaj tematu.
- Przepraszam, dla mnie to też nie było łatwe.
- Tylko, że Ty miałeś na to wpływ, a ja nie.
- Nie chciałem żebyś dodatkowo cierpiała.
- Wyszło odwrotnie.
- Wiem, łudziłem się, że tylko ja będę pamiętał.
- To wszystko jest bez sensu. Nawet nie wiesz jak czułam się gdy na Ciebie wpadłam przed tym sklepem.
- Przestań już... Skończmy to.
Nie zdążyłam odpowiedzieć. Objął mnie w talii, przyciągnął do siebie i pocałował. Już wcześniej myślałam co zrobiłabym w tej sytuacji. Byłam na niego zła, ale to nie zmieniało faktu, że go kochałam. W pewnym momencie musiałam to przerwać, bo zabrakło mi powietrza. Spuściłam wzrok, bałam się, że mógłby wyczytać z nich zbyt wiele. Dowiedziałby się ile dla mnie znaczy. Staliśmy tak przez kilka minut, a może to były sekundy. Z zamyślenia wyrwał mnie jego głos.
- Chodź do chatki, tu jest trochę zimno.
Nie odezwałam się, ale zrobiłam to o co prosił. Od razu poszliśmy do jego pokoju. Dopiero tam ponownie na niego spojrzałam.
- Boisz się mnie??
- Słucham?? Gdybym się bała to bym tu nie przyszła.
- Też racja. Obiecuję, że już nigdy więcej Cię nie opuszczę.
Nie chciałam myśleć co by było gdyby znów to zrobił. Nie potrafiłam rozmawiać z nim tak jak wcześniej, już nie ufałam mu bezgranicznie.
- ____ wszystko w porządku??
- Tak, jasne. Muszę już iść.
- Odprowadzę Cię.
Po drodze atmosfera trochę się rozluźniła.
- Spotykamy się jutro??
- To zależy od Ciebie.
- Przyjdę o 15, może być??
Pokiwałam twierdząco głową i pocałowałam go w policzek.
- Do zobaczenia - powiedzieliśmy w tym samym momencie.
Nawet nie zdążyłam zdjąć butów, gdy nagle mama zaczęła mnie wypytywac.
- Kto to był??
- Kolega.
- Tylko??
- Tak.
- Na pewno??
- Na pewno.
- Możesz mi powiedzieć, że masz chłopaka.
- Wiem, ale nie mam.
- Gdzie go poznałaś??
- Przed sklepem.
- Dawno temu??
- Tego samego dnia, w którym się tu przeprowadziłyśmy. Jeszcze coś czy kończymy przesłuchanie??
- Na razie kończymy.
Od razu poszłam do swojego pokoju. Miałam nadzieję, że już nie będzie o nic pytać. Nie lubiłam się tłumaczyć, zresztą jak wszyscy. Postanowiłam, że nie będę już wypytywać Sehuna, bo dostrzegłam, że naprawdę mu na mnie zależy. Kolejne dni mijały spokojnie, jedyne co mnie denerwowało to pytania mamy. Dzisiaj też nie mogła się powstrzymać.
- Kiedy mi go przedstawisz??
- Co?? Nie wiem...
- Wyglądacie jak para.
- Ale nie jesteśmy. Mamo nawet w Wigilię nie możesz przystopować z tymi podejrzeniami??
- Tak tylko pytam... Zawsze mi wszystko mówiłaś.
- No widzisz, więc jeśli między nim, a mną by coś było to na pewno byś wiedziała. Jestem odpowiedzialna.
Po chwili sama zaczęłam wątpić w to co powiedziałam, ale moja rodzicielka uwierzyła, a to najważniejsze. Moje myśli cały czas krążyły wokół niego. Znów chciałam spędzać z nim jak najwięcej czasu. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Chciałam iść otworzyć, ale uprzedziła mnie mama. Wróciła dość szybko, ale nie sama.
- ____ patrz mamy gościa.
Odwróciłam się powoli, jakoś nie interesowało mnie kto przyszedł.
- Dobry wieczór Pani.
- Dobry wieczór.
Czyli tradycja przygotowywania jednego nakrycia więcej w końcu się przydała. Ta kobieta wydała mi się jakaś znajoma. Gdy w końcu przypomniałam sobie gdzie ją widziałam pobladłam ze strachu. Wszystko się zgadzało oprócz oczu i włosów. Trochę podejrzane byłoby gdyby przyszła srebrnowłosa i czerwonooka nieznajoma.
- Przepraszam, ale źle się poczułam. Pójdę się przewietrzyć.
Patrzyła na mnie dziwnie, ale się nie odezwała. Nie chciałam zostawiać mamy samej, ale musiałam powiedzieć o tym chłopakom. Biegłam tak szybko jak potrafiłam, przez co do chatki wpadłam zdyszana. Na moje szczęście tam byli. Zdziwili się widząc mnie taką przerażoną.
- Pomóżcie mi proszę. W moim domu jest ta - zabrakło mi tchu - wampirzyca.
Zareagowali natychmiast. Po kilku sekundach wszyscy oprócz Setha byli już przemienieni.
- Zostań tu.
- Tam jest moja mama - spojrzałam na niego zrozpaczona.
- To wszystko zmienia... Dobra, chodź, ale my pobiegniemy szybciej.
Kończąc zdanie zamykał drzwi, a następnie wręczył mi klucz. Nim się zorientowałam już ich nie było. Ruszyłam w stronę mieszkania, po drodze modląc się, żeby nie stało się najgorsze. Gdy tam dotarłam było już po wszystkim, ale w domu zastałam tylko watahę. Brakowało jednego, a mianowicie... Davida?? Tak, właśnie jego.
- Spokojnie ____ mój brat poprosił o pomoc, a Twoja mama po prostu wyszła zostawiając ją tu.
Kamień spadł mi z serca. Ciekawe czemu David, a nie Joe, przecież to on jest najmniej doświadczony. Ważne, że wszyscy są cali. Gdy wróciła, nie było już żadnego śladu walki.
- Gdzie ta kobieta??
- Nie wiem, ale wydaje mi się, że już jej nie spotkamy.
- Co jej nagadałaś??
- Ja nic. Może skończymy kolację??
- Dobry pomysł.
Myślałam, że to już koniec wrażeń na dziś, ale myliłam się. Tym razem ktoś zadzwonił dzwonkiem. Tym razem nie miałam ochoty iść otworzyć przybyszowi, wolałam się najeść.
-____ zobacz kto nas odwiedził. Całe szczęście, że zrobiłam za dużo jedzenia.
Zwariować można, nawet w Święta nie ma spokoju. Tym razem też mnie zamurowało, ale tylko na chwilę. Moim oczom ukazała się uśmiechnięta siódemka.
- Nie mówiłaś, że masz aż tylu kolegów.
- Nie było okazji. Siadajcie, zaraz przyniosę talerze.
- Pomogę Ci - usłyszałam ten ukochany przeze mnie głos.
W kuchni stało się coś na co czekałam.
-____ lubię Cię, a Ty chyba lubisz mnie, więc może zostałabyś moją dzie...
- Oczywiście - nie dałam mu dokończyć.
Naczynie wyleciało mu z rąk, a ja zaczęłam się śmiać.
- Ty to sprzątasz.
- Ale...
Pocałowałam go delikatnie i zaniosłam resztę talerzy na stół.
- Coś się stało?? Słyszeliśmy hałas.
- Wszystko w porządku mamo. Sehun zbił jeden talerz. Chłopcy Ci się przedstawili, prawda??
- Tak, już na wejściu.
Wróciłam do chłopaka.
- Nie jesteś zła, że mi spadł??
- Zgłupiałeś?? Jasne, że nie. Każdemu może się zdarzyć, nawet Tobie. Na razie nikomu nie mówmy, że jesteśmy razem.
- Arasso. Dla Ciebie wszystko – uśmiechnął się czarująco.
Lekko się zarumieniłam.
- Wiesz, że Cię kocham??
- Ja Ciebie też - odpowiedziałam wręcz bez zastanowienia.
- Chodźmy do nich, bo jeszcze coś pomyślą.
Oboje zaczęliśmy się śmiać. Nawet David był dla mnie miły, w końcu się pogodziliśmy. Od tego czasu wszystko było dobrze. Nie spodziewałam się, że tak to się skończy. Teraz wataha często mnie odwiedzała, oczywiście pod postaciami ludzi, a Sehun już oficjalnie był moim chłopakiem. Przeprowadzając się tu otworzyłam nowy rozdział mojego życia i wcale tego nie żałuję.
- Wiesz, że Cię kocham??
- Ja Ciebie też - odpowiedziałam wręcz bez zastanowienia.
- Chodźmy do nich, bo jeszcze coś pomyślą.
Oboje zaczęliśmy się śmiać. Nawet David był dla mnie miły, w końcu się pogodziliśmy. Od tego czasu wszystko było dobrze. Nie spodziewałam się, że tak to się skończy. Teraz wataha często mnie odwiedzała, oczywiście pod postaciami ludzi, a Sehun już oficjalnie był moim chłopakiem. Przeprowadzając się tu otworzyłam nowy rozdział mojego życia i wcale tego nie żałuję.
Coś mi ta część nie wyszła, ale tak bywa. Myślę, że jakoś przetrwaliście. Śmiesznie się czuje, bo to już ostatnia część, a pierwszą napisałam 15 grudnia, więc to opowiadanie towarzyszyło mi i Wam od początku bloga. Mam nadzieję, że mimo niedociągnięć, które się pojawiały to w miare dobrze Wam się czytało. Hee to wszystko przez Ciebie XD I jeszcze chciałam podziękować za te ponad 13000 wyświetleń <3 Nie mam pojęcia kiedy dodam kolejny scenariusz, bo ostatnio nie czuję się zbyt dobrze. Nadal zastanawiam się nad tą wielopartówką z Lulu, ale pożyjemy zobaczymy. Wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Wielkanocnych, spełnienia marzeń i wszystkiego czego sobie zapragniecie. Trzymajcie się ciepło, do kiedyś.
OMO. Takie końca się spodziewałam ^.^ Sehun ty gamoniu. nie tłucz talerzy noo. Hee następnym razem da ci karę. Gwarantuję to. Hee masz wymyślić jakąś karę dla niego.
OdpowiedzUsuńWczoraj już czytałam, no ale dzisiaj dopiero komentuje.
OdpowiedzUsuńŚwietne, bardzo mi się podoba. Widać, że twój styl pisania znacznie się poprawił. Wnioskuje, że to już ostatnia część, tak więc: BARDZO DZIĘKUJĘ, ZA CAŁY SCENARIUSZ <3
PS: Love Lala. Tak wymyślę dla niego karę. Tylko nie wiem jeszcze jaką xD
Miło mi to słyszeć, a raczej czytać. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie jeszcze lepiej.
UsuńNa pewno ;)
UsuńPrzeczytałam wszystkie części^^ Bardzo mi się podoba i na pewno będę czytać drugie o ile takowe się pojawi (a mam taką nadzieję) Na prawdę masz świetne pomysły :3
OdpowiedzUsuńSmutno mi, bo koniec :c mam nadzieje ze znów cos fajnego stworzysz w częściach jak to <3 (oby byl to lay lub Chen xd )
OdpowiedzUsuńSehunio taki slodki jest <3
Ja przeczytałam wszystkie rozdziały i kocham to opowiadanie trochę jak zmierzch heh XD <3 życzę weny Lulu <3
OdpowiedzUsuńTo się nie moze tak skończyć, nie moze! Idę się powiesić, to się nie moze tak skończyć!
OdpowiedzUsuńJaki protest XD Miło, że podobało ci się takie stare coś. Cóż, no, skończyło się dawno temu, ale na blogu jest wiele scenariuszy, a na drugim blogu piszę inne opowiadanie.
Usuń