21.04.2014

Henry - Zaginiony telefon

Scenariusz dla Love Lali. Miłego czytania^^

- Na pewno wszędzie już sprawdzałaś?? - usłyszałam lekko zmartwiony głos mojej mamy.
- Tak. Odwiedziłam wszystkie miejsca, w których wczoraj byłam i nigdzie go nie znalazłam - odpowiedziałam załamana.
- Nie martw się, przecież możemy kupić Ci nowy.
- Wiem, ale tam miałam wszystkie numery i inne informacje.


- Co się stało to się nie odstanie. Jutro zastanowimy się co robić dalej.
- Dobrze...
Po tych słowach wyszła z pokoju. Pierwszy raz w życiu zgubiłam telefon i nawet informacja, że mogę dostać nowy mnie nie pocieszała. Pytałam obsługę sklepów, ale nikt nie zgłosił im, że coś znalazł. Nawet jeśli ktoś go sobie zabrał to i tak niczego się nie dowie, bo musiałby znać hasło, żeby go odblokować. Tej nocy prawie w ogóle nie spałam, a w szkole dowiedziałam się, że mam sprawdzian z matematyki. Dzień po prostu nie mógł zacząć się lepiej.  Na ostatniej lekcji czyli historii czekała mnie jeszcze niezapowiedziana kartkówka. Siedziałam w swoim pokoju i odrabiałam zadanie domowe, gdy do pomieszczenia weszła mama.
- Dzwonili z policji.
- Przecież niczego nie zrobiłam, chyba.
- Mówili, że jakiś chłopak przyniósł do nich twoją komórkę.
- Naprawdę??
- Masz się po nią zgłosić.
- Ale skąd oni wiedzieli, że jest moja??
- Odblokowali, zadzwonili do mnie, podali Twój numer i spytali czy go znam. Nic nadzwyczajnego.
- Kiedy mogę odebrać telefon??
- Nawet teraz.
- To ja pędzę, wrócę szybko.
-____ jeszcze jedno.
- Tak??
-Gdy powiedziałam, że dzwonili z policji to trochę się przestraszyłaś.
- Ja?? Wydawało Ci się...
- Na pewno niczego złego nie zrobiłaś??
- Znasz mnie, raczej nie pakuje się w kłopoty. To idę.
Na komendzie zadali mi kilka pytań, żeby upewnić się, że oddają urządzenie właściwej osobie. Wręczyli mi także numer telefonu do znalazcy. To dobrze, chciałam mu podziękować. Od razu po powrocie do mieszkania zadzwoniłam do ów chłopaka.
- Słucham?? - po drugiej stronie usłyszałam ciepły głos.
- Dzień dobry. Bardzo Panu dziękuję, za odniesienie mojego telefonu na komisariat.
- Nie ma za co. Może moglibyśmy się spotkać i porozmawiać twarzą w twarz.
Wahałam się przez chwilę, ale nie brzmiał groźnie, więc się zgodziłam. Ustaliliśmy godzinę i miejsce spotkania.
- Czyli o 14 w parku?? - zapytałam, żeby się upewnić.
- Dokładnie tak, do widzenia.
Miejsce publiczne, sobota, godzina szczytu, więc osób powinno być sporo. Nie ma się czym martwić. Nie stroiłam się jakoś specjalnie, przecież to nie była randka. Szczerze to byłam bardzo ciekawa tego jak on wygląda i jak się zachowuje. Idąc tam byłam lekko zestresowana. Było już dobre 10 minut po ustalonej godzinie, a nikogo nie widziałam. Nikogo oprócz przystojnego blondyna siedzącego na ławce, ale to nie mógł być on. Uznałam, że najlepszym rozwiązaniem będzie po prostu zatelefonowanie do niego. Moje serce jakoś dziwnie zadrżało na widok ów blondyna odbierajacego telefon. Spojrzał na mnie po chwili, a następnie delikatnie się uśmiechnął i podszedł bliżej.
- Zastanawiałem się czy to właśnie Ty. Miło mi, jestem Henry.
-____.
Nie mogłam nic więcej z siebie wydusić. Pod wpływem jego spojrzenia uginały się pode mną kolana.
- Śliczne imię, zresztą tak samo jak jego właścicielka.
Poczułam jak moje policzki robią się czerwone. Na ten widok cicho się zaśmiał.
- Może się przejdziemy??
- Arasso.
Naprawdę w tym momencie nie stać mnie było na inną odpowiedź. Chodziliśmy w ciszy, a ja próbowałam się uspokoić.
- Może gumę??
- Mwoh?? - zapytałam rozkojarzona.
- Pytałem czy chcesz gumę. Wiesz, taką owocową do żucia - mówił co chwilę pokazując mi opakowanie.
- Oh... To poproszę.
Znów zapadła krępująca cisza i tak przez kilka kolejnych minut.
- Słońce nieźle daję po oczach, nie sądzisz?? - zapytał zakładając przy tym okulary przeciwsłoneczne.
- Troszkę.
Atmosfera była dość napięta, choć chłopak starał się jakoś zagadać. Byłam po prostu nieśmiała.
- Chyba się mnie nie boisz, co?? Źle dzisiaj wyglądam, a może jakoś podejrzanie??
- Nie, wszystko w porządku. Po prostu ciężko mi się rozmawia z dopiero co poznanymi osobami.
- Teraz rozumiem. To może spotkamy się, gdy będziesz gotowa?? Mój numer masz, więc nie widzę przeszkód.
- Dobry pomysł.
- Tyko zadzwoń, bo jak nie sam to zrobię.
- Nie martw się, na pewno się odezwę.
- Wierzę na słowo. Do zobaczenia.
Posłał mi ciepły uśmiech i odszedł. Od tego zdarzenia minęło już parę dni, a ja nadal nie wierzyłam w swoje szczęście. Takiego chłopaka byle gdzie nie spotkasz. Cały czas brakowało mi odwagi i czasu, jeszcze do niego dzwoniłam. Bardzo chciałam, ale nie byłam pewna czy do siebie pasujemy.
-____ wyluzuj, nikt nie każe Ci od razu brać z nim ślub... - powiedziałam sama do siebie.
Wyciągnęłam komórkę i wybrałam odpowiedni numer. Odebrał już po drugim sygnale.
- Słucham??
- Cześć Henry, tu...
- ____ witaj. Już myślałem, że się nie doczekam.
- Tak jakoś wyszło.
- Rozumiem. Skoro już dzwonisz, a czuję, że szybko się to nie powtórzy to może dasz się zaprosić do kina??
Zatkało mnie. Mówił strasznie szybko, chyba dopiero później myślał. Co miałam odpowiedzieć??
- Oczywiście, że tak.
- To super. Dzisiaj czy jutro??
- Obojętnie.
- To jutro o 16, arasso??
- Tak, a na jaki film??
- Nie wiem, wybierzemy coś na miejscu. Muszę kończyć, cześć.
Nawet nie poczekał na odpowiedź. Już dzisiaj musiałam się przygotować, bo lekcje kończyłam o 15:15. Biegłam do domu na złamanie karku, przebrałam się, odświeżyłam i wyszłam. Dotarłam w wyznaczone miejsce kilka minut przed czasem, ale on już tam był.
- Komedia, sensacyjny, dramat, thriller, horror czy może przygodowy?? - zapytał, gdy tylko do niego podeszłam.
- To może thriller... Zmieniłeś fryzurę??
- Zauważyłaś?? To miłe... Lepiej teraz czy wtedy??
- Tak i tak dobrze.
- Komawo.
Kupiliśmy bilety, przekąski i weszliśmy do kina. Ciekawsze i tak było dyskretne patrzenie na niego.
- Podobał Ci się??
- Nic specjalnego, ale widziałam lepsze.
- Też tak myślę. Idziemy coś zjeść??
- Czemu nie.
Po drodze strasznie dużo mówił, zresztą w knajpie też. Nie przeszkadzało mi to, przynajmniej mogłam słuchać jego głosu.
- To może teraz Ty mi coś o sobie powiesz??
- Wolę jak Ty mówisz.
- Naprawdę?? To fajnie. Raczej to dziewczyna więcej mówi, ale skoro to Ci nie przeszkadza to mi też nie - był trochę zdziwiony, ale też zadowolony.
Byłam w niego wpatrzona jak w przysłowiowy obrazek.  

- Tylko nie to...
- O co chodzi??
- Tam jest moja była i ona tu idzie...
Nie zdążyłam odpowiedzieć.
- Henry kto to?? - zapytała wysoka brunetka.
- Nie Twoja sprawa, już nic nas nie łączy.
- Ale powiedzieć mi chyba możesz...
- Mogę, ale nie chcę.
- Już nie przesadzaj, przecież przeprosiłam.
- Nie obchodzi czy przeprosiłaś. Lepiej już sobie idź.
- Pójdę jak powiesz mi kim Ona j...
- Moją dziewczyną - nawet nie dał jej dokończyć.
Zrozumiałam co powiedział dopiero, gdy nieznajoma spojrzała na mnie zdenerwowana.
- Chyba żartujesz.
- Nie. Ty możesz z kimś być, to dlaczego ja nie mogę??
- Bo powinieneś być znowu ze mną.
- Nie psuj nam miłego popołudnia i po prostu odejdź.
- Ale...
- Nie będziemy już razem, nie ma takiej opcji. Poszukaj kolejnego naiwniaka.
Dziewczyna odeszła oburzona, a ja spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Dzięki, że mnie nie wydałaś i przepraszam.
- Powiedziałabym, że nic się nie stało, ale Ona wygląda na niezłą plotkarę...
- Tak troszkę... Później się to wyjaśni. Chciałem żeby sobie poszła, bo jak Ją widzę to robi mi się niedobrze.

- Mam nadzieję, że jednak zostawi to dla siebie.
- Raczej nie.
Mówił to z taką łatwością jakby mu to w ogóle nie przeszkadzało, a może nawet podobało się.  Ja nie byłam tak pozytywnie nastawiona do myśli, że te wszystkie dziewczyny będą patrzyły na mnie z mordem w oczach. Zapowiadało się ciekawie.
- Gniewasz się?? - zapytał zmartwiony.
- Aniyo.
- To dobrze - uśmiech powrócił na jego twarz.
Odwzajemniłam tym samym. Teraz oboje mówiliśmy, raz ja, a raz on. Dobrze się rozumieliśmy. Wieczorem mnie odprowadził.
- Czuje jakbyśmy znali się od kilku miesięcy, a nie od paru dni.
- Już się bałam, że jestem osamotniona w tym uczuciu.
Zaśmiał się cicho.
- Do zobaczenia ____.
- Do zobaczenia.
W domu cały czas o nim myślałam. Następnego dnia w szkole czekała mnie niemiła niespodzianka.
- To Ty jesteś ____?? - zapytała grupka dziewczyn.
- Tak, to ja. O co chodzi??
- To prawda, że chodzisz z Henrym??
- Ja... My... Może tak, a może nie. Zajmijcie się swoim życiem, a nie czyimś.
Wyraźnie nie podobała im się moja odpowiedź. Niezbyt mnie to obchodziło. Na cale szczęście zadzwonił dzwonek na lekcje i nie miały czasu, żeby jeszcze o coś spytać. Siedziałam w ostatniej ławce, a nauczycielka była zajęta osobą stojącą przy tablicy, więc wysłałam sms'a do chłopaka i poinformowałam go, że plotki szybko się rozeszły. Znów przepraszał i prosił żebym jeszcze trochę poudawała. Nie mogłam się nie zgodzić. Nawet przez telefon nie potrafiłam mu odmówić. Miał po prostu w sobie to "coś". Jego wesołe usposobienie wręcz przyciagalo innych, a przynajmniej mnie.
-____ nie śpij na lekcji. Może matematyka nie jest Twoim ulubionym przedmiotem w szkole, ale mogłabyś przynajmniej udawać, że słuchasz.
- Ale proszę Pani ja słuchałam, tylko akurat się zamyśliłam.
- To może powiesz nam o czym tak intensywnie myślałaś...
Wszyscy się na mnie patrzyli, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Myślałam o... o jutrzejszej kartkówce. Muszę się nauczyć i po prostu nie chciałam zapomnieć.
- Siadaj i uważaj, bo jak znów Cię przyłapię to już nie będzie tak miło.
Jakby teraz było miło. Musiałam przemęczyć się jeszcze te 25 minut. Kobieta co chwilę rzucała w moją stronę podejrzliwe spojrzenia, ale nie dałam jej już żadnego pretekstu na ponowne zwrócenie mi uwagi.  Na innych lekcjach także bujałam w obłokach, ale jakoś żadnemu nauczycielowi nie zależało na moim aktywnym uczestniczeniu w zajęciach. To chyba dobrze, bo nic nie wiedziałam. W mieszkaniu było to samo. Rodzice coś do mnie mówili, ale ja byłam tam jedynie ciałem. Myślałam tylko o spotkaniu z blondynem. Nie potrafiłam wyrzucić go z głowy nawet na minutę. . Nie potrafiłam wyrzucić go z głowy nawet na minutę. Co to oznaczało?? Gdy próbowałam odpowiedzieć sobie na to pytanie zadzwonił telefon. Odebrałam nie spoglądając na wyświetlacz. Po drugiej stronie odezwał się obiekt moich westchnień. Zaprosił mnie na spacer. Zgodziłam się bez zastanowienia. Na miejscu przypomnialo mi się o plotkach krążących po osiedlu.
- Cześć - przywitał mnie ciepłym uśmiechem.
- Hej...
- Daj rękę.
- Mwoh?? - zapytałam zdziwiona.
- Musimy zachowywać się jak para.
- Też racja.
- Ta sytuacja jest nawet trochę zabawna.
- Trochę?? Gdybyś widział miny ruch dziewczyn z mojej szkoły - momentalnie zaczęłam się śmiać.
- Następnym razem zrób zdjęcie.
- Arasso. Powiem, że mają specjalnie dla Ciebie zapozować.
- ____ to jest świetny pomysł. Gdy uzbiera się już trochę takich fotografii zrobimy z tego album.
Znów wybuchnęłam śmiechem, a on chwilę po mnie.
- Po co album?? Lepiej powieś je sobie w domu.
- Może jeszcze nad łóżkiem, co??
- Jeśli chcesz.
- Muszę usiąść, bo aż mnie brzuch rozbolał.
- Ale tu nie ma żadnej ławki...
- To usiądę na trawie.
Zrobił to co powiedział.
- Na co czekasz?? Siadaj - poklepał miejsce po swojej prawej stronie.
Byłam trochę skołowana, ale usiadłam. Chłopak objął mnie ramieniem. W pierwszej chwili byłam zdziwiona, ale przypomniało mi się, że udajemy zakochanych. Mijały godziny, powoli zapadał zmierzch, a my przez cały ten czas rozmawialiśmy i obserwowaliśmy przechodniów. Lekko zmęczona położyłam głowę na jego ramieniu. Milczał przez chwilę.
- Dobrze jest czasem zatrzymać się pośród tłumu ludzi, zapomnieć o wszystkich zmartwieniach i przynajmniej przez kilka minut popatrzeć na świat z boku. Odciąć się od tego hałasu i nieustannej pracy lub nauki. Musimy cieszyć się z małych rzeczy, bo jesli nie będziemy tego robić to częściej będziemy musieli stykać się z bólem i cierpieniem. Nauczymy się cieszyć śpiewem ptaków, podmuchami wiatru, promieniami słońca, delikatnością spadających płatków śniegu, orzeźwiającym deszczem, który jeszcze nie raz zaskoczy nas swoim przyjściem w najmniej oczekiwanym momencie. Nie dajmy zniszczyć się złym ludziom, którzy znęcaniem się nad innymi leczą własne kompleksy. Zachowajmy dobre maniery mimo wszystko. Nie rańmy innych niepotrzebnie. Potrafmy przyznać się do błędów, przecież każdy z nas jest tylko człowiekiem i ma prawo je popełniać, ale każdy z nas powinien też starać się je naprawić. Nie zawsze musimy być szczęśliwi, ale nigdy nie zostawiajmy innych z ich problemami. Nie musimy lubić wszystkich, ale miejmy dla nich szacunek. Nie poniżajmy słabszych i samotnych, żeby przypodobać się znajomym. Każdy z nas jest tak samo wartościowym człowiekiem, ale nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Kazdy z nas ma prawo do szczęścia i nikt nie ma prawa nam tego odbierać. Przestanmy myśleć tylko o sobie, podzielmy się czasem czymś z kimś. Dajmy innym odczuć, że coś dla nas lub dla kogoś innego znaczą, że są potrzebni, że ich serce nie bije tylko dla nich. Każdy z nas upada, ale oznaką prawdziwej siły nie jest to ile kilogramów jesteś w stanie podnieść tylko to ile razy jesteś w stanie podnieść się po porażce albo nieprzyjemnym wydarzeniu i znów walczyć o swoje życie, a czasem nawet o życie bliskich. Podziwiam ludzi którzy na codzień narażają swoje życie dla innych i tych którzy codziennie walczą, żeby pomóc nawet zupełnie obcym ludziom, ale nie rozumiem tych którzy chcą odejść z tego świata nie zdając sobie sprawy z tego, że przy tym krzywdzą swoich bliskich i tych którym przyjemność sprawia wyżywanie się na swoim otoczeniu, mówię o wyzywaniu się na zwierzętach i na ludziach. Rozumiem, że ktoś może mieć problem, ale wtedy chyba trzeba zgłosić się po poradę do specjalisty. Chodzenie do psychologa czy do psychiatry to żaden wstyd. Ważne jest to, że potrafisz zauważyć w sobie problem, z którym sam nie dajesz sobie rady i masz odwagę zgłosić się po radę, przecież każdy z nas chcę być jak najlepszy, a niektórzy po prostu potrzebują pomocy w wybraniu właściwej drogi. Starsi od nas czasem mówią, że jeszcze nie wiemy niczego o życiu, ale niektórzy z nas wiedzą więcej niż oni. Wiek w, niektórych sprawach nie gra żadnego znaczenia. Zdarza się, że boimy się wyrazić swoje zdanie, bo możemy zostać wyśmiani. Nie wszyscy rozumieją, że każdy z nas myśli inaczej. Ważne jest to żebyśmy potrafili odmówić, gdy ktoś nakłania nas do czegoś co wiemy, że jest złe. Ważne jest to żebyśmy znali konsekwencje swoich czynów. Ludzie są msciwi i najdłużej pamiętają złe rzeczy, też taki jestem, nie mówię, że nie. To przez to, że otoczenie do tego zmusza. Wielu myśli, że są najważniejsi, a to nieprawda, bo każdy z nas jest ważny. Każdy z nas czuje i cierpi. Nieważne jest to czy mówi o tym innym czy chowa to w sobie, każdy z nas ma uczucia nawet jeśli skrywa je gdzieś głęboko w sercu. Dlatego powinniśmy zachowywać się w stosunku do innych tak jakbyśmy chcieli, żeby inni zachowywali się w stosunku do nas. Wiem, że to wszystko nie jest łatwe, ale wiem też, że jest możliwe. Myślę, że gdyby ludzie potrafili wybaczać i słuchać innych, a nie tylko ich wyśmiewać świat byłby lepszy, a Ty jak myślisz??
Nawet nie wiem kiedy po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
- ____ wszystko w porządku??
Nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. Spojrzał na mnie, a jego oczy były przepełnione troską.
- Nie płacz.
Wytarł delikatnie słone krople wierzchem dłoni.
- Henry...
- Tak??
- Ja nie wiem co powiedzieć.



- To nie mów nic. Może być??
Pokiwałam twierdząco głową.
- Późno już, odprowadzę Cię.
Wstał i wyciągnął rękę w moją stronę. Gdy nasze dłonie się zetknęły przeszedł mnie przyjemny deszcz.
- Spokojnie ____. Jak Twoi rodzice zobaczą Cię w takim stanie to pomyślą, że cos Ci zrobiłem.
- Zaraz się pozbieram.
- Dobrze, bo już się bałem, że będę musiał uciekać.
- Pabo...
- Oj tam od razu.
- Lubię Cię.
- ____ ja też Cię lubię.
Spojrzałam na niego, uśmiechał się. Mimowolnie zrobiłam to samo. Pierwszy raz nic nie mówił przez tak długi czas, który stanowiła droga do mojego domu.
- Do zobaczenia.
Chciał odejść.
- Henry jeszcze jedno.
- O co chodzi??
Pocałowałam go w policzek.
- Do... Kiedy znów się spotkamy??
- Nie wiem, a kiedy masz czas??
Zastanowiłam się przez chwilę.
- Pojutrze.
- Czyli piątek??
- Ne.
- To do zobaczenia.
Nie mogłam zasnąć. Ciągle zastanawiałam się nad tym co powiedział.
- Nie spodziewałam się tego po nim. Widocznie jeszcze go nie znam. Mam nadzieję, że to się zmieni.
Chyba naprawdę zaczynało mi na nim zależeć. Zdążyłam zasnąć, gdy obudził mnie dźwięk sms'a. Przetarłam oczy i odblokowałam telefon. Wiadomość nie była długa, chłopak pytał czy śpię. Odpisałam, że już nie. Przepraszał i życzył miłych snów. Rano znów nie mogłam się skupić. Tym razem nauczycielka "nagrodziła" moją nieuwagę na matematyce. Zadała mi pytanie karne, ale ku mojemu i jej zdziwieniu potrafiłam na nie odpowiedzieć. Ta jej zawiedziona i zdenerwowana mina, bezcenna. Czułam jakbym z nią wygrała, ale wiedziałam, że będzie mnie obserwować i nie odpuści dopóki nie wpisze mi jakiejś jedynki. Z niecierpliwością wyczekiwałam upragnionego piątku, a gdy już nadszedł wszystko wylatywało mi z rąk. Nie pogardziłabym takim chłopakiem.

- Patrz budka z lodami. Idziemy sobie kupić??
- Jasne.
Cieszył się jak małe dziecko. Mimo moich protestów zapłacił za nas oboje. Nie mogłam się powstrzymać i kiedy jadł "przypadkiem" szturchnęłam jego rękę tak, że się ubrudził.
- Jak mogłaś?? Teraz powiedz mi gdzie jestem brudny...
- Nie jesteś brudny.
- Wiem, że jestem. Masz chusteczkę??
- Nie mam.
- To nic, ja mam.
- To po co się pytasz??
- Tak po prostu - uśmiechnął się niewinnie.
Raz był zabawny, wesoły i dziecinny, a innym razem dojrzały i poważny. Co chwilę mnie zaskakiwał, ale to dobrze, przynajmniej się nie nudziliśmy.  Spotkaliśmy się gdy tylko mieliśmy, choć chwilę czasu. Nadal udawaliśmy, że jesteśmy razem, ale pewnego dnia to się zmieniło. Siedzieliśmy u niego w domu.
-____ chodź usiąść.
- Przecież siedzę...
- Ale chodź na kolana.
- Myślisz, że ile ja mam lat??
- Nie wiem, bo kobiet się o wiek nie pyta. To przyjdziesz??
Wahałam się przez chwilę, ale uznałam, że nie mam nic do stracenia. Podeszłam do niego trochę sztywna i usiadłam.
-Chciałem Cię o coś zapytać.
- Mów śmiało.
- Szczerze mówiąc to już znudziła mi się ta zabawa w udawanie. Chyba łatwiej byłoby jakbyś naprawdę została moją dziewczyną, prawda??
- Prawda.
- Czyli się zgadzasz?? - zapytał nie dowierzając.
- Oczywiście, że tak. Jakbym mogła odmówić??
- Też dobre pytanie.
- Widzę, że jeszcze nie powiesiłeś tych zdjęć.
- Jakich zdjęć??
- Później Ci przypomnę.
Czyli jednak się doczekałam...  Złożyłam na jego ustach motyli pocałunek.


Znowu jakiś taki krótki... Chyba zaczynam cofać się w rozwoju XD Miało być uroczo, ale coś średnio mi to wyszło. Scenariusz pisałam na telefonie, gdy akurat nie mogłam spać[ahh ta moja bezsenność], a jestem leniwa i nie chciało mi się sprawdzać błędów, więc mogły się jakieś pojawić. Co do tej wielopartówki z Lulu [tak, ja znów o tym samym] to już nie będę Was męczyć pytaniami. Założyłam drugiego bloga, na którym będzie to opowiadanie. Dziękuje Love Lali za radę. Jakby ktoś chciał poczytać to link jest tam, gdzieś tam na górze z boku. Przez to, że teraz mam dwa blogi, a rozdwoić się niestety nie potrafię możecie trochę dłużej czekać na scenariusze, ale mam nadzieję, że się nie obrazicie z tego powodu.


5 komentarzy:

  1. Krótki? Mało uroczo? o.O
    No co ty...
    To było świetne^^

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boziu... wspaniałe *.* Pisałam to już kilka razu (i mam wrażenie że się to nie zmieni) no świetne jest *.*
    Z chęcią będę odwiedzać tego drugiego bloga bo bardzo byłam ciekawa czy je napiszesz i jakie ono będzie gdy tak się stanie :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję. Wspaniałe to chyba zbyt mocne określenie, ale miło, że tak uważasz. Na tym drugim blogu jak na razie jest tylko prolog.

      Usuń
  3. Nie wiem czemu, ale ciągle się śmiałam (oczywiście pozytywnie). Henry taki słodziak. *-* Chyba każdy nienawidzi matematyki więc co się tu dziwić. Świetny scenariusz :D
    ~Rin

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże Henry <3
    czytając, zastanawialam sie ile bylych ma Henry xdd

    OdpowiedzUsuń