I pomyśleć, że minęły już trzy lata. Wypadałoby wyjaśnić.
Trzy długie lata wypełnione tęsknotą, żalem i poczuciem winy. Mianowicie równe
trzy lata temu w moje szesnaste urodziny po raz ostatni widziałam chłopaka,
którego kochałam jak nikogo innego wcześniej. Od tego czasu byłam sama.
Mężczyzna zaginął, a może nawet zginął.
Przez ten czas sprawa w ogóle nie
ruszyła się z miejsca, nadal nie wiedziałam tak naprawdę niczego. Powinnam
zapominać, ale było odwrotnie, z każdym dniem chciałam zobaczyć go coraz
bardziej, ponownie chciałam usłyszeć jego głos. Pozostały mi tylko wspomnienia,
zawsze coś, ale wspomnienia nie pomogą gdy coś się stanie, nie pocieszą, nie
przytulą, nie powiedzą, że wszystko będzie dobrze nawet w beznajdziejnej
sytuacji. Wspomnienia nigdy nie zastąpią żywej osoby, to po prostu nie możliwe.
Będą tylko podsycały tęsknotę i chęć powrócenia do tych cudownych chwil, czasmi
będą nawet dobijały i dołowały. Niestety człowiek jest taki, że pragnie
najbardziej tego czego nie może mieć. Powinnam nauczyć się z tym żyć, ale nie
potrafiłam. Widziałąm go w każdym miejscu gdzie byliśmy razem chociaż raz,
starałam się unkiać tych sklepów, restauracji i parków, ale jak gdy one
znajdowały się w mojej najbliższej okolicy. Widziałam go nawet w swoim domu, często
czułam jakby przy mnie był. Cięzko mi
bez niego było. Czy pogodzę się kiedyś z tą stratą?? Nie wiem… Wszystko mi o
nim przypominało, nawet niektóre gesty zupełnie obcych dla mnie ludzi. To było
nienormalne. Wydaje mi się, że gdy ktoś się zakocha to zupełnie traci głowę dla
owej osoby, a w moim przypadku było tak samo tylko, że Yixing został mi
brutalnie odebrany. Co noc mi się śnił, tym razem też tak było. Nasza ostatnia
rozmowa, spacer, trzymanie się za ręce i ten jego życzliwy uśmiech skierowany w
moją stronę.
„Szliśmy późnym wieczorem przez park, padał deszcz. Lay
obejmował mnie ramieniem i oddał swoją kurtkę. Wszystko było dobrze aż do
pojawienia się paru nieznajomych mężczyzn.
- Ej Ey, a dokładniej Ty – powiedział ostro wysoki mężczyzna
do mojego patrnera.
- O co chodzi??
- Tylko nie zgrywaj świętego, już Ty dobrze wiesz o co
chodzi. Miałeś czas do… - spojrzał na zegarek – Od kilku trzech minut do
wczoraj. Termin minął, a mój szef nie będzie zadowolony jeśli wróce z pustymi
rękoma.
Chłopak mocniej ścisnął moje ramię, jeszcze nigdy się tak nie bałam.
- Ja naprawdę nic z tego nie rozumiem.
Mężczyźni zaczęli podchodzić blizej.
- Pójdziesz z nami po dobroci albo po złości, a Twoją
koleżankę z chęcią przygarnę.
- Nie dotkniesz Jej – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Zrobisz mi coś?? – po tych słowach mężczyzna zaczął się
szyderczo śmiać.
Nagle Yixinga już przy mnie nie było, chłopak właśnie
okładał nieznajomego pięściami. Jego wspólnicy chcieli mnie złapać, ale
otrząsnęłam się w porę i oskoczyłam. Spojrzałam bezradnie na chłopaka.
- ____ uciekaj!!
W jego oczach dostrzegłam… pustkę?? Nie wiem dokładnie jak
nazwać to co zobaczyłam. Odwróciłam się napięcie i zaczełam biec w stronę domu.
Po chwili usłyszałam strzał. Bardzo chciałam tam wrócić i zobaczyć co się
stało, ale zdrowy rozsądek mi na to nie pozwolił. Zadzwoniłam pospiesznie na
policję, opowiedziałam im co się stało i gdzie teraz jestem. Gdy przyjechali
zaprowadziłąm ich do tego miejsca, ale nikogo już tam nie było, napastnicy nie
pozostawili po sobie żadnych śladów. Po tym zdarzeniu byłam wiele razy
przesłuchwiwana, ale moje zeznania nie wniosły niczego do sprawy”
Obudziłąm się w środku nocy ze łzami w oczach, właśnie takie
było nasze „pożegnanie” jeżeli w ogóle można to tak nazwać. Tą chwile mojego
życia pamiętam o wiele lepiej niż inne, może dlatego, że była dla mnie
najbardziej bolesna. Cały czas czuję, że mogłam zrobić coś więcej, bardziej mu
pomóc , pewnie wyrzuty sumienia będą mnie męczyć do końca życia. Do końca tego
zimnego i pozbawionego uczuć życia. Na początku zastanawiałam się o co chodziło
tym typkom, ale później straciło to znaczenie. Rodzina cały czas powtarzała mi
żebym kogoś sobie znalazła, ze tak łatwiej będzie mi się przyzwyczaić… Czy oni
myśleli, że będę z kimś kogo nie kocham?? Wstałam, poszłam do kuchni i zrobiłam
sobie kawe, wiedziałam że już nie zasnę, przerabiałam to już tak wiele razy… Wzięłam gorący kubek i
wyszłam na balkon. Ujrzałam miasto pogrążone w głębokim śnie, światła paliły się
jedynie w latarniach. Ten widok zawsze mnie uspokajał, zapomniałam że napój
jeszcze nie ostygł i wzięłam spory łyk przy okazji poparzając sobie język. Niemal natychmist przypomniała mi sie chwila
z mojego dawnego i wtedy jeszcze wesołego życia.
„-Podmuchaj, jeszcze gorące – powiedział jak zwykle
przepełniony troską głos.
- Nie przesadzaj, nie jestem już małą dziewczynką…
Posmakowałam kawy żeby zrobić mu na złość. Uwielbiałam się z
nim droczyć.
- To naprawdę parzy – powiedziałam przy okazji i przez
przypadek wypuszczając kubek z rąk – Ups…
- Nie przejmuj się, ja to posprzątam – pocałował mnie w
czoło”
Tak bardzo brakowało mi jego zamartwiania się o mnie i tego
ciepłego głosu, który potrafił rozgrzać mnie nawet w najchłodniejszy dzień.
Zawsze był przy mnie, obojętnie czy go potrzebowałam czy nie, zawsze był.
Zmieniłam się od tego czasu, dorosłam, stałam się chłodna, wycofana i nieufna,
nie dopuściłam nikogo więcej do mojego serca, bo tam znajdował się Lay i miałam
zamiar przetrzymywać go jak najdłużej. Nie chciałam nikogo innego, nikt mi go
nie zastąpi… Raz spróbowałam pójść na randkę z jednym chłopakiem, ale wtedy
wszystko do mnie wróciło ze zdwojoną siłą, więc już nigdy więcej nie szukałam
zamiennika. Po moim wybranku zosatło mi zaledwie parę rzeczy, a mianowicie
nasze zdjęcia, kilka nagrań, prezenty, które mi podarował i najważniejsza z
tego wszystkiego ów kurtka, w której uciekłam z tego przeklętego parku. Trzy
lata temu była za duża, ale teraz pasowała idealnie. Nie obchodziło mnie to, że
jest męska, była pamiątką. Aktualnie trwało lato, więc gdybym ją ubrała to
byłoby mi trochę za gorąco, w końcu wtedy padał deszcz i nie było tak dobrej
pogody jak teraz. Wróciłam do mieszkania i wylałam napój do zlewu. Znów miałam
ochotę zniknąć. Przestać czuć, przestać oddychać, przestać się męczyć. Nie wiedziałam
co mam dalej robić, ostatnio ogólnie niczego nie wiedziałam. Z każdym kolejnym
dniem było coraz gorzej, ale starałam się zachować pozory normalności. Oparłam
się plecami i zaczęłam powoli ronić łzy. Wytrzymałam tak do szóstej, potem przebrałam się i wyszłam z domu. Chodziłam
bez najmniejszego pomysłu gdie mam dojść. Cały czas wydawało mi się, ze ktoś
mnie śledził, ale za każdym razem gdy się odwracałam nikogo nie widziałam.
Pewnie miałam jakieś urojenia… Przez rozkojarzenie potknęłam się na prostej drodze.
Znów zalała mnie fala wspomnień, było to w innym miejscu, ale co z tego.
„-____ wystarczy już. Raz mówisz, że mam Cię traktować
poważnie, bo jeszcze trochę i będziesz dorosła, a po chwili zachowujesz się tak
jak teraz.
- Lay nie zrzędź tyle, lepiej pokażasz mi jak szybko biegasz
i mnie złap.
Zaczęłam „uciekać”. Chłopak po jakimś czasie w koncu się mną
zainteresował. Nie sądziłam, że jest taki szybki. Znalazł się za moimi plecami,
a ja chcąc przyspieszyć potknęłam się o własne nogi i przewróciłam.
- Wszystko w porządku?? Coś Cię boli??
- Nie martw się, stłukłam sobie jedynie kolano to nic
poważnego.
- Dobrze, ale następnym razem uważaj – pomógł mi wstać.
- Jeśli będziesz przy mnie to nic ani nikt mnie nie
skrzywdzi – pocałowałam go w policzek”
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że niedługo zostanę
pozostawiona sama sobie. Z jednej strony chciałam wyrzucić te wszystkie myśli z
głowy, ale z drugiej bałam się to wszystko stracić. Kim bym była bez nich?? Kim
bym była bez wspomnień?? Kim bym była bez Yixinga?? No właśnie, nikim. Kopnęłam
z całej siły w mały kamyczek leżący gdzieś daleko od reszty. Czułam się
podobnie, zostałam sama, mała i nic nieznacząca, a los codziennie oddalał mnie
bezlitośnie od reszty świata coraz bardziej. Coraz bardziej zamykałam się w swoim
małym świecie. Chciałam żeby ktoś mi pomógł, ale wszystkich odrzucałam, bo nie
było wśród nich tego odpowiedzniego. Nie byłam głodna, ostatnio ogólnie mniej
jadłam. Rozbolała mnie głowa, więc wróciłam do mieszkania. Spojrzałam na
zegarek, kilka minut po dziewiątej , rodzice pojechali już do pracy, może to
dobrze. Musiałam się przebrać, bo pobrudziłam się upadając. Mój wzrok
powędrował do ubrań, które miałam na naszym pierwszym spotkaniu, były już od
dawna za małe, ale nie potrafiłam ich wyrzucić.
„ Siedziałam w małej cukierni i czekałam na przyjaciółkę,
która jak zawsze się spóźniała. W pewnej chwili podszedł do mnie pewien brunet.
- Cześć, mogę się przysiąść??
Już miałam odmówić, ale na niego spojrzałam i poczułam jak
miękną mi kolana. To była tak zwana miłość od pierwszego wejrzenia.
- Oczywiście…
- Komawo (dziękuję). Jestem Yixing,a Ty??
-____.
-Myślałem, że na kogoś czekasz.
- Bo czekam na przyjaciółkę, ale pewnie coś Jej wypadło i
nie przyjdzie.
Od razu wysłałam do niej SMS, ze spotkanie odwołane i że
wszystko jej później wyjaśnię,
- Rozumiem, mam podobnie tylko, że mnie wystawil kolega.
- Pewnie się gdzieś razem umówili.
- Możliwe.
Oboje zaczęliśmy się śmiać, spodobały mi się jego dołeczki w
policzkach,
- To zostaliśmy sami, może lepiej się poznamy??
- Czemu nie, ale najpierw coś zamówmy.
- Zgoda, ale ja stawiam.
- Tak od razu?? Niech będzie.”
Poznaliśmy się jak wszyscy, najpierw znajomi, a później
bliscy. Może powinnam wyrzycić te wszystkie rzeczy?? Nie, nie mogłabym.
Przebrałam się i obejrzałam jakiś durnowaty serial, nawet nie wiedziałam o czym
jest, próbowałam po prostu oderwać się od tych chorych myśli. Nie udało mi się.
Po policzkach znów spłynęły łzy tylko, że tym razem ich nie chciałam, nie
chciałam cierpieć od początku, nie chciałam znów przeżywać tego ponownie.
Miałam dość. Wyłączyłam telewizor i położyłam się, chciałam od tego wszystkiego
uciec. Nic mi to nie dało, leżałąm tak aż przyszli rodzice.
- ____ co robisz?? – zapytała zdziwiona mama wchodząc do
mieszkania.
Zdziwiona, bo rzadko siedziałam w saalonie, raczej całe dnie
spędzałam w swoim pokoju.
- Nic takiego, zdrzemnęłam się. Wezmę coś do picia i znikam.
- Nie musisz, możesz tu…
- Mamo wiem, że nie chodziło Ci o wygonienie mnie stąd, po
prostu sama chcę przenieść się do góry.
- Dobrze, jeśli chcesz to idź.
Zabrałam butelkę z wodą mineralną i poszłam do swojego „królestwa”.
Zamknęłam drzwi na klucz, zawsze tak robiłam. Możliwe, że podświadomie się
czegoś bałam. Moje uczucia co chwilę się zmieniały, raz chciałam żeby wrócił, a
po chwili żeby nigdy nie pojawił się w moim życiu. Nie wytrzymywałam nawet sama ze sobą
wydawało mi się, że jestem dwoma zupełnie innymi osobami. Chodzi o to, że „poprzednia”
ja śmiała się ze wszystkiego, zarażała innych dobrym humorem, nie przejmowała
się prawie niczym, zawsze potrafiła znaleźć coś dobrego w każdej sytuacji, a
teraźniejsza ja nie ma na nic ochoty, wszystko ją drażni, najchętniej
siedziałaby tylko w tym ciemnym pokoju, denerwuje ją jakiekolwiek towarzystwo
ludzi, myśli tylko o sobie, nie obchodzi jej, że może zranić innych i widzi
wszystko w ciemnych barwach. Co ta cholerna tęsknota potrafi zrobić z ludźmi,
pozbawia ich człowieczeństwa. Tego dnia nic już nie robiłam, ale następnego
musiałam iść po zakupy i spotkałam mojego byłego, z którym nie widziałam się do
ponad trzech lat, nie wiedział o niczym.
- Witaj ____, jak tam z Lay’em??
- To Ty… Już od dawna z Nim nie jestem, a raczej Jego nie ma
ze mną.
- Zerwaliście??
- Można tak powiedzieć… Zaginął…
- Naprawdę??
- Ne(tak), myślałam że każdy o tym wie.
- Słyszałem coś, ale nie byłem pewien. Jakbyś potrzebowała
pocieszyciela to dzwoń – puścił mi oczko.
- Żartujesz?? To, że
Go nie ma nie znaczy, że będę się z Tobą spotykać – powiedziałam oburzona jego
zachowaniem.
- Dobra, wyluzuj…
Odeszłam bez słowa. Dobrze, że go rzuciłam i to właśnie dla
zaginionego. Poszłam do kasy i wróciłam do mieszkania. Ugotowałam obiad, a
następnie pozmywałam naczynia, nawet przy tak zwykłej czynności nie mogło
zabraknąć bólu związanego ze stratą.
„-____ chodź mi pomóż.
- Idę, co mam robić??
W tym momencie
ochlapał mnie woda i uśmiechnął się głupkowato.
- Lay!! Jestem cała mokra, a to oznacza wojnę!!
Popchnęłam go i napełniłam miskę wodą, chlusnęłam chłopakowi
w twarz. Był oszołomiony moja szybką reakcją, więc miałam jeszcze trochę czasu
żeby zrobić pianę i „nalać” mu ją na włosy.
- No patrz, przynajmniej nie będziesz musiał się kąpać.
- Bardzo śmieszne, a teraz patrz.
Wyjął zza pleców mały pistolet na wodę i „strzelił” z niego
we mnie.
- To nie fair, skąd
to masz?? – zapytałam zasłaniając twarz.
- Nie gadaj tylko łap i walcz!! – krzyknął rozbawiony i
rzucił mi drugą plastikową zabawkę.
Bitwa trwała w najlepsze aż z sąsiedniego pokoju dobiegł
głos mojej mamy.
- Bądźcie trochę ciszej, bo własnych myśli nie słyszę i
wszystko później wytrzyjcie!!
- Dobrze i przepraszamy!!
Krzyknęliśmy równo, a potem znów zaczęliśmy się śmiać.
Oczywiście to ja wygrałam, bo Lay się poślizgnął i połamał pistolet.
To było tak miłe wspomnienie, że aż rozchmurzyłam się na
chwilę, ale przypomniało mi się, że to już nigdy nie powróci. Ponownie poczułam
ucisk w klatce piersiowej, wydawało mi się jakby ktoś wbijał w to miejsce
sztylet. Szczerze mówiąc to sama się krzywdziłam, bo za nic w świecie nie
chciałam wymazać go z mojej pamięci. To naprawdę nie było tak łatwe jak mogło
się wydawać. Wstanie, przebranie się, zjedzenie śniadania, płakanie, nie
robienie niczego, zjedzenie obiadu, czytanie ksiązki lub oglądanie telewizji,
zjedzenie kolacji, płakanie i spanie tak właśnie wyglądały moje wolne dni odkąd
zniknął. Mam już dziewiętnaście lat, ale dla mnie czas jakby się zatrzymał w
tym przeklętym parku, bo pamiętałam to wszystko jakby wydarzyło się wczoraj.
Moja twarz się zmieniła, mój wzrost się zmienił, moje zachowanie i spojrzenia
na świat także się zmieniło, ale moje serce i dusza pozostały takie jak
wcześniej, gdzieś w głębi siebie nadal byłam tą dobrą i miłą dziewczyną , tą
dziewczyną, która brała z życia całymi garściami i nie myślała co może się stać
następnego ranka, za tydzień lub za miesiąc, żyła chwilą. Teraz już tak nie
potrafiłam, ta umiejętność została mi odebrana razem z wieloma innymi cennymi
cechami. Kiedyś myślałam, że życie to
wieczna zabawa i same przyjemności, niestety myliłam się. To wszystko stało się
tak dawno temu, a ja nadal się nie pozbierałam, zostałam zniszczona od wewnątrz.
- Nie dam rady tak dłużej, to wszystko mnie przerasta.…
Po tych słowach postanowiłam pójść do tego miejsca gdzie
wszystko się skończyło, gdzie zabrano część mnie. Nie ważne jak bardzo miało
mnie to boleć, musiałam przezwyciężyć swój strach to będzie takie moje małe
zwycięstwo. Spacerowałam tymi samymi uliczkami co wtedy tylko, że tym razem
byłam sama. Niemal widziałam to wszystko znowu, ale tak jakby przez mgłę. Z
trudem minęłam to miejsce i zatrzymałam się. Gdzie mam teraz iść?? Przed
siebie?? Tam zaczynał się las, ale co z tego, przecież się nie zgubię. Usłyszałam
za sobą odgłos pękających gałązek, odwróciłam się, ale zanim zobaczyłam co to
było ktoś uderzył mnie w głowę. Straciłam przytomność. „Obudziłam się” w dużym
i pustym pomieszczeniu, ręce miałam zawiązane za oparciem krzesła, głowa bolała
niemiłosiernie. Chciałam krzyczeć, ale usta miałam zaklejone taśmą. Nie
wiedziałam gdzie się znajdowałam, która godzina i ile byłam nieprzytomna. Po
chwili pojawił się jakiś mężczyzna.
- Widzę, że się obudziłaś. Pamiętasz mnie?? Oh nie możesz
mówić, tak mi przykro – mężczyzna zaśmiał się szyderczo, teraz już nie miałam
wątpliwości.
To był ten sam co tamtego wieczoru. Może to dziwne, ale się
nie bałam, tą umiejętność chyba także utraciłam. Odszedł bez słowa, nie
wiedziałam co będzie dalej, ale szczerze mówiąc miałam to gdzieś. Czekałam i
czekałam. W końcu przyszło kilku kolesi, a wśród nich jeden inny. Wydawał się
taki niewinny, zupełnie do nich nie pasował. Był łudząco podobny do… To
niemożliwe, to nie może być on. Jakim cudem niby przeżył?? Mam omamy, na pewno.
Nasze spojrzenie się spotkały. W jego oczach dostrzegłam pustkę, później
zdziwienie, a na koniec wściekłość. Czy to mogła być ta sama osoba, w której zakochałam
się przed laty?? Proszę nie, chciałam znów go zobaczyć, ale nie wśród tych… tych
przestępców. Wyglądał inaczej. Urósł, zmężniał i wydoroślał. Nadal nie miałam
pewność, ale czy mogłam pomylić tą twarz z jakąkolwiek inną?? Przed oczami
przeleciały mi wszystkie nasze wspólne chwile, poczułam jakby coś rozrywało
mnie od środka. Zdrowy rozsądek podpowiadał, że muszę stąd jak najszybciej
wydostać, ale serce wręcz krzyczało, że ten chłopak to Lay. Nie wiedziałam
któremu z nich mam wierzyć, dostałam nieźle w głowę, pewnie coś mi się
pomieszało.
- Obiecałeś, że zostawisz Ją w spokoju…
Ledwie usłyszałam to zdanie.
- Uwierzyłeś mi dzieciaku?? Jesteś bardziej naiwny niż
myślałem. Powiedziałem także, że Ją przygarnę, więc…
-Zamknij się!! Nie dotknąłeś Jej wtedy teraz także tego nie
zrobisz, rozumiesz?!
Chłopak wycelował w drugiego pistoletem, widać było, że jest
gotowy strzelić. To był Yixing, ten głos, który brzmiał kiedyś tak ciepło i
troskliwie był teraz ostry i zdecydowany. Nieznajomy wykonał dziwny ruch
rękoma.
- Stójcie, bo go załatwię, a kim będziecie bez swojego
szefa?!
Szefa?? Tam w parku nieznajomy mówił coś innego, widocznie
były dowódca wyleciał z branży. Napastnicy nie ruszyli się z miejsca oprócz
jednego. Tamten stanął za mną i przyłożył nóż do gardła. Dobra teraz sie bałam,
ale nie o siebie tylko o Yixinga.
- Ej młody spójrz tylko. Co teraz zrobisz??
- Zostaw Ją, przecież niczego nie zrobiła…
- Niby nie, ale rzuć mi swój pistolet.
Chłopak posłusznie wykonał polecenie, broń wylądowała pod
moimi nogami. Gdy nieznajomy po nią poszedł i stanął tyłem do mnie, wpadł mi do
głowy szalony pomysł, ale nie miałam niczego do stracenia. Kopnęłam go z całej
siły w czułe miejsce. Padł na ziemię przy okazji podsuwając broń jeszcze bliżej
moich nóg, niemal natychmiastowo kopnęłam ją do mojego chłopaka. „Wódz” nim się
zorientował to leżał już postrzelony na podłodze. Reszta mężczyzn wycofała się
do tyłu „zaginiony” podszedł do mnie pospiesznie i uwolnił moje ręce, taśmę już
sama sobie odkleiłam.
- Zadzwoń po policję, powiedz że jesteśmy w opuszczonej
fabryce za miastem – wyszeptał mi do ucha.
Nadal miał ich na celowniku, a ja właśnie rozmawiałam po cichu przez telefon
z policjantem. Czekaliśmy, nie pytałam o nic, jeszcze nie pora. Po kilkunastu
minutach pojawiła się policja i wszystkich obezwładniła. Zabrali nas na
przesłuchanie. Oczywiste, ze to mnie wcześniej skończyli znów słuchać, miałam
mniej do powiedzenia. Mimo to czekałam na chłopaka, bo bałam się, że znów
zniknie. Wyszło na to, że zasnęłam na krześle w „poczekalni”. Obudził mnie ten
miły i tak przez mnie uwilebiany głos.
-____ wstawaj, muszę zabrać Cię do Twoich rodziców, na pewno
się martwią.
- To naprawdę Ty… Dlaczego nigdy do mnie nie przyszedłeś??
- Nie mogłem, bo dowiedzieliby się gdzie mieszkasz, a do
tego nie mogłem dopuścić.
- Nie mogę uwierzyć, że żyjesz i jesteś tu teraz ze mną – po
policzkach spłynęły łzy.
- Nie płacz – wytarł krople dłonią – Chodź, opowiem Ci
wszystko jutro, a teraz powinnaś się położyć.
- Przytul mnie, proszę…
Wziął mnie w objęcia, czułam się jak wtedy, wszystko znów
stawało się idealne.
- Chodź już.
Objął mnie ramieniem i wyszliśmy z komendy. W końcu czułam
się bezpieczna i szczęśliwa. Jeszcze go nie wypytywałam teraz chciałam
nacieszyć się jego obecnością. Te miny moich rodziców gdy zobaczyli nas razem,
bezcenne.
- Muszę iść, ale wrócę z samego rana – pocałował mnie w
czoło.
- Dobrze, ale obiecujesz?? Nie chcę Cię stracić.
- Obiecuję, śpij dobrze.
Wyszedł z mojego mieszkania. Położyłam się i niemal
natychmiast zasnęłam, byłam wykończona. Obudziłam się wcześnie, byłam wypoczęta
i… radosna?? Prawie zapomniałam co to za uczucie. Było mi tak lekko na sercu.
Miałam ochotę znów żyć. Ile w życiu człowieka może zmienić jedna
osoba. To głupie, ale piękne. Zjadłam śniadanie i czekałam niecierpliwie. Gdy
przyszedł miałam ochotę rzucić mu się na szyję i tak też zrobiłam. Uśmiechnął
się przy okazji ukazując swoje słodkie dołeczki w policzkach.
- Nawet nie wiesz jak bardzo mi Cię brakowało…
- Wiem, bo ja też tęskniłem.
- Przecież ja myślałam, że nigdy więcej Cię nie zobaczę…
Opowiadaj co się wydarzyło.
- Bo ja… Byłem głupi i pożyczyłem od nich pieniądze, po tym
porwaniu grozili mi, że jak do nich nie dołączę to zrobią Ci krzywdę. Nie
miałem wyboru… A Ty jak się trzymałaś??
-Szczerze to nie byłam sobą, ale teraz wróciłeś i
przyniosłeś mi zgubioną cześć mnie samej. Od razu mówię, że przez ten czas z
nikim nie byłam. Nie potrafiłam, bo czułam się jakbym Cię zdradzała.
- To słodkie, ze na mnie czekałaś, ale nie byłbym zły gdybyś
kogoś sobie znalazła. Musiało Ci być ciężko… Zróbmy coś wesołego. Chodźmy do
tej cukierni, w której się poznaliśmy.
- Dobrze, ale muszę wziąć moją… Twoją… Naszą kurtkę –
pobiegłam po nią.
Złapał mnie za rękę i powędrowaliśmy do tego cudownego
miejsca. Od dzisiaj wszystko miało wrócić do normy, miałam znów brać z życia
całymi garściami.
Mam nadzieję, że tym scenariuszem trochę Was przeprosiłam za tamten niewypał z Jonginem... Przepraszam, ale nie mam czasu, więc rzadko będę dodawać scenariusze...
Dziękuję za ten piękny scenariusz. To jest mój ulubiony. Jest taki piękny. Tyle uczuć w nim. Strasznie się bałam, ze koniec będzie taki iż, odnajdą jego zwłoki, albo trafi do więzienia, lub to co czuł do mnie, nie było prawdziwe. Od samego początku popłakałam się. Lay to osoba która lubi bawić się moimi emocjami, a Ty mu w tym pomogłaś. Cieszę się, ze posłuchałaś się mojej rady. O wiele lepiej się czyta, estetyka jest na plusa ^ ^
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci więcej czasu i weny <3
Cieszę się, że tak Ci się podobał. Posłuchałam Twojej rady przy tym scenariuszu i wykorzystam ją także przy innych, bo najważniejsze jest rozwijanie się dalej, a nie stanie w miejscu, prawda?? Dlatego z wdzięcznością słucham uwag... Mam nadzieję, że moje scenariusze stają się coraz lepsze i milej się je czyta...
UsuńJaki cudowny. Aish ty, mówiłam ci, że scenariusz z Jonginem był cudny. Dobrze, że Lay żyje, myślałam, że te typki gdzieś zakopały jego zwłoki w lesie czy coś. Weź zrób ze mną taką wodną bitwę ^.^
OdpowiedzUsuńMówiłaś, ale i tak mi się nie podoba... Jeśli chcesz to zrobię tą bitwę, ale chyba zostawię ją na Twego męża :3
UsuńRyczałam.Piękne ♥
OdpowiedzUsuńJak zrobiłaś ten pasek z muzyką? Bo moja koleżanka ma bloga i nie wie jak to zrobić.Ja na swoim nie chciałam robić więc też nwm xD
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBędę bardzo oryginalna: to jest wspaniałe*.* Uwielbiam twoje opowiadania i zawsze mnie pozytywnie zaskakują. Koniec mojej kreatywnej wypowiedzi. Przepraszam... może jak mnie oświeci co bym mogła wartego uwagi napisać to dopiszę^^' Ja bym napisała (ale że ja bym napisała to nie znaczy że wszyscy muszą^^) troszkę dłuższe wyjaśnienie Laya co się działo przez te trzy lata ale zawsze można sobie „dopowiedzieć" w myślach że w tej cukierni opowiedział ;3 Wybacz... tamten komentarz mi się przez przypadek usunął>.<'
OdpowiedzUsuńTo bardzo miłe :) Nie napisałam więcej o tym co działo się przez te trzy lata z rozpędu. Miałam niewiele czasu, a chciałam coś dodać. To nic, że tamten komentarz Ci się usunął i bardzo dziękuję, że w ogóle skomentowałaś, to bardzo motywujące :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOmo to było takie smutne, że płakałam przez połowe opowiadania. T.T Naprawde to było cos pięknego. Ten scenariusz bije u mnie rekordy wzruszenia podczas czytania. ^.^ Teraz jedynie muszę przeczytać wszystkie twoje inne prace, a tobie życzę weny w dalszym pisaniu. Hwaiting! :3
OdpowiedzUsuńhttp://www.kochamkoreanskichchlopcow.blogspot.com
Dziękuję, cieszy mnie to, że tak Ci się spodobał. Tylko nie czytaj z Kai'em. Na Twojego bloga wpadnę w wolnej chwili :)
Usuń