Od ponad roku chodziłam z Jiyongiem. Układało nam się
świetnie, chyba jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa. Spędzaliśmy ze sobą
każdą wolną chwilę, niestety nie było ich wiele, ponieważ mój chłopak był
członkiem popularnego zespołu, a przy okazji robił też solową karierę. Mieszkaliśmy razem, przynajmniej coś.
Moi rodzice niezbyt popierali nasz związek, ale pewnie gdybym umawiała się z innym Azjatą ich podejście do tego byłoby takie samo. Byli „lekko” nietolerancyjni, ale jakoś nie obchodziło mnie ich zdanie, przecież to moje życie. G-Dragona często nie było w domu, chyba powinnam się do tego przyzwyczaić. Cóż, bycie idolem nie jest łatwe, niestety więcej czasu poświęcał na spotkania z fanami niż ze mną, ale nie miałam mu tego za złe. Gdy już mieliśmy się spotkać zawsze wymyślał coś żeby mi to wszystko wynagrodzić. Był po prostu złotym chłopakiem. Ogólnie to rzadko się kłóciliśmy, tylko czasami zdarzały nam się małe sprzeczki. Niektórzy nazywali nas idealną parą, choć nie mam pewności czy tylko tak mówili czy też myśleli. Niestety nie wszystko było takie kolorowe, razem byliśmy oficjalni, więc „fanki” GD o mnie wiedziały, a przez to często doświadczałam jakichś nieprzyjemności. Wiedziałam, że nie będzie łatwo... Dzisiaj miał wrócić późno w nocy, więc uznałam, że nie będę czekać tylko położę się szybciej, a rano go obudzę. Tak też zrobiłam, no bez tego ostatniego, bo spał tak słodko, a na dodatek i tak raczej nie dałabym rady. Przebrałam się i poszłam do kuchni. Jedząc śniadanie bawiłam się komórką, zresztą jak zwykle. Mijały godziny, było już parę minut po jedenastej, a on jeszcze spał. Dość tego, bo jeszcze przepadnie nam cały dzień. Weszłam do pokoju, ale jego tam nie było. Zastałam jedynie perfekcyjnie pościelone łóżko i otwarte okno. Wyjrzałam przez nie, a w naszym ogródku ułożona z płatków róż była strzałka wskazująca w lewą stronę. Wybiegłam szybko z mieszkania i ruszyłam w tamtą stronę. Ciekawe co on tam dla mnie ma. Po chwili kierowania kierowania się we wskazanym kierunku ujrzałam rozwieszony między drzewami napis „____ kocham cię, muszę powiedzieć Ci coś ważnego” Nagle ktoś obrócił mnie w drugą stronę.
Moi rodzice niezbyt popierali nasz związek, ale pewnie gdybym umawiała się z innym Azjatą ich podejście do tego byłoby takie samo. Byli „lekko” nietolerancyjni, ale jakoś nie obchodziło mnie ich zdanie, przecież to moje życie. G-Dragona często nie było w domu, chyba powinnam się do tego przyzwyczaić. Cóż, bycie idolem nie jest łatwe, niestety więcej czasu poświęcał na spotkania z fanami niż ze mną, ale nie miałam mu tego za złe. Gdy już mieliśmy się spotkać zawsze wymyślał coś żeby mi to wszystko wynagrodzić. Był po prostu złotym chłopakiem. Ogólnie to rzadko się kłóciliśmy, tylko czasami zdarzały nam się małe sprzeczki. Niektórzy nazywali nas idealną parą, choć nie mam pewności czy tylko tak mówili czy też myśleli. Niestety nie wszystko było takie kolorowe, razem byliśmy oficjalni, więc „fanki” GD o mnie wiedziały, a przez to często doświadczałam jakichś nieprzyjemności. Wiedziałam, że nie będzie łatwo... Dzisiaj miał wrócić późno w nocy, więc uznałam, że nie będę czekać tylko położę się szybciej, a rano go obudzę. Tak też zrobiłam, no bez tego ostatniego, bo spał tak słodko, a na dodatek i tak raczej nie dałabym rady. Przebrałam się i poszłam do kuchni. Jedząc śniadanie bawiłam się komórką, zresztą jak zwykle. Mijały godziny, było już parę minut po jedenastej, a on jeszcze spał. Dość tego, bo jeszcze przepadnie nam cały dzień. Weszłam do pokoju, ale jego tam nie było. Zastałam jedynie perfekcyjnie pościelone łóżko i otwarte okno. Wyjrzałam przez nie, a w naszym ogródku ułożona z płatków róż była strzałka wskazująca w lewą stronę. Wybiegłam szybko z mieszkania i ruszyłam w tamtą stronę. Ciekawe co on tam dla mnie ma. Po chwili kierowania kierowania się we wskazanym kierunku ujrzałam rozwieszony między drzewami napis „____ kocham cię, muszę powiedzieć Ci coś ważnego” Nagle ktoś obrócił mnie w drugą stronę.
- W końcu jesteś, już myślałem, że nie przyjdziesz.
Po tych słowach Jiyong złączył nasze usta w długim
pocałunku, a następnie zrobił coś, czego kompletnie się nie spodziewałam.
Uklęknął przede mną i wyjął z kieszeni małą szkatułkę.
- ____ czy sprawisz mi tą przyjemność i zostaniesz moją
żoną?? – zapytał odsłaniając zawartość pudełeczka.
W pierwszej chwili całkiem mnie zatkało.
- Oczywiście, że tak – wyszeptałam, bo ze wzruszenia nie
było stać mnie na nic więcej.
Wstał i włożył mi pierścionek na palec, był naprawdę piękny.
Przytuliłam się do niego, teraz już nikt nie może nam przeszkodzić. Czułam się
jak w siódmym niebie.
- Kocham Cię...
- Ja Ciebie też, – odpowiedział i pocałował mnie w czoło –
ale to jeszcze nie koniec. Teraz idziemy do restauracji.
- Nie idziesz dzisiaj do wytwórni?? – nie mogłam uwierzyć w
to, co słyszę.
- Nie, dostałem tydzień wolnego. Cieszysz się??
- I Ty jeszcze głupio się pytasz, jasne że tak.
Poszłam się przebrać w końcu muszę jakoś wyglądać skoro
wychodzimy. Ubrałam żółtą sukienkę, a do niej buty i torebkę w tym samym
kolorze.
- Wow, ślicznie wyglądasz...
- Komawo (dziękuje).
Złapał mnie za rękę i zaprowadził do najdroższej restauracji
w mieście. [nie będę opisywać, co tam się działo, bo po co...] Po posiłku
spacerowaliśmy jeszcze chwilę, a następnie wróciliśmy do domu. Cały czas był
przy mnie, zawsze gdy tak rozmawialiśmy myślałam, że to wszystko jest snem, a
ja zaraz się obudzę, to było po prostu zbyt wspaniałe.
- Spodziewałaś się tego??
Z rozmyślań wyrwał mnie jego głos, gdy akurat kładł się
obok.
- Słucham??
- Pytam czy spodziewałaś się, ze Ci się oświadczę...
Pokiwałam przecząco głową, nie wiedziałam, że jestem dla
niego aż tak ważna.
- No to przynajmniej miałaś niespodziankę. – pocałował mnie
delikatnie – Dobranoc.
- Nawzajem...
Leżałam jeszcze chwilę z otwartymi oczami, musiałam
ochłonąć. Nawet nie wiem, kiedy
zasnęłam. Rano obudził mnie śpiew G-Dragona dochodzący gdzieś z oddali. Pewnie
znowu nuci sobie coś pod prysznicem. Obróciłam się jedynie na drugi bok. Jego
pieśń uśpiła mnie ponownie.
- Heh, hej, wstajemy... – powiedział wskakując na łóżko.
- Jeszcze chwilkę... – odpowiedziałam zmęczona.
- Nie ma mowy, chodź. Szybko, bo zabiorę Cię stąd siłą...
- Oj już dobrze... Daj mi minutkę, albo kilkanaście.
Zamknęłam się w łazience i doprowadziłam do ładu. Spojrzałam
na zegarek... 6:36... Wyszłam zdenerwowana z pomieszczenia.
- Odbił Ci?? Przecież jest jeszcze środek nocy.
- Od kiedy dziewiąta
jest w nocy?? – zapytał zdziwiony.
- Dziewiąta?? Przecież jeszcze siódmej nie ma...
Teraz to on postanowił spojrzeć na zegar.
- Ups... Pomyliły mi się godziny... Mianhe(przepraszam).
- Pabo (idiota) – nadal byłam lekko poirytowana.
- No, ale ten kto rano wstaje...
- Ten jest niewyspany... – przerwałam mu i uśmiechnęłam się
kwaśno.
Spuścił głowę aż mi się głupio zrobiło, że naskoczyłam na
niego z takiego błahego powodu.
- Oppa przepraszam, nie chciałam...
- To teraz zjedzmy śniadanie!! – zawołał uradowany.
Czasami zachowywał się jak dziecko, to czasami znaczy bardzo
często.
- Jiyong??
- Mwoh (co)??
- Musimy zająć się przygotowaniami do ślubu, a ja muszę
powiedzieć o tym rodzicom... Jak mam to zrobić??
- Mollayo (nie wiem)... – odpowiedział z pełną buzią.
- Może pójdziemy do nich razem??
- Arasso (zgoda, dobrze).
Przez resztę posiłku milczeliśmy.
- Gwenchana (w porządku)??
- Tak, tylko trochę boję się tej rozmowy.
- Nie martw się, będzie dobrze...
- Mam nadzieję...
- Obejrzymy coś??
- Ne(tak)... Tylko co... Może jakiś horror??
- Znowu??
- Tak. Lubię się na nich do Ciebie przytulać – uśmiechnęłam
się słodko.
- Jeśli tak to niech Ci będzie – zaśmiał się – Do Twoich
rodziców pójdziemy jutro, arasso??
- Tak, a co z Twoimi??
- Już wiedzą.
- Jak to??
-Powiedziałem Im wczoraj przez telefon.
- Oh, no dobrze. To wybierz film, a ja pozmywam.
Zaczął szperać w szafie z naszymi filmami. Swoją czynność
wykonałam szybciej od niego. Siedział w zamyślaniu aż w końcu się zdecydował.
Odpalił płytę, usiedliśmy na kanapie, a ja położyłam głowę na jego kolanach.
Nie był to dobry wybór, straszne to nie było na pewno, raczej śmieszne.
- GD może pójdziemy na jakieś zakupy??
- Zakupy?? Jasne!! świetny pomysł.
Wstał natychmiast, a ja chwilę po nim. Przez kilka godzin chodziliśmy
po rozmaitych sklepach i wyszło tak jak zwykle, on kupił masę ciuchów, a ja
zaledwie kilka. Na nim po prostu wszystko dobrze leżało. Po powrocie padłam
zmęczona na kanapę i znów przypomniałam sobie o jutrzejszym spotkaniu, cóż nie
ma innego wyjścia. Skutecznie zamaskowałam moje zmartwienie przed przyszłym
mężem. Po prostu szybciej poszłam spać. Tym razem to ja obudziłam się pierwsza.
Postanowiłam się na nim zemścić, nalałam do dzbanka zimnej wody i wylałam mu ją
na twarz. Wyskoczył z ciepłego łóżeczka jak oparzony, a ja pokładałam się na
podłodze ze śmiechu.
- ____!!
- Mwoh?? – odpowiedziałam cały czas nie mogąc się opanować
[YEHET XD].
- Ty zła, Ty niedobra, jeszcze pożałujesz, tylko czekaj aż
coś wymyślę...
Zaczął potrząsać głową przy okazji ochlapując mnie i inne
rzeczy w pokoju. Nagle spoważniałam.
- Mam nadzieje, że pamiętasz...
- O czym?? A o tym... Spokojnie, damy radę.
Po paru godzinach staliśmy już pod ICH drzwiami, a ja
zebrałam się w sobie i w końcu zapukałam. Otworzył mój ojciec, słaby początek.
- Cześć, wpuścisz nas?? – zapytałam ledwie słyszalnie.
- Ciebie tak, ale Jego...
- Tato ON jest ze mną, wchodzimy oboje, albo żadne z nas…
- Tato ON jest ze mną, wchodzimy oboje, albo żadne z nas…
- Jeśli tak stawiasz sprawę.
Weszliśmy do mieszkania, Może to dziwne, ale po prostu się
bałam.
- Po co przyszliście, chcecie Nam coś powiedzieć?? – zapytał
wyraźnie niezadowolony.
- Tak, bierzemy ślub… - odpowiedzieliśmy równo.
- Co?! Nie!! Z Nim!! Zgłupiałaś do reszty?!
- To moje życie… Dostaniecie zaproszenie, ale nie musicie
przychodzić…
- Nie musimy i nie przyjdziemy!! – wydarł się na mnie.
- Niech Pan na nią nie krzyczy- G-Dragon jak zwykle stanął w
mojej obronie.
- Bo co mi zrobisz Kitajcu??
- ____ to nie ma sensu, chodźmy stąd… - powiedział do mnie,
ale już po Koreańsku.
Pokiwałam jedynie głową i ruszyłam w stronę, z której
przyszliśmy. Poczułam silny uścisk na nadgarstku.
- Gdzie się wybierasz moja Panno?!
Szarpałam się, ale niczego to nie dało.
- Puszczaj!! Wychodzę, a moja noga więcej tu nie stanie!! –
wykrzyczałam mu prosto w twarz – Nienawidzę Cię, zostaw mnie!!
W końcu wyswobodziłam rękę, a następnie stamtąd wyszłam, a
za mną Jiyong.
- Cholera, wiedziałam, że tak będzie, wiedziałam!!
Rozpłakałam się, a on przycisnął mnie do siebie.
- Cicho… Nie płacz… Mamy już to za sobą… Chodźmy do domu…
- Arasso… - odpowiedziałam cały czas szlochając.
Gdy dotarliśmy na miejsce zamknęłam się w łazience, nie
chciałam żeby patrzył na mnie w takim stanie.
- Kochanie wyjdź… Jebal (proszę Cię, błagam)…
Nie zareagowałam, chciałam pobyć trochę sama. Wyszłam dopiero
po paru godzinach. Kolejne dni minęły szybko i w większości radośnie, niestety
jego „urlop” już się skończył. Na szczęście wcześniej zrobiliśmy listę gości i
wybraliśmy lokal, więc z nudów sama zarezerwowałam dla nas termin w urzędzie
stanu cywilnego, a następnie w „knajpie”. Teraz zostało jedynie wybranie
dekoracji, zaproszeń i strojów. Tylko tyle albo aż tyle. Nagle zadzwonił mój telefon.
- Yoboseyo(słucham)??
- Cześć, dzisiaj wrócę późno w nocy albo nawet rano, więc
nie czekaj…
- Oh, no dobrze, skoro inaczej się nie da… Miłej pracy.
- Nawzajem… Znaczy miłego dnia. Pa.
Rozłączył się, yhh kolejne nudne popołudnie, a potem samotny
wieczór. Cóż, taki los partnerki celebryty, przecież wiedziałam na co się decyduję,
ale i tak nie zamieniłabym go. Myślałam, że myśli o mnie tak samo, a
przynajmniej miałam taką nadzieję.
Minął niecały miesiąc.
- Które lepsze?? Te czy może te?? – zapytał pokazując mi
różne rodzaje zaproszeń.
- Ymm żadne… Co myślisz o tych??
- Ani(nie)… Moje lepsze, no patrz.
- To może do mojej rodziny i przyjaciół wyślemy te, które mi
się podobają, a do Twoich te, które Ty byś chciał??
Chwila ciszy.
- Dobry pomysł, dlaczego nie wpadliśmy na to wcześniej??
- Też się zastanawiam…
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem, a ja usiadłam mu na kolanach.
- Kocham Cię Oppa…
- Ja Ciebie też.
Po tych słowach pocałował mnie w policzek. Mijały kolejne
dni, a nasze wesele zbliżało się nieubłaganie, choć i tak zostało jeszcze dużo
czasu. Jeszcze trochę i zostanę Panną Kwon. Kwon ___, zabawnie to brzmi.
Pewnego ranka ktoś zapukał do naszych drzwi, a że dopiero 15 minut temu wstałam
to otworzyłam je ze szczoteczką do zębów w ustach.
- Dzień dobry…
- Witam, jest Pan Jiyong?? – zapytała niewysoka kobieta,
była kilka lat starsza ode mnie.
- Jest… Zaraz Go zawołam, proszę tu zaczekać.
Nie wpuściłam jej do środka, ale zostawiłam uchylone drzwi.
- Kochanie… - zaczęłam wchodząc do pokoju.
- Tak??
- Jakaś Pani do Ciebie przyszła.
Przez chwilę nie odpowiadał tylko patrzył jakoś tak dziwnie.
- Gdzie jest??
- Przed drzwiami… Czekaj na mnie.
Odłożyłam szczoteczkę i wyszłam za nim.
- Czego tu chcesz?? – zapytał chłodno na wejściu.
- Oh, widzę, że mnie pamiętasz, a raczej Nas.
- Was?? Przecież jesteś sama…
- Jest Pani w ciąży?? – przerwałam Im rozmowę... zawsze
myślałam szybciej niż On.
- Dokładnie… z tym oto mężczyzną.
- Słucham?! – zapytaliśmy równo, a ja obrzuciłam go wściekłym
spojrzeniem.
- To co słyszeliście.
- Zdradziłeś mnie?!
- To nie tak jak myślisz. Kochanie to tylko koleżanka. My… My
się tylko przytulaliśmy.
- Przytuliłeś Ją i od razu w ciążę zaszła?!
- Ale nie mamy pewności, że to moje dziecko…
- Właśnie przyznałeś się, że z nią spałeś... – uderzyłam go
z „liścia” w policzek – Kiedy to było?? – teraz zwróciłam się do kobiety.
- Miesiąc temu.
- Ty świnio… Pakuj się, już tu nie mieszkasz!!
- Ale kochanie…
- Nie mów tak do mnie nigdy więcej, zrozumiałeś?! Masz pół
godziny na zabranie najpotrzebniejszych rzeczy, potem podasz mi adres, a ja wyślę
Ci resztę pocztą…
Po tych słowach zamknęłam drzwi i rzuciłam w niego
pierścionkiem, a następnie wyszłam do ogrodu żeby nie musieć już go oglądać. Od
tego wydarzenia minęło już 14 miesięcy. Zerwaliśmy ze sobą kontakt, ale i tak
dowiedziałam się, że testy potwierdziły jego ojcostwo, a on teraz mieszka z tą
kobietą. Długo nie mogłam się z tym pogodzić, ale uznałam, że przecież trzeba
żyć dalej. Kilka tygodni temu znalazłam spokój w ramionach innego mężczyzny,
ale jak na razie to nic poważnego i dobrze, bo muszę go najpierw lepiej poznać.
Ów chłopakiem jest L.Joe [Love Lala ten scenariusz i tak był dla Ciebie, więc
masz i się ciesz XD). Czy coś z tego wyjdzie?? Nie wiem, ale byłoby miło gdyby
okazał się tym właściwym.
A nie mówiłam, że jest o niczym?? Kolejka jak na razie jest zamknięta....
A ja na serio myślałam, że no powie, że to nie jego dziecko. Potem wróci do niej i zacznie ją błagać na kolanach, że to nie jego dziecko. ;( No ale w końcu nie zawsze jest tak dobrze. A to miała być tylko koleżanka, i to nie miało być jego dziecko. No nic nie będę tu rozpaczać . Tak więc życzę dużo weny. Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńZawiodłam Cię XD no a co do Jungkooka to aktualnie nie mam pomysłu, nie gniewaj się...
UsuńOj tam. poczekam <3
UsuńJa myślałam, że oni na serio ze sobą będą na koniec, a tu taki troll. Ale to nie zmienia faktu, że ta końcówka też mi odpowiada w końcu to mój mężunio ^^.
OdpowiedzUsuńWenyyyy dużo wenyyy ci życzę. Hwaiting
Napisałam tak, ponieważ gdyby znów byli razem byłoby... tak przewidywalnie XD Dziękuję i nawzajem :3
UsuńAle się wkurzyłam! jestem głupia, ale ja bym wybaczyła Smokomi, nawet po 5 latach! (tylko wcześniej musiałabym zrobić mu coś nazłość c: )
OdpowiedzUsuńpewnie przespałabym się z jego przyjacielem, no ale coś za coś. On ma dziecko z jakąś babą, to ja mam za kochanka jego przyjaciela c:
UsuńNie wpadłam na to... Za głupia jestem XD
Usuńhahahhahahahaha a ja od razu, bo lubie takie rzeczy XD
Usuń