Kim Jongdae już od dawna był moim przyjacielem, ale
pragnęłam czegoś więcej. Nie
powiedziałam mu o tym, bo bałam się, że zniszczę tym naszą znajomość. Naprawdę
cierpiałam, gdy opowiadał o swoich „podbojach. Jednak ostatnio wpadał na jeszcze
głupszy pomysł, postanowił że przedstawi mi swoją dziewczynę.
Próbowałam się
wykręcić mówiąc, że mam do załatwienia coś ważnego, ale niestety nie mogłam
uciekać od tego spotkania wiecznie, a szkoda. Starałam się wyrzucić go ze
swojej głowy i serca, ale jak skoro spotykamy się praktycznie codziennie...
Próbowałam myśleć o nim jak o starszym bracie, a nie jak o przystojnym chłopaku,
który zupełnie zawładnął moim życiem, ale to też mi się nie udało. Dzisiaj znów
mnie odwiedził i opowiadał jaka to ONA jest wspaniała...
- Chyba jeszcze nigdy nie byłem tak zakochany. Czuję, że to
ta jedyna.
A ja czuję jak łzy cisną mi się do oczu, jak serce mi
krwawi, a gardło zaciska się z żalu... i co mam zrobić??
- Cieszę się, ze jesteście szczęśliwi – tylko tyle udało mi się
z siebie wydusić.
- Jeśli będziemy brać ślub to będziesz moją świadkowi,
dobrze??
No i co mam odpowiedzieć żeby się nie domyślił??
- Wiesz, że nie lubię takich imprez...
- Wiem, ale dla mnie chyba zrobisz wyjątek, prawda??
- Heh jasne, dla Ciebie zawsze.
- Wiedziałem, ze szybko Cie przekonam – po tych słowach
zaśmiał się uroczo.
-Miał w sobie coś takiego, że nie potrafiłam mu odmówić,
nieważne jak bardzo miałoby mnie to boleć, po prostu nie potrafiłam. To
logiczne, że lubiłam z nim rozmawiać, ale on ciągle schodził na temat swoich związków
i miłości.
- ____ wiesz co??
- Nie wiem, no mów.
- Przydałby Ci się chłopak, może pomogę Ci go znaleźć, co Ty
na to??
- Nie trzeba, samej jest mi dobrze.
- Jak chcesz... Wtedy moglibyśmy chodzić na podwójne randki.
Wychodzi na to, ze świetnie kłamię albo to on jest na tyle
tępy, ze nie zauważa moich uczuć. Moje rozmyślania i jego gadanie przerwał
dzwonek czyjegoś telefonu.
- Słucham?? O to Ty ----(imię jego dziewczyny[imię wroga XD])
Ale kiedy?? Teraz?? Zaraz będę, buziaczki – odłożył komórkę – Ja już lecę,
przyjdę jutro. Pa.
Wychodząc pocałował mnie w policzek jak zawsze. Nie wiem,
dlaczego to robił, przez to wmawiałam sobie, ze mam u niego jakieś szanse, ale
wyszło jak wyszło. On ma miliony adoratorek, a ja jestem tylko przyjaciółką,
która zawsze pocieszy i pomoże, która zawsze jest do jego dyspozycji, która co
wieczór przez niego płaczę... Może lepiej byłoby mu o wszystkim
powiedzieć??Nie, wcale nie. Dlaczego spotkało to właśnie mnie?? Dlaczego nie
mogę być szczęśliwa?! Dlaczego nie potrafię nawet spojrzeć na innego faceta w
ten sposób co na Jongdae?? Te pytania męczyły mnie codziennie, ale nadal nie
znałam na nie jednoznacznej odpowiedzi. Bardzo chciałam to zmienić, ale nie
umiałam. Czasami zastanawiałam się czy nie lepiej byłoby zerwać z nim kontakt.
Nie, nie potrafiłabym przeżyć bez niego nawet jednego dnia. Muszę się do tego
przyznać, jestem uzależniona od niego, od jego twarzy, od jego głosu, od jego
uśmiechu, od jego oczu, od jego spojrzenia, od jego zapachu, a nawet od jego
oddechu. Jedyne miejsce gdzie byliśmy razem to moje sny. Tam miałam go na
wyłączność. Jedyne, co wiem naprawdę to, że świat jest okrutny, nie jest bajką.
Już późno... Zjadłam kolację i położyłam się spać. Znów przyśniło mi się to
samo, nasze pierwsze spotkanie.
„Stałam zestresowana na środku Sali, właśnie zmieniłam
szkołę, a tu nikogo nie znałam. Nauczyciel posadził mnie obok chłopaka z
czarnymi włosami, a on od razu ciepło mnie przywitał. Oprowadził po budynku,
powiedział na kogo powinnam uważać i zaoferował swoją pomoc jakby co”.
Wtedy jeszcze nie czułam tego, co teraz, ale to było kilka
lat temu. Wtedy zaczynałam gimnazjum, a teraz szłam już do trzeciej klasy
liceum, aktualnie trwały wakacje. Za każdym razem, gdy tylko wspominał o swoich
planach na przyszłość z tą „jedyną” miałam ochotę wykrzyczeć mu prosto w twarz,
co o tym myślę. Kilka minut po dziewiątej, a ja już krzątałam się po kuchni jedząc
śniadanie. Nadal byłam zmęczona. Nagle usłyszałam pukanie.
- Kogo niesie o tej porze??
Przejrzałam się w lustrze, wyglądałam tak jak zwykle. Otworzyłam
drzwi.
- O! Hej Chen... Kto to??
- Cześć, to właśnie jest ----
- Ymm miło mi jestem ____ - starałam się ukryć całą swoja
niechęć.
- Wiem, a ja ----
Od razu mi się nie spodobała. Wydawała się jakaś fałszywa,
miałam nadzieję, że go nie skrzywdzi. Robiłam dobrą minę do złej gry. Nie chciałam
jej poznawać, a teraz także nie chciałam z nią siedzieć i rozmawiać udając, że
wszystko jest w porządku. Myślałam nad jakąś wymówką żeby nie musieć wpuszczać
ich do domu, ale w głowie miałam tylko pustkę. Yhh teraz nie ma już odwrotu,
jak mus to mus.
- Chcecie coś do picia?? – zapytałam uprzejmie.
- Zrób mi kawę... – powiedziała bezczelnie, jakbym była jej
służącą.
- Już robię... – odpowiedziałam z trudem powstrzymując
gniew.
Pff zachowuje się jakby była u siebie w domu. Już jej zrobię
taki napój, ze nie będzie mogła w miejscu usiedzieć. Do kubka wsypałam kilkanaście
łyżeczek mocnej kawy.
- Od jak dawna jesteście parą??
- Od trzech miesięcy – odpowiedziała dumnie dziewczyna.
- Amm, dajcie mi chwilę, zaraz wracam.
Zamknęłam się w łazience, bo nie potrafiłam powstrzymać
wybuch śmiechu. Trzy miesiące i on o ślubie myśli?? Żałosne... Z wieloma
dziewczynami był dużo dłużej, a nie gadał takich głupot. Ok., czas się ogarnąć
i wrócić do gości.
- Już jestem, proszę to twoja kawa.
Wzięła łyk, z początku nic nie poczuła, ale gdy wypiła
trochę więcej prawie się opluła.
- Co to ma być?! Chcesz mnie otruć?!
- Ja?? Jaki miałabym w tym cel??
- Nie wiem, ale chcesz się mnie pozbyć, no przyznaj!!
- Ej spokojnie, nie jesteś u siebie, pamiętaj. Nie życzę
sobie abyś krzyczała w moim domu. Zrozumiałaś czy muszę powtórzyć??
- Ty... Ty... Będę robić, co mi się żywnie podoba!!
- Oj nie, tak nie będziemy rozmawiać... Proszę, opuść moje
mieszkanie.
- Co?!
- Nie rozumiesz?? Trzeba Paniusi powtórzyć??
- CHEN WYCHODZIMY!! A z Tobą się jeszcze policzę...
Chłopak nic nie powiedział tylko zrobił to, co mu kazała. Po
chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwi.
- Hah amatorka... Biedny Jongdae, On jest dla niej zbyt
wrażliwy, nie wspominając o tym, że jest dla niej za dobry pod każdym względem.
Powiedziałam sama do siebie, zresztą ostatnio zdarzało się
to często. Głupia, głupia ON nie jest dla ciebie... Yhh za wysokie progi na
moje nogi... Może jednak lepiej byłoby znaleźć sobie jakiegoś chłopaka?? Nie,
nie powinno się szukać partnera na siłę... Całe szczęście, że rodzice są na
wakacjach i nie zamierzają szybko wracać. Może urządzę jakąś imprezę?? Nie, to
nie w moim stylu, a zresztą potem trzeba sprzątać. Nie miałam niczego ciekawego
i kreatywnego do roboty, więc popołudnie spędziłam przed telewizorem... Do
czasu aż usłyszałam nerwowe pukanie do drzwi. Otworzyłam je zamaszyście i zanim
zorientowałam się kto mnie odwiedził mężczyzna stał już w salonie.
- Czemu jesteś taki podenerwowany??
Zapytałam zamykając „wrota”.
- Jeszcze się pytasz??
- Tak pytam, bo nie wiem o co Ci chodzi.
- O co?? O to co się wydarzyło kilka godzin temu.
- Czekaj pomyślę... O to, że Twoja Lalunia prawie rzuciła
się na mnie z pięściami??
- Tak... Znaczy nie!! Czego Jej dosypałaś?!
- Ja?? Niczego...
Nie kłamałam,
przecież dostała to co chciała... Tylko w trochę większej ilości.
- No Ty, a kto?! Mów mi tu teraz, bo ---- nie czuje się
najlepiej.
- To już nie moje zmartwienie.
- Nie Twoje?! Przecież to przez Ciebie!!
- Nie krzycz... Znowu tam przeze mnie... Może nasypałam Jej
kilka łyżeczek więcej kawy niż powinnam, ale spokojnie, przecież od tego się
nie umiera...
- Cholera, ____ odbija Ci?!
- Mi?? Nie... To nie ja myślę o ślubie po trzech miesiącach znajomości...
- A tobie co do tego?!
- Jesteś moim przyjacielem, martwię się. Ona może Cię
zranić...
- Dobrze żarty. Nie poznaje Cię ostatnio...
- Ja Ciebie też nie!! – nie wiem, dlaczego, ale mnie
poniosło.
-___ dzieje się coś?? Masz jakieś problemy?? – nagle zmienił
ton na zatroskany.
- Zgupiałeś?? Ja i problemy?? Nie, wszystko jest... dobrze –
unikałam jego wzroku.
- Na pewno??
- Tak... Weź się lepiej zajmij swoją dziewczyną!!
Podszedł bliżej, chwycił mnie za ramiona i delikatnie
potrząsnął.
- Ej Spójrz na mnie...
Niechętnie spełniłam jego prośbę. To nie będzie łatwa
rozmowa, co ja gadam to już nie jest łatwa rozmowa.
- Powiedz mi, przecież widzę, że nie jest tak jak być
powinno... – powiedział prawie szeptem.
- Po prostu Jej nie lubię i uważam, ze do siebie nie
pasujecie...
- Tylko tyle??
- Tak... Możesz już sobie iść?? Chce zostać sama...
- Dobrze, jeśli chcesz. Jakby co jestem pod telefonem,
słyszysz??
Pokiwałam tylko głową i czekałam aż wyjdzie. Po chwili
popłynęły łzy. Szlag by go trafił. Powoli, ale coraz bardziej miałam dość. Nie
potrzebuje go, jestem silna. Kogo ja oszukuje?? Położyłam się, ale nie mogłam
zasnąć przez kilka godzin. Przez to wszystko wstałam dopiero po dwunastej...
Trzeba wyjść z domu. Wyciągnęłam komórkę i wykręciłam numer najlepszej
przyjaciółki. Nie odbiera, nic nowego. Podłączyłam słuchawki do telefonu,
włączyłam piosenki ulubionego zespołu i ruszyłam do miasta. W pierwszej chwili
zrobiło mi się niedobrze przez to gorące powietrze. Nie wiem, dlaczego, ale
zachciało mi się palić. Nie, ___ wybij to sobie z głowy, on nie jest tego wart.
Szłam przez zatłoczony, pełen małych dzieci park. Co chwilę któryś z malców na
mnie wpadał, ale starałam się nie denerwować. Próbowałam się odprężyć, ale
przed oczami cały czas miałam jego twarz. A co gdyby tak... Nie, nie dam
zniszczyć się przez jednego chłopaka. Przechodząc obok jednej z kawiarni
zobaczyłam ICH przyklejonych do siebie, inni mogli uważać, ze tworzą ładną
parę, ale nie ja. Stanęłam jak wryta i zastanawiałam się co powinnam teraz
zrobić. Mój ”przyjaciel” później patrzył na nią czule i cały czas razem się śmiali.
Nie mogłam i nie chciałam na to dłużej patrzeć. Bolało bardziej niż zwykle,
chyba dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, ze miałam szansę, ale nic mu
nie powiedziałam. Spacerowałam w zadumie i przygnębieniu jeszcze kilkanaście
minut aż jakimś dziwnym trafem dotarłam do domu. Mój wzrok mimowolnie
powędrował w stronę pewnej szuflady...nieważne... Czułam jak powoli ulatuje ze
mnie życie i nie potrafiłam tego powstrzymać. Muszę usłyszeć jego głos.
Zadzwoniłam, odrzucił połączenie. No tak, przecież ONA jest ważniejsza. Chyba
zaczynałam się załamywać, a jego przy mnie nie było. Czułam jak życie zaciska
na moim gardle pętle, jakbym miała zaraz udusić się łzami i żalem. Bardzo mi go
brakowało. Szkoda, ze nie widzi tego co ona z nim robi, kiedyś mogłam zawsze na
niego liczyć, a teraz... Szczerze nienawidzę ---- nie wiem, dlaczego pewnie
przez to, że ma to czego ja pragnę najbardziej czyli bliskość Jongdae. W czym
ona jest lepsza ode mnie?? Nie rozumiem mężczyzn... Nie mogłam wytrzymać, więc
wykręciłam numer „ukochanego” jeszcze raz.
Znów to samo. Dość!! Dam sobie spokój i znajdę chłopaka. Po chwili
przygotowań wyszłam z mieszkania. Pech chciał, ze wylądowałam pod tą samą
kawiarnią co ostatnio, ale nie było już tam mojego przyjaciela. Chciałam tam
wejść, ale spostrzegłam ---- z jakimś starszym mężczyzną, dużo starszy,. Byłam pewna, ze to ktoś z rodziny, gdy nagle
zaczęli się całować. Szczęka mi opadła, dosłownie. Zrobiłam kilka zdjęć i popędziłam do
mieszkania Jongdae. Chwila i byłam na miejscu. Zapukałam energicznie, a chłopak
otworzył drzwi w oka mgnieniu.
- Oh ___ to Ty... Wejdziesz??
- Jasne... przykro mi to mówić, ale ---- chyba Cię
zdradza...
- Słucham?! Chyba żartujesz!!
- Zobacz zdjęcia...
- śledzisz Ją?!
- Co?? Nie... Przypadkiem to zobaczyłam...
Zabrał mi telefon i zaczął przeglądać galerię, gdy nagle
pojawiła się ONA.
- ---- co to ma być?!
Zapytał wymachując jej urządzeniem przed oczami.
- To?? Skąd to masz?? Od Niej?? – spojrzała na mnie wrogo –
To nie tak.. To mój były i On po prostu wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i...
i mnie pocałował, ale ja Go od razu odepchnęłam...
- Naprawdę??
- Oczywiście... Myślisz, ze byłabym do tego zdolna??
- Nie, przepraszam.
Przytulił ją, a ja stałam skołowana. Oboje wiedziałyśmy, że
było inaczej.
- Chciałaś Nas skłócić?!
- Chen co ty gadasz?? Ona kłamię, nie widzisz tego??
Naprawdę tak Cię omamiła??
- Wyjdź i więcej się ze mną nie kontaktuj, nie chce Cie
znać.
- Ale...
- Nie słyszałaś?!
Wybiegłam stamtąd z płaczem. Przez kolejne dni w ogóle nie
wychodziłam z domu i nie miałam pojęcia co ze sobą począć. Zawalił mi się cały
świat, nie wytrzymałam. W przypływie złości i bezradności zrzuciłam wszystko ze
stołu, wszystkie szklanki, ozdoby itp. Następnie otworzyłam jedna z szuflad i
wyjęłam z niej największy nóż. Napisałam jeszcze niedługi list do NIEGO.
„ I znów czuje ten ból w klatce piersiowej,
I znów płaczę,
Płaczę, ponieważ cały czas pamiętam,
Płaczę, ponieważ Ciebie już przy mnie nie ma,
Płaczę, ponieważ strasznie za Tobą tęsknię,
Płaczę, ponieważ nadal bardzo Cię kocham,
Płaczę, ponieważ jest to nieodwzajemnione uczucie,
Płaczę, ponieważ Cię straciłam,
Płaczę, ponieważ wszystko straciło sens,
Płaczę, ponieważ wybrałeś Ją,
Płaczę, ponieważ już nigdy się nie spotkamy,
Płacze, ponieważ mimo wszystko nie potrafię zapomnieć,
Płaczę, ponieważ jesteś dla mnie ważniejszy niż reszta
świata,
Płaczę, ponieważ znów nie chce mi się żyć,
Płaczę, ponieważ brakuje mi już sił,
Płaczę, ponieważ już tego wszystkiego nie wytrzymuję,
Płaczę, ponieważ nie dałam sobie sama rady,
Płaczę, ponieważ okazałam się zbyt słaba na życie w tym
okrutnym świecie,
Płaczę, ponieważ właśnie żegnam się ze wszystkim,
Płaczę, ponieważ moje życie się kończy,
Płaczę, ponieważ śmierć właśnie zaciska mnie w garści,
Cieszę się, ponieważ moje cierpienia zaraz się skończą, a ja
w końcu zaznam odrobiny spokoju,
Przepraszam, że utrudniałam Ci życie, mam nadzieję, że beze
mnie będziesz szczęśliwszy...”
Położyłam kopertę obok siebie, usiadłam na podłodze i
wzięłam głęboki oddech, mój ostatnio oddech... W prawej dłoni zacisnęłam nóż, a
po chwili wbijałam go w mięsień zwany sercem, w to miejsce gdzie od dawna
znajdowała się sprawca tego całego zamieszania... Ból był ostry, przenikliwy i
mocny, ale trwał chwilę, a potem nie czułam już niczego.... Przed kompletnym odpłynięciem usłyszałam
jeszcze jakieś pukanie do drzwi, nie zamknęłam ich, więc do mieszkania wparował
Jongdae...
*Chen*
Delikatnie nacisnąłem klamkę...otwarte. Powoli otwierałem
wejście do domu. To co tam zobaczyłem kompletnie mnie załamało. Leżała tam ONA
ta, której chciałem powiedzieć cos bardzo ważnego z nożem wbitym w klatkę
piersiową. Tylko0 nie to... Pobiegłem i klęknąłem obok ___, następnie sprawdziłem
na wszelki wypadek puls. Nic, kompletne zero... Z rany leciała jeszcze krew, a
na podłodze nie było żadnych zaschniętych plam... Musiała zrobić to przed
chwilą...
- ____?! Powiedz, ze mnie słyszysz!! Chociaż na mnie
spójrz!! Kilka minut... Cholerne kilka minut!!
Obok... ciała leżała koperta, a w niej list podpisany „ Dla
Jongdae, przepraszam za wszystko” Z oczu cały czas płynęły mi łzy, ale gdy to
czytałem poczułem jakbym zamiast wodą płakał lawą, zostawiały na moich
policzkach palące ślady. Pierwszy, drugi, trzecie i czwarty raz, a ja nadal nie
mogłem w to uwierzyć, dlaczego niczego mi nie powiedziała??
- Szczęśliwszy?!
Jakim ja jestem idiotą... Dlaczego nie dostrzegłem tego
wcześniej?? Moje serce rozkruszyło się na miliony małych kawałków wiedziałem,
że już nikt go nie poskleja.
- Nie mogłem... Nawet nie miałem szansy powiedzieć Ci co tak
naprawdę czuję... Nie dałaś mi się wykazać... Miałaś racje, ona mnie zdradzała,
a ja Ci nie wierzyłem. Przepraszam. Kocham Cię i nie wyobrażam sobie...
Wyjąłem z niej ostrze, usiadłem obok, uroniłem jeszcze kilka
łez, a następnie złożyłem na jej ustach motyli pocałunek.
- Życia bez Ciebie. Nie wiem gdzie teraz idę, ale wiem, że Ty
tam jesteś, więc się nie boje.
Scisnąłem rękojeść i powoli, ale coraz głębiej wbijałem
sztylet w to samo miejsce, co moja niedoszła ukochana. ból był przeszywający,
ostry, ale jakoś dziwnie przyjemny. Jedyne co usłyszałem to krzyki jakiejś
kobiety, ale już mnie to nie obchodziło. To już nie miało żadnego znaczenia.
Yah! To było takie, takie, takie... Że aż się popłakałam ^.^ Ale o to właśnie chodziło! xD Bardzo mi się podoba ten scenariusz, dziękuję. <3
OdpowiedzUsuńNo to się cieszę, że Ci się podoba i że o takie odczucia chodziło :)
UsuńO.O aaaaaaaa... Bbbeeeee,,,, ale aaaaaaaaaa. Ja..... Aaaaaaaa. Eeeeee..
OdpowiedzUsuńWidzę, że nadal gustujesz w kreatywnych komentarzach XD
UsuńJa... nie wiem........ nie wiem co myśleć..... to było........... eeeee.....matko...... najświętszaa...... nic nie moge,........ wiedziałam, że umiesz pisać takie scenariusze....... ale... ja nie moge....
OdpowiedzUsuńOMG CO ZA KUTASY ZABIŁY SIE DLA MIŁOŚCI XDDDD * UDAJE ZE SAMA TAK BY NIE CHCIAŁA *
OdpowiedzUsuńPłaczę, szlocham i łkam jakie to prawdziwe.
OdpowiedzUsuńSmutne jak moje oceny ale przynajmniej jest na co patrzeć.
Kocham ten scenariusz. Czytam go już chyba czwarty raz i nadal nie mam dość.
Zazdroszczę talentu. ;)
Oj tam talentu od razu, poćwiczyłam trochę i się udało. Cieszę się, że ci się podoba, a oceny możesz poprawić :)
UsuńPrzynajmniej teraz w twoim opowiadaniu są teraz razem. To w jakiś swój sposób urocze.
OdpowiedzUsuń