Od niedawna byłaś zaręczona z L.Joe, zostały wam niecałe 3
miesiące do ślubu. Znaliście się, od kiedy pamiętasz, bo wasi rodzice
kolegowali się jeszcze przed waszymi narodzinami. Wiedziałaś o nim wszystko
zresztą on o tobie też.
Układało wam się świetnie, a przynajmniej tak ci się wydawało. Pewnego deszczowego dnia chciałaś zrobić mu niespodziankę, więc przyszłaś do jego mieszkania, ponieważ nie widzieliście się od kilku dni, bo chłopak był chory i nie chciał cię zarazić. Właśnie stałaś i pukałaś delikatnie do drzwi. Otworzyła je jakaś nieznajoma.
Układało wam się świetnie, a przynajmniej tak ci się wydawało. Pewnego deszczowego dnia chciałaś zrobić mu niespodziankę, więc przyszłaś do jego mieszkania, ponieważ nie widzieliście się od kilku dni, bo chłopak był chory i nie chciał cię zarazić. Właśnie stałaś i pukałaś delikatnie do drzwi. Otworzyła je jakaś nieznajoma.
- Ymm dzień dobry... Jest L.Joe?? – powiedziałaś niepewnie.
- Tak, jest.... - odpowiedziała tamta dziwnie sztywno.
- A mogłabym wejść??
- Raczej nie... Jest chory...
- Aha, to można go zwołać??
- Tak, ale czego Pani chce od mojego chłopaka??
-... Słucham??... Może Pani powtórzyć?? – zapytałaś ledwo
powstrzymując gniew.
- Czego chcesz od mojego chłopaka??
Chciałaś odpowiedzieć, ale w tym momencie w drzwiach stanął
sprawca tego całego zamieszania.
- O! ___ hej... Co tam u Ciebie?? – zapytał całkiem
rozluźniony i z lekką chrypką chłopak.
- Co u mnie?? Co u mnie, pytasz?? Może byś mi wytłumaczył co
tu się dzieje??
- Nic się nie dzieje... O co chodzi??
- L.Joe kochanie może powiesz jej w końcu o nas?? –
dziewczyna zaczęła się do niego przymilać.
Stał tylko zdezorientowany, a ciebie ogarniała coraz większa
złość i smutek.
- To ja tu przyszłam żeby się Tobą zaopiekować, a Ty mnie
zdradzasz z pierwszą lepszą?!
Chłopak odepchnął lekko tamtą dziewczynę i podszedł do
ciebie bliżej.
- kochanie to nie tak jak myślisz... Wytłumaczę Ci to tylko
do domu...
- Pff nie będę nigdzie wchodzić i nie mam zamiaru
wysłuchiwać Twoich głupich bajeczek. – zdjęłaś mały przedmiot z palca i mu go
wręczyłaś – Weź sobie ten pierścionek i daj go innej. Nie chcę mieć z Tobą już
nic wspólnego.
- Ale ___ nic nie rozumiesz, daj mi szansę żebym mógł
wyjaśnić tą sytuacje.
Już go nie słuchałaś. Odwróciłaś się napięcie i ruszyłaś w
swoją stronę. Coś tam jeszcze krzyczał, ale nie słyszałaś. Wparowałaś do domu z
płaczem, gdy otwierałaś drzwi ręce trzęsły ci się tak, że ledwo trafiłaś
kluczem do zamka. Na szczęście rodzice dzisiaj pracowali do późna, wiec nie
musieli oglądać cie w tym stanie. Łzy spływały ci pospiesznie po policzkach,
wydawało ci się jakby cięły one twoje policzki. Czułaś jakby ktoś wyrwał ci
serce i je bezczelnie podeptał. Cholerny dupek... Jak on mógł ci to zrobić??
Ufałaś mu, chciałaś spędzić z nim resztę życia, a ten zrobił taki skok w bok.
Nagle straciłaś nie tylko ukochanego, ale także najlepszego przyjaciela.
Szczerze to nie chciało ci się już żyć. Na początku byłaś zła, teraz byłaś
zrozpaczona. I jak ty się teraz pozbierasz?? Kto ci pomoże?? Trzeba odwołać
ślub... Co ty powiesz gościom?? Momentalnie spojrzałaś na lewą dłoń...
Zachciało ci się płakać jeszcze bardziej, ale nie mogłaś. Jak ty sobie teraz
życie ułożysz?? Będzie trzeba zacząć wszystko od początku. Nigdy nie myślałaś
jak to będzie bez niego... Nagle rozdzwonił się twój telefon. Spojrzałaś na
ekran...
- Oj nie.... Od niego to ja na pewno nie odbiorę... Muszę
usunąć jego numer... albo nie, bo nie będę wiedzieć, kiedy dzwoni...
Odrzuciłaś połączenie i zmieniłaś nazwę na „NIE ODBIERAĆ”.
Zadzwoniłaś do przyjaciółki.
- Hej ____. Jak tam żyjesz?? – zapytał radosny głos.
- Źle... – odpowiedziałaś płaczliwie.
- Coś się stało?? – zapytała zmartwiona.
- Ten idiota mnie zdradził...
- Że Byunghun?? – spytała zdziwiona.
- Tak... Co ja takiego zrobiłam??
- Ty?? Nic... Faceci tacy są... Nie martw się... Dobrze, że
dowiedziałaś się o tym teraz, a nie po ślubie... Nie obwiniaj się... To On narozrabiał, a nie
Ty... Halo?? ___?? Jesteś??
- Tak, jestem... Ale dlaczego On mi to zrobił?? Czy on nie
wie, że ja teraz cierpię??
- Nie chcę Cię dołować, ale pewnie nawet teraz o tym nie
myśli. Dzwonił chociaż??
- Cały czas się dobija... Nie zamierzam odbierać.
- Jak chcesz... Nie chcę się wtrącać... Pogadałabym jeszcze, ale muszę się uczyć...
- Ale dzisiaj piątek...
- No wiem, ale będę miała spokój. Pogadamy jutro, dobrze??
Trzymaj się i nie myśl o nim, to nic nie da.
- Yhh to pa.
Jakby nie mogła poświęcić ci tych paru minut, a zresztą i
tak by ci nie pomogła, przecież nigdy nie była w takiej sytuacji. Zostałaś sama
ze sobą. To tak strasznie bolało... Z jednej strony go nienawidziłaś, a z
drugiej nadal kochałaś, dobijało cię to. Nagle do głowy przyszedł ci strasznie
głupi i niedojrzały pomysł. Poszłaś do kuchni i wyciągnęłaś jeden z
ostrzejszych noży... Przejechałaś ostrzem w okolicy nadgarstka lewej ręki.
Poczułaś ból, a z rany zaczęła delikatnie lecieć krew. Szybko i dokładnie
umyłaś nóż, a potem odłożyłaś go na miejsce. Chyba dopiero teraz dotarło do ciebie,
co zrobiłaś. Zadałaś sobie pytanie czy on jest tego wszystkiego wart i doszłaś
do wniosku, że chyba jednak jest... Ubrałaś bluzę żeby nie musieć patrzeć na to,
co przed chwilą się stało, szczerze to w jakiś sposób ci ulżyło, ale nie miałaś
zamiaru okaleczyć się kolejny raz. Chciałaś podzwonić do gości i ich
poinformować, że wesele się nie odbędzie, ale dzisiaj nie miałaś na to siły,
pewnie jutro też nic z tego nie wyjdzie. Dowlokłaś się jakoś do swojego pokoju
i położyłaś... Nawet nie przebrałaś się w piżamę, chciałaś po prostu zniknąć,
już nikt cię tu nie trzymał. Tak rozmyślając zasnęłaś nawet nie wiedząc
kiedy... Przyśniła ci się sytuacja sprzed kilkunastu tygodni:
„- Wiem, że
jesteśmy młodzi, ale znamy się całe życie i chciałem Cię spytać czy... _____[twoje imię], chciałem spytać czy za mnie
wyjdziesz?? –
Teraz to ty
się zawahałaś, bałaś się, co powiedzą ludzie i twoi rodzice.... przecież to
twoje życie, co cię obchodzi, co pomyślą inni?? Chyba jednak obchodzi, jeśli
się tym przejmujesz.... Zdałaś sobie sprawę, że go kochasz, ale nadal nie byłaś
pewna swojej decyzji. Raz się żyje.
- Tak...”
[to wcale nie jest fragment z poprzedniego scenariusza z L.Joe XD]
Obudziłaś się
z płaczem, bolało cię serce, albo raczej to co z niego pozostało. Chciałaś żeby
znów wszystko było dobrze żeby to, co widziałaś okazało się tylko głupia
pomyłką... Może zbyt ci na nim zależało albo za bardzo naciskałaś i poczuł się
jak w klatce?? Nie to nie to... Przecież to on pierwszy wyznał ci miłość. Z
tego wszystkiego rozbolała cię głowa, więc poszłaś po jakaś tabletkę na tą
przykrą dolegliwość. Zauważyłaś, że rodziców jeszcze nie ma, spojrzałaś na
zegarek, było kilka minut po 3... Zaniepokoiłaś się, czasami wracali późno, ale
zawsze przed 2 byli w domu.
- Na pewno coś
się stało... ___ uspokój się, nie histeryzuj...
Próbowałaś się
uspokoić, ale tylko oszukiwałaś samą siebie. Sprawdziłaś telefon... 28 nie odebranych
połączeń od „NIE ODBIERAĆ” i jedno od nieznanego numeru. Zastanawiałaś się czy zadzwonić
pod tamten numer, gdy nagle komórka zawibrowała ci w dłoni.
- Słucham??
- Czy
rozmawiam z ___ ____?? – zapytał jakiś mężczyzna.
- Tak, to
ja...
- Muszę Pani
przekazać złą wiadomość... Pani rodzice mieli wypadek samochodowy...
- Co mieli??
Wypadek?? Kiedy?? Gdzie?? Żyją?? Kim Pan jest??
- Mieli
wypadek samochodowy kilka godzin temu. Tak, żyją. Jestem lekarzem, który się
nimi zajmuję...
- W jakim są
stanie??
-Pani ojciec
w ciężkim i nie wiem czy z tego wyjdzie... Ale Pani matce nic poważnego się nie
stało.
Zaniemówiłaś...
Nie wiadomo czy z tego wyjdzie?? Co jeszcze złego spotka cię w tym tygodniu??
- Mogę do
nich przyjechać?? – zapytałaś po chwili.
- Tak, ale
rano, bo teraz jeszcze robimy im badania.
Zapytałaś
jeszcze doktora, w którym szpitalu leżą, a potem się rozłączyłaś. Nie miałaś
zamiaru iść spać. Zrobiłaś sobie kawę, a potem jeszcze jedną i jeszcze jedną.
- Dobra ____
ogarnij się... Będzie dobrze... Kogo ja oszukuje?? Przecież wiem, że wcale tak
nie będzie.
Nie
wiedziałaś, co masz robić. Chciałaś zadzwonić do L.Joe, bo on zawsze potrafił
cię pocieszyć, ale zdawałaś sobie sprawę z tego, że jeśli teraz się do niego
odezwiesz to chłopak pomyśli, że mu wybaczyłaś, a to przecież nieprawda. Takich
rzeczy się nie wybacza... Można się pogodzić z tą osobą, ale zawsze się pamięta.
Po takim wydarzeniu w sercu zdradzonego zostaje blizna, staje się on nieufny,
wycofany, bardziej ostrożny i nie wierzy we wszystko, co mu się powie. Dobra,
koniec myślenia o nim, masz teraz ważniejsze sprawy na głowie. Co kilka minut
nerwowo spoglądałaś na zegarek, w końcu wybiła 6 zamówiłaś taksówkę i
pojechałaś do szpitala. Dotarłaś tam kilka minut przed 7.
- Dzień
dobry... Gdzie leżą Państwo ____?? – zapytałaś najmilej jak potrafiłaś.
- A kim Pani
jest??
-Jestem ich
córką...
Kobieta
zadzwoniła gdzieś i po chwili pojawił się jakiś wysoki mężczyzna około 30.
- Pani
____?? – zapytał cię.
- Tak... Co
z moimi rodzicami?? – zorientowałaś się, że to doktor, z którym wcześniej
rozmawiałaś.
- Tak jak
mówiłem wcześniej... Nie wiemy, co będzie z Pani ojcem, ale Pani matkę
wypiszemy już za kilka dni...
- To mogę do
nich iść??
- Tak,
zaprowadzę Panią...
Szliście
przez dość szeroki i bardzo jasny korytarz, a potem skręciliście w lewo do pokoju
208.
- Ale tu
jest tylko moja mama, gdzie tata??
- Leży na
oddziale intensywnej terapii i nie można go odwiedzać... To dla jego dobra.
- No
dobrze... Cześć mamo, jak się czujesz?? – zapytałaś wchodząc w głąb pomieszczenia.
- Cześć ___
nie jest tak źle, ale bywało lepiej...
- To
wiadomo... Jak to się w ogóle stało??
- Chcieliśmy
z tatą pojechać na skróty przez las i coś wyskoczyło na drogę, tata chciał
skręcać i uderzyliśmy w drzewo...
- Dobrze, ze
was ktoś znalazł... Lekarz mówił, że za kilka dni Cię wypiszą...
- To
dobrze... Poradzisz sobie sama do tego czasu czy mam dzwonić do kogoś żeby do Ciebie
przyjechał??
- Dam
radę...
- No tak,
przecież masz jeszcze Byunghuna...
- My... My już
nie jesteśmy razem... –powiedziałaś spuszczając głowę, nie chciałaś żeby zobaczyła,
że prawie płaczesz.
- Co się
stało?? Przecież byliście tacy szczęśliwi...
- No właśnie
byliśmy... Sama chciałabym wiedzieć, co poszło nie tak... Ale skończmy ten
temat. Jak się tu Tobą opiekują??
Zapytałaś
tylko żeby nie musieć rozmawiać o nim. Nigdy nie lubiłaś rozmawiać z mamą o
sprawach sercowych, a teraz tym bardziej. Rozmawiałyście o wszystkim i o
niczym, a ty zręczni omijałaś temat swojego byłego... Po kilku godzinach
musiałaś już iść. Po drodze do mieszkania wstąpiłaś jeszcze do jakiejś knajpki
i zjadłaś coś na szybko. Nie czułaś się tak dobrze jak myślała twoja mama, było
o wiele gorzej, ciągle musiałaś powstrzymywać łzy. Uśmiechałaś się tylko po to,
aby nie dać po sobie poznać tego, że jest z tobą naprawdę źle... Nagle na
drugim końcu ulicy zobaczyłaś przyjaciół L.Joe, ale bez niego i całe szczęście.
Miałaś nadzieje, że cię nie zauważą. Skręciłaś w boczną uliczkę, żeby uniknąć
spotkania. Nagle na kogoś wpadłaś...
- Oh bardzo
przepraszam.
- Może nauczysz
się chodzić??
Spojrzałaś
na niego oburzona, przecież to nie tylko twoja wina.
- Pan też
mógł uważać – powiedziałaś cicho.
- Coś ty
powiedziała?? – chciałaś odejść, ale mężczyzna złapał cię za ramie – Ejej nie
tak szybko... Musisz mi to wynagrodzić – powiedział zbliżając twoja twarz do
swojej.
W ostatnim
momencie kopnęłaś go z całej siły w czułe miejsce [XD] i zaczęłaś uciekać w
stronę domu. Tamten podniósł się dość szybko, coś krzyczał, w większości były
to niecenzuralne słowa i zaczął cię gonić, a ty biegłaś ile sił w nogach.
Schowałaś się za jakąś ciężarówką już myślałaś, że ci się udało, ale ona nagle
odjechała odsłaniając rozglądającego się na boki chłopaka. Chciałaś się po
cichu stamtąd ulotnić, ale cie zauważył.
- Tu
jesteś... Już mi nie uciekniesz.
Zaczął się do
ciebie zbliżać, a ty zrobiłaś to co ostatnio. Znów rozpoczęła się wyczerpująca
gonitwa. Powoli zaczynało brakować ci tchu, ale wiedziałaś, że nie możesz się poddawać,
bo jeśli on cię dogoni to nie skończy się to dobrze. Niby mogłaś pobiec prosto
do domu, ale przecież nie chciałaś żeby ten typek wiedział gdzie mieszkasz.
Pędziłaś bocznymi, ciemnymi uliczkami cały czas słysząc za sobą ciężkie kroki.
Drogi były dziwnie puste. Nagle poczułaś na ramieniu czyjąś silna dłoń, która
chce cie przewrócić i ciągnie do tyłu. Nie mogłaś się ruszyć, ktoś trzymał cię
z tyłu za ramiona.
- Myślałaś, że
cię nie złapie, co?? – wykrzyczał ci mężczyzna do ucha.
Nie
odezwałaś się, myślałaś właśnie jak się uwolnić. Wpadłaś na pomysł, nie miałaś
pewności czy to coś pomoże, cóż nie zaszkodzi spróbować ewentualnie rozwścieczysz
go jeszcze bardziej. Skoczyłaś dryblasowi piętami na stopy. Krzyknął z bólu i
popchnął cię do przodu. Wykorzystałaś chwile jego nieuwagi i szybko zawróciłaś.
Robiło się coraz ciemniej, ale nie miałaś czasu sprawdzić, która jest godzina.
Przez chwilę było cicho już myślałaś, że sobie odpuścił, spojrzałaś do tyłu i
okazało się, że twoja ulga była przedwczesna. Znów zaczęłaś pędzić, choć ledwo
oddychałaś, nie mogłaś złapać tchu, a nogi odmawiały ci posłuszeństwa. W tym
stanie na pewno go nie zgubisz, a nawet nie wiadomo czy dobiegniesz do domu. Co
zrobić?? Przypomniało ci się, że L.Joe mieszka bliżej... Trudno... Tu chodzi o
twoje zdrowie, a może nawet życie nie masz wyboru, musisz schować dumę i całą
nienawiść do niego i mieć nadzieję, że cię wpuszczą no i oczywiście, że starczy
ci sił. Znałaś tę drogę na pamięć, tak często tu razem spacerowaliście... Dość...
Zapomnij... Nie jesteś tu z własnej woli... Napastnik był coraz bliżej,
słyszałaś to, ale też czułaś... Przyspieszyłaś, jeśli było to jeszcze możliwe.
Z wysiłku zaczęło ci się kręcić w głowie, zaczęłaś krztusić się powietrzem,
zostało ci jeszcze niecałe 100 metrów. Wytrzymasz... Dasz radę... Tyle już wytrwałaś,
nie możesz poddawać się na ostatniej prostej... Ten głos dudnij ci w głowie,
najlepsze albo raczej najgorsze było to, że ów głos brzmiał jakby należał do
tego wczoraj znienawidzonego przez ciebie człowieka. Plątały ci się nogi, ledwo
się na nich trzymałaś, czułaś się jakbyś miała zaraz paść i już więcej nie
wstać, możliwe, że w tym momencie właśnie tego pragnęłaś... Obraz zaczął się rozmazywać,
brakowało ci tlenu, prawie się przewracałaś, ale biegłaś dalej tak szybko jak
na początku. Nie dasz za wygraną, jesteś osobą, która nigdy się nie poddaje i
teraz też tak będzie. Znów jakby mówił to on. Widziałaś już drzwi, choć jak
przez mgłę, ale widziałaś, były tam, jeszcze chwila, jeszcze kilkanaście
kroków... Niemal czułaś oddech swojego prześladowcy na karku, ale właśnie dopadłaś
klamki i próbowałaś otworzyć... Zamknięte... Dlaczego?? Zaczęłaś walić w nie
jak oszalała do czasu aż poczułaś silny uścisk na swojej szyi. Cholera ten drań
chciał cię udusić... Próbowałaś krzyczeć, ale nie mogłaś... Szarpałaś się z
całych sił, a raczej z tych, co ci pozostały... Oprawca zaczął cię podnosić, za
szyję oczywiście. Myślałaś, że wcześniej nie możesz oddychać?? To, co teraz??
Pomyślałaś, że jeśli Byunghun teraz cię uratuje to wszystko mu wybaczysz, o wszystkim
zapomnisz, tylko niech się tu pojawi. Czułaś jak powoli odpływasz, jak powoli
tracisz świadomość, jak powoli nawet przestajesz czuć ból. Nagle wylądowałaś na
ziemi... Nie wiesz jak to się stało, może napastnik po prostu uznał, ze da ci
spokój?? Nie, raczej nie. Nie miałaś siły nawet usiąść, łapałaś tylko łapczywie
powietrze i wypełniałaś nim płuca. Do twoich uszu dobiegł nagle stłumiony dźwięk
łamanej kości, a po chwili czyjś krzyk, rozpoznałaś ten głos, to facet, który
jeszcze przed chwila trzymał cię kilkadziesiąt centymetrów nad ziemią. Cisza, a
po chwili jakieś szybkie, oddalające się stąd kroki. Po chwili ktoś przy tobie
kucnął i podniósł lekko twoją głowę.
-___??
Słyszysz mnie?? Żyjesz?? – zapytał przestraszony, ale jakże troskliwy i
zmartwiony głos z twojej głowy.
Nic nie
odpowiedziałaś tylko powoli otworzyłaś oczy, nadal miałaś problemy z
oddychaniem to, co dopiero z mówieniem. Spojrzałaś po chwili do góry i
zobaczyłaś swojego wybawcę z rozbitym lewym łukiem brwiowym i dolna wargą.
Chłopak uśmiechnął się delikatnie, był roztrzęsiony, zmartwiony, ale przy tym
też szczęśliwy.
-
Przepraszam... Mogę to teraz wyjaśnić??
Kiwnęłaś tylko
głową na zgodę. Widać było, że mu ulżyło. Badałaś wzrokiem teraz każdy milimetr
jego twarzy jakbyś widziała go pierwszy raz, a on mówił.
- ___ ja Cię
nie zdradziłem, to nieporozumienie, to wszystko jest głupią pomyłką. Ta
dziewczyna, którą tu widziałaś to moja była. – mówił patrząc ci w oczy i głaszcząc
po głowie – Ona przyszła, bo chciała do mnie wrócić. Chciała mnie uwieść
zresztą już nie pierwszy raz, ale nie chciałem Ci tego mówić, bo myślałem, że się
zdenerwujesz i to był mój błąd, gdybym Ci powiedział już na samym początku nie
doszłoby do tej sytuacji... Gdybym mógł cofnąć czas naprawiłbym to, ale niestety
to tak nie działa... Dasz mi drugą szansę żebym mógł się poprawić i więcej nie
dopuścić do takiej sytuacji?? – zapytał niepewnie.
Niby nie
wiedziałaś czy mówi prawdę, ale mimo wszystko wierzyłaś mu, chyba nie
potrafiłby tego wymyślić na poczekaniu. Chciałaś odpowiedzieć, ale chłopak wyciągnął
pierścionek i znów zaczął.
- Cały czas
miałem go przy sobie... Nigdy nie chciałem dać go innej, nie chce i nie będę
chciał, on jest częścią mnie, a ja cały należę do Ciebie... Nawet, jeśli nie
chcesz już ze mną być proszę przyjmij go żebyś nigdy o mnie nie zapomniała.
Łzy
momentalnie napłynęły ci do oczu. Wysiliłaś się i usiadłaś naprzeciwko niego. Patrzył
zestresowany i smutny, nie wiedząc, co ma dalej robić.
- L.Joe...
Ja nie zapomniałam o naszych wszystkich wspólnych chwilach... Pamiętam każdą ze
szczegółami... Ja.. Ja nadal Cię kocham, pod tym względem nic się nie
zmieniło...
- ___ -
klęknął tak jak kiedyś – wyjdziesz za mnie??
- Jasne, że
tak głupku...
Chłopak
włożył ci pierścionek na palec.
- Jeszcze
raz Cię przepraszam – mówiąc to pomógł ci wstać – Nawet nie wiesz jak mi
przykro...
- Już nic
nie mów... Nie wracajmy do tego
Wtuliłaś się
w jego ramiona i znów czułaś się jakby wszystko było tak jak dawniej... Nagle
zadzwonił twój telefon.
- Słucham??
- Pani __??
- Co się
dzieje z moimi rodzicami?? – przypomniało ci się nagle o nich.
- Mam dobrą
wiadomość z Pani ojcem jest coraz lepiej, za jakiś czas wróci do domu.
- Bardzo
Panu dziękuje za telefon... Do widzenia.
Rozłączyłaś się...
No to teraz jest tak jak dawniej. Spojrzałaś na swojego narzeczonego, a ten
złączył wasze usta w pocałunku. Czułaś lekki posmak krwi, ale jakoś teraz nie
miałaś ochoty o tym myśleć, teraz liczył się tylko on.
Wiem zrypałam końcówkę jak zawsze... Przepraszam, że musieliście długo czekać, ale ostatnio mam dużo na głowie... Mam nadzieję, że scenariusz to wynagrodził. Kolejka jest nadal otwarta^^
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA> FJHsudagbyer ftgvyewfv gyefv rdytbgtfv xhdcvfb hevc je fb hjnw hjbfi be. Kocham cię. JFNhjreqdbvuhdba ghdag d L.Joe ty mój głupkowaty bohaterze. JNFUIBEUHVBYGVBUHR2B H Hjjjvndfjkbnjknbijrnbirt ja tu zaraz zejdę na zawał JFNsjfnubgfrgyfrevgf evgb vn bn bjnb jgb jdbn n Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa tlenu!!!!!!!!!!!!!!! hrguheq ruyfuy3fbvfgc dv erhv eh hafjuighuirghbv ds
OdpowiedzUsuńkoniec mojego kreatywnego komentarza. Amen
Przetłumaczę sobie na to, że ci się podobało^^ Miło mi XD
UsuńTo było super! *0*
OdpowiedzUsuńJak kolejka otwarta to ja poprosze Luhanka <33 :D
O! I żeby ten scenariusz był taki meega słodki! ^.^ I żeby też było tak straasznie nieśmiało *O* :P
OdpowiedzUsuńNie masz zbyt dużych wymagań?? XD Ja i bardzo słodkie?? No cóż spróbuję, ale łatwo nie będzie...
UsuńAniyo xD No , musisz się postarać :P Bo wiesz..... to LUHAN ! <3 :D
OdpowiedzUsuńPostaram się, ale nie gwarantuje sukcesu... a teraz marsz czytać o Sehunie XD
UsuńTo wszystko przez byłą dziewczynę. Moi rodzice mieli wypadek, pocięłam się nożem (ja raczej zrobiłabym to żyletką i więcej niż jedno cięcie XD) prawie zostałam zamordowana i bog wie, czyby nie zgwalcil mnie, do tego pod drzwiami mojego byłego narzeczonego. Na szczęście Joe moim bohaterem, uratował mnie i ponownie się oświadczył, ale mimo to. TO WSZYSTKO PRZEZ BYŁĄ XD
OdpowiedzUsuńOj no tak wyszło... Przez kogoś chyba musiało być...
UsuńAlbo przez pieniądze, albo przez byłą XD
UsuńBędę kierować się tą zasadą XD
Usuń