25.01.2014

L.Joe - Nieporozumienie [jakby kontynuacja L.Joe - Przyjaźń z dzieciństwa]

Scenariusz dla Love Lali... Miał być smutny, ale wyszedł taki średni... Jest jakby kontynuacja, więc polecam przeczytac najpierw tamten... [choć ten jest chyba lepszy XD]  Jak to pisałam to prawie przez cały czas słuchałam Bang Yong Guk feat Yoseob - I Remember polecam możecie sobie włączyć nawet trochę pasuje...  Mam nadzieję, że scenariusz Wam się spodoba^^


Od niedawna byłaś zaręczona z L.Joe, zostały wam niecałe 3 miesiące do ślubu. Znaliście się, od kiedy pamiętasz, bo wasi rodzice kolegowali się jeszcze przed waszymi narodzinami. Wiedziałaś o nim wszystko zresztą on o tobie też.
Układało wam się świetnie, a przynajmniej tak ci się wydawało. Pewnego deszczowego dnia chciałaś zrobić mu niespodziankę, więc przyszłaś do jego mieszkania, ponieważ nie widzieliście się od kilku dni, bo chłopak był chory i nie chciał cię zarazić. Właśnie stałaś i pukałaś delikatnie do drzwi. Otworzyła je jakaś nieznajoma.
- Ymm dzień dobry... Jest L.Joe?? – powiedziałaś niepewnie.
- Tak, jest.... - odpowiedziała tamta dziwnie sztywno.
- A mogłabym wejść??
- Raczej nie... Jest chory...
- Aha, to można go zwołać??
- Tak, ale czego Pani chce od mojego chłopaka??
-... Słucham??... Może Pani powtórzyć?? – zapytałaś ledwo powstrzymując gniew.
- Czego chcesz od mojego chłopaka??
Chciałaś odpowiedzieć, ale w tym momencie w drzwiach stanął sprawca tego całego zamieszania.
- O! ___ hej... Co tam u Ciebie?? – zapytał całkiem rozluźniony i z lekką chrypką chłopak.
- Co u mnie?? Co u mnie, pytasz?? Może byś mi wytłumaczył co tu się dzieje??
- Nic się nie dzieje... O co chodzi??
- L.Joe kochanie może powiesz jej w końcu o nas?? – dziewczyna zaczęła się do niego przymilać.
Stał tylko zdezorientowany, a ciebie ogarniała coraz większa złość i smutek.
- To ja tu przyszłam żeby się Tobą zaopiekować, a Ty mnie zdradzasz z pierwszą lepszą?!
Chłopak odepchnął lekko tamtą dziewczynę i podszedł do ciebie bliżej.
- kochanie to nie tak jak myślisz... Wytłumaczę Ci to tylko do domu...
- Pff nie będę nigdzie wchodzić i nie mam zamiaru wysłuchiwać Twoich głupich bajeczek. – zdjęłaś mały przedmiot z palca i mu go wręczyłaś – Weź sobie ten pierścionek i daj go innej. Nie chcę mieć z Tobą już nic wspólnego.
- Ale ___ nic nie rozumiesz, daj mi szansę żebym mógł wyjaśnić tą sytuacje.
Już go nie słuchałaś. Odwróciłaś się napięcie i ruszyłaś w swoją stronę. Coś tam jeszcze krzyczał, ale nie słyszałaś. Wparowałaś do domu z płaczem, gdy otwierałaś drzwi ręce trzęsły ci się tak, że ledwo trafiłaś kluczem do zamka. Na szczęście rodzice dzisiaj pracowali do późna, wiec nie musieli oglądać cie w tym stanie. Łzy spływały ci pospiesznie po policzkach, wydawało ci się jakby cięły one twoje policzki. Czułaś jakby ktoś wyrwał ci serce i je bezczelnie podeptał. Cholerny dupek... Jak on mógł ci to zrobić?? Ufałaś mu, chciałaś spędzić z nim resztę życia, a ten zrobił taki skok w bok. Nagle straciłaś nie tylko ukochanego, ale także najlepszego przyjaciela. Szczerze to nie chciało ci się już żyć. Na początku byłaś zła, teraz byłaś zrozpaczona. I jak ty się teraz pozbierasz?? Kto ci pomoże?? Trzeba odwołać ślub... Co ty powiesz gościom?? Momentalnie spojrzałaś na lewą dłoń... Zachciało ci się płakać jeszcze bardziej, ale nie mogłaś. Jak ty sobie teraz życie ułożysz?? Będzie trzeba zacząć wszystko od początku. Nigdy nie myślałaś jak to będzie bez niego... Nagle rozdzwonił się twój telefon. Spojrzałaś na ekran...
- Oj nie.... Od niego to ja na pewno nie odbiorę... Muszę usunąć jego numer... albo nie, bo nie będę wiedzieć, kiedy dzwoni...
Odrzuciłaś połączenie i zmieniłaś nazwę na „NIE ODBIERAĆ”. Zadzwoniłaś do przyjaciółki.
- Hej ____. Jak tam żyjesz?? – zapytał radosny głos.
- Źle... – odpowiedziałaś płaczliwie.
- Coś się stało?? – zapytała zmartwiona.
- Ten idiota mnie zdradził...
- Że Byunghun?? – spytała zdziwiona.
- Tak... Co ja takiego zrobiłam??
- Ty?? Nic... Faceci tacy są... Nie martw się... Dobrze, że dowiedziałaś się o tym teraz, a nie po ślubie...  Nie obwiniaj się... To On narozrabiał, a nie Ty... Halo?? ___?? Jesteś??
- Tak, jestem... Ale dlaczego On mi to zrobił?? Czy on nie wie, że ja teraz cierpię??
- Nie chcę Cię dołować, ale pewnie nawet teraz o tym nie myśli. Dzwonił chociaż??
- Cały czas się dobija... Nie zamierzam odbierać.
- Jak chcesz... Nie chcę się wtrącać...  Pogadałabym jeszcze, ale muszę się uczyć...
- Ale dzisiaj piątek...
- No wiem, ale będę miała spokój. Pogadamy jutro, dobrze?? Trzymaj się i nie myśl o nim, to nic nie da.
- Yhh to pa.
Jakby nie mogła poświęcić ci tych paru minut, a zresztą i tak by ci nie pomogła, przecież nigdy nie była w takiej sytuacji. Zostałaś sama ze sobą. To tak strasznie bolało... Z jednej strony go nienawidziłaś, a z drugiej nadal kochałaś, dobijało cię to. Nagle do głowy przyszedł ci strasznie głupi i niedojrzały pomysł. Poszłaś do kuchni i wyciągnęłaś jeden z ostrzejszych noży... Przejechałaś ostrzem w okolicy nadgarstka lewej ręki. Poczułaś ból, a z rany zaczęła delikatnie lecieć krew. Szybko i dokładnie umyłaś nóż, a potem odłożyłaś go na miejsce. Chyba dopiero teraz dotarło do ciebie, co zrobiłaś. Zadałaś sobie pytanie czy on jest tego wszystkiego wart i doszłaś do wniosku, że chyba jednak jest... Ubrałaś bluzę żeby nie musieć patrzeć na to, co przed chwilą się stało, szczerze to w jakiś sposób ci ulżyło, ale nie miałaś zamiaru okaleczyć się kolejny raz. Chciałaś podzwonić do gości i ich poinformować, że wesele się nie odbędzie, ale dzisiaj nie miałaś na to siły, pewnie jutro też nic z tego nie wyjdzie. Dowlokłaś się jakoś do swojego pokoju i położyłaś... Nawet nie przebrałaś się w piżamę, chciałaś po prostu zniknąć, już nikt cię tu nie trzymał. Tak rozmyślając zasnęłaś nawet nie wiedząc kiedy... Przyśniła ci się sytuacja sprzed kilkunastu tygodni:
- Wiem, że jesteśmy młodzi, ale znamy się całe życie i chciałem Cię spytać czy...  _____[twoje imię], chciałem spytać czy za mnie wyjdziesz?? –
Teraz to ty się zawahałaś, bałaś się, co powiedzą ludzie i twoi rodzice.... przecież to twoje życie, co cię obchodzi, co pomyślą inni?? Chyba jednak obchodzi, jeśli się tym przejmujesz.... Zdałaś sobie sprawę, że go kochasz, ale nadal nie byłaś pewna swojej decyzji. Raz się żyje.
- Tak...” [to wcale nie jest fragment z poprzedniego scenariusza z L.Joe XD]
Obudziłaś się z płaczem, bolało cię serce, albo raczej to co z niego pozostało. Chciałaś żeby znów wszystko było dobrze żeby to, co widziałaś okazało się tylko głupia pomyłką... Może zbyt ci na nim zależało albo za bardzo naciskałaś i poczuł się jak w klatce?? Nie to nie to... Przecież to on pierwszy wyznał ci miłość. Z tego wszystkiego rozbolała cię głowa, więc poszłaś po jakaś tabletkę na tą przykrą dolegliwość. Zauważyłaś, że rodziców jeszcze nie ma, spojrzałaś na zegarek, było kilka minut po 3... Zaniepokoiłaś się, czasami wracali późno, ale zawsze przed 2 byli w domu.
- Na pewno coś się stało... ___ uspokój się, nie histeryzuj...
Próbowałaś się uspokoić, ale tylko oszukiwałaś samą siebie. Sprawdziłaś telefon... 28 nie odebranych połączeń od „NIE ODBIERAĆ” i jedno od nieznanego numeru. Zastanawiałaś się czy zadzwonić pod tamten numer, gdy nagle komórka zawibrowała ci w dłoni.
- Słucham??
- Czy rozmawiam z ___ ____?? – zapytał jakiś mężczyzna.
- Tak, to ja...
- Muszę Pani przekazać złą wiadomość... Pani rodzice mieli wypadek samochodowy...
- Co mieli?? Wypadek?? Kiedy?? Gdzie?? Żyją?? Kim Pan jest??
- Mieli wypadek samochodowy kilka godzin temu. Tak, żyją. Jestem lekarzem, który się nimi zajmuję...
- W jakim są stanie??
-Pani ojciec w ciężkim i nie wiem czy z tego wyjdzie... Ale Pani matce nic poważnego się nie stało.
Zaniemówiłaś... Nie wiadomo czy z tego wyjdzie?? Co jeszcze złego spotka cię w tym tygodniu??
- Mogę do nich przyjechać?? – zapytałaś po chwili.
- Tak, ale rano, bo teraz jeszcze robimy im badania.
Zapytałaś jeszcze doktora, w którym szpitalu leżą, a potem się rozłączyłaś. Nie miałaś zamiaru iść spać. Zrobiłaś sobie kawę, a potem jeszcze jedną i jeszcze jedną.
- Dobra ____ ogarnij się... Będzie dobrze... Kogo ja oszukuje?? Przecież wiem, że wcale tak nie będzie.
Nie wiedziałaś, co masz robić. Chciałaś zadzwonić do L.Joe, bo on zawsze potrafił cię pocieszyć, ale zdawałaś sobie sprawę z tego, że jeśli teraz się do niego odezwiesz to chłopak pomyśli, że mu wybaczyłaś, a to przecież nieprawda. Takich rzeczy się nie wybacza... Można się pogodzić z tą osobą, ale zawsze się pamięta. Po takim wydarzeniu w sercu zdradzonego zostaje blizna, staje się on nieufny, wycofany, bardziej ostrożny i nie wierzy we wszystko, co mu się powie. Dobra, koniec myślenia o nim, masz teraz ważniejsze sprawy na głowie. Co kilka minut nerwowo spoglądałaś na zegarek, w końcu wybiła 6 zamówiłaś taksówkę i pojechałaś do szpitala. Dotarłaś tam kilka minut przed 7.
- Dzień dobry... Gdzie leżą Państwo ____?? – zapytałaś najmilej jak potrafiłaś.
- A kim Pani jest??
-Jestem ich córką...
Kobieta zadzwoniła gdzieś i po chwili pojawił się jakiś wysoki mężczyzna około 30.
- Pani ____?? – zapytał cię.
- Tak... Co z moimi rodzicami?? – zorientowałaś się, że to doktor, z którym wcześniej rozmawiałaś.
- Tak jak mówiłem wcześniej... Nie wiemy, co będzie z Pani ojcem, ale Pani matkę wypiszemy już za kilka dni...
- To mogę do nich iść??
- Tak, zaprowadzę Panią...
Szliście przez dość szeroki i bardzo jasny korytarz, a potem skręciliście w lewo do pokoju 208.
- Ale tu jest tylko moja mama, gdzie tata??
- Leży na oddziale intensywnej terapii i nie można go odwiedzać... To dla jego dobra.
- No dobrze... Cześć mamo, jak się czujesz?? – zapytałaś wchodząc w głąb pomieszczenia.
- Cześć ___ nie jest tak źle, ale bywało lepiej...
- To wiadomo... Jak to się w ogóle stało??
- Chcieliśmy z tatą pojechać na skróty przez las i coś wyskoczyło na drogę, tata chciał skręcać i uderzyliśmy w drzewo...
- Dobrze, ze was ktoś znalazł... Lekarz mówił, że za kilka dni Cię wypiszą...
- To dobrze... Poradzisz sobie sama do tego czasu czy mam dzwonić do kogoś żeby do Ciebie przyjechał??
- Dam radę...
- No tak, przecież masz jeszcze Byunghuna...
- My... My już nie jesteśmy razem... –powiedziałaś spuszczając głowę, nie chciałaś żeby zobaczyła, że prawie płaczesz.
- Co się stało?? Przecież byliście tacy szczęśliwi...
- No właśnie byliśmy... Sama chciałabym wiedzieć, co poszło nie tak... Ale skończmy ten temat. Jak się tu Tobą opiekują??
Zapytałaś tylko żeby nie musieć rozmawiać o nim. Nigdy nie lubiłaś rozmawiać z mamą o sprawach sercowych, a teraz tym bardziej. Rozmawiałyście o wszystkim i o niczym, a ty zręczni omijałaś temat swojego byłego... Po kilku godzinach musiałaś już iść. Po drodze do mieszkania wstąpiłaś jeszcze do jakiejś knajpki i zjadłaś coś na szybko. Nie czułaś się tak dobrze jak myślała twoja mama, było o wiele gorzej, ciągle musiałaś powstrzymywać łzy. Uśmiechałaś się tylko po to, aby nie dać po sobie poznać tego, że jest z tobą naprawdę źle... Nagle na drugim końcu ulicy zobaczyłaś przyjaciół L.Joe, ale bez niego i całe szczęście. Miałaś nadzieje, że cię nie zauważą. Skręciłaś w boczną uliczkę, żeby uniknąć spotkania. Nagle na kogoś wpadłaś...
- Oh bardzo przepraszam.
- Może nauczysz się chodzić??
Spojrzałaś na niego oburzona, przecież to nie tylko twoja wina.
- Pan też mógł uważać – powiedziałaś cicho.
- Coś ty powiedziała?? – chciałaś odejść, ale mężczyzna złapał cię za ramie – Ejej nie tak szybko... Musisz mi to wynagrodzić – powiedział zbliżając twoja twarz do swojej.
W ostatnim momencie kopnęłaś go z całej siły w czułe miejsce [XD] i zaczęłaś uciekać w stronę domu. Tamten podniósł się dość szybko, coś krzyczał, w większości były to niecenzuralne słowa i zaczął cię gonić, a ty biegłaś ile sił w nogach. Schowałaś się za jakąś ciężarówką już myślałaś, że ci się udało, ale ona nagle odjechała odsłaniając rozglądającego się na boki chłopaka. Chciałaś się po cichu stamtąd ulotnić, ale cie zauważył.
- Tu jesteś... Już mi nie uciekniesz.
Zaczął się do ciebie zbliżać, a ty zrobiłaś to co ostatnio. Znów rozpoczęła się wyczerpująca gonitwa. Powoli zaczynało brakować ci tchu, ale wiedziałaś, że nie możesz się poddawać, bo jeśli on cię dogoni to nie skończy się to dobrze. Niby mogłaś pobiec prosto do domu, ale przecież nie chciałaś żeby ten typek wiedział gdzie mieszkasz. Pędziłaś bocznymi, ciemnymi uliczkami cały czas słysząc za sobą ciężkie kroki. Drogi były dziwnie puste. Nagle poczułaś na ramieniu czyjąś silna dłoń, która chce cie przewrócić i ciągnie do tyłu. Nie mogłaś się ruszyć, ktoś trzymał cię z tyłu za ramiona.
- Myślałaś, że cię nie złapie, co?? – wykrzyczał ci mężczyzna do ucha.
Nie odezwałaś się, myślałaś właśnie jak się uwolnić. Wpadłaś na pomysł, nie miałaś pewności czy to coś pomoże, cóż nie zaszkodzi spróbować ewentualnie rozwścieczysz go jeszcze bardziej. Skoczyłaś dryblasowi piętami na stopy. Krzyknął z bólu i popchnął cię do przodu. Wykorzystałaś chwile jego nieuwagi i szybko zawróciłaś. Robiło się coraz ciemniej, ale nie miałaś czasu sprawdzić, która jest godzina. Przez chwilę było cicho już myślałaś, że sobie odpuścił, spojrzałaś do tyłu i okazało się, że twoja ulga była przedwczesna. Znów zaczęłaś pędzić, choć ledwo oddychałaś, nie mogłaś złapać tchu, a nogi odmawiały ci posłuszeństwa. W tym stanie na pewno go nie zgubisz, a nawet nie wiadomo czy dobiegniesz do domu. Co zrobić?? Przypomniało ci się, że L.Joe mieszka bliżej... Trudno... Tu chodzi o twoje zdrowie, a może nawet życie nie masz wyboru, musisz schować dumę i całą nienawiść do niego i mieć nadzieję, że cię wpuszczą no i oczywiście, że starczy ci sił. Znałaś tę drogę na pamięć, tak często tu razem spacerowaliście... Dość... Zapomnij... Nie jesteś tu z własnej woli... Napastnik był coraz bliżej, słyszałaś to, ale też czułaś... Przyspieszyłaś, jeśli było to jeszcze możliwe. Z wysiłku zaczęło ci się kręcić w głowie, zaczęłaś krztusić się powietrzem, zostało ci jeszcze niecałe 100 metrów. Wytrzymasz... Dasz radę... Tyle już wytrwałaś, nie możesz poddawać się na ostatniej prostej... Ten głos dudnij ci w głowie, najlepsze albo raczej najgorsze było to, że ów głos brzmiał jakby należał do tego wczoraj znienawidzonego przez ciebie człowieka. Plątały ci się nogi, ledwo się na nich trzymałaś, czułaś się jakbyś miała zaraz paść i już więcej nie wstać, możliwe, że w tym momencie właśnie tego pragnęłaś... Obraz zaczął się rozmazywać, brakowało ci tlenu, prawie się przewracałaś, ale biegłaś dalej tak szybko jak na początku. Nie dasz za wygraną, jesteś osobą, która nigdy się nie poddaje i teraz też tak będzie. Znów jakby mówił to on. Widziałaś już drzwi, choć jak przez mgłę, ale widziałaś, były tam, jeszcze chwila, jeszcze kilkanaście kroków... Niemal czułaś oddech swojego prześladowcy na karku, ale właśnie dopadłaś klamki i próbowałaś otworzyć... Zamknięte... Dlaczego?? Zaczęłaś walić w nie jak oszalała do czasu aż poczułaś silny uścisk na swojej szyi. Cholera ten drań chciał cię udusić... Próbowałaś krzyczeć, ale nie mogłaś... Szarpałaś się z całych sił, a raczej z tych, co ci pozostały... Oprawca zaczął cię podnosić, za szyję oczywiście. Myślałaś, że wcześniej nie możesz oddychać?? To, co teraz?? Pomyślałaś, że jeśli Byunghun teraz cię uratuje to wszystko mu wybaczysz, o wszystkim zapomnisz, tylko niech się tu pojawi. Czułaś jak powoli odpływasz, jak powoli tracisz świadomość, jak powoli nawet przestajesz czuć ból. Nagle wylądowałaś na ziemi... Nie wiesz jak to się stało, może napastnik po prostu uznał, ze da ci spokój?? Nie, raczej nie. Nie miałaś siły nawet usiąść, łapałaś tylko łapczywie powietrze i wypełniałaś nim płuca. Do twoich uszu dobiegł nagle stłumiony dźwięk łamanej kości, a po chwili czyjś krzyk, rozpoznałaś ten głos, to facet, który jeszcze przed chwila trzymał cię kilkadziesiąt centymetrów nad ziemią. Cisza, a po chwili jakieś szybkie, oddalające się stąd kroki. Po chwili ktoś przy tobie kucnął i podniósł lekko twoją głowę.
-___?? Słyszysz mnie?? Żyjesz?? – zapytał przestraszony, ale jakże troskliwy i zmartwiony głos z twojej głowy.
Nic nie odpowiedziałaś tylko powoli otworzyłaś oczy, nadal miałaś problemy z oddychaniem to, co dopiero z mówieniem. Spojrzałaś po chwili do góry i zobaczyłaś swojego wybawcę z rozbitym lewym łukiem brwiowym i dolna wargą. Chłopak uśmiechnął się delikatnie, był roztrzęsiony, zmartwiony, ale przy tym też szczęśliwy.
- Przepraszam... Mogę to teraz wyjaśnić??
Kiwnęłaś tylko głową na zgodę. Widać było, że mu ulżyło. Badałaś wzrokiem teraz każdy milimetr jego twarzy jakbyś widziała go pierwszy raz, a on mówił.
- ___ ja Cię nie zdradziłem, to nieporozumienie, to wszystko jest głupią pomyłką. Ta dziewczyna, którą tu widziałaś to moja była. – mówił patrząc ci w oczy i głaszcząc po głowie – Ona przyszła, bo chciała do mnie wrócić. Chciała mnie uwieść zresztą już nie pierwszy raz, ale nie chciałem Ci tego mówić, bo myślałem, że się zdenerwujesz i to był mój błąd, gdybym Ci powiedział już na samym początku nie doszłoby do tej sytuacji... Gdybym mógł cofnąć czas naprawiłbym to, ale niestety to tak nie działa... Dasz mi drugą szansę żebym mógł się poprawić i więcej nie dopuścić do takiej sytuacji?? – zapytał niepewnie.
Niby nie wiedziałaś czy mówi prawdę, ale mimo wszystko wierzyłaś mu, chyba nie potrafiłby tego wymyślić na poczekaniu. Chciałaś odpowiedzieć, ale chłopak wyciągnął pierścionek i znów zaczął.
- Cały czas miałem go przy sobie... Nigdy nie chciałem dać go innej, nie chce i nie będę chciał, on jest częścią mnie, a ja cały należę do Ciebie... Nawet, jeśli nie chcesz już ze mną być proszę przyjmij go żebyś nigdy o mnie nie zapomniała.
Łzy momentalnie napłynęły ci do oczu. Wysiliłaś się i usiadłaś naprzeciwko niego. Patrzył zestresowany i smutny, nie wiedząc, co ma dalej robić.
- L.Joe... Ja nie zapomniałam o naszych wszystkich wspólnych chwilach... Pamiętam każdą ze szczegółami... Ja.. Ja nadal Cię kocham, pod tym względem nic się nie zmieniło...
- ___ - klęknął tak jak kiedyś – wyjdziesz za mnie??
- Jasne, że tak głupku...
Chłopak włożył ci pierścionek na palec.
- Jeszcze raz Cię przepraszam – mówiąc to pomógł ci wstać – Nawet nie wiesz jak mi przykro...
- Już nic nie mów... Nie wracajmy do tego
Wtuliłaś się w jego ramiona i znów czułaś się jakby wszystko było tak jak dawniej... Nagle zadzwonił twój telefon.
- Słucham??
- Pani __??
- Co się dzieje z moimi rodzicami?? – przypomniało ci się nagle o nich.
- Mam dobrą wiadomość z Pani ojcem jest coraz lepiej, za jakiś czas wróci do domu.
- Bardzo Panu dziękuje za telefon... Do widzenia.
Rozłączyłaś się... No to teraz jest tak jak dawniej. Spojrzałaś na swojego narzeczonego, a ten złączył wasze usta w pocałunku. Czułaś lekki posmak krwi, ale jakoś teraz nie miałaś ochoty o tym myśleć, teraz liczył się tylko on.

Wiem zrypałam końcówkę jak zawsze... Przepraszam, że musieliście długo czekać, ale ostatnio mam dużo na głowie... Mam nadzieję, że scenariusz to wynagrodził. Kolejka jest nadal otwarta^^

11 komentarzy:

  1. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA> FJHsudagbyer ftgvyewfv gyefv rdytbgtfv xhdcvfb hevc je fb hjnw hjbfi be. Kocham cię. JFNhjreqdbvuhdba ghdag d L.Joe ty mój głupkowaty bohaterze. JNFUIBEUHVBYGVBUHR2B H Hjjjvndfjkbnjknbijrnbirt ja tu zaraz zejdę na zawał JFNsjfnubgfrgyfrevgf evgb vn bn bjnb jgb jdbn n Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa tlenu!!!!!!!!!!!!!!! hrguheq ruyfuy3fbvfgc dv erhv eh hafjuighuirghbv ds

    koniec mojego kreatywnego komentarza. Amen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przetłumaczę sobie na to, że ci się podobało^^ Miło mi XD

      Usuń
  2. To było super! *0*
    Jak kolejka otwarta to ja poprosze Luhanka <33 :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O! I żeby ten scenariusz był taki meega słodki! ^.^ I żeby też było tak straasznie nieśmiało *O* :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz zbyt dużych wymagań?? XD Ja i bardzo słodkie?? No cóż spróbuję, ale łatwo nie będzie...

      Usuń
  4. Aniyo xD No , musisz się postarać :P Bo wiesz..... to LUHAN ! <3 :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się, ale nie gwarantuje sukcesu... a teraz marsz czytać o Sehunie XD

      Usuń
  5. To wszystko przez byłą dziewczynę. Moi rodzice mieli wypadek, pocięłam się nożem (ja raczej zrobiłabym to żyletką i więcej niż jedno cięcie XD) prawie zostałam zamordowana i bog wie, czyby nie zgwalcil mnie, do tego pod drzwiami mojego byłego narzeczonego. Na szczęście Joe moim bohaterem, uratował mnie i ponownie się oświadczył, ale mimo to. TO WSZYSTKO PRZEZ BYŁĄ XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj no tak wyszło... Przez kogoś chyba musiało być...

      Usuń
    2. Albo przez pieniądze, albo przez byłą XD

      Usuń
    3. Będę kierować się tą zasadą XD

      Usuń