Scenariusz dla Joy Tucii Clifford.
Za jakie grzechy ja się tu znalazłam? Do
diabła, zemszczę się. Nigdy nie ufaj waszym wspólnym znajomym. Warto
zapamiętać. Teraz wróćmy do początku.
- Hej, ____ -
powitała mnie z wielkim uśmiechem przyjaciółka. – Już myślałam, że nie
przyjdziesz.
- Ja? Miałabym
przegapić twoją domówkę?
Roześmiała się
i wpuściła mnie do domu. Impreza dopiero zaczynała się rozkręcać.
- Napijesz się
czegoś? – zapytała szybko.
- Naleję sobie
wody – odparłam i skierowałam się w stronę kuchni, ale zostałam zatrzymana.
- Wody? Co się
z tobą stało przez tydzień?
- Ostatnio
trochę za bardzo zabalowałam. Nie mam zamiaru leczyć kolejnego kaca. –
Rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiejś znajomej twarzy, ale większości osób
chyba nie znałam.
- Cóż… -
Poprawiła fryzurę. – W takim razie będziesz musiała przetrwać to na trzeźwo.
Już wtedy
powinnam zorientować się, że coś się szykuje. Myślałam, że chodzi jej po prostu
o imprezę. Pomyliłam się i to bardzo mocno.
Po drodze do kuchni zauważyłam kolegę z
zespołu Namjoona. Powinno mnie to skłonić do przemyśleń, ale nie miałam ochoty
nawet zacząć się zastanawiać się nad tą sprawą. Nalałam sobie szklankę wody i
wypiłam prawie całą od razu. Schodziło się coraz więcej gości. Przeszłam do
obszernego salonu i przywitałam się z kilkoma znajomymi twarzami. Nie
rozmawiałam z nimi zbyt długo, bo podeszła do mnie przyjaciółka razem ze swoim
chłopakiem.
- ____, musimy
ci coś pokazać – powiedziała moja przyjaciółka z dziwnym blaskiem w oczach.
- Ale musicie
to zrobić we dwójkę? – zapytałam podejrzliwie.
Jiho wzruszył
ramionami i zaśmiał się tajemniczo. Jego zespół zadebiutował już dość dawno,
dlatego chłopak nie miał zbyt wiele czasu dla starych znajomych i mojej
przyjaciółki, ale jakoś to przetrwali i ciągle wyglądali na szczęśliwych. Gdy
patrzyłam na nich, robiło mi się od razu cieplej na sercu, ale też byłam trochę
zazdrosna o ich związek. Tak troszeczkę.
Zaprowadzili mnie pod pokój gościnny.
- Wejdź do
środka i sama zobaczysz.
Otworzyłam
drzwi i nieopatrznie weszłam do pomieszczenia. Natrafiłam na wzrok chłopaka,
który był zaskoczony moim widokiem tak samo, jak ja jego. Byłam zbyt zdziwiona,
by myśleć trzeźwo.
- Tylko nas
później nie zabijcie. – Wybudził mnie głos przyjaciółki.
- Miłej zabawy
– rzucił Jiho.
Odwróciłam
się, żeby dopaść drzwi, ale one zamknęły się z głośnym trzaskiem. Później
rozległ się dźwięk przekręcanego klucza. Bezsilnie szarpnęłam za klamkę, choć
wiedziałam, że to nic nie da. Oparłam czoło o drzwi. Nie chciałam z nim
rozmawiać, rozstaliśmy się w kiepskiej atmosferze. Męczyło mnie to, ale ta
konfrontacja była niepotrzebna. Teraz nie było od tego ucieczki.
Jak ja mogłam dać się tak podejść? W końcu,
wcześniej biorąc głęboki oddech, odwróciłam się twarzą do blondyna. Teraz
siedział na łóżku i mierzył mnie wzrokiem. Wyglądał na tak samo niezadowolonego
z tego spotkania jak ja. Może nawet bardziej niż ja. Jasne włosy opadały mu na
czoło. Patrzył na mnie tymi czarnymi oczami.
- Cześć –
rzucił niechętnie.
- Cześć –
odparłam tym samym tonem, co on.
Oparłam się
plecami o drewniane drzwi. Nie miałam zamiaru siadać obok niego. Milczeliśmy
przez bardzo długą chwilę.
- Wiedziałaś?
- Że nas tu
ściągną? Wyglądam jakbym wiedziała? – zapytałam, mrużąc oczy.
- Nie wiem.
Nie wiem, kiedy mówisz prawdę.
Westchnęłam
ciężko i przeszłam kawałek. Usiadłam na podłodze, w kącie. Wtedy chłopak wstał
i podszedł do drzwi. Zacisnął dłoń na klamce i mocno szarpnął. Drzwi niestety
otwierały się do środka pomieszczenia, przez to nie można ich było nawet
wyważyć. Zaczął w nie uderzać pięścią i krzyczeć, żeby nas wypuścili. Nawet
gdyby słyszeli, to by tego nie zrobili, a na pewno nie słyszeli, bo nawet tutaj
muzyka była naprawdę głośna.
- Odpuść sobie
– mruknęłam po jakichś pięciu minutach.
Spiorunował
mnie wzrokiem. Po chwili jednak odsunął się od drzwi i przeszedł w róg, który
znajdował się po przekątnej mojego.
Wiedziałam, że usiadł, bo zniknął mi z oczu. Zasłaniało go łóżko. To, że się
nie musiałam na niego patrzeć, było pokrzepiające.
- Dawno się
nie widzieliśmy – rzucił nagle.
- Tia… trochę
minęło.
Nie pamiętałam
ile dokładnie, ale na pewno ponad rok. Podciągnęłam kolana do piersi i oparłam
na nich brodę.
Minęło jakieś kolejne pół godziny ciszy.
Impreza pewnie trwała w najlepsze. Mogłam zażyczyć sobie jednak coś
mocniejszego niż woda.
- Żałujesz?
- Że
zerwaliśmy?
- Że ty ze mną
zerwałaś – powiedział chłodno.
- Ale nie
zerwałam z tobą lekką ręką, bez powodu – odparłam szybko na swoje
usprawiedliwienie. Ugryzłam się w język, nie musiałam się przed nim tłumaczyć. Już
wcześniej sobie wszystko wyjaśniliśmy.
- Wiem, ale
nie o to pytam.
Odpowiedź na
to pytanie nie była oczywista. Musiałam się mocno zastanowić, ale nie dało mi
to zbyt wiele.
- Nie wiem,
tak i nie.
- Aha – bąknął
beznamiętnie.
Kolejne długie
minuty ciszy. Wyciągnęłam nogi przed siebie.
- A ty? –
zapytałam w końcu.
- Tak jak ty.
Gdy stąd
wyjdę, zabiję moją przyjaciółkę i jej chłopaka.
Kilkanaście minut ciszy. Nie mieliśmy o czym
rozmawiać.
- Zjadłbym
noodle… - rzucił zmęczonym głosem -…
albo mięso.
- Już
myślałam, że tylko ja myślę o jedzeniu.
Chłopak
zaśmiał się cicho, ale zaraz ucichł na dobre. Pewnie był zły na siebie za to,
że nie utrzymał powagi. Przymknęłam oczy i zaczęłam zastanawiać się, kiedy nas
stąd wypuszczą. Nie wiem, ile czasu już minęło, ale chyba sporo.
- ____?
- Hmm? – Nie
chciało mi się odpowiadać. Fakt, że wypowiedział moje imię był dziwny. Ja chyba
miałabym problem z swobodnym powiedzeniem tego.
- Słyszałaś
jakąś z naszych piosenek? – zapytał trochę nieśmiało.
Zamrugałam
gwałtownie i zorientowałam się, że blondyn znów siedzie na łóżku i mi się
przygląda. W jego oczach nie było już tej złości, co na początku, ale nadal
było widać, że chce się stąd jak najszybciej ulotnić.
- Słyszałam –
odparłam, przecierając oczy dłonią.
- I co myślisz?
- Są… okay –
odrzekłam wymijająco, a wtedy jego twarz znów stała się nieprzenikliwa. No
trudno. Nie powiem mu, że słyszałam większość ich piosenek, bo uzna, że
zrobiłam to ze względu na niego, a…wcale tak nie było. Po prostu byłam ciekawa,
jakie są. – No, niektóre mi się podobały – wyrzuciłam w końcu.
- Tak? –
wyraźnie się ożywił. – Które?
- Co cię tak
to interesuje? Myślałam, że nie chcesz ze mną gadać.
- W sumie,
masz rację. – Opadł na poduszki, a ja w tej chwili strasznie mu zazdrościłam.
Od tego siedzenia na podłodze wszystko mnie bolało. To łóżko musiało być
wygodne… Nieważne, nie powinnam o tym myśleć, bo to tylko mi zaszkodzi.
Podniosłam się lekko i oparłam plecami o drugą ścianę.
Kolejne ciche minuty.
- Wygodnie ci
tam? – zapytał, nie podnosząc się.
- Bardzo –
mruknęłam sarkastycznie.
- To dobrze –
odparł niemal wesoło.
Zacisnęłam
zęby i powstrzymałam się od niecenzuralnych słów. Zwiesiłam nisko głowę i
zamknęłam oczy. Jeśli zasnę, nie będę musiała z nim rozmawiać.
- Dobra, nie
będę taki. – Spojrzałam na niego w momencie, gdy zszedł z łóżka i przeniósł się
na podłogę. – Siadaj.
Chciałam mu
pokazać, że nie potrzebuje jego litości i mogę zostać tutaj, ale w końcu
podeszłam do mebla i z cieniem uśmiechu na ustach położyłam się na miękkim
materacu.
- Dzięki.
- Nie ma za
co. – W jego głosie pobrzmiewała krystaliczna szczerość.
Po jakimś
czasie przekręciłam się tak, że z jednej strony łóżka zwisała mi głowa, a z
drugiej nogi. Przez to, że akurat nie pomyślałam, teraz widziałam Namjoona do
góry nogami.
- Myślisz, że
kiedyś nas wypuszczą? – zapytał.
- Ciebie
muszą, bo inaczej ludzie cię wytropią i uwolnią – odparłam bez namysłu. – Jak
to jest być idolem?
- Naprawdę
chcesz o tym słuchać?
- To aż taki
zły pomysł?
- Nie. –
Zrobił długą pauzę. – Czasami jestem tym zmęczony. – Gdy to mówił, obróciłam
się na brzuch, bo czułam, że moja twarz jest już cała czerwona. – Ale kocham to
i nie wyobrażam sobie teraz innego życia. Najlepsza jest ta energia, którą
dostajemy od fanów. Rozumiesz? – Spojrzał mi prosto w oczy.
- Chyba tak –
odrzekłam cicho. Nasze twarze dzieliły jakieś dwa metry. Niby to dość sporo,
ale nie spodziewałam się, że jeszcze kiedyś będę w stanie zbliżyć się do niego
na odległość mniejszą niż dziesięć metrów, choć to ja zerwałam. W sumie, to
oboje zostaliśmy zmuszeni do tego spotkania i mimo początkowej niechęci, chyba
zaczęliśmy się przed sobą otwierać. – Mimo że już cię nie lubię, to jednak cię
szanuję – powiedziałam, nie odwracając wzroku.
- Nie lubisz
mnie? – zapytał tonem, którego nie potrafiłam rozszyfrować.
Westchnęłam i
oparłam brodę na wewnętrznej stronie dłoni.
- Nie tak, jak
kiedyś.
- Ale dlaczego
mówisz mi, że mnie szanujesz? Ja ciebie oczywiście też, ale nie rozumiem,
dlaczego to mówisz. – Jego czarne oczy wpatrywały się w moje długo i
bezwstydnie. Nie przeszkadzało mi to i nie zamierzałam tego przerywać. To było
prawie jak chwilowy powrót do przeszłości.
- Szanuję cię
jako artystę, bo nadal jesteś sobą i trzymasz się swoich przekonań.
Uśmiech
zakołysał się na jego ustach i pozostał tam na dłuższą chwilę.
- Staram się.
- Nie wątpię.
– Odwzajemniłam uśmiech trochę mimowolnie.
Zaczęłam
zastanawiać się, czy nasi znajomi w tej chwili nas podsłuchają. I tak by nic
nie usłyszeli. Muzyka była zbyt głośna. Wyciągnęłam telefon i sprawdziłam
godzinę. Siedzieliśmy tu już prawie trzy godziny, a impreza nadal trwała w
najlepsze. Może skończy się za kolejne trzy, a może potrwa jeszcze dłużej.
- Porozmawiajmy
o nas – zaproponował nagle.
Spojrzałam na
niego zaskoczona.
- My jesteśmy
przeszłością – odparłam łagodnie.
- Wiem, wiem.
Ale dlaczego właściwie tak się stało?
- Namjoon… -
urwałam raptownie. - Czy mam mówić Rap Monster?
- Po imieniu, proszę.
- Nie miałeś
dla mnie czasu, a ja nie miałam już siły. Wiedziałam, że i tak skończymy w ten
sposób. Namjoon, jesteś idolem, a ja tylko zwykłą dziewczyną – trochę plątałam się w wyjaśnieniach. Teraz to
nie brzmiało tak sensownie, jak kiedyś. – Na dodatek, wiesz, jak reagują
niektóre fanki na wieści o związkach swoich biasów.
- Może i masz
rację – stwierdził trochę niechętnie.
Spojrzałam na
niego uważniej. Coś mi się tu mocno nie zgadzało. Wyglądał na zmartwionego i
zagubionego. Wzrok wbijał w podłogę. Dziwnie było rozmawiać ze swoim byłym
chłopakiem, wiedząc że teraz jest on idolem i całe grono dziewczyn oddałoby
naprawdę wiele, by być tu z nim zamkniętą zamiast mnie.
- Oppa, czy ty
nadal…?
- Czy nadal
cię kocham? – To było takie bezpośrednie. Chłopak tylko lekko wzruszył
ramionami. – Nie wiem.
Zapadła
niezręczna cisza. Zachowywaliśmy się prawie tak, jakbyśmy nie znali się
osobiście, ale dużo o sobie nawzajem wiedzieli.
- Tak
naprawdę, to znam wasze wszystkie piosenki i większość lubię. – Zarumieniłam
się lekko. Już nie miałam po co kłamać.
- Naprawdę? –
Od razu się ożywił. – To miłe. Dlaczego nie powiedziałaś mi tego od razu?
- Nie wiem –
skłamałam. Usiadłam na podłodze naprzeciw niego i oparłam się plecami o łóżko.
- Myślisz o
mnie czasem? – Nagle zmienił temat. – Albo o nas? – Wiedziałam, co chciał
usłyszeć. Prawdę. Nie byłam pewna, czy aby na pewno mogę mu ją dać. Po co
rozdrapywać stare rany?
- Od czasu do
czasu mi się zdarzy. A ty?
- Na okrągło –
odparł bez zastanowienia i po jego minie było widać, że tego nie żałował. To,
że mówienie tego, co czuje, przychodziło mu z taką łatwością, trochę mnie
szokowało. Nigdy nie był zbyt wylewny w okazywaniu emocji. – Codziennie.
Podczas każdego występu zastanawiam się, czy jesteś chociaż odrobinę ze mnie
dumna.
- Namjoon… -
Głos ugrzązł mi w gardle. Wzięłam głęboki oddech i spróbowałam jeszcze raz. –
Namjoon, jasne, że tak.
- Właściwie to
dzięki tobie tu jestem.
- Wcale nie.
Dzięki samemu sobie i zespołowi – zaprzeczyłam natychmiastowo.
- Właśnie, że
tak. – Jego czarne oczy wpatrywały się w moje z pewnością siebie i
przekonaniem, że to on ma rację. – Gdybyś kazała mi wybrać między tobą a
wytwórnią, to wybrałbym ciebie i nadal byłbym znany jak Runch Randa, a nie Rap
Monster z BTS.
- Nie mogłam
kazać ci wybierać. Przecież wiedziałam, jak zależy ci na tym debiucie. – Głos
zaczynał mi się łamać. Wracanie do tych dni, w których podejmowałam tę trudną
decyzję o rozstaniu, było bolesne.
- Ale
wiedziałaś też, jak zależy mi na tobie. – Przysunął się trochę bliżej mnie. –
Po naszym rozstaniu zastanawiałem się, czy w ogóle mnie kochałaś. Przez jakiś
czas myślałem, że nie. – Ton jego głosu zmieniał się co chwilę, jakby był
trochę rozchwiany emocjonalnie. Może naprawdę był. – Byłem na ciebie zły.
Później zrozumiałem, że zerwałaś ze mną, żebym mógł poświęcić się pracy. Pod
koniec naszego związku traktowałem cię drugoplanowo. Przepraszam. – Jego czarne
oczy stały się bardziej wilgotne niż zwykle. – Ciągle zastanawiam się, jakby to
było, gdybym nie pozwolił ci wtedy odejść.
- Myślę, że
gorzej.Raczej byśmy ze sobą długo nie wytrzymali, gdybym postawiła ci
ultimatum.
- Może masz
rację. Jak zawsze. – Uśmiechnął się smutno. Ten widok do końca mnie zmiękczył.
- I’m Sorry for being an Idol… – zanucił do jakiejś nieznanej mi melodii i
przysunął się do mnie jeszcze bardziej. Teraz był na wyciągnięcie ręki.
- Dlaczego to
robisz? – zapytałam z wielką gulą w gardle.
- Bo nie
potrafię inaczej.
Jego twarz
zbliżała się do mojej z każdą kolejną sekundą. Patrzyłam na niego z mieszanką
zagubienia, przerażenia i zaskoczenia w oczach, ale on nic sobie z tego nie
robił.
- ____,
ja…czasami chcę wrócić do tego, co było. Wiele razy chciałem do ciebie
zadzwonić albo spotkać się, ale zawsze tchórzyłem. – Zatrzymał się, gdy nasze
usta dzieliła już odległość mniejsza od dwudziestu centymetrów.
- Też zdarzało
mi się o tym pomyśleć, ale nigdy nie mogłam się przemóc, by wykonać ten
pierwszy krok – wyszeptałam, ledwo panując nad głosem. Nie zdziwiłabym się,
gdyby w tym momencie zadzwonił mój budzik i obudziłabym się w swoim łóżku, bo
ta sytuacja była co najmniej nierealna. Jeszcze parę godzin temu nie mogłam na
niego patrzeć, a teraz był tak blisko, że modliłam się, aby nie wyczytał z
moich oczu wszystkich myśli, które przebiegały mi przez głowę.
Chłopak zaśmiał się cicho.
- Wychodzi na
to, że musieli nas tu ze sobą zamknąć, żebyśmy w końcu ze sobą porozmawiali. –
Przez jego ciepły uśmiech niemal się roztopiłam.
- Tak, chyba
tak. To głupie. – Odwzajemniłam uśmiech. Czułam się prawie tak, jak na początku
naszego związku. Trochę niezręcznie, ale mimo to dobrze. Moglibyśmy do tego
wrócić, a przynajmniej teoretycznie.
- Chciałbym móc
dzielić się z tobą wszystkim i móc martwić się, czy wszystko u ciebie w porządku,
wiedząc, że mi odpowiesz – mówił coraz ciszej i znów zaczął pomniejszać
dzielący nas dystans. Nie protestowałam. Często po naszym zerwaniu
zastanawiałam się, czy aby na pewno dobrze postąpiłam, ale na to pytanie nie
było jednej odpowiedzi.
- Też bym tego
chciała. – Zdążyłam tylko tyle powiedzieć, nim całkowicie oddałam się
wspomnieniom. Ten pocałunek w każdym calu przypominał poprzednie, ale miał też
coś, czego tamte nie posiadały. Był przepełniony tęsknotą.
Nagle usłyszałam szczęk otwieranych drzwi.
Gwałtownie odsunęłam się od chłopaka, który był wyraźnie tym zdziwiony. Do
pomieszczenia weszła moja przyjaciółka ze swoim chłopakiem.
- Widzisz.
Mówiłam, że to zadziała – zwróciła się z triumfem w głosie do Jiho.
- Co niby
zadziała? – zapytałam zdezorientowana. Dopiero po chwili się zorientowałam,
jakie to pytanie było głupie. – Aha, dobra. – Wstałam i podeszłam do
dziewczyny. – To wszystko to twoja sprawka?
- A co
myślałaś? Tylko ja jestem tak błyskotliwa. – Wyszczerzyła zęby w szerokim
uśmiechu.
- I skromna –
mruknęłam.
- No raczej.
Ale masz czerwone policzki. – Zachichotała cicho.
Nawet nie
wiem, kiedy Namjoon wstał i stanął obok mnie. Delikatnie trącał moją rękę, aż w
końcu chwycił ją w swoją dłoń. Przeniosłam wzrok na niego.
- Czyli
wróciliście do siebie? – odezwał się Jiho.
Patrzyłam na
Rap Monstera wyczekująco. Zastanawiałam się, co odpowie. Cisza trwała dłuższą
chwilę.
- Myślę, że
tak – odparł w końcu. – Ale to zależy od ____. – Teraz to on żądał wzrokiem
odpowiedzi.
- Wydaję mi się,
że możemy spróbować.
- Wiedziałam. –
Moja przyjaciółka zadowolona klasnęła w dłonie.
Spotkaliśmy się następnego dnia u mnie, żeby
trochę porozmawiać o tym, co działo się u nas przez ten rok. Musieliśmy również
zastanowić się jak to teraz będzie.
- Pozwalają
wam w wytwórni na związki?
- Nie za
bardzo, ale może jeśli nie będziemy się ujawniać, to nie będą się czepiać –
odparł trochę niepewnie.
- Wiesz, że to
będzie trudne, prawda?
Przytaknął.
Wyglądał na trochę zasmuconego tym faktem. Był jakby nieobecny.
- Ale damy
radę. – Gdy to powiedziałam, od razu skupił na mnie całą swoją uwagę. – Tym razem.
- ____?
- O co chodzi?
- Czy… ty mnie
kochasz? – Odwrócił wzrok od moich oczu. Jego pytanie mnie zabolało. Jak mógł
tak od razu zwątpić? Przysunęłam się bliżej niego na kanapie.
- A myślisz,
że dlaczego się zgodziłam?
Nawiązaliśmy
kontakt wzrokowy. Chłopak miał zbolałą minę.
- Z litości?
- Z litości to
ja mogę zaraz udusić cię poduszką.
- Chyba
obejdzie się bez tego…
- To przestań
wygadywać takie głupoty. – Złożyłam na jego ustach motyli pocałunek. – Znasz mnie.
Powinieneś wiedzieć, że nigdy nie pakowałabym się w związek, gdybym tego nie
chciała.
- Przez rok
coś mogło się zmienić – powiedział na swoje usprawiedliwienie.
- Wkurzasz
mnie, Oppa…
- Może robię
to specjalnie? – Uśmiechnął się łobuzersko. Nachylił się, żeby mnie pocałować,
ale odsunęłam się. – O co chodzi? – Zmarszczył lekko brwi.
- O nic. Teraz
to ja cię wkurzam. – Uśmiechnęłam się w ten sposób, w który on to przed chwilą
zrobił. – Najpierw musimy porozmawiać.
- Tylko się na
mnie nie złość, jeśli nie będę miał kiedyś dla ciebie czasu. I’m Sorry for
being an Idol – zanucił jeszcze raz.
- Zrozumiem.
Mamy telefony, prawda?
- Na szczęście
tak. – Spojrzał przelotnie na zegarek. – Już późno. Muszę iść.
Odprowadziłam
go do drzwi i dałam się pocałować.
- Nie wiadomo,
kiedy się spotkamy?
- Zdzwonimy
się. – Obdarzył mnie jeszcze jednym uśmiechem i zniknął za drzwiami.
Wiedziałam, że ten związek będzie trudny, ale tym razem naprawdę zamierzałam
postarać się go utrzymać. Przy nikim innym nigdy nie czułam się tak
bezpiecznie, jak przy Namjoonie. Nie mogłam odpuścić.
Scenariusz wyszedł krótki i monotonny, ale w końcu go wymęczyłam i skończyłam. Miałam wrzucić opowiadanie z kimś innym, ale zacięłam się prawie na samej końcówce i nie dałam rady. Może za jakiś czas wrócę do niego tak, jak do tego. Powiem tak: mogłabym strasznie dużo narzekać, ale w zasadzie szkoda mi na to czasu.
Nie potrafię wam powiedzieć, kiedy pojawi się kolejny post. Mam tylko nadzieję, że nie będę musiała zawiesić bloga. Będę starała się pisać w każdej wolnej chwili, ale zobaczymy, jak to będzie. Cóż, do kiedyś.
Co do tytułu... Rapmon powiedział kiedyś, że gdyby miał dziewczynę, to napisałby dla niej piosenkę, w której znalazłyby się właśnie te słowa.
Mi się bardzo podobał. Całkiem prawdziwy, taki realny, zwykła sytuacja. Własnie podobała mi się prostota samej rozmowy wokół, której wszystko się działo. Może nie było akcji, ale dialog, który był między bohaterami, tak bardzo zapadł mi w pamięć. Ile razy wraca się do czegoś, co powinno być dawno zakończone, a jednak wiele pytań chodzi nam po głowie. Z jednej strony wspólni znajomi to przekleństwo, a z drugiej - mogą bardzo pomóc. W tej sytuacji, okazało się bardzo pomocne. Widać, że między bohaterami pozostała ta chemia, która okazała się tutaj pomocna. Trzeba wiele odwagi, aby nawiązać (do tego po trzeźwemu) taką rozmowę, powrócenie do "starych dziejów" jest bolesne, ale niekiedy po prostu trzeba. Trzeba przełamać lody. W końcu, widać, że oboje nadal mają się ku sobie, bo gdyby tak nie było, to żadne z nich nie nawiązałoby dialogu.
OdpowiedzUsuńTakie moje głupie wypociny. Ale naprawdę podobał mi się scenariusz, sytuacja w której każdy może się znaleźć. Właśnie takie historie najbardziej lubię: proste i prawdziwe. Myślę, że powinnaś być dumna z tego. Jest to dość oryginalny temat, bo jeszcze chyba w scenariuszach tego nie spotkałam.
Na koniec mogę jedynie życzyć weny! :)
Ten scenariusz z początku bardzo mi przypominał jakiś inny, który przeczytałam dawno temu, ale po tym, jak przeczytałam go drugi raz już wcale nie wydawał się podobny do tamtego. Nie wiem, dlaczego na początku tak mi się wydawało, ale mniejsza z tym ^^ Napisałaś już wiele scenariuszy, a każdy z nich jest różny. Zazdroszczę ci tylu pomysłów, jak i talentu do zaciekawiania czytelników ~
OdpowiedzUsuńSama planowałam kiedyś stowrzyć opowiadanie z RM o takim tytule, ale jak widać wyprzedziłaś mnie x3
Życzę weny i czasu! Hwaiting!
www.shakeupmyheart.blogspot.com