Scenariusz dla Yolloo.
Pierwszy września, czyli dzień znienawidzony chyba przez
wszystkich uczniów. Wyjrzałam przez okno w kuchni. Na dodatek jeszcze padało.
Rok szkolny zapowiadał się po prostu cudownie. Szybko zjadłam śniadanie,
poprawiłam fryzurę i wyszłam z mieszkania. Na dworze było w miarę ciepło i
przyjemnie, nie licząc deszczu. Przywitałam się z przyjaciółką, którą ostatnio
widziałam… wczoraj. Spotykałyśmy się przez całe wakacje. Poczęstowała mnie gumą
do żucia.
- Co do niej dosypałaś?? - Zapytałam znienacka.
- Ja?? Nic… Szybko ten czas leci, nie??
- Co do niej dosypałaś?? - Zapytałam znienacka.
- Ja?? Nic… Szybko ten czas leci, nie??
- Co?? - Zapytałam zaspana. - Widzę, że już zapomniałaś o tym, że rano nie ma sensu ze mną gadać.
-Mówię, że ten czas szybko leci. Nie zapomniałam, może troszeczkę.
- Druga liceum się kłania, a ja pamiętam jak szłam do szóstej klasy podstawówki.
- Też pamiętam.
- Byłyśmy w jednej klasie, nie mogłabyś zapomnieć.
- Dlaczego??
- Bo czasu spędzonego w moim towarzystwie się nie zapomina.
Obie się zaśmiałyśmy.
- Jak zwykle skromna. Tak na marginesie to nadal jesteśmy w jednej klasie.
- Wiem. Podobno mają nam odrzucić nowego ucznia.
- Mam nadzieję, że to tylko plotki.
- Dlaczego?? - Zapytałam lekko zaskoczona.
- Tak jakoś.
- Boisz się, że będzie przystojniejszy od twojego chłopaka?? - Spytałam rozbawiona.
- Chyba żartujesz. Oczywiście, że nie.
- Oczywiście, że nie będzie, czy że się nie boisz??
- Że nie będzie.
Zastanowiłam się przez chwilę.
- A założymy się??
- O co?? - Zapytała zaintrygowana moim pomysłem.
- Problem w tym, że nie wiem. Ty coś wymyśl.
- Jeśli wygram to przez miesiąc odrabiasz za mnie matmę.
- Przez dwa tygodnie.
- Niech Ci będzie.
- A jak ja wygram to obiecasz, że nie będziesz dobierała się do tego nowego.
- Tylko tyle?? Spoko. Pogrążyłaś się. - Ostatnie zdanie powiedziała z szyderczym uśmieszkiem.
- To, że go nigdy nie widziałam nie znaczy, że nie mogę wygrać, jasne??
- To czym niby się kierujesz??
- Kobiecą intuicją.
Moja przyjaciółka wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem. Byłyśmy już blisko szkoły, więc wyrzuciłam gumę do kosza i spojrzałam pytająco na ----.
- Chodź, bo się spóźnimy. Albo wiesz co, postój tak jeszcze minutkę. Do twarzy ci z tym śmietnikiem, chyba zdjęcie zrobię.
- Żebym ja ci kiedyś zdjęcia nie zrobiła jak ci się makijaż rozmaże.
- To był tylko żart.
Ruszyłyśmy w dalszą drogę. Bramy "budy" witały nas upiornym skrzypieniem. Kiedyś chyba były czarne, ale teraz płaty farby, które jeszcze pozostały, po prostu odgrywały się od metalowych prętów. Chodnik prowadzący do drzwi wejściowych też nie był w najlepszym stanie, płyty były popękane. Uroczystość rozpoczęcia odbywała się na sali gimnastycznej, więc tam się udałyśmy. Dołączyłyśmy do swojej klasy. Przywitałyśmy się z resztą ludzi. Stanęłam na palcach, żeby móc dostrzec nowego chłopaka, ale go nie zauważyłam. Byle bym nie musiała odrabiać przez dwa tygodnie nie swoich zadań domowych, a w dodatku z matematyki. Nie wsłuchiwałam się zbytnio w to co mówili nauczyciele, ale gdy moja wychowawczyni podeszła do mojej przyjaciółki, od razu wyczułam, że będą kłopoty. Stałam blisko nich, więc wszystko słyszałam, choć rozmawiały prawie szeptem.
- ---- czy ty coś żujesz?? – Zapytała podenerwowana
psorka.
- Nie proszę Pani…
- Otwórz buzię.
- Ale ja naprawdę nic nie żuję.
Z jednej strony chciało mi się śmiać, bo wiedziałam, że
tak będzie, ale z drugiej musiałam jej jakoś pomóc. Odwróciłam uwagę
nauczycielki.
- Proszę Pani, czy to prawda, że w naszej klasie będzie
nowy uczeń??
- Tak, mam nadzieję, że dobrze go przyjmiecie.
Już chciała się odwrócić, ale ją powstrzymałam.
- Na pewno. Jest gdzieś tutaj??
- Tak, stoi z przodu.
Koleżanka dała mi znak, że mogę się wycofać.
- To już Pani nie przeszkadzam.
- No ----, otwórz buzię.
Dziewczyna wykonała polecenie.
- Tym razem ci się upiekło, ale będę miała cię na oku. –
Po tych słowach odeszła.
- Wielkie dzięki. – Zwróciła się do mnie.
- I tak masz już przerąbane.
- Wiem… Może zapomni.
- Na serio w to wierzysz??
Pokręciła przecząco głową. Udawałyśmy, że jesteśmy bardzo
zainteresowane wydarzeniem, które właśnie się odbywało. Tak naprawdę to
myślałam tylko o tym kiedy znów będę mogła się stąd wyrwać. Kiedy ten przeklęty
apel w końcu się skończy?? Minuty ciągnęły się w nieskończoność i trzeba będzie
to znosić przez kolejne dziesięć miesięcy. Jakby wakacje nie mogły trwać pół
roku. Wtedy przynajmniej byłoby sprawiedliwie, a nie jak teraz. Spojrzałam na
cyfrowy zegar wiszący na jednej ze ścian. Mięło dopiero dwadzieścia minut, po
prostu super. Wbiłam wzrok w podłogę. Przemowy w końcu się skończyły, a klasy
rozeszły się do wcześniej przydzielonych sal. Jak to możliwe, że jeszcze go nie
dostrzegłam?? No tak, on był z przodu, a ja spokojnie zajmowałam miejsce na
tyłach, zresztą jak zawsze. Nie lubiłam specjalnie wystawiać się na zbytnią
uwagę nauczycieli. Jeszcze powiedziałabym coś nieodpowiedniego albo coś w tym
stylu. Nie zdziwiło mnie, że każdy siadał na swoim poprzednim miejscu. Ja też
miałam to w planach. Moja kochana ławeczka stojąca pod ścianą, a za nią
znajdowała się jeszcze jedna, przyciągała zachęcająco.
- Krzesła nadal niewygodne. – Szepnęłam do przyjaciółki
usadawiając się na miejscu.
- Zapytaj czy ktoś da ci poduszkę.
- Aż tak zdesperowana nie jestem.
Ławka za nami najczęściej stała pusta. Kiedyś siedział
tam chłopak ----, ale nasza wychowawczyni uznała, że lepiej będzie jak się
przeniesie i już nie będzie tam siadał, miała w tym trochę racji, choć przez to
nie było już tak wesoło. W momencie, w którym zaczęłam o tym myśleć,
spostrzegłam chłopaka idącego w naszą stronę. Zwróciłam uwagę na jego włosy.
Prawie całe były ciemnobrązowe, prawie, bo jego grzywka była jasnoróżowa.
Niecodziennie widzi się chłopaka w czymś różowym, nie wspominając już o
włosach. Nie żebym miała jakieś uprzedzenia, nic z tych rzeczy, po prostu mnie
to zaciekawiło. Zbadałam go wzrokiem. Odwróciłam głowę gdy tylko zorientowałam
się, że to zauważył.
- Wygrałam. – Ponownie zwróciłam się ściszonym głosem do
przyjaciółki.
- Co?? W czym??
Wskazałam ruchem głowy na powoli przemieszczającego się
chłopaka. Przyjrzała mu się uważnie bez żadnych skrupułów, a potem znów
spojrzała na mnie. Westchnęła ciężko.
- Faktycznie jest ładny, ale nie w moim typie.
- Cieszy mnie to… znaczy chciałam powiedzieć, że nie
odrabiam za ciebie matmy.
- Niestety muszę się z tobą zgodzić.
Gdy był blisko przerzuciłam swoją uwagę na sufit, a
przynajmniej wszyscy tak myśleli. Naprawdę to obserwowałam go kątem oka. Nie
było to łatwe, ale jakoś dałam radę. Był spięty, ale nie dziwiłam mu się. Był
coraz bliżej. Wiedziałam, że tak będzie. Zajął miejsce za mną. Cóż, w końcu
była to ostatnia w pełni wolna ławka, ale przecież mógł usiąść z kimś, prawda??
Nagle zdałam sobie sprawę, że nie usłyszałam jak się nazywa. Zapytałam o to
koleżankę, ale nie umiała powtórzyć. Jak mi to powiedziała to myślałam, że zacznę
się śmiać, ale ona naprawdę nie potrafiła odpowiedzieć mi na to pytanie.
Podsunęła mi pomysł, żebym po prostu go spytała. Po co utrudniać sobie życie?? Kiwnęłam
się na krześle do tyłu, odwróciłam głowę, a widząc jego zdziwienie nieśmiało
się uśmiechnęłam.
- Hej.
Chciałam dobrze zacząć, ale zamiast powiedzieć normalne
„hej” wyszło z tego coś w stylu „heeej”, masakra. Odpowiedział cicho.
- Jest taka sprawa. – Ściszyłam głos. – Moja przyjaciółka
nie dosłyszała jak masz na imię, a bardzo chciałaby wiedzieć. – Uśmiechnęłam
się przekonywująco.
Przecież nie musiał wiedzieć, że to mi zależało na tej
informacji. To było takie niewinne kłamstewko. Cel uświęca środki.
- Mów mi po prostu BamBam.
Musiałam powstrzymać wybuch śmiechu, który chciał wydobyć
się z moich ust.
- Przekażę jej i dzięki.
Chciałam się odwrócić, ale zadał mi jeszcze jedno
pytanie.
- Poczekaj, a ty??
- Zapomniałam się przedstawić?? Ostatnio mi się to
zdarza. ____.
Przez chwilę wydawało mi się, że dostrzegłam w jego
oczach błysk zaciekawienia, ale chyba tylko mi się wydawało. Usiadłam przodem
do tablicy i przybliżyłam się na moment do koleżanki.
- Powiedział, że mam mu mówić BamBam.
Spojrzała na mnie pytająco. Zorientowałam się o co
chciała zapytać.
- Nie wiem dlaczego akurat tak.
Wyprostowałam się, ale już po chwili oparłam łokcie o
ławkę, a brodę na dłoniach. Obecność „Nowego” – chyba tak będę go nazywać
– za mną trochę mnie onieśmielała. Bałam
się, że mogę się wygłupić, ale i tak nie zamierzałam się jakoś zbytnio
pilnować. Chłopak jak chłopak. Nikt specjalny, nikt wyjątkowy. Wychodząc ze
szkoły zdałam sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nic nie zapamiętałam. Na
pewno psorka mówiła to co w zeszłym roku. Pożegnałam się z przyjaciółką. Drogę
do domu pokonałam samotnie, bo ona musiała jeszcze załatwić jakąś sprawę. W
domu nie robiłam nic ciekawego. Spakowałam się do szkoły, posiedziałam w
internecie, pisałam z ---- i tego typu zajęcia. Krótko mówiąc nic
interesującego. Rano byłam zmęczona, zresztą jak zawsze. Nienawidziłam dźwięku
budzika, zawsze przerywał w najlepszych momentach snu. Nie pamiętałam nic z dzisiejszego snu, ale nie zmieniało to faktu, że nieprzyjemny hałas na pewno
przerwał w najlepszym momencie. Niemal byłam tego pewna. Wychodząc z domu
prawie zapomniałam torby z książkami. Po prostu już się od niej odzwyczaiłam.
Była dość ciężka. Do szkoły maszerowałam przechylona na jedną stronę.
Zastanawiałam się czy pasek torby przypadkiem się nie zerwie, tak wyglądał. Pierwszą
lekcją była chemia. Ze zdziwieniem doszłam do wniosku, że w tej sali BamBam
także za mną siedzi. Ciekawe jak przyjęła go reszta klasowego „społeczeństwa”.
Szczerze mówiąc to miałam nadzieję, że dobrze. Niestety znałam tych ludzi i
wątpiłam, że tak się stało. Nie mówię, że moi znajomi to jacyś sadyści, nic z
tych rzeczy, po prostu raczej nie przepadali za nowymi uczniami. Chłopacy byli
trochę złośliwi, a dziewczyny miały tendencję do wyśmiewania. Wiem o tym, bo w
zeszłym roku jeden gość dołączył do nas w drugim semestrze. Ogólnie to raczej
najczęściej ignorowali takie osoby, nie rozmawiali z nimi, nie zwracali uwagi.
Ciężko mi to mówić, a nawet ciężko mi w to uwierzyć, ale w naszej klasie to
dziewczyny były bardziej nieznośne i wredne. Oby temu chłopakowi dały spokój.
Może nie byłam święta, ale na pewno nie można było mnie wrzucić do jednego
worka z tymi pustymi panienkami. Dlatego właśnie trzymałam się tylko z ---- i z
płcią przeciwną. Tych „laleczek” to raczej nikt nie lubił, ale one chyba nie
zdawały sobie z tego sprawy. Nieważne. Po chemii czekała mnie biologia. Na tej
lekcji zawsze byłam najbardziej senna i pod tym względem nic się nie zmieniło.
Dalej w kolejce geografia. Przed
matematyką siedziałam pod salą, opierając się plecami o ścianę. Dyskretnie
obserwowałam Nowego. Nie chciałam się do tego przyznać, ale najzwyczajniej w
świecie mnie intrygował. Siedział po drugiej stronie korytarza, prawie
naprzeciwko mnie. W rękach trzymał zeszyt, wpatrywał się w niego. Oprócz tego,
że mrugał to w ogóle się nie ruszał. Przez chwilę myślałam, że coś czyta, ale
wtedy raczej przewróciłby stronę. Miałam ochotę podejść do niego z byle
pretekstu. Miał w sobie coś takiego, że mnie do niego ciągnęło. Nagle podniósł
wzrok, a nasza spojrzenia się spotkały. Zanim zażenowana się odwróciłam,
dostrzegłam, że delikatnie się uśmiechnął. Udałam, że tego nie widziałam.
Zadzwonił dzwonek na lekcje. Ta przerwa minęła szybko, za szybko. Za to zajęcia
ciągnęły się w nieskończoność, zresztą mogłam się tego spodziewać. Po paru
kolejnych lekcjach umysłowe męczarnie w końcu się skończyły. Odetchnęłam z ulgą
gdy okazało się, że chłopak idzie w przeciwną stronę niż ja. Kolejne dni mijały
w podobny sposób. Zamieniłam z nim może parę zdań, nic więcej. Jeśli patrząc
przez pryzmat reszty klasy to i tak dużo. Chciałam go lepiej poznać, ale gdy
tylko się do niego zbliżałam, zawsze opuszczała mnie pewność siebie. To
strasznie irytujące powinnam się przełamać, a nie zachowywać jak dziecko.
Przecież nie chciałabym być w jego sytuacji, nikt z nim nie rozmawiał, a chyba
każdy potrzebuje towarzystwa. Tak naprawdę to mu współczułam. Nawet parę razy
gadałam z chłopakami o nim, ale zawsze zmieniali temat, a ja nie chciałam tego
drążyć, bo mogliby sobie coś pomyśleć. Do dzisiaj wszystko było w miarę
normalnie. Skończyliśmy wcześniej lekcje, więc wybrałam się ze znajomymi do
parku. Na dworze leżał śnieg, bo był już grudzień. Siedzieliśmy na ławce, a
raczej na ławach, bo na jednej byśmy się nie zmieścili. Siedzieliśmy na
oparciach, a nie tam gdzie powinniśmy. Kolega obok, którego miałam miejsce
częstował papierosami, mnie też to nie ominęło. W pierwszej chwili się
zawahałam, próbowałam już wcześniej, ale jakoś mnie to zbytnio nie pociągało. Raz
nie zawsze. Skorzystałam z propozycji. Zaciągnęłam się, potrzymałam trochę
powietrze w ustach, a następnie wypuściłam je pod postacią szarego dymu. Nie
byłam doświadczona, więc trochę rozbolała mnie głowa. Mimo to ponownie się
zaciągnęłam. Mimowolnie pomyślałam co zrobiłaby moja mama gdyby mnie zobaczyła,
przecież w domu byłam taka grzeczna. Byłam już prawie pełnoletnia, więc chyba
nie byłaby wściekła, choć zadowolona też na pewno nie. Odchyliłam głowę do tyłu
i wypuściłam kłęby dymu. To nawet nie było takie złe. Przecież po jednym czy
dwóch papierosach się nie uzależnię. Paliło mnie trochę w gardle. Zapytałam czy
ktoś ma coś do picia, podali mi jakąś puszkę. Nie sprawdziłam co to i wzięłam
duży łyk. Prawie wyplułam napój gdy zorientowałam się co to. Połknęłam go z
kwaśną miną. Dobrze wiedzieli, że nie lubię piwa, a mimo to mi je dali.
Tłumaczyli się mówiąc „ Chciało ci się pić, a nic więcej nie mieliśmy pod
ręką”. Moja wina, że nie obróciłam puszki i nie zobaczyłam co mi dali. Po jakimś
czasie wzięłam od znajomego jeszcze jednego szluga. Kiedyś spytałam go skąd je
ma, przecież mu nie sprzedali, wtedy dowiedziałam się, że starszy brat mu
kupuje. Miałam przyjemność go poznać, spoko gość. Gdy ponownie odchyliłam głowę
do tyłu, jeszcze mocniej niż poprzednio, dostrzegłam czyjś cień na bialutkim
śniegu. Wyprostowałam się i odwróciłam. Z wrażenia prawie upuściłam papierosa.
Szybciej spodziewałabym się tu mojego ojca, o którym nawet nie chciałam
pamiętać, bo zostawił mnie i moją mamę parę lat temu, niż jego. Jeszcze przed
sekundą patrzył na moją prawą dłoń, ale teraz spojrzał na mnie. Albo mi się
wydawało albo był oburzony. Na moje nieszczęście siedziałam na brzegu ławki, a
przez to się z niej ześlizgnęłam. BamBam mnie przytrzymał, a następnie złapał
za lewy nadgarstek i odciągnął na bok.
- ____ pomóc ci?? – Zapytał chłopak, który siedział obok
mnie. Nawet już wstał.
- Nie, wszystko w porządku. Jakby co to będę krzyczeć. –
Posłałam mu słodki uśmiech.
Lubiłam go, nawet mi się trochę podobał, ale to nie to
samo co Nowy. BamBam miał w sobie to „coś”, ciekawił mnie.
- Możesz mi wytłumaczyć co robisz?? – Chciał być surowy,
ale coś mu nie wyszło.
- Ale, że w jakim sensie?? – Udawałam głupią.
- Przecież nie masz osiemnastu lat.
- Nie mam, ale to nie potrwa już długo.
- Ale jeszcze trwa, w dodatku palenie jest niezdrowe.
- Wiem, że jest, ale zakazany owoc smakuje najlepiej,
nieprawdaż??
W czasie gdy zastanawiał się nad odpowiedzią, zaciągnęłam
się.
- Co ty robisz?? – Obrzucił mnie pretensjami.
Dmuchnęłam mu prosto w tą śliczną twarzyczkę. Skrzywił
się.
- A nie widać?? – Zapytałam poirytowana.
- No właśnie problem w tym, że widać. Oddaj mi to.
- A co, chcesz macha?? – Zapytałam z rozbawieniem w
głosie.
- Oszalałaś?? Oczywiście, że nie. – Oburzył się jeszcze
bardziej, był przy tym mega uroczy.
- Mów o co chodzi. Nie mam całego dnia.
- Myślałem, że jesteś odpowiedzialna.
- Bo jestem.
- Czyżby??
Teraz role się odwróciły, on był rozbawiony, a ja
oburzona.
- Słuchaj. To, że stoję tu przed tobą ze szlugiem nie znaczy,
że nie jestem odpowiedzialna, jasne??
- Wierzysz w to co mówisz??
- Gdybym nie wierzyłam, nie mówiłabym. Kim ty jesteś,
żeby mówić mi co jest dobre, a co złe?? Nie jestem małym dzieckiem, sama też
wiem takie rzeczy.
- Właśnie mi to udowadniasz.
- Zapytam jeszcze raz; czego chcesz?? – Byłam coraz
bardziej zdenerwowana.
- Nie chcę, żebyś pakowała się w kłopoty.
- Spokojnie, potrafię o siebie zadbać, a to jest tylko
jednorazowa sytuacja.
- Na pewno?? – Zapytał patrząc mi w oczy.
- Na pewno.
- To go wyrzuć.
Uniosłam papierosa na wysokość jego oczu i go upuściłam,
niedopałkę zgniotłam butem, a następnie wyrzuciłam do śmietnika.
- Zadowolony??
- Tak. – Uśmiechnął się triumfująco.
- Masz może miętówki?? – Zapytałam niespodziewanie nawet
dla mnie samej.
Włożył rękę do kieszeni i wyjął z niej paczkę miętowych
gum do żucia.
- Mogą być??
- Jasne. Dzięki.
Wysypałam sobie jedną na dłoń i włożyłam do ust.
- To ja już chyba pójdę. – Powiedział niepewnie.
- Jak chcesz. Jakby co to naprawdę nie masz się czym martwić,
nie palę nałogowo.
Uśmiechnął się blado i odszedł. Wróciłam do swoich
przyjaciół. Pytali o czym rozmawiałam z Nowym. Dałam im wymijające odpowiedzi.
O dziwo nie drążyli tematu, było mi to na rękę. Wracając do domu byłam pewna,
że mamy nie ma w domu, o tej godzinie siedziała jeszcze w pracy. Umyłam zęby,
wzięłam prysznic, przebrałam ciuchy. Kurtkę wywiesiłam na balkonie. Na całe
szczęście nie zorientowała się. Następnego dnia dowiedziałam się o szykującej
się imprezie w domu pewnego gościa ze starszej klasy. Moja paczka szła, więc
uznałam, że ja też pójdę. Szczerze wątpiłam, żeby mama mi zabroniła, prawie
nigdy tego robiła. Nie pomyliłam się. Piątek wieczór zapowiadał się ciekawie.
Zastanawiałam się czy ON też przyjdzie. Z jednej strony chciałam go znowu
spotkać, a z drugiej pewnie znów zachowywałby się jak moja niańka, a ta wizja
nie napawała mnie optymizmem. Wchodząc do mieszkania, nie zauważyłam go.
Wtopiłam się w tłum. Moje uszy zaczęły się przyzwyczajać do hałasu. Z trudem
odnalazłam ----, przez chwilę nawet myślałam, że nie przyszła. Nie dało się tu
normalnie rozmawiać. Jedyne co można było zrobić, żeby się porozumieć, to
krzyczeć do ucha, choć to nie zawsze skutkowało. Po jakiejś godzinie zachciało
mi się pić. Skierowałam się w stronę kuchni. Byłam tu już kiedyś na podobnej
imprezie, więc mniej więcej znałam rozkład pokoi. Minęłam jakąś obściskującą
się parę, a potem jeszcze jedną. Na podłodze walały się puste puszki, butelki,
plastikowe kubki, niektóre nawet nie do końca puste. Prawie wdepnęłam w kałuże
po jakimś napoju. Nie zamierzałam szaleć, nalałam sobie wody mineralnej.
Oparłam się o blat i spokojnie powiodłam wzrokiem po pomieszczeniu. Szczerze
mówiąc to nie podobało mi się tu. Dziwnie się czułam, inaczej niż zwykle.
Wydawało mi się, że jestem nie fair w stosunku do Nowego. To bez sensu, bo
przecież nie robiłam niczego złego. Usiłowałam się dobrze bawić, ale
najzwyczajniej w świecie nie mogłam. Nie potrafiłam się wyluzować. Mogłam zostać
w domu. Wyszłam z kuchni, w dłoni nadal trzymając kubeczek. Zapach tytoniu był
aż zbyt odczuwalny. Wychodząc zza rogu wpadłam na kogoś, a po sekundzie
poczułam jak zimna woda spływa po mojej bluzce. Zdenerwowana spojrzałam na
sprawcę tego wypadku. Chłopak patrzył na mokrą plamę.
- Jakbyś nie zauważył to oczy mam wyżej. – Rzuciłam zgryźliwie.
Podniósł wzrok i się zarumienił. Był wyraźnie zażenowany.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało. Uprzedzę twoje pytanie. To była
zwykła woda. No, może nie do końca zwykła. Gazowana.
Zmieszał się. Co ja poradzę na to, że jestem złośliwa…
- Nadal gniewasz się za tamtą sytuację.
- Nie gniewam się, po prostu nie chcę, żebyś pomyślał, że
jestem alkoholiczką czy coś w tym stylu.
- Nie pomyślałbym.
- Pewności nigdy nie ma.
- Nie chcę, żebyś wpadła w tarapaty.
Z tego zdania to najlepiej usłyszałam jedno słowo.
- Hmm „wpadła”, dlaczego kojarzy mi się to jedynie z…
- Nie kończ.
- Okej. – Wzruszyłam ramionami. – Wiesz, to nawet
słodkie.
- Co?? – Zapytał zaskoczony.
- To, że tak się o mnie martwisz.
Spłonął rumieńcem.
- Nie jest ci zimno??
- A co, chcesz oddać mi swoją bluzkę??
Znów go zawstydziłam, ale tym razem jeszcze się zaśmiał.
Był zupełnie inny od reszty chłopaków, chyba właśnie to mnie do niego
przyciągało.
- Podoba ci się tu?? – Spytałam znienacka.
Zawahał się, ale pokręcił przecząco głową.
- Mi też nie.
Od razu się rozluźnił. Patrzyliśmy sobie w oczy. Wydawało
mi się, że mogłabym utonąć w tej głębi.
- To może przejdziemy się gdzieś?? – Zapytał nieśmiało.
Nie rozumiałam jak można być tak uroczym.
- Jasne.
Minęła dłuższa chwila zanim znalazłam swoją kurtkę na
wieszaku. Sprzedając te wszystkie ciuchy można byłoby zgarnąć niezłą kasę.
Nieważne. Gdy wychodziliśmy powitał nas zimny powiew wiatru. Miałam ochotę
przytulić się do niego, ale się powstrzymałam. Na dworze panował straszny
chłód. Żałowałam, że nie wzięłam najgrubszej kurtki.
- Może odprowadzę cię do domu.
- Jeśli chcesz, ale najpierw przejdźmy się po okolicy.
- O tej godzinie??
- Boisz się??
- Nie, ale przeziębisz się.
- Przynajmniej nie pójdę do szkoły.
- Nie chcę, żebyś była chora. Wtedy już nikt nie będzie
ze mną rozmawiać. – Spuścił wzrok.
O tym nie pomyślałam. Znów zrobiło mi się go szkoda.
Nawet nie wiedziałam co powiedzieć. Chciałam go jakoś pocieszyć, ale wszystkie
śpiewki typu „Nie martw się, to minie” albo „Będzie dobrze” nie były
przekonujące. Łatwiej po prostu milczeć. Łatwiej dla mnie.
- BamBam, posłuchaj. To nie tak, że oni cię nie lubią. Nie
znają cię tak długo jak reszty, a przez to nie przejmują się tobą. Wydaje mi
się, że to można jakoś zmienić.
- Niby jak??
- Problem w tym, że sama nie wiem.
Nic nie powiedział. Przez kilka minut szliśmy w
niezręcznej ciszy. Śnieg skrzypiał pod naciskiem naszych butów. Cała okolica
tonęła w bieli.
- A ty, mnie lubisz czy tylko się nade mną litujesz??
- Głupie pytanie. Oczywiście, że cię lubię.
Spojrzałam na niego. Nadal był smutny, dobijało mnie to.
Stanęłam w miejscu, zrobił to samo. Przytuliłam go. Niepewnie mnie objął. W
pierwszym momencie był sztywny. Zastanawiałam się jaką ma minę.
- Olej ich. Nie wiedzą co tracą.
Odsunęłam się od niego. Zadziałało, uśmiechał się. W tej
chwili chyba to było dla mnie najważniejsze. Nadal był zdziwiony, ale dużo
bardziej wesoły. Poruszyliśmy jakiś luźniejszy temat. Rozmawialiśmy przez całą
drogę, a gdy dotarliśmy pod moje mieszkanie, nie miałam najmniejszej ochoty się
z nim rozstawać. Zadzwoniłam dzwonkiem. Miałam klucze, ale chciałam zobaczyć
czy mama była w domu. Miała w planach jakieś wieczorne wyjście, a ja wnikałam.
Nikt nie otworzył.
- BamBam, może wstąpisz na herbatę?? – Zawołałam do
odchodzącego chłopaka.
Zgodził się. Otworzyłam drzwi. Powiesiłam kurtkę i
zachęciłam go, żeby usiadł w salonie.
- Jesteś sama??
- Tak, więc postanowiłam jakoś ci się odwdzięczyć. Kawa,
herbata, czy sok??
- Herbata, bo na kawę trochę późno.
Spojrzałam na zegarek. Myślałam, że dłużej mnie nie było.
Wskazówki pokazywały dwudziestą trzecią. Wstawiłam wodę.
- Zaraz wrócę. Pójdę przebrać tą mokrą koszulkę. Jakby co
to wyłącz wodę, dobra??
- Jasne.
Poszłam do swojego pokoju. Wyjęłam pierwszą lepszą bluzkę
z krótkim rękawem. Gdy wracałam do salonu akurat niósł dwa kubki. Usiadłam obok
niego.
- Podoba ci się ktoś ze szkoły?? – Zapytałam ciekawsko.
Oczy niemal wyszły my z orbit.
- Nie, chyba nie.
Liczyłam na inną odpowiedź, ale mogłam się tego
spodziewać. Szkoda. Czekałam aż on coś powie, ale się nie doczekałam.
- Dzięki, że mnie odprowadziłeś.
- Nie ma sprawy. To była sama przyjemność.
Przybliżył kubek do ust i wypił łyk. Oparzył się. Nie
mogłam opanować śmiechu.
- Przepraszam, ale to naprawdę zabawne.
- Domyślam się.
Odstawił naczynie na stół. Ten chłopak chyba zawrócił mi
w głowie. Był taki nieporadny, ale przy tym strasznie słodki.
- Mógłbym cię o coś zapytać.
- Prosto z mostu, proszę.
- Dasz mi swój numer telefonu??
Wymieniliśmy się numerami, a ja nadal zastanawiałam się
dlaczego nastąpiło to dopiero teraz. Nagle zaczął się do mnie przybliżać, a ja
zamiast się oddalić zrobiłam to samo. Położyłam dłoń na jego policzku. Trochę
obawiałam się tego momentu. Pocałował mnie, ale nie trwało to długo. Za plecami
usłyszałam chrząknięcie. Natychmiast się od niego odsunęłam i spojrzałam do
tyłu. Stała tam moja mama z jakimś facetem.
- Dobrze, że wróciłam jeszcze by się coś wydarzyło.
- Mamo…
Byłam zażenowana tą sytuacją, zresztą mój kolega także.
- Szczerze mówiąc to mogłabym powiedzieć to samo. –
Rzuciłam jej znaczące spojrzenie.
- Miałaś być na imprezie.
- A z tego co ja pamiętam to ty miałaś być u Cioci. Nie
wiedziałam, że Ciocia może być mężczyzną. Miło mi, jestem ____.
Wyciągnęłam rękę do tego gościa. Niepewnie ją uścisnął.
Mama pokręciła głową.
- Jesteś niemożliwa, wiesz??
- Jestem wyjątkowa. – Uśmiechnęłam się szeroko.
- To ja już chyba pójdę. - Powiedział nieśmiało BamBam.
Odprowadziłam go do drzwi.
- Hej, ale zadzwonisz??
- Głupie pytanie. Oczywiście, że tak. – Posłał mi uroczy
uśmiech i odszedł.
- To ja już chyba pójdę do pokoju.- Powiedziałam wracając do salonu.
- ____, kim jest ten chłopak??
- Moim kolegą, chodzimy razem do klasy i odprowadził mnie
do domu.
Zamknęłam drzwi do swojego pokoju i wtedy wpadłam na
genialny pomysł. Zadzwoniłam do niego.
- Stęskniłaś się??
-Zapytał od razu po odebraniu.
- Chyba czytasz w moich myślach. Tak sobie pomyślałam, że
mógłbyś wejść do mojego pokoju przez okno.
Zaśmiał się.
- Nie dzisiaj. Muszę wracać do domu.
- Szkoda. – Od razu posmutniałam.
- Ale mogę przyjść jutro jeśli chcesz.
- To do zobaczenia.
Nawet nie czekałam na odpowiedź. Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko. Dobrze, że wyrwałam się z tej imprezy.
Trochę was zaniedbałam... Przepraszam. Nie miałam weny na scenariusze, a przez to najpierw napisałam dwa rozdziały na drugiego bloga i tak jakoś wyszło. W ogóle to chciałam wrzucić inny scenariusz, ale się zacięłam i kompletnie nie wiem co napisać, a przez to zaczęłam ten i jakoś sprawniej mi poszło. Mam nadzieję, że się nie gniewacie. Mam nadzieję, że to co wam dzisiaj zaserwowałam w miarę przypadło wam do gustu. Scenariusz miał być tajemniczy, ale coś mi nie wyszło XD No cóż, tak bywa. Nawet nie wiem co z tego wyszło. Starałam się, ale nie zawsze wszystko idzie po myśli. Tak czy siak mam nadzieję, że wam się podobało, bo mi tak średnio. Pisałam ten scenariusz na takim dziwnym luzie, jakbym opisywała coś czego byłam świadkiem. Szybciej pisałam niż myślałam. Prawie same dialogi. BamBam w roli przyzwoitki XD Czekam na wasze szczere opinie.
OMO...to było świetne..nie marudź była tajmniczość i mnie się on strasznie podoba. Nachodzi mnie pytanie czemu teraz go przeczytałam...czemu? Wiesz jak Cię kocham? Jak nie to już wiesz....czekam na więcej i weny życzę x)) :*
OdpowiedzUsuńOMO...genialny scenariusz...nie marudź bo jak zwykle dodałaś arcydzieło i strasznie mi się podoba...rozwalił mnie teksty końcowe.Nawet nie wiesz jak się uśmiałam.Czekam na kolejny scenariusz i życzę weny.
OdpowiedzUsuńMay
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOMO.bambam ♥ fgfd.nie marudź bo tak.czekam na scenariusze dla mnie i ynew ęzcyż.
OdpowiedzUsuńChciałam być jak te dwie osoby nade mną, tylko że nie mogłam wykorzystać już "weny życzę" bo na oba sposoby napisane zostało, więc od tyłu ja piszę XDDD Zabawne są te komentarze oba, bo są prawie identyczne XDD
BamBam taki cudowny <3 moje kochanie <3
OdpowiedzUsuńBamBam taki cudowny <3 moje kochanie <3
OdpowiedzUsuńOmg chcę dalszą część, to jest magiczne <3
OdpowiedzUsuńOmg chcę dalszą część, to jest magiczne <3
OdpowiedzUsuńUrocze ♡
OdpowiedzUsuń