Początek roku szkolnego i od razu taki numer. Może zacznę od
początku. Nie było mnie tydzień w szkole, ale nie o to chodzi. Podczas
mojej nieobecności okazało się, że szkoła bierze konkurs w konkursie
teatralnym. Z każdej klasy chociaż jedna osoba musiała wystąpić i oczywiście
nikt z moich znajomych nie chciał się podjąć tego zadania, a że ja wtedy
leżałam chora w domu to oni wykorzystali sytuacje i zgłosili mnie.
Myślałam, że
ich wszystkich pozabijam, ale to nie było najgorsze. O reszcie obsady opowiedziała
mi koleżanka.- Wiesz z kim będziesz miała chodzić??
- Skąd mam wiedzieć...
- Z chłopakiem z klasy wyżej, no z tym... Z tym takim ładnym... Wiem, z Luhanem.
- Ja z Nim?? Nigdy, przecież to jest zapatrzony w siebie laluś.
- Nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę.
- Z chęcią oddam Ci rolę, chcesz??
- Nie, ja się nie nadaje. Zaczęłabym się śmiać albo coś.
-Kiedy próba??
- Masz tu scenariusz. Wszystko jest tam napisane.
- Czemu jest w zaklejonej kopercie??
- Żeby inni tego nie czytali, nawet ja...
- No cóż, tak bywa. Zobaczę to w domu.
Dzień w szkole, nic specjalnego. W mieszkaniu zjadłam obiad, odrobiłam lekcje. W końcu wzięłam się w garść wyjęłam scenariusz z koperty, zaczęłam go czytać. Po samym tytule miałam już dosyć "To tylko sekretarka” Walnęłam głową w biurko. Modliłam się żeby nie okazało się, że jestem kimś ważnym w tej sztuce. No niestety wyszło inaczej. Miałam grać narzeczoną tego palanta. Prawie spadłam z krzesła, gdy to zobaczyłam.
-____ wystarczy na dzisiaj. Jutro piątek, go sobie zmarnujesz.
Wolałam posiedzieć w internecie niż męczyć się nad tym czymś. Mój humor ponownie się popsuł, gdy przeczytałam wpis ów chłopaka, tak miałam go w znajomych.
"____ ____ zapowiada się ciekawa, współpraca... Tylko nie zemdlej, gdy dojdzie do jednej z ostatnich scen".
Momentalnie pochwyciłam wcześniej odłożone kartki. Zaczęłam czytać go, ale od środka. Kilka stron dalej i chyba dowiedziałam się o co mu chodziło. Nie jedna dziewczyna by się ucieszyła, ale nie ja.
"- Ona naprawdę nic dla mnie nie znaczy, to wszystko to jakieś głupie żarty, oni chcą nas rozdzielić. Uwierz mi, to Ty jesteś dla mnie najważniejsza.
-.Nie mam zamiaru tego słuchać. Masz dziesięć minut, żeby się spakować.
- Niby gdzie mam iść??
- Na przykład do tej swojej sekretarki. Nie obchodzi mnie to.
Dziewczyna zdejmuje pierścionek i oddaje go chłopakowi.
- Daj go innej...
- On należy do Ciebie tak samo jak moje serce. ____ proszę Cię, nie potrafię bez Ciebie żyć, jesteś dla mnie wszystkim.
Chłopak podchodzi coraz bliżej. Następuje scena pocałunku."
- Scena czego!? Nigdy, nie z nim... Co ja znowu zrobiłam??
Miałam ochotę wyrzucić tekst przez okno, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam.
-Ciekawa współpraca?? Chyba Go pogrzało...
Spakowałam się na kolejny dzień, wzięłam prysznic i położyłam się spać. Rano nadal byłam poirytowana. W szkole starałam się unikać go z całych sił, ale jestem dzieckiem "szczęścia", więc przypadkiem na niego wpadłam.
- Przepraszam...
Nawet na niego nie spojrzałam, chciałam ulotnić stamtąd jak najszybciej. Zdążyłam się odwrócić i poczułam uścisk na nadgarstku.
- Wypadałoby się przywitać ____.
- Przecież i tak wiesz kim jestem, więc...
- Wiem, ale chyba powinienem lepiej poznać swoją narzeczoną.
Spojrzałam na niego zdenerwowana.
- To tylko przedstawienie, odegramy swoje role i po sprawie.
- Niby tak, ale już zauważyłem ciekawą rzecz. Nie jesteś jak reszta dziewczyn.
- Jestem inna, bo nie piszczę na Twój widok i nie rzucam Ci się na szyję??
- Na przykład.
- Tak na marginesie to lepiej mnie puść, bo pożałujesz.
- Co Ty możesz mi zrobić dziewczynko?? - zapytał z wyraźną drwiną w głosie.
Nie znosiłam gdy ktoś traktował mnie jakbym była słabsza i bezbronna. Wolną ręką, a na moje szczęście była to prawa uderzyłam go w policzek. Widać było, że się tego nie spodziewał, ale poskutkowało, puścił mnie. Odeszłam stamtąd zadowolona przy okazji czując na sobie gniewne spojrzenia innych dziewczyn. Niech wie, że ze mną się nie zadziera. Pewnie myśli już o mnie w inny sposób, ale przecież o to mi chodziło. W duchu śmiałam się z tej sytuacji, pewnie martwi się teraz czy na jego cennej buźce nie zostanie czerwonego śladu. No cóż życie nie jest usłane różami, choć jakby to przemyśleć każdą róża ma kolce. Już ją go nauczę jak wygląda prawdziwa praca, jeszcze pożałuje, że zgłosił się do tego projektu. W mojej głowie powoli układał się plan, którego nawet szatan by się nie wstydził. Lekcje minęły szybko, ale za szkołą czekała na mnie niemiła niespodzianka, a mianowicie grupka ostro wkurzonych dziewczyn.
- Co Ty mu zrobiłaś?! Jeszcze tego pożałujesz.
- Widzę, że Wasz "idol" nie potrafi sam się do mnie odezwać tylko wysyła swoje koleżaneczki. Nie widzicie, że On Was wykorzystuje. Może mieć każdą. Niedługo Was wymieni, a wtedy wspomnicie moje słowa.
Jedna rzuciła się na mnie, ale uniknęłam jej ciosu bez najmniejszego problemu. Nie wyhamowała i wpadła na drzewo, myślałam że pęknę że śmiechu. W tym czasie kolejna kopnęła mnie w piszczel. Może było to bolesne, ale nie dałam tego po sobie poznać, zresztą jak zawsze. Wszystkie uczucia tłumiłam w sobie, bo bałam się, że gdy wyjdą na zewnątrz ludzie pomyślą, że jestem słaba, a tak nie było. Odskoczyłam szybko.
- Prawda boli, tak mi przykro... Dobrze Wam radzę lepiej sobie idźcie. Nie chcę zrobić Wam krzywdy, bo polecicie naskarżyć, a ja będę miała problemy.
Spojrzały trochę niepewnie.
- No już uciekać, bo dostanie Wam się mocniej niż jemu.
Po chwili zastanowienia posłusznie odeszły. Podczas drogi powrotnej ktoś mnie zaczepił.
- Czyli nie tylko dla mnie jesteś taka niemiła.
- Kiedyś byłam miła, ale nie wyszło mi to na dobre, więc zmieniłam to w sobie.
- Uh czyżbym wyczuwał zranioną duszę?? Mów do mnie więcej.
- To nie Twój interes. Nie mam zamiaru z Tobą rozmawiać.
- Wae(dlaczego)??
-Bo taki mam kaprys, odczep się ode mnie.
- Co Ci we mnie nie pasuje??
- Uraziłam Twoją męską dumę?? Tak mi przykro. Po prostu nie jesteś w moim typie i strasznie mnie wkurzasz. Powiedziałam Ci, możesz już iść.
- Przecież ja podobam się każdej.
- Wyjątek potwierdza regułę, więc nie masz się czym martwić.
- Za tym musi kryć się coś więcej. Nie wnikam. Żegnam.
Odszedł. Co to za zarozumiały gość. Trzeba przyznać miał rację. Zachowywałam się tak w stosunku do niego, bo od czasu zerwania z moim chłopakiem stałam się bardziej ostrożna i nieufna. Całe szczęście, że jutro sobota, przynajmniej go nie spotkam. Przez cały weekend wylegiwałam się w domu, dopiero w niedzielę wieczorem powróciłam do czytania i zorientowałam się, że jutro po lekcjach jest próba. Wypadałoby nauczyć się chociaż początku. To będzie katastrofa. Siedziałam nad tym dobre trzy godziny, minęła jeszcze godzina zanim poszłam spać. W ogóle nie miałam ochoty na takie zabawy. Nie mogę powiedzieć, że nigdy nie lubiłam grać, bo bym skłamała. Parę lat temu zgłaszałam się do takich rzeczy tak często jak się dało, ale wtedy byłam inną osobą. Za dużo o tym myślę. Jak dobrze wyjdzie to fajnie, a jak źle to przynajmniej będą wiedzieli, żeby następnym razem dać mi spokój. Nie mogłam spać, może to przez stres, a może przez strach przed... nieważne. Rano byłam strasznie zmęczona. Przez roztargnienie upuściłam szklankę, musiałam posprzątać i prawie się spóźniłam. Miałam po prostu gorszy dzień. Poczułam się trochę lepiej po dostaniu dobrej oceny z ważnego sprawdzianu. Zajęcia mijały dziwnie szybko przy okazji coraz bardziej przybliżając nieuniknione spotkanie. Gdy szłam na próbę z niewiadomego dla mnie powodu zaczęły trząść mi się dłonie i rozbolał mnie brzuch. Mimo tego z zewnątrz niczego nie było widać, nikt nie miał prawa się domyślić. Otworzyłam niepewnie drzwi do sali, byłam jedną z pierwszych, ale on już tam siedział. Przywitałam się z nauczycielką i usiadłam w ostatniej ławce jak najdalej od niego. Uparcie się we mnie wpatrywał, chyba rodzice nie nauczyli go, że tak nie wypada. Patrzyłam przed siebie, ale i tak kątem oka łapałam te jego spojrzenia. Udawałam, że nad czymś rozmyślam, choć tak naprawdę liczyłam czas do końca tej dodatkowej "lekcji". Po jakichś dziesięciu minutach pojawiła się reszta obsady. Wszystkie dziewczyny znów się do niego kleiły, a ten odpowiadał im zniewalającymi uśmiechami. Musze przyznać, brzydki to on nie jest. Nauczycielka najpierw sprawdziła listę obecności przy okazji oznajmując kto kim jest w sztuce. Okazało się, że ów sekretarka to jedna z tych dziewczyn, które wczoraj na mnie czekały.
- Możemy zaczynać. Mam nadzieję, że macie ze sobą teksty. ____ chodź bliżej, a najlepiej usiądź z Luhanem.
Zacisnęłam szczęki, ale wykonałam polecenie.
- Zobaczymy ile dzisiaj zdążymy przerobić, a pod koniec zajęć ustalimy termin kolejnej próby. Wy zaczynacie, no już.
Wskazała na nas, na mnie i na niego. Pierwsza kwestia należała do chłopaka.
- Skarbie wychodzę do pracy. Nie wiem, o której wrócę, ale nie czekaj z kolacją. Miłego dnia... Proszę Pani teraz tylko mówimy, tak??
- Tak. Jedziemy dalej.
Przełknęłam ślinę i zaczęłam mówić.
- Znowu?? Ostatnio w ogóle nie masz dla mnie czasu.
- To nie tak. Po prostu chcę, żeby żyło nam się jak najlepiej. Naprawdę muszę już iść, nie gniewaj się.
- Dobrze, ____ teraz dzwonisz do swojej przyjaciółki.
- Wyjąć telefon??
- Nie, na razie tylko ćwiczymy tekst.
- Cześć ----. Wiesz wydaje mi się, że Luhan nie jest ze mną do końca szczery.
- Wydaje Ci się, jesteś po prostu przewrażliwiona.
- Tak myślisz??
- Ja tak nie myślę, jestem tego pewna. Może lepiej byłoby się spotkać i o tym pogadać.
- Dobry pomysł.
- Teraz narrator.
- W czasie, gdy przyjaciółki się naradzały, a następnie spotkały my przeniesiemy się do pracy mężczyzny. Tam działy się i wiele ciekawsze rzeczy.
Po tym fragmencie się wyłączyłam i tak usłyszę to jeszcze paręnaście razy. Jeszcze 10 minut, nie tak dużo chyba dam radę.
- Powiem tak. Było dobrze, ale to tylko czytanie, więc ciężko byłoby to zepsuć. Kolejna próba będzie w piątek, a do tego czasu nauczcie się na pamięć pierwszych trzech scen, czyli - kobieta spojrzała do scenariusza - czterech stron. Spotkamy się na sali gimnastycznej i postaramy się trochę pokazywać. Może o 16:30 chyba wszyscy skończycie już lekcje.
- Ja będę miał matematykę, ale może mnie Pani zwolnić - odezwał się chłopak siedzący obok mnie.
- Nie mogę. To o 17:15.
Wszyscy się zgodzili. Wyszliśmy, a ja szybko ruszyłam w stronę domu. Nawet nie mam dużo do nauki. Przez te wszystkie dni skutecznie go unikałam. Chodziłam do szkoły, odrabiałam lekcje, uczyłam się, rozmawiałam ze znajomymi, krótko mówiąc nic specjalnego. Nadszedł ten przeklęty piątek, a ja znów czułam się dziwnie. Przez godzinę siedziałam na ławce przed salą, bo nie opłacało mi się wracać do domu. Był już początek października, a mimo to słońce świeciło w najlepsze. Było mi strasznie gorąco, ale nie miałam pewności czy przez pogodę. Zauważyłam, że schodzą się inni, więc weszłam do budynku. Wszyscy usiedli na podłodze, więc zrobiłam to samo. Zajęcia zaczęły się tak samo jak ostatnio. Zaczęliśmy grać. Po zdaniu "Naprawdę muszę już iść, nie gniewaj się." pocałował mnie w policzek i zniknął za drzwiami. Musiałam wrócić na ziemię. Wyjęłam komórkę i "zadzwoniłam". Dziewczyna była w szatni, ale mówiła tak, żeby było ją słychać aż tutaj. Następnie na "scenę" wrócił Luhan, a ja zniknęłam w wcześniej wspomnianym pomieszczeniu. Im dłużej miałam z nim do czynienia tym bardziej go nie lubiłam, ale miał w sobie coś takiego, że mimo to troszeczkę mi się podobał. Czekając na koniec prawie zasnęłam. Kolejna próba za tydzień i trzeba umieć już wszystko. Wychodziłam z sali ostatnia, ale okazało się, że na mnie
czekał. Nie spodobało mi się ten fakt.
- Czego chcesz?? - zapytałam.
- Co tak ostro??
- Normalnie...
- Już nawet ze swoją narzeczoną nie mogę porozmawiać??
Myślałam, że mu przywalę.
- Nie myl przedstawienia z życiem.
- Co Ty taka spięta jesteś??
- Nie Twój interes.
- Większość dziewczyn rzucałaby mi się teraz na szyję.
- Nie jestem jak większość.
- Zauważyłem, a ja nie jestem taki jak myślisz.
- Chcesz mi wmówić, że nie jesteś egoistycznym, traktującym
dziewczyny jak zabawki, zapatrzonym w sieibie dupkiem?? – zapytałam
sarkastycznie.
- Dokładnie i Ci to udowodnię.
- Nie ze mną takie numery, odczep się.
- Nie mogę.
- Wae?? – byłam coraz bardziej zirytowana.
- Intrygujesz mnie.
Cały czas szedł obok mnie, ale dopiero teraz na niego
spojrzałam. Nie wiem jak to powiedzieć, ale po prostu nie mogłam oderwać wzroku
od jego oczu wpatrujących się tak intensywnie w moje. Nie patrzyłam na drogę, a
przez to nie zauważyłam nadjeżdżającego samochodu. Chłopak złapał mnie za rękę
i przyciągnął do siebie przy tym chroniąc od zderzeniem z nadciągającym
pojazdem. Nasze twarze dzieliłoby około 10 centymetrów, ale przez różnicę
wzrostu ta różnica była trochę większa.
- Blisko było…
- Tak… Dziękuje.
- To była sama przyjemność.
Poczułam się jakoś dziwnie, tak jakoś inaczej. Przez chwilę
nawet pomyślałam, że mogłabym go polubić, ale wszystko zepsuł.
- To co, podobam Ci się??
- Mwoh??
- Pytam czy Ci się podobam.
- Ty tylko o tym?? Jednak się nie myliłam, jesteś jedynie
zapatrzonym w siebie palantem. Puść mnie.
Wyswobodziłam się z jego uścisku i odeszłam. Miałam go
dosyć. Nie potrafiłam wymazać tej chwili z pamięci. Cały czas przed oczami
miałam jego twarz. Te oczy, ten uśmiech, ten głos… ____ uspokój się, przestań o
nim myśleć. W domu byłam jakaś tak nieobecna i w ogóle nie potrafiłam się
skupić, wszystko wylatywało mi z rąk. Nawet głodna nie byłam. Moje myśli nieustannie krążyły wokół jego
osoby. Chciałam go znienawidzić jak wcześniej, ale nie mogłam po prostu nie
mogłam. Nie wiem dlaczego, nie wiem dlaczego nie umiałam wyrzucić go z pamięci
i znów zacząć funkcjonować normalnie. Może czułam, że muszę mu się
odwdzięczyć?? Tak naprawdę nie wiedziałam co czułam, już nic nie
wiedziałam. Kompletnie zgłupiałam. Mimo
wszystko chciałam go zobaczyć, ale na szkolnych korytarzach go unikałam. Nie chciałam żeby się domyślił,
przecież miał wianuszek wielbicieli, więc po co mu ja. Chyba po prostu chce
mnie dodać do swojej kolekcji, a ja się na to nie piszę. Myślałam, że oszaleje
od tego wszystkiego. W końcu nadszedł ten upragniony, ale przy okazji
znienawidzony dzień, a mianowicie piątek.
Unikałam jego spojrzeń, próbowałam nie zwracać na niego uwagi, ale jak
gdy graliśmy parę.
-____ więcej uczucia, dobrze by było gdyby to nie wyglądało
tak sztucznie.
- Dobrze Proszę Pani, postaram się.
Wiele mnie to kosztowało, ale przemogłam się dla dobra
przedstawienia. On zachowywał się jakby tydzień temu nic się nie stało. W
przerwach między scenami rozmawiał ze swoimi koleżankami, ze mną kontaktował
się jedynie gdy musiał. Niby od początku tego chciałam, ale było mi jakoś
dziwnie przykro. To na pewno minie, po skończeniu pracy nad sztuką wszystko
pójdzie w zapomnienie. Z jednej strony się cieszyłam, ale z drugiej… Szkoda
słów na opisywanie mojej walki z samą sobą.
- Dobrze, bardzo dobrze. Oby tak dalej. Niestety muszę Wam
coś powiedzieć. Konkurs został przesunięty i zamiast za sześć tygodni będzie za
dwa. Nie mamy zbyt wiele czasu i zostały nam tylko dwie próby. Ta w przyszłym
tygodniu i generalna, ale ona będzie w innej szkole, w tej w której odbywać się
będzie konkurs. Oczywiście w ten dzień będziecie zwolnieni z zajęć lekcyjnych.
Na wszystkich twarzach malował się teraz niepokój.
Zbliżający się termin napawała mnie strachem. Nie wiedziałam czy mam się
cieszyć czy smucić. Mimowolnie spojrzałam na chłopaka, od razu odwrócił wzrok.
Od tamtego momentu przy drodze coś pomiędzy nami się zmieniło, już nie był taki
pewny siebie. Łączył nas tylko ten konkurs i tak powinno zostać. Wróciłam do
domu trochę przygnębiona. Teraz rozumiem dlaczego dziewczyny tak za nim latają,
nie dość, że przystojny to jeszcze ma w sobie coś takiego, że człowiek po
prostu chcę go widzieć jak najczęściej. Bałam się, że coś do niego poczuje.
Wyrzuciłam go z mojej głowy, a przynajmniej na chwilę. Dni przelatywały mi przez palce. Muszę się do
tego przyznać tęskniłam za nim. Stało się to, czego obawiałam się od początku,
zakochałam się ponownie i czułam, że ponownie będę cierpieć. Moim sercem
zawładnął Luhan, był z charakteru podobny do mojego byłego i chyba właśnie
przez to tak go nie lubiłam. Nie chciałam tego, nie potrzebowałam miłości. Sama
daje sobie radę, więc po co mi ten laluś?? Nie wiem, ale to nie zmienia faktu,
że pragnę znów się z nim zobaczyć. Znów i jeszcze raz, i po raz kolejny, tak bez
końca. Znów usłyszeć jego kojący głos, znów spojrzeć w te ciemne i lśniące
oczy, znów zostać obdarzona tym przepięknym uśmiechem nawet jeśli miałby być
sztuczny, znów móc się rozpłynąć w jego objęciach podczas prób, chciałam znów
to wszystko przeżyć. Nie umiałam zasnąć, nie umiałam już nic. Myślami byłam z
nim. Miłość nie ostrzega, nie wiesz kiedy przyjdzie, ale najczęściej pojawia
się wtedy, gdy jej nie chcesz, gdy myślisz, że jesteś szczęśliwa. Dopiero ona
pokazuje ci, jakie twoje życie było wcześniej puste i bez sensu, dopiero ona
pokazuje jak bardzo każdy z nas potrzebuje bliskości drugiej osoby. To
najsilniejsze z uczuć. Potrafi uszczęśliwiać i unosić kilka metrów nad ziemią,
ale także ranić i zabijać. Te dwa tygodnie minęły dość szybko. Dzisiaj był ten
dzień, nawet na próbie generalnej nie przećwiczyliśmy sceny pocałunku. Serce
podeszło mi do gardła, chyba jeszcze nigdy nie byłam tak zestresowana. Oglądać
nas przyszło pełno osób. Dekoracje były świetne, gdy ktoś nie grał w danej
scenie po prostu chował się za kotarą, a tam znajdował się jeszcze tekst całego
spektaklu. W końcu przystąpiliśmy do grania, starałam wczuć się w moją postać i
chyba nawet mi się udało.
- Skarbie wychodzę do
pracy. Nie wiem, o której wrócę, ale nie czekaj z kolacją. Miłego dnia...
Proszę
- Znowu?? Ostatnio w
ogóle nie masz dla mnie czasu.
- To nie tak. Po prostu chcę, żeby żyło nam się jak najlepiej. Naprawdę muszę już iść, nie gniewaj się.
- To nie tak. Po prostu chcę, żeby żyło nam się jak najlepiej. Naprawdę muszę już iść, nie gniewaj się.
Pocałował mnie w policzek i schował się za dekoracją. Prawie
zapomniałam, co jest dalej. Wyciągnęłam telefon i udawałam, że dzwonię.
- Cześć ----. Wiesz wydaje mi się, że Luhan nie jest ze mną do końca szczery.
- Wydaje Ci się, jesteś po prostu przewrażliwiona.
- Tak myślisz??
- Ja tak nie myślę, jestem tego pewna. Może lepiej byłoby się spotkać i o tym pogadać.
- W czasie, gdy przyjaciółki się naradzały, a następnie spotkały my przeniesiemy się do pracy mężczyzny. Tam działy się i wiele ciekawsze rzeczy.
- Cześć ----. Wiesz wydaje mi się, że Luhan nie jest ze mną do końca szczery.
- Wydaje Ci się, jesteś po prostu przewrażliwiona.
- Tak myślisz??
- Ja tak nie myślę, jestem tego pewna. Może lepiej byłoby się spotkać i o tym pogadać.
- W czasie, gdy przyjaciółki się naradzały, a następnie spotkały my przeniesiemy się do pracy mężczyzny. Tam działy się i wiele ciekawsze rzeczy.
Zamieniliśmy się miejscami, teraz to ja powtarzałam sobie
swoje kwestie i oglądałam jak mu idzie.
Byłą tam także „sekretarka” i jeszcze paru chłopaków. Mój
„narzeczony” rozmawiał z jednym na boku, żeby niby reszta nie słyszała.
- Ej Ty kręcisz z
XXXX[imię tamtej dziewczyny], co
nie??
- Ja z Nią?? Kto Ci to
powiedział??
- Czyli to prawda??
- Zgłupiałeś?? To
nieprawda, po prostu chce wiedzieć, kto wygaduje takie brednie.
- Nikt, tak Nam się
wydawało...
- To źle wam się
wydawało.
Szczerze to grał bardzo przekonująco.
- Dobra, spokojnie.
Nie było tematu. Pasowalibyście do siebie.
- Przecież ja jestem w
związku!!
- I co z tego??
- Co z tego?! Co z
tego?! Dużo. Zająłbyś się w końcu swoim życiem, a nie cały czas wtrącasz się w
moje.
- Ale ja myślałem, ze
Ją lubisz.
- Lubię, ale nic
więcej. Wracajmy do pracy...
Usiadł przy biurku i przeglądał jakieś kartki, gdy nagle ta
panienka władowała mu się na kolana.
- Wiesz Luhan nie
potrafię wypełnić paru papierów, pomożesz mi??
- No dobrze, ale
dlaczego nie może zrobić tego ktoś inny??
- Bo... Bo reszta jest
zajęta. Chodźmy.
Wstali, złapała go za rękę i zaprowadziła za kotarę. Coś
ukuło mnie w sercu. Czy ja jestem zazdrosna??
- Widzieliście jak się
do Niego przystawiała?? Jestem pewien, że coś z tego będzie.
- Czy ja wiem,
stanowczo zaprzeczał.
- Boi się przyznać.
- Pewnie masz rację.
Po jakimś czasie znudziło mi się oglądanie i czekałam
jedynie na swoją kolej. Szczerze myślałam, że wyjdzie to ciekawsze. Gdy już się
pokazywałam to tylko na chwilę, wymiana kilku zdań i z powrotem. I tak aż do
ostatniej sceny.
- Luhan co mają
znaczyć te wszystkie zdjęcia?!
- Jakie zdjęcia??
- Te, na których
obściskujesz się z tą... z tą... z tą sekretarką!!
- Przytuliła się do
mnie nic więcej.
- Na pewno Ci uwierzę.
Od jak dawna to trwa??
- Co trwa??
- Wasz romans. Od jak
dawna mnie zdradzasz??
- Nigdy Cię nie
zdradziłem, przysięgam. To sprawka moich kolegów z pracy.
- Oczywiście, zrzucaj
winę na innych.
- Ona naprawdę nic dla
mnie nie znaczy, to wszystko to jakieś głupie żarty, oni chcą nas rozdzielić.
Uwierz mi, to Ty jesteś dla mnie najważniejsza.
- Nie mam zamiaru tego słuchać. Masz dziesięć minut, żeby się spakować.
- Niby gdzie mam iść??
- Na przykład do tej swojej kochanki. Nie obchodzi mnie to.
W tym momencie zdjęłam pierścionek i mu go wręczyłam
- Nie mam zamiaru tego słuchać. Masz dziesięć minut, żeby się spakować.
- Niby gdzie mam iść??
- Na przykład do tej swojej kochanki. Nie obchodzi mnie to.
W tym momencie zdjęłam pierścionek i mu go wręczyłam
- Daj go innej...
- On należy do Ciebie tak samo jak moje serce. ____ proszę Cię, nie potrafię bez Ciebie żyć, jesteś dla mnie wszystkim.
- On należy do Ciebie tak samo jak moje serce. ____ proszę Cię, nie potrafię bez Ciebie żyć, jesteś dla mnie wszystkim.
No i stało się. Był coraz bliżej, aż w końcu nasze usta się
połączyły. Myślałam, że zemdleje przed wszystkimi. Nie trwało to długa, ale co
z tego.
- Tak, więc widzicie,
nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Po tych słowach narratora reszta aktorów do nas dołączyła.
Wszyscy się ukłoniliśmy, w zamian za wykonaną pracę otrzymaliśmy mnóstwo
oklasków. Oczywiście poczekaliśmy aż widownia wyjdzie i dopiero wtedy
zabraliśmy rzeczy. Nauczyciela gratulowała nam opanowania i zapewniała, że
wyszło świetnie, ale nie potrafiłam w to uwierzyć. Od tej szkoły do mojego domu
było blisko, więc po drodze skręciłam. Nogi cały czas się pode mną uginały i
nie mogłam przywołać serca do porządku. Biło jak szalone, czułam jak pulsuje mi
w skroniach. Zrobiłam sobie herbatę, coś popchnęło mnie, żeby zobaczyć czy
chłopak nie napisał nic o przedstawieniu. Nie chciało mi się iść po laptopa,
więc sprawdziłam przez telefon. "____ gratulacje za świetną grę. Nie
spodziewałem się tego po tak nieśmiałej dziewczynie. To koniec tej zabawy, więc
już się do siebie nie odezwiemy, to dobrze... chyba." Nawet nie wiem kiedy
zaczęłam płakać. Chciałam to powstrzymać, ale słone krople nadal sączyły się po
moich policzkach. Wiedziałam, że tak się to skończy. Sama nie rozumiem dlaczego
zakochałam się w nim. Znów męczyła mnie bezsenność. Rano byłam całkowicie nieprzytomna.
Lekcje niemiłosiernie się dłużyły. Gdy wstałam to świeciło słońce, więc nie
wzięłam kurtki,teraz padał deszcz. Założyłam słuchawki, opuściłam budynek i
ruszyłam w stronę mieszkania. Szłam może trzy minuty aż ktoś do mnie dołączył.
Spojrzałam na przybysza, okazało się, że to ON. Mówił coś, ale nie słyszałam.
Wyłączyłam muzykę.
- Mógłbyś powtórzyć??
Delikatnie się uśmiechnął.
- Pewnie Ci zimno, weź moją kurtkę. Oddasz mi ją jutro w szkole.
- Dziękuję, ale nie.
- Naprawdę robię to interesownie, po prostu nie chcę, żebyś się przeziębiła.
- Wierzę, ale nie musisz się o mnie martwić.
Chłopak rozpiął zamek i wręczył mi wcześniej wspomniane ubranie.
-Weź, a dam Ci spokój.
- Arasso...
Śmiesznie w niej wyglądałam, była za duża.
- Albo... Może odprowadzę Cię do domu, a odczepie się od jutra, co Ty na to??
- Niech będzie.
Przez całą drogę żadne z nas się nie odezwało. W jego towarzystwie czułam się niezręcznie. Zwróciłam mu pożyczony ciuch i zniknęłam za drzwiami bez pożegnania. Wyleczę się z tego, na pewno. Byłam na siebie zła, to była moja szansa, a ja ją zmarnowałam. Nie umiałam być dla niego milsza. Oddzielała nas jakaś niewidoczna ściana, która nie pozwalała mi się do niego zbliżyć. Czułam się z tym podle. Chciałam do niego zadzwonić, ale nie miałam numeru. Jutro pewnie znów zmienię zdanie i nawet do niego nie podejdę. Te myśli męczyły mnie przez resztę dnia, a co do kolejnego to się nie pomyliłam. Może przez weekend jakoś się ogarnę i powrócę do normalności. Siedziałam w swoim pokoju i odrabiałam lekcje, gdy usłyszałam głos mamy.
-____ masz gościa!!
Od razu, ale niechętnie zeszłam na dół. Momentalnie ugięły się pode mną kolana, w progu stał ten sam chłopak, do którego potajemnie wzdychałam, zresztą nie tylko ja. Nie wypuściłam go do środka tylko nałożyłam kurtkę i wyszłam na zewnątrz.
- Co tu robisz??
Nie chciałam zacząć w ten sposób, tak wyszło.
- Wiesz, bo pomyślałem, że może dałabyś się zaprosić na jakiś spacer...
Szczerze to mnie zatkało.
- Przecież cieszyłeś się, że już się nie spotkamy.
- Ja tyko tak napisałem wcale tak nie myślę. Naprawdę Cię lubię. Jesteś inna niż reszta, nie patrzysz tylko na twarz jak robi to większość. To przejdziemy się?? - zapytał niepewnie.
- Zaczekaj chwilkę.
Weszłam z powrotem do mieszkania i oznajmiłam, że wychodzę. Nie usłyszałam żadnego słowa protestu.
- Możemy iść.
Wyraźnie się ucieszył. Nawet poznałam go trochę lepiej.
- Chciałbym pokazać Ci pewne miejsce, często tam przesiaduje i rozmyślam.
- To Ty potrafisz myśleć?? - zapytałam rozbawiona.
- Jak możesz... Oczywiście, że potrafię.
Udał obrażonego.
- Tyko żartowałam. Prowadź.
Niespodziewanie złapał mnie za rękę, nie przeszkadzało mi to. Szliśmy jeszcze parę minut, co chwilę skręcając. Moim oczom ukazał się stawik, z jednej strony rozciągał się las, a z drugiej łąka. Słońce przepięknie oświetlało to miejsce. Zatrzymaliśmy się bardzo blisko wody. Poślizgnęłam się i prawie do niej wpadłam.
- Dobrze, że Cię trzymam - chłopak spojrzał mi głęboko w oczy.
- Mogło by być teraz ze mną słabo.
- Tak troszkę, może lepiej się cofnijmy.
Szedł przede mną, nie patrzył na drogę, bo przez cały czas pomiędzy nami był kontakt wzrokowy. Nagle potknął się o kamień i wylądował na plecach przy okazji ciągnąc mnie za sobą.
- Mianhe.
- To chyba ja powinnam przeprosić, bo to ja na Tobie leżę.
Zaczęliśmy się śmiać tak bez powodu. Wstałam powoli i wyciągnęłam dłoń w stronę chłopaka. Chwycił ją, ale zamiast wstać znów powalił mnie na ziemię.
- Tym razem to było specjalnie.
Nasze twarze były tak blisko siebie, że czułam na skórze jego ciepły oddech.
- Dlaczego to robisz??
Nawet nie zdążyłam się zastanowić zanim wypowiedziałam te słowa.
- Ci robię??
- Dlaczego do mnie przyszedłeś, przecież możesz mieć każdą.
- Ale nie każda może mieć mnie. Chyba się powtarzam, ale intrygujesz mnie.
- Nadal nie rozumiem.
- To Twój problem.
- Ale...
Nie dokończyłam, bo w tym momencie nasz usta się połączył pocałunek.
- Za dużo mówisz... Musisz czasami dać ponieść się chwili.
- Skoro tak mówisz.
Ponownie z niego zeszłam, ale tym razem usiadłam obok. Zrobił to samo.
- Wiesz ____ tak się zastanawiałem czy potrafiłbym zrezygnować z "fanek" dla jednej dziewczyny.
- I co, już wiesz??
- Tak. Myślałem jeszcze czy kiedyś spotkam odpowiednią.
Milczałam.
- Czuję, że właśnie znalazłem.
Spojrzałam na niego. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Położył dłoń na moim policzku.
- Chyba nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak na mnie działasz.
Kompletnie odebrało mi mowę, nie spodziewałam się tego.
- Trochę obawiałem się Twojej reakcji jak zobaczyłaś mnie przed swoim domem. Ja chyba się w Tobie zakochałem...
- Oppa też bardzo Cię lubię...
Nie potrafiłam wymówić tego słowa, coś mnie powstrzymywało.
- Ale ja Cię nie lubię, ja Cię kocham ____. Jeszcze nigdy się tak nie czułem. Dasz mi szansę??
- Poczekaj...- musiałam to wszystko przeanalizować - Czy Ty właśnie proponujesz mi związek??
- Tak, dokładnie o to mi chodziło.
- Nie wiem co powiedzieć...
- To co czujesz.
- Zgadzam się - odpowiedziałam po dłuższej ciszy.
- Chincha(naprawdę)??
- Tak.
- Już się bałem... Chodź, muszę odstawić Cię do mieszkania, bo już jest ciemno.
Powiedział podnosząc się z trawy.
- Nie przesadzaj, jestem tylko rok młodsza od Ciebie.
- Wiem, ale nie chcę podpaść Twojej mamie.
- Racja, pomożesz mi wstać??
- Z miłą chęcią moja Pani.
Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam tak szczęśliwa. Nie potrzebowałam nikogo więcej, wystarczał mi on.
- Nie jest Ci zimno??
Jego cudowny głos wyrwał mnie z rozmyślań.
- Aniyo.
- To dobrze.____ dasz mi swój numer telefonu??
- Zapomniałam o tym.
Wymieniliśmy się numerami. Przez resztę drogi trzymaliśmy się za ręce. Na szczęście nie spotkaliśmy żadnej z jego wielbicielek.
- Jutro po Ciebie przyjdę.
- O której??
- Nie wiem, spodziewaj się mnie w każdej chwili.
- Arasso.
Pożegnaliśmy się i pocałowałam go w policzek. Nie mogłam doczekać się następnego dnia.
- Mógłbyś powtórzyć??
Delikatnie się uśmiechnął.
- Pewnie Ci zimno, weź moją kurtkę. Oddasz mi ją jutro w szkole.
- Dziękuję, ale nie.
- Naprawdę robię to interesownie, po prostu nie chcę, żebyś się przeziębiła.
- Wierzę, ale nie musisz się o mnie martwić.
Chłopak rozpiął zamek i wręczył mi wcześniej wspomniane ubranie.
-Weź, a dam Ci spokój.
- Arasso...
Śmiesznie w niej wyglądałam, była za duża.
- Albo... Może odprowadzę Cię do domu, a odczepie się od jutra, co Ty na to??
- Niech będzie.
Przez całą drogę żadne z nas się nie odezwało. W jego towarzystwie czułam się niezręcznie. Zwróciłam mu pożyczony ciuch i zniknęłam za drzwiami bez pożegnania. Wyleczę się z tego, na pewno. Byłam na siebie zła, to była moja szansa, a ja ją zmarnowałam. Nie umiałam być dla niego milsza. Oddzielała nas jakaś niewidoczna ściana, która nie pozwalała mi się do niego zbliżyć. Czułam się z tym podle. Chciałam do niego zadzwonić, ale nie miałam numeru. Jutro pewnie znów zmienię zdanie i nawet do niego nie podejdę. Te myśli męczyły mnie przez resztę dnia, a co do kolejnego to się nie pomyliłam. Może przez weekend jakoś się ogarnę i powrócę do normalności. Siedziałam w swoim pokoju i odrabiałam lekcje, gdy usłyszałam głos mamy.
-____ masz gościa!!
Od razu, ale niechętnie zeszłam na dół. Momentalnie ugięły się pode mną kolana, w progu stał ten sam chłopak, do którego potajemnie wzdychałam, zresztą nie tylko ja. Nie wypuściłam go do środka tylko nałożyłam kurtkę i wyszłam na zewnątrz.
- Co tu robisz??
Nie chciałam zacząć w ten sposób, tak wyszło.
- Wiesz, bo pomyślałem, że może dałabyś się zaprosić na jakiś spacer...
Szczerze to mnie zatkało.
- Przecież cieszyłeś się, że już się nie spotkamy.
- Ja tyko tak napisałem wcale tak nie myślę. Naprawdę Cię lubię. Jesteś inna niż reszta, nie patrzysz tylko na twarz jak robi to większość. To przejdziemy się?? - zapytał niepewnie.
- Zaczekaj chwilkę.
Weszłam z powrotem do mieszkania i oznajmiłam, że wychodzę. Nie usłyszałam żadnego słowa protestu.
- Możemy iść.
Wyraźnie się ucieszył. Nawet poznałam go trochę lepiej.
- Chciałbym pokazać Ci pewne miejsce, często tam przesiaduje i rozmyślam.
- To Ty potrafisz myśleć?? - zapytałam rozbawiona.
- Jak możesz... Oczywiście, że potrafię.
Udał obrażonego.
- Tyko żartowałam. Prowadź.
Niespodziewanie złapał mnie za rękę, nie przeszkadzało mi to. Szliśmy jeszcze parę minut, co chwilę skręcając. Moim oczom ukazał się stawik, z jednej strony rozciągał się las, a z drugiej łąka. Słońce przepięknie oświetlało to miejsce. Zatrzymaliśmy się bardzo blisko wody. Poślizgnęłam się i prawie do niej wpadłam.
- Dobrze, że Cię trzymam - chłopak spojrzał mi głęboko w oczy.
- Mogło by być teraz ze mną słabo.
- Tak troszkę, może lepiej się cofnijmy.
Szedł przede mną, nie patrzył na drogę, bo przez cały czas pomiędzy nami był kontakt wzrokowy. Nagle potknął się o kamień i wylądował na plecach przy okazji ciągnąc mnie za sobą.
- Mianhe.
- To chyba ja powinnam przeprosić, bo to ja na Tobie leżę.
Zaczęliśmy się śmiać tak bez powodu. Wstałam powoli i wyciągnęłam dłoń w stronę chłopaka. Chwycił ją, ale zamiast wstać znów powalił mnie na ziemię.
- Tym razem to było specjalnie.
Nasze twarze były tak blisko siebie, że czułam na skórze jego ciepły oddech.
- Dlaczego to robisz??
Nawet nie zdążyłam się zastanowić zanim wypowiedziałam te słowa.
- Ci robię??
- Dlaczego do mnie przyszedłeś, przecież możesz mieć każdą.
- Ale nie każda może mieć mnie. Chyba się powtarzam, ale intrygujesz mnie.
- Nadal nie rozumiem.
- To Twój problem.
- Ale...
Nie dokończyłam, bo w tym momencie nasz usta się połączył pocałunek.
- Za dużo mówisz... Musisz czasami dać ponieść się chwili.
- Skoro tak mówisz.
Ponownie z niego zeszłam, ale tym razem usiadłam obok. Zrobił to samo.
- Wiesz ____ tak się zastanawiałem czy potrafiłbym zrezygnować z "fanek" dla jednej dziewczyny.
- I co, już wiesz??
- Tak. Myślałem jeszcze czy kiedyś spotkam odpowiednią.
Milczałam.
- Czuję, że właśnie znalazłem.
Spojrzałam na niego. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Położył dłoń na moim policzku.
- Chyba nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak na mnie działasz.
Kompletnie odebrało mi mowę, nie spodziewałam się tego.
- Trochę obawiałem się Twojej reakcji jak zobaczyłaś mnie przed swoim domem. Ja chyba się w Tobie zakochałem...
- Oppa też bardzo Cię lubię...
Nie potrafiłam wymówić tego słowa, coś mnie powstrzymywało.
- Ale ja Cię nie lubię, ja Cię kocham ____. Jeszcze nigdy się tak nie czułem. Dasz mi szansę??
- Poczekaj...- musiałam to wszystko przeanalizować - Czy Ty właśnie proponujesz mi związek??
- Tak, dokładnie o to mi chodziło.
- Nie wiem co powiedzieć...
- To co czujesz.
- Zgadzam się - odpowiedziałam po dłuższej ciszy.
- Chincha(naprawdę)??
- Tak.
- Już się bałem... Chodź, muszę odstawić Cię do mieszkania, bo już jest ciemno.
Powiedział podnosząc się z trawy.
- Nie przesadzaj, jestem tylko rok młodsza od Ciebie.
- Wiem, ale nie chcę podpaść Twojej mamie.
- Racja, pomożesz mi wstać??
- Z miłą chęcią moja Pani.
Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam tak szczęśliwa. Nie potrzebowałam nikogo więcej, wystarczał mi on.
- Nie jest Ci zimno??
Jego cudowny głos wyrwał mnie z rozmyślań.
- Aniyo.
- To dobrze.____ dasz mi swój numer telefonu??
- Zapomniałam o tym.
Wymieniliśmy się numerami. Przez resztę drogi trzymaliśmy się za ręce. Na szczęście nie spotkaliśmy żadnej z jego wielbicielek.
- Jutro po Ciebie przyjdę.
- O której??
- Nie wiem, spodziewaj się mnie w każdej chwili.
- Arasso.
Pożegnaliśmy się i pocałowałam go w policzek. Nie mogłam doczekać się następnego dnia.
Także tego, nic specjalnego. Nie jestem do końca przekonana co do treści i wykonania, ale jakby co wytkniecie mi błędy, prawda??
A jak dla mnie scenariusz jest prosty i słodki. Tak, wiele filmów i opowiadań ma właśnie taki koncept, ale czasami lepiej poczytać coś "tradycyjnego", niż wymyślne pierdoły xD Bardzo fajne <3
OdpowiedzUsuńDziękuje, po prostu wydaje mi się jakiś oklepany XD Tak na marginesie to ponownie weny Ci życzę :]
UsuńDla mnie nie jest oklepany. Może mieć jakieś elementy podobne do innych scenariuszy, ale jest na swój sposób wyjątkowy. xD
UsuńPS: Dziękuję za wenę ^^ Również życzę <3
Luhanie coś ty taki zapatrzony w siebie byłeś? Oj nie ładnie, nie ładnie. Dostaniesz od kogoś wieczorem karę XD Scenariusz bardzo fajny, nie wymyślnych historii, niepotrzebnych pierdół. Prosto, długo i na temat. Weenyyy życzę
OdpowiedzUsuńヾ(@^▽^@)ノ Jest świetny ! Gomawoyo!! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie mi się czytało :3
OdpowiedzUsuńWłaśnie takiego Luhana to ja wyobrażam na serio. Zapatrzony w siebie kretyn XD
OdpowiedzUsuńCudowne... Prosty, a taki fajny. W ogóle nie nudzi i przyjemnie się go czyta. /Rin
OdpowiedzUsuń